Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Pytanie do osób dorosłych i dojrzałych.

Polecane posty

Gość gość

Czy nie udostępnienie dokumentacji medycznej młodego człowieka dla bliskiej bardzo rodziny która chce pomóc w prywatnych konsultacjach opłacając je ( i nie tylko) można jakoś wyegzekwować od,, żony "?która nie chce wydać matce chorego ażeby ta mogła chociaż na ich podstawie skonsultować się z neurochirurgiem, chory onkologicznie przeszedł operację usunięcia płata płuca, na dzień dzisiejszy doszło ponoć do przerzutow na kręgosłup, zaczął tracić władze w nogach teraz powoli dochodzi do niedowladu rąk. Chcieliśmy skonsultować się z dobrym neurochirurgiem ale ta odmawia wydania wszelkiej dokumentacji a bez tego nic się nie dowiemy co można zrobić ( a można) Podejrzewam że ona celowo nie udodtepni tej dokumentacji bo nie chce dopuścić żadnego lekarza oprócz przydzielonego z hospicjum domowego. A w hospicjum pracuje jej matka. Myślicie że o co tu chodzi? Ja mając młodego męża poruszylabym niebo i ziemię żeby go ratować, ona nigdy nie poszła na żadną konsultacje a jak słyszy o prywatnej konsultacji to nikomu nic nie chce udostępnić. Co wy sądzicie o takim zachowaniu i podejściu żony do choroby nowotworowej męża?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wydaje mi sie ze syn wpisał ją jako upoważnioną,pogadaj z nim i niech dopisze matkę,albo chcesz rozwiązać problem albo chcesz dyskutować o żonce jak to w provo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo problem problem bla bla bla i nagle -co sądzicie o zachowaniu zony mhmmmm,nasz osąd najistotniejszy co provko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żonachorego
niech zdycha. nie dogadza mi , mam polisę na 200 tysięcy . już z moim kochankiem planujemy nowe życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, broń boże to,nie żadne prowo! Chciałam się tylko poradzić, to nie jest mój syn tylko mojej siostry, pomagamy wszyscy z najbliższej rodziny, ale pomoc jaka przyjmuje żona siostrzenca to tylko pieniądze , dajemy ile możemy,ale ona nie konsultuje go z żadnym specjalistą a chłopak ma już niedowlad nóg i częściowo jednej ręki. To nie chodzi o pieniądze na konsultacje i inne badania, ona nie chce nikomu z rodziny która chce pomóc, nie chce udostępnić żadnej dokumentacji, a bez tego chłopak leży z niedowladem a my z rodziny najbliższej nic się bez tego nie dowiemy. To wygląda tak jakby ona nikogo nie chciała dopuścić do dokumentacji żeby nikt nie zaczął działań żeby go ratować albo choćby przedłużać życie chłopaka. Ja poprostu szukam pomocy w jaki sposób można wyegzekwować wyniki badań, dwa ostatnie wypisy ze szpitala. Przecież chcemy tylko przedłużyć mu życie, może trzy miesiące może pięć lat? Nie dowiemy się dopóki ktoś mądry nie przejrzy dokumentacji i nie oswieci nas laików. To jest młody chłopak, chce żyć!, ale co możemy zrobić żeby mu pomóc? Pieniądze nie grają roli, wszystko co dostawała do tej pory przrwalala na bzdury dla dzieci Jak można 5 i 7 latce kupować gazety z gadżetami po 20 ZL JEDNA, NIE CHCE MI SIE NAWET OPISYWAĆ. Chłopak był po pierwszej chemii to gdyby nie ja i córka, sprzetalysmy cały dzień i prawie do rana po nocce przyszedł mój mąż i docinal nowo kupiona wykładzinę ( oczywiście przez babcię) Nie broncie gnojow które pojęcia nie mają o stworzeniu ciepłego i posprzatanego domu! Takie gnoje nie umieją nawet wynieść śmieci i składają je w domu po kilka worow, z których unosi się z pewnością nr.5 Coco - Channel. Ludzie! Trochę empatii dla ciężkich nowotworów, bo nikt z was nie wie w którym momencie dopadnie któregoś mądrale który lub która wypisuje, taka choroba z której się nie wywiniecie s cierpienie chorego jest nie do opisania. Pomyślcie trochę zanim napiszecie co wam glupawy mozdzek podpowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No,dosyć dziwne że to rodzina chce wszelkimi sposobami ratować życie bliskiego, bo gdybym to ja była żona to nie wyobrażam sobie aby biernie się przyglądać cierpieniu męża. Przecież to wręcz nieludzkie, autorka poprostu miała nadzieję, że może ktoś coś mądrego podpowie. Ja niestety nie mam wiedzy w takich tematach,ale strasznie współczuję sytuacji. