Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jestem niedoceniana i wykorzystywana w domu

Polecane posty

Gość gość
W głowie mi się nie mieści że tak można funkcjonować i pozwolić najbliższym na takie zachowanie... przecież te dzieci rosną i przejmują potem te wzorce. Dla mnie niewyobrażalne było żeby czegoś WYMAGAĆ od mamy, podnieść przy niej głos, skrażyć się że czegoś nie mam przygotowanego... Czy wy mieszkacie na jakiejś zabitej dechami wsi że dziecko nie jest w stanie podejść do sklepu papierniczego czy podjechać do większego marketu i kupić sobie tych farbek? Czemu nie mają żadnych obowiązków? Czemu pozwoliłaś im myśleć że to twoja sprawa czy są odpowiednio przygotowani do szkoły? Zresztą, ciężko mi uwierzyć że on z dnia na dzień się o tych farbkach dowiedział, raczej wiedział wcześniej i był czas na zakupy. Piszesz że tobie tylko zależy na ocenach syna- BŁĄD, to jemu ma na tym zależeć! A jak długo będziesz go prowadziła za rączkę, tak długo on będzie mial to w nosie. Córka nie może znaleźć worka? To jej worek i jej problem, leży tam gdzie go położyła wczoraj, po ciul ty się w ogóle jej tłumaczysz, latasz jak głupia i szukasz? Nie będzie miała, to dostanie uwagę najwyżej czy nie poćwiczy, na drugi raz nauczy się pilnować, bo jak powie w szkole że mama jej nie chciała szukać to ją raczej wyśmieją... Obiad nie pasuje? To mogą gotować sami (zakładam że córka jeszcze starsza), bałagan nie pasuje? To sprzątają... to się dotyczy i męża,i dzieci. Wiadomo że rodzice mają obowiązki wobec dzieci- zapewnić zbilansowane wyżywienie, ubranie odpowiednie do pogody, warunki do nauki, zadbać o zdrowie, podać leki, zaprowadzić do dentysty... ale nie niańczyć takie stare konie! Mój ma 6 lat, chodzi do zerówki, ale po kilku razach kiedy zamiast jeść śniadanie- biegał i szukał plecaka, szybko nauczył się odkładać go w konkretne miejsce. Ja pakuję mu jedzenie do szkoły, ale śniadanie robi sobie w tym czasie sam. Jak mu zależało na konkretnej bluzce na urodziny kolegi, bo były w klimacie superbohaterów i chciał mieć odpowiednie ubranie, to sam rozmawiając o wyjściu zapytał czy może ją założyć, a jak powiedziałam że jest brudna- to czy mogę wyprać, posegregował pranie żebym miała z czym a ja mu ogarnęłam resztę. Przez te kilkanaście lat uczysz rodzinę że latasz i obrabiasz wszystko w domu i wokół dzieci, bez względu na obowiązki zawodowe, i jeszcze się dziwisz że oni sami ich nie przejęli? Pewnie że nie, jest im dobrze, wygodnie i nie ma żadnego powodu żeby zmieniać obecną sytuację. Obudź się, idź w weekendy na kurs albo do szkoły, znajdź lepszą pracę, dzieci poinformuj że masz w nosie ich jedynki i uwagi- najwyżej skończą po zawodówce, mogą kopać rowy czy robić paznokcie, tacy ludzie też są potrzebni. Zaznacz że bałagan mają mieć u siebie, ty masz to w nosie, co znajdziesz poza ich pokojami to wyrzucasz, jak chcą mieć czyste pranie to ciuchy mają być w koszu a nie na podłodze, kup zmywarkę, ewentualnie pomyśl o sprzątaczce raz na 2 tyg.