Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gosciowa30

Chcę się rozwieść, ale on dalej walczy..co robić?

Polecane posty

Gość gosciowa30

Drogie Panie! A oto cała historia: mam 30 lat, z Mężem jestem od 10 lat, 4 lata po ślubie, nie mamy dzieci. Zamieszkaliśmy razem dopiero po ślubie- wcześniej nie było takiej możliwości i od tego czasu myślę że trwa nasz kryzys- on był przez Teściową przyzwyczajony, że kobieta robi za niego w domu WSZYSTKO, więc on nie robił nic, bałaganił, zupełnie mi nie pomagał i o to były wieczne awantury. Mieliśmy też dużo problemów z pracą, stresujące sytuacje. Przez te lata tylko oddaliśmy się od siebie- ja wiem że byłam wredna ciągle narzekając że nie zrobił tego czy tamtego, on był wredny olewając mnie i spędzając wieczory w garażu lub zamknięty w drugim pokoju. Oczywiście wiele razy rozmawialiśmy o tym, że mamy problemy-głównie z mojej inicjatywy- mówiłam że czuję się samotna, on obiecywał poprawę, przez 2 tygodnie się starał, potem zapominał i było to samo. Jakiś rok temu poczułam, że już mam tego naprawdę dosyć, zaczęłam powoli obojętnieć- jeżeli on zajmował się sobą czy samochodem ja tez znajdowałam sobie jakieś zajęcia. Kłótnie już nawet mnie nie obchodziły, byłam w fazie „rób co chcesz”. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy to normalne, że czuję się samotna będąc w małżeństwie? Że spędzam wieczory sama bo on zawsze ma jakieś ciekawsze zajęcia? Stwierdziłam, że nie, nie powinno tak być, i zaczęłam mu mówić, że ja już tracę cierpliwość, że źle się czuję w takim układzie. Skutkowało tak jak awantury o zmywanie- może z tydzień ze mną pospędzał czas- potem ciekawsze zajęcia. W międzyczasie zarejestrowałam się na portalu gdzie można poznać osoby z zagranicy- chciałam poduczyć się niemieckiego, a że zawsze lubiłam podróżować to było dla mnie super doświadczenie porozmawiać z obcokrajowcami i przy okazji poćwiczyć angielski. Poznałam tam faceta z innego kraju (od razu mówię że nie Arab ani Hindus), z którym rozmawiało mi się świetnie- znacie to uczucie gdy od razu łapiecie z kimś kontakt na tych samych falach?  Gadaliśmy i gadaliśmy coraz więcej, najpierw jedna wiadomość dziennie, potem 2 godziny na Skypie, potem całe dnie na Skypie, zdjęcia, videorozmowy, praktycznie non stop. Trwało to od pół roku. On powiedział, że chce tutaj przyjechać tylko po to żeby pójść ze mną na kawę-oczywiście od razu na początku powiedziałam mu że jestem mężatką i cały czas o tym wiedział. Wtedy coś mnie tknęło- że chyba czuję do niego więcej niż powinnam. Zaczęłam o tym myśleć i zdałam sobie sprawę, że skoro mogę tak zafascynować się obcym facetem to nie kocham już męża. Postanowiłam się rozstać. Prze cały ten czas mój mąż był taki sam- garaż, komputer, wyjście z kolegami z pracy, ja byłam gdzieś pod koniec jego listy, aktywował się tylko po awanturach. Myślałam, że po prostu spakuje się i sobie pójdzie, skoro i tak ma mnie gdzieś. Sądziłam że naprawdę mnie nie kocha tylko po prostu nie chce tego przyznać bo jego dom jest bardzo tradycyjny i „tak się nie robi”. Powiedziałam mu wszystko (pominęłam tylko część o tym facecie) a co zrobił on? Zaczął ryczeć jak dziecko! Nie mogłam go uspokoić, mówił że mnie kocha, że to niemożliwe. Ja na to, że gdzie były te uczucia przez cały ten czas? Ale on powiedział że nie wierzy, że chce walczyć, zgodziłam się, ale powiedziałam mu, że moje zdanie raczej się nie zmieni. Było to 1,5 miesiąca temu. Faktycznie walczy, jest czuły i kochany, spędza ze mną czas. Tylko co z tego skoro ja jestem już pusta w środku. Każda próba rozmowy kończy się tym że ryczę jak głupia i przepraszam go że ja już nie potrafię, tak strasznie mi go szkoda i tego co zmarnowaliśmy. Poza tym jaką mam gwarancję, że to nie jest jego zwykły syndrom „po awanturze”- czyli że będzie się starał dopóki jest mnie niepewny a potem znowu osiądzie na laurach i będzie miał mnie gdzieś? Nie wiem co robić ani co myśleć, ale czuję że to mnie wykańcza psychicznie. On jest naprawdę fajnym przystojnym facetem i sądzę że mógłby bardzo uszczęśliwić jakąś inna kobietę. Tylko czemu ciągle płaczę? Myślicie że da się to uratować? Co robić? P.S. Facet z forum przyjeżdża tu za 2 tygodnie…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno, ratuj małżeństwo póki jeszcze nie jest za późno bo naprawdę będziesz tego żałować. Dajcie sobie szansę, może jakaś