Dziwna sprawa.

Jestem facetem po 30-stce. Odkąd pamiętam podczas zbliżeń z kobietą zawsze lubiłem pieszczoty, pocałunki, lizanie itp, itd. Zazwyczaj poprzez to potrafiłem doprowadzić kobietę do orgazmu na różne sposoby (palcówka, minetka). Jednak nigdy nie przepadałem i nie przepadam za samym aktem płciowym (ruchy frykcyjne penisa w pochwie). Robiłem to aby nie zawieść partnerki, aby poczuła coś więcej. Generalnie podczas każdego zbliżenia nie odczuwam potrzeby "posuwania". Wystarczy mi tylko co kobieta nazywa grą wstępną czyli pieszczoty, pocałunki itp. Od czasu do czasu mam ochotę na coś więcej ale nie zawsze. Chciałbym zapytać kobiety jak podchodzą do czegoś takiego? Czy każde zbliżenie musi kończyć sie aktem płciowym czy są w ogóle takie kobiety które mogłyby obejść się bez czegoś takiego i tylko czasami poczuć przyjemność tego typu. Czy według Was takiego faceta nie można nazwać facetem? Oczywiście moje zachowanie albo raczej potrzeby nie są związane z żadnymi przekonaniami ani religią.

jestes idealem

Mam bardzo podobnie, Glen :) U mnie akurat wywołane jest to tym, że lubię patrzeć, jak wpływam na kobiety, dostarczanie im przyjemności daje mi satysfakcję. Nie przejmuj się, masz coś, co jest atutem wobec całych tabunów prostolinijnych knurów - umiesz w grę wstępną :D Oznacza to tyle, że umiesz zaspokoić kobietę w każdej sytuacji, o ile nie ma jakichś fetyszy o intensywności obsesji. Mogę cię jednak zapewnić, że są dziewczyny, którym w pewnym momencie po prostu zabraknie bolca. Naucz się, jeśli będziesz miał ochotę, stymulować nim punkt G. Zaręczam ci, że dostarczy ci to rozrywki w bzykanku na kilka tygodni :D

chciałabym poznać takiego faceta :)

Chciałabym mieć takiego męża.