- majątku nie kosztuje, a jakby się mąż burzył- zapytaj jak w takim razie on ma zamiar się angażować, i który weekend wybiera na sprzątanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko,a dlaczego mąż ma ci pomagać w domu? On ma wykonywać swoje obowiązki domowe a nie pomoc. Skoro nic lub mało robi, to nie znaczy, że nie pomaga czy mało pomaga, tylko nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Mąż mieszka z Tobą? Znaczy, że tam śpi? Czyli korzysta z pościeli, brudzi powłoczki, zużywa łóżko. Je? Czyli korzysta ze szklanek, sztućców, talerzy, lodówki. Sika i myje się? Czyli brudzi kibel, umywalkę, wannę. Porusza się po mieszkaniu? Czyli eksploatuje i tak samo jak reszta domowników przyczynia się do kurzenia, brudzenia, zużycia, podłogi, ścian, mebli, okien, czystości firan, etc. Generuje koszty typu prąd, woda, czynsz, ogrzewanie, gaz, konieczność używania środków chemicznych, czyszczących itp. Samo się nie zrobi, no chyba, że jesteś wróżką, pomachasz różdźką i "włala", ogarnięte na błysk jak w bajkach disneya. Naucz się najpierw, że mąż jak każdy inny domownik ma obowiązki domowe a nie wolę pomocy w domu, dopiero gdy pojmiesz tę różnicę będziesz gotowa na zmianę sytuacji. X A teraz mi powiedz, czy jak są w domu współlokatorzy, np studenci, to czy któreś z nich ma wolę pomocy w domu czy swoje z****** obowiązki, bo w takim samym stopniu przyczynia się do eksploatacji lokalu ? X Od lat uczyłaś męża, że on może ewentualnie pomóc, potem uczyłaś, że może podważać twój autorytet u dzieci, efektem tego jest brak szacunku i jego i dzieci do ciebie. W ich oczach jesteś służebnicą, którą można pomiatać. Serio nie widziałaś tego? Nagle się obudziłaś? No to masz za swoje. Teraz,tylko siłą i argumentacją, przykładami, scenkami odwracającymi role jesteś w stanie to zmienić. Ale musisz być konsekwentna. Swoją drogą to właśnie takie jak ty hodują kolejne pokolenie facetów-panów którym wszystko się należy, a kobieta musi. Współczuje przyszłej synowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co wy macie z tym zostawianiem naczyń w zlewie. Naprawde myślicie że to coś zmienia w podejściu domowników? Nic nie zmienia. Przychodzi wtedy mąż i zaczyna wydawać polecenia żebym ogarnęła kuchnię. A na tekst żeby on sprzątnął to sie zaczyna kłótnia że on ma robotę, że jego robota sie liczy bo on zarabia 5-6 tysięcy a ja 1-2 tys. Jak bałagan z premedytacją by był pozostawiony przeze mnie i by goście przyszli to ci goście na mnie by patrzyli jaką jestem beznadziejną kobietą i żoną, a nie na niego, a potem by mnie tyłek obrabiali, a nie jemu. Jak by był np. bałagan w domu z premedytacją pozostawiony to mój mąż nie brałby się za szmate i czyszczenie podłóg, mebli, tylko te rzeczy które są na wierzchu by zgarnął i by wyrzucił albo wyniósł do piwnicy. Takie ostentacyjne czystki które z faktycznym sprzątaniem nie mają wiele wspólnego, ale mają być bolesne, żebym się nauczyła. Mąż ma swój pokój i czasem w nim sprząta ale to wtedy jak mają przyjść klienci lub jak ma wene twórczą. Pozostała część domu go nie interesuje zupełnie. Uważa że ona należy do mnie i ja jestem za nią odpowiedzialna. Szczerze to mam dość i planuję rozwód. Dziecko mam małe jeszcze. To chłopiec ma 4,5 roku. Większości czynności nie jest w stanie jeszcze wykonać, bo nie ma dostatecznego wzrostu jeszcze i poradności w rękach. Mogę go jedynie uczyć na razie sprzątać zabawki, ewentualnie jakieś czynności które bardziej sa zabawą niż rzeczywistym sprzątaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykład np. z praniem. Mąż się denerwuje bo mu przeszkadzam że pranie wynosze do rozwieszenia przez jego pokój (nie mam za bardzo gdzie rozwieszać indziej). To pranie to są głownie jego ubrania. Kiedy się złoszcze że mnie nie szanuje i postanawiam, że sam będzie sobie prał ciuchy na wyjście służbowe to on wtedy zaczyna kalkulować jakby tu się zemścić na mnie. Ogólnie zaczynają się problemy. Inna akcja np. w kuchni. Mąż raz na 2 tygodnie ugotuje