wspólna terapia. Zrób wszystko co w Twojej mocy żeby spróbować to uratować a jak nie wyjdzie nie będziesz mieć za jakiś czas do siebie pretensji, że nie zrobiłaś wszystkiego co możliwe żeby to ratować. Małżeństwo to wzloty i upadki. Miłość to nie ciągłe emocje, nie sielanka, to odpowiedzialność za siebie, drugą osobę, rodzinę to trwanie przy drugiej osobie w czasie gdy jest super, ale również gdy jest kryzys. Moje małżeństwo właśnie w tej chwili przestaje istnieć. Co prawda u mnie trochę z innej przyczyny bo zostałem rogaczem. Nieważny powód. Widzę, że moja żona w tej chwili przejrzała na oczy mimo, że nie za bardzo chce to uzewnętrznić przed innymi, samym sobą i chyba mną. Wiem natomiast jedno, że już nie potrafię. Mimo, że czuję się odpowiedzialny za kryzys jaki nas dopadł, w życiu nie wezmę odpowiedzialnośći za jej tchórzliwy wybór. Wiem jedno, że tego nie da się już poskładać. A wystarczyło najpier pomyśleć a później zrobić, spróbować ratować a nie pójść na łatwiznę. Nie zrób tego samego. Nie idź na łatwiznę! Pewnych rzeczy nie można już później odkręcić. Pamiętaj, że z jakiegoś powodu zostaliści małżeństwem. pewnie trochę się pogubiliście, zjadła Was rutyna, ale jesteście ciągle tymi samymi ludźmi, którzy się w sobie zakochali. Przypomnijcie sobie te pierwsze momenty i dążcie razem do tego aby to wskrzesić. To jest możliwe! aczkowleik wymaga wiele pracy, wspólnej pracy. 3mam kciuki!Powodzenia i nie poddawaj się! Nigdy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przez 2 tygodnie się starał, potem zapominał i było to samo. Jakiś rok temu poczułam, że już mam tego naprawdę dosyć, zaczęłam powoli obojętnieć x małżeństwa już nie uratujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż jest takim samym idiota jak Twój, tyle tylko, ze Nie jest przystojny i ma b.malego. Kochałam, nigdy nie zdradziłam, ale mam juz dosyć jego chamstwa ibpodlego traktowania mnie!!! Autorko - tyle lat żyjesz w tym związku, gwarantuje Ci on sie nie zmieni!!! Nie macie dzieci - rozstań sie i bądź szczęśliwa!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość Mój mąż jest takim samym idiota jak Twój, tyle tylko, ze Nie jest przystojny i ma b.malego. x Zrób to jak najszybciej,zwróć mu wolność i pozwól poznać kobietę, która będzie go szanować w przeciwieństwie do Ciebie. Rzygać mi się chce jak czytam takie miernoty jak Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
póki jeszcze nie jest za późno x jest za późno, u niej uczucie się wypaliło już pomijając to że LUDZIE SIĘ NIE ZMIENIAJĄ !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciowa30
Dokładnie, gdzieś czytałam, że gdy pojawi się wątpliwośc czy dalej go kochasz, to już nie kochasz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie, gdzieś czytałam, że gdy pojawi się wątpliwośc czy dalej go kochasz, to już nie kochasz.. x A ja się z tym nie zgodzę. Po prostu czasem rutyna, zabieganie, problemy dnia codziennego powodują, że wydaje nam się, że już nie kochamy, że coś się bezpowrotnie wypaliło. Niejednokrotnie po jakimś czasie okazuje się, że byliśmy w błędzie, że się myliliśmy. Z różnych względów najczęściej powrót do tamtego życia jest niemożliwy. Nie uciekaj od problemów! Usiądź i pogadaj spokojnie ale uczciwie z mężem. Wyraź swoje wątpliwości i zakomunikuj swoje uczucia wyraźnie, tak żeby wiedział, że żarty się skończyły. Zaproponuj terapię. Oczywiście starania jednej strony skończą się fiaskiem. To musi być Wasza wspólna decyzja i świadomość ile macie do stracenia, a ile możecie zyskać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jeszcze jedno. Nie słuchaj tych komentarzy typu coś się wypaliło. Piszą to ludzie, którzy są niedojrzali emocjonalnie, nic w życiu nie przeszli albo po prostu nie potrafią prawdziwie kochać i nie potrafią odróżnić miłości od fascynacji, zauroczenia, motyli w brzuchu. To się nazywa tzw brak uczuć wyższych. Współczuję takim ludziom, ale jeszcze bardziej im życiowym partnerom...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak chcesz wiedziec , co w tej sytuacji zrobić, chcesz wytłumaczenia obiektywnego tego co się dzieje, napisz do mojej wrózki Sofii, jest świetna. Jej adres to tarocistkasofii@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawalcz o małzenstwo. Idźcie na terapie dla par a jak nic tym nie wskoracie to dopiero po tym rozwaz radykalne rozwiazanie. No i nigdy nie podejmuj decyzji o odejsciu z powodu zauroczenia i motylkow, na to masz jeszcze kupe czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciowa30
