Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

roszczeniowi goście

Polecane posty

Gość gość

witam. od kilku lat mieszkamy z mężem poza Polską. przeszliśmy tą najbardziej standardową drogę emigranta. zmiany pracy, wynajem pokoi, dorabianie się od przysłowiowej łyżeczki. 3 lata temu zdecydowaliśmy, że dość tego tulania i wzięliśmy kredyt za który kupiliśmy małe mieszkanko. jak na obecne standardy naprawdę małe (nie mamy dzieci). sypialnia, salon, kuchnia, łazienka, mały przedpokoik i schowek. 2 lata temu mialam poważne komplikacje zdrowotne z kręgosłupem, które odczuwam do dziś. jestem pod opieka lekarza, biore leki itd. kiedyś często lataliśmy do Polski (zwykle nie na święta właśnie bo najtrudniej bylo nam uzyskac urlopy zgodnie ze sobą a i najdrożej) no i przez to ze mieszkając na pokoju nie bylo gdzie kogo zapraszac. od kiedy mamy mieszkanie zaczęliśmy zapraszać rodzinę bo nie bede tez czarowac ze dla nas jest to wygodniejsze ale chociaz ten raz w roku mimo wszystko staramy sie pojechać. dodam tez ze nasi rodzice sa nadal w dobrej formie a tesciowa ma tyle zapalu i energii ze moglaby nia ze 3 osoby obdzielić. no i sie zaczęło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak moj ojciec jak i teściowa przyjeżdżaja chętnie ale za 2, 3 dni pobytu okazują niezadowolenie, zaczynają po prostu marudzić. i to na wszystko. nawet na pogodę na którą ani mąż ani ja przeciez żadnego wplywu nie mamy. i ja rozumiem ze kazdy ma inny gust ale w Polsce tez raczej nikt nie mieszka w pałacach a pierwsze co uslyszelismy to ze mogliśmy wziasc mieszkanie z jednym pokojem wieksze bo ona chodzi wcześnie spac a my jej telewizorem brzeczymy. i uwierzcie... byliśmy zgodni na wszystko. nie wspomne tez o zakupach. rozkładanej sofie do spania, pościeli, malej szafy co by gosciom bylo wygodnie. ojciec moj po 2 dniach sie nudził. i marudzil ze on tak sam w pustym siedzi. a w polsce ma to samo. zdarzalo mi się wziasc kilka dni wolnego ale nie moglam tak non stop z nim siedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tesciowa niezadowolona bo ona by na zakupy polatala a ja niezakupowa poza tym oszczedzamy. mamy kredyt i wole isc na spacer niz po sklepach biegać. to tak w zarysie. byl tez u nas kiedyś kuzyn meza tutaj ktory pracowal z nim przez pol roku (zlecenie) i ze wynajmowal pokoj u kogos to na czas gdy miala przyjechac jego żona to zaprosiliśmy ich do siebie. bo rodzina, bo zawsze to więcej miejsca a tez było potem komentowane ze male mieszkanie mamy, ogółem wszystko do d**y a w dodatku to oni nie mieli prywatności. ja naprawdę nie rozumiem co jest z tymi ludzmi. moze mi to ktoś wytlumaczy bo mi sie juz w ogole gosci odechcialo. głupio mi sie np tlumaczyc ze mam czegoś mało albo wcale bo np. tesciowa to ma cala zastawę talerzy i wszystkiego a ja komplet po 4ry bo nam na codzień dla nas dwojga naprawdę starcza. niedługo swieta Bożego Narodzenia. tesciowa juz wyraziła chec "odwiedzenia nas" jednak nie chce przyjechac na te kilka dni ktore mamy wolne ale na conajmniej 2 tygodnie. ojciec moj zapowiadał sie po nowym roku moze na wiosne ale jak powiedział rzadko a na dłużej :/ obecnie mam taka pracę ze dla mnie okres przedswiateczny jest bardzo pracowity i z uwagi na przeszle sytuacje naprawde aż mnie wzdryga na sama myśl. nie chce mi się zeby ktokolwiek do nas przyjezdzal. nie mam ochoty nikomu uslygiwac, wymyslac atrakcje, stac przy garach i sprzatac bez przerwy. maz jest podobnego zdania. on pracuje na pelny zegar i na codzien nie ma czasu dla siebie za bardzo nawet. chcielibyśmy miec spokojne życie a w wolny czas po prostu odpoczac. pomóżcie jak to rozwiazac? czy wam tez zdarzyli sie tacy roszczeniowi goście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o