obiad, ale rotacja naczyń brudnych/czystych to nie jego działka. Jak kiedyś doprowadziłam do tego aby się tym zajął lub w ogóle czymkolwiek innym w domu to wtedy on ma takie ruchy nerwowe że wszystkie te sprzęty, naczynia zaczynają hałasować, jednym słowem rozsiewa taką nerwową atmosferę i zaczyna mi się udzielać ten stres. Łapie się na tym, że jestem spięta tymi jego nerwami i nie mogę się na niczym skupić. Stresuję się też tym co on wymyśli by się odegrać. Co postanowi wyrzucić czy wynieść z domu. Oczywiście kiedy ja sprzątam to mam obowiązek spokojnie wykonywać różne czynności i mieć normalny nastrój bo inaczej jest gadanie jaka to ja ciężka baba jestem w życiu na co dzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak wyskakuje z argumentem finansowym, to mu powiedz żeby w takim razie zarobił na sprzątaczkę... niech zapłaci komuś za ten codzienny porządek, obiadek i pranie. To co piszecie naprawdę jest niewiarygodne, "karanie" żony, pracującej na etacie (bo rozumiem sytuację gdzie mąż zasuwa po 12 godz, a żona pół etatu np.) za brudne naczynia??? Do jekiego stopnia trzeba mieć brak szacunku do siebie żeby wiązać się z takim facetem, trwać w takim związku i pozwalać żeby dziecko to oglądało?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, maz niszczy ci twoj autorytet u dzieci. Jesli jest leniem, to niech chociaz krzyknie ns dzieci: sluchac matki! A on co robi? Opierdziela cie, ze cos wymagasz. Moja rada. Wez na tydzien urlop i zwiej z domu. Facet czssem potrzebuje kubla zimnej wody na glowe. I tak jak ktos wyzej powiedzial. W razie czego nie wykorzysta tego pozniej, bo srednio mu bedzie pasowala opieka nad dziecmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:07 to nie jest normalne, że Twój mąż obmyśla zemsty na Tobie. Ani trochę nie dziwię się, że czekasz aż maluch podrośnie i chcesz uciec. On zniszczy Ciebie i dziecko psychicznie. Nienawidzę takich manipulatorów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystkie jesteście takie mądre, bo macie mądrych facetów. Niestety często faceci są tak wychowani i nauczeni bo tak było u nich w domu. Wiem, co piszę. Mój syn wszystko potrafi, chętnie się angażuje w sprawy domowe, naprawdę jest fajnym członkiem rodziny. Niestety męża dostałam juz dorosłego i tak łatwo się nie dał wychować. Jemu naprawdę nie przeszkadza bałagan w kuchni i inne rzeczy. Posprzątał by jakby goście mieli przyjść, a tak to po co szukać sobie roboty. Wie, że jestem odpowiedzialna i wszystko potrafię, to zostawia to mnie. Jeśli chcę, żeby coś zrobił to musze to na nim wymóc. Jedynie co sam ogarnia to samochody. Ciezko zmienić dorosłego faceta, który był w życiu przyzwyczajony do czego innego. Inaczej z dziećmi, ale one muszą mieć dobry przykład.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"niestety męża dostałam juz dorosłego" :D dobre! Napiszesz gdzie się mężów dostaje? Jest jakiś przydział? Losowanie? Jakiego trafisz, takiego masz? Rodzina w wieku 16 lat wydała cie za mąż za kogoś kogo wcześniej nie widziałaś na oczy? Rozumiem ze dreczyciel potrafi się masować latami, ale nie spotkałam jeszcze faceta który przed ślubem wszedlby w związek prawdziwie partnerski, robił wszystko na równi z żoną czy tam dziewczyną, prał, prasował, gotowal, sprzatal, robił zakupy, dbał o ogród, i raptem w dniu kiedy pojawiły się dzieci rzucił wszystko odłogiem i stracił resztki szacunku do żony. A autorka to samo wychowanie funduje swoim dzieciom jeszcze... Małżeństwa zawierają dorośli