@gosc Rozumiem o co Ci chodzi i tez wiele razy próbowałam walczyć. Tez mi zależało na tym uczuciu. Mówiłam mu, komunikowałam jasno, dobrze wiedział, że coraz gorzej mi w tym związku. Nie zrobił NIC (na stałe bo kilkudniowych zrywów nie liczę). Teraz nagle jak już jest pod ścianą to płacze i kocha- to jest dla mnie strasznie nie fair. Jak mam mu teraz zaufać? Podam przykład: banał- zmywanie- podzielilismy obiwązki tak, że to on zmywa. Jest tego bardzo mało bo w domu nie gotujemy, pijemy tylko herbate i jemy sniadanie. Prosilam go miliard razy żeby zmywał co 2,3 dzień a nie raz w tygodniu żeby naczynie nie leżały w stosie do soboty. I NIC!!!!! zawsze jest "tak, tak, następnym razem, OBIECUJE", a to jego OBIECUJE wpienia mnie najbardziej, bo jak można coś obiecać i nie zrobić tego kilkadziesiąt razy? tak samo jest z wieloma innymi rzeczami- jak ja coś obiecam ma to zrobić TERAZ, jak on to potem później (czyli nigdy albo za 10 dni).. Jak ja zrobię coś dla niego miłego np kolację lub obiad, to w życiu nie mogę liczyć na rewanż. Czasem wstawałam w sobote czy niedziele i robiłam mu śniadanie- myślicie że chociaż RAZ on mi zrobił? Nie... I właśnie tego się boję, życia do końca w takiej frustracji i poczuciu że ja daje dużo a dostaje mało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie wiem co chcecie wmówić autorce ale ona już nie kocha swojego męża który okazał się być bardziej współlokatorem brudasem niż mężem dającym wsparciem, miał przez tyle lat w d***e to jak się czuję, autorka znalazła w końcu kogoś kto jest go przeciwieństwem i się w tej osobie zakochała i ma to uczucie zniszczyć dla beksy który pewnie ryczy tylko i wyłącznie dlatego że straci gospodynie domową? gdyby mu zależało to by już dawno się zmienił, a nie w ostatniej chwili, gdy autorka postanowi z nim być to pewnie znów przestanie cokolwiek robić i zacznie ją olewać. x do autorki. twój mąż się nie zmieni, teraz czuje się zagrożony utratą gospodyni domowej dlatego zaczął ryczeć. rozstań się z nim, bądź z osobą która będzie Cię wspierać, pokazywać jak bardzo Cię kocha, pomagać i będzie chciała spędzać z Tobą czas :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawalcz ostatni raz, umow was na terapie bo on MUSI duzo zrozumiec, ktos musi do niego dotrzec. Zrob wszystko co mozesz dla was, bys nie zalowala do konca zycia. A nowego pana nie uwzgledniaj w planach zyciowych dopoki nie zamkniesz starego zwiazku. Jak motylki odfruna to spojrz z innej strony na wasze malzenstwo i dopiero wtedy bedziesz mogla obiektywnie zadecydowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tutaj nie pojawiła się wątpliwość tylko obojętność a wiem sama po sobie że to uczucie może jedynie ewoluować w stronę nienawiści w drugą już nie pójdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko. Wiem że życie czasami z naszymi facetami jest nudne. Doświadczyłam tego co ty, byłam już pewna że nie kocham go , że już się wypaliło. Po dłuższym czasie nie walczyłam już o nasz związek, nie miałam już sił. Poznałam kogoś. O Bożę był przeciwieństwem mojego męża interesował się mną co tu pisać zwariowałam na jego punkcie, zakochałam się jak szalona. Złożyłam papiery o rozwód i wtedy się zaczęło: płakał jak twój, obiecywał wszystko, ale ja już nie umiałam z nim być , nie chciałam. Wiedziałam że to koniec. Powiedziałam mu o wszystkim wtedy on odebrał sobie życie, powiesił się. Przeżyłam koszmar . A facet który miał być tak uroczy , okazał się zwykłym kłamca , oszustem i bawidamkiem. Nie zostawiłam męża dla tamtego ale mimo wszystko ciężko mi czasami żyć ze świadomością że on popełnił samobójstwo, bo nie umiał beze mnie żyć. A może po prostu chciał mnie ukarać za to że go już nie chciałam. W każdym bądź razie to twoje życie ty podejmij decyzje co dalej z nim zrobisz. Ja życzę ci powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugowlosa na szpilkach
Do goscia wyzej : Wspolczuje ..Jak sobie teraz z tym wszystkim radzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlugowlosa na szpilkach
Do autorki : Ja bym na Twoim miejscu sprobowala terapii ,jak sie nie uda to z czystym sumieniem zaczniesz nowy rozdzial ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×