tesciowych to ci zapewne sporo dziewczyn nie takie historie tu napisze. od siebie radzę nie zmuszać się. powiedzcie ze jestescie zawaleni robota, ze przylecicie wy ale w innym terminie, w święta zadzwonić, wyslac kartki i tyle. ja co prawda nie miałam takich sytuacji. u mnie w rodzinie nie ma zwyczaju goszczenia sie tygodniami u kogoś. a kiedys jak pojechaliśmy odwiedzić wujka na drugi koniec polski to mieszkalismy w hotelu (my rodzina 2+2) nie pamietam z czego to wynikalo ale zdaje sie ze z warunków mieszkaniowych - wujek z ciocia tez maja 2ke dzieci i nikt z tego co pamiętam z niczego problemu nie robił. autorko musisz byc tez bardziej zdecydowana w swoich decyzjach bo dobrymi checiami to jest pieklo wybrukowane i nie ma co komu do tylka wchodzić. nie odoba sie? nie zapraszalabym ponownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bunia35
tak. mialam do czynienia z takimi "gośćmi". mieszkamy z mężem w Niemczech. zaprosiłam do siebie siostrę z chłopakiem (jest ode mnie młodsza o 5 lat) po porodzie drugiego dziecka. zeby bylo jasne sama chciała. mówiła ze mi pomoze. odciazy mnie. spedzi czas ze starszym. bedzie superr.... jak sie okazalo zaprosiłam sobie dwie osoby do obsługiwania ale ich. w dodatku przy malutkim dziecku obowiązują jakies zasady a tu tylko pretensje były. ze oni sie niewyspali bo mala w nocy płacze albo jej chłopak po nocy siedział w gry gral w salonie i totalny burdel na rano mi tam zostawial do posprzatania "bo on sie nie chcial po nocy tluc". wytrzymalam 2 tygodnie. podziekowalam i powiedzialam do widzenia. nawet staralam sie bez klotni ale nie wyszło bo siostra mi wyrzuciła ze za robienie nianki dla starszego (a ze 2 razy wszustkiego z nim wyszla i to do ogródka bo dalej bala sie isc i sasiadka polka wiecej sie angazowala zeby wziasc mojego starszaka ze swoimi dziecmi na huśtawki czy plac zabaw niz ona) to jej jeszcze powinniśmy zapłacić! od tej pory nie zapraszam a jak jedziemy to sobie zapewniamy nocleg we własnym zakresie i uważam to za najzdrowsze podejście. emocje trochę opadły ale żal pozostał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani ekonom
tak. zdarzyło mi się. szwagierka przyjechała kiedyś do nas "za pracą" niedługo po studiach. oczywiście mieszkala, jadła, uzywala wszystkiego za nasze. podlapala nawet kilka prac jedna po drugiej (kelnerowala, praca w drukarni, recepcja w hotelu zalatwiona po znajomości) ale niestety żadna z nich jej sie nie spodobała na tyle by na dłużej zostać. i to tak z powodów błahych. tam krzywo na nia spojrzeli, tam sie nudziła a tu za malo jednak placili z jej dyplomem i umiejętnościami. po pewnym czasie przestala w ogole pracowac ale tez pracy zadnej nie szukała. zyla z tego co wczesniej zarobiła nadal mieszkajac u nas. po pol roku zaczęliśmy pytac co dalej? bo jednak ona sie mocno zadomowiła w naszym malym mieszkaniu i nie brala pod uwage wyprowadzki wcale. o pieniadze nie chcieliśmy sie upominac bo nie tak w ogole mialo byc ale nigdy tez sama nic nie kupila choćby do lodówki. kupowala sobie słodycze ktore chowala u siebie w pokoju a nasze jadla normalnie. kiedyś kupila sobie jogurty i napisala zeby jej nie ruszać bo jej. mąż sie z nia rozmowil ze albo idzie do pracy i staje na wlasnych nogach - my tez wynajmowalismy tamto mieszkanie i oboje na to pracowalismy. albo wraca do rodziców. obrażona sie spakowala i wrocila skad przyjechała. oczywiscie nawet cienia szansy nie ma na to zeby zrozumiala ze zmarnowala tyle szans. trwalo to ponad pol roku. opinie u meza w rodzinie mamy taka ze to my jestesmy ci zli bezduszni i dorobkiewicze ze stolycy bo przeciez ona taka wykształcona z talentem i potencjałem a my nie pomogliśmy. nigdy więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×