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pracuje w szpitalu i wiem jak ludzie cierpią, wieszają się, krzyczą bądź tracą zmysły i wiem, że konsultować mogę z 2000000 lekarzy, ale ta choroba nie jest do wyleczenia. On umrze. Przedłużyć mu cierpienia o 1-5m do 5 lat? Aż tak go nienawidzicie? Rodzina patrzy inaczej, żona inaczej. Zona jest na codzien z nim, rozmwia, pociesza, opiekuje się, a wy co? Przyjedziecie na 5 min, podumacie i spieprzycie. Narobicie klopotów i tyle z tego. A to, ze matka pracuje jej w hospicjum? To plus bo na 100% juz wszelkie mozliwe rzeczy i sposoby uratowania przepatrzyly. Nie dopatrujcie sie zabojstwa tam gdzie go nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podstawowe pytanie. Co chory mówi na działania dalszej rodziny? Czegoś od was oczekuje czy złożył wszystko w ręce żony? To że WY chcecie pomóc nie musi pokrywać się z tym co chce chory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty powyżej pracująca w szpitalu! Ty jesteś poyepana, pozbawiona ludzkich odruchów egoistka! Póki życia póty nadziei! Brak słów do takich osób jak ty,nadajesz się do roboty w ubojni zwierząt, bo i tak nie robiłoby to na tobie żadnego wrażenia! Przeżyłem chorobę nowotworową mojej mamy,i wiesz co?,o dziwo żyje i całkiem nieźle się ma. Gdybym opierał się na opini jednego onkologa który stwierdził że rak jest nieoperacyjny i nie poruszył ziemi i nieba, to mamy już by z nami nie było! Kobieto!zmień zawód! Jako facet z pewnymi zasadami, nie chce ci już nic więcej pisać co myślę o takich osobach jak ty! Żegnam hieny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9.35 Chce żyć!, poddaje się wszystkiemu co tylko było możliwe do wykorzystania. My nie jesteśmy dalszą rodziną, codziennie u niego jesteśmy naprzemiennie, gotujemy mu to na co ma tylko ochotę i zawozimy. Dzielnie znosi chorobę z którą już walczy rok,nawet poczucie humoru go nie opuszcza. Rodzice jego popadli w chorobę alkoholowa dawno temu. My nie liczymy na cuda, chcemy tylko konsultacji z neurochirurgiem tylko po to żeby ocenił w jaki sposób można mu ulżyć, wiemy że jest nawet kilka opcji, absolutnie nie mamy zamiaru ingerować w jego decyzję i namawiać go na kolejną operację! On godzi się na praktycznie na wszystko ale jest pod jej wpływem,i dlatego nie rozumiem jej postępowania. Nie, nie złożył wszystkiego w ręce żony, bardzo chce i cieszy się z odwiedzin moich i babci, jesteśmy dosyć mocno związani i wie że ma w nas wsparcie zawsze i wszędzie. My naprawdę, nie chcemy nic więcej jak tylko ulżyć mu w tej wstetnej chorobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W takim razie nie rozumiem tutaj czegoś, mąż chce a żona nie chce? Jesteście wszyscy razem w jednym pokoju i mówicie wyraźnie czego oczekujecie? Chory mówi do żony podaj dokumentację ze szpitala, a ona odmawia? Przecież nie musicie nic zabierać, wystarczy zrobić telefonem zdjęcia i potem wydrukować żeby pokazać innemu lekarzowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No dokładnie, zawsze szybko zmienia temat, że on już ma lekarza prowadzącego ( z hospicjum)itd,itp, on już wtedy też już nic nie mówi w temacie a ja nie naciskam i drążę tematu żeby nie wyjść na niewiadomo kogo. Ona w ogóle jest jakaś walnieta, szybko mówi i jak jej jakiś temat nie podejdzie to p******i bez ładu i składu. Gdy przyjeżdżala do nas po kasę na pytania babci opowiadała z głośnym śmiechem przekształcając odpowiedzi w śmieszny sposób tak jakby traktowała jego chorobę jako przejściowa grypę. Nic absolutnie nie przesadzam, ona od początku sprawiała wrażenie jakby miała jakąś ukrytą chorobę psychiczną, bo nie umiem inaczej tego nazwać. Mało tego, mając dwoje dosyć małych dzieci chciała trzeciego, na szczęście w nieszczęściu siostrzeniec był już po chemii i nie udało jej się wprowadzić planu w życie. Nie chce mi się nawet opisywać idiotyzmow które jej dotyczą. W domu są dwa pokoje, wieczny burdel i trzecie dziecko, czy ktoś normalny pomyślałby o czymś takim?, gdzie w dodatku bez przerwy zadłuża mieszkanie. Nie,nie chcę już nic pisać bo to ja wyjdę tutaj na tą najgorszą, jak to zwykle bywa na tym forum. Nie chcę nic oprócz pomocy jaką mogę dać mojemu siostrzencowi. Jak mam potem żyć ze świadomością że nie dane mi było zrobić wszystkiego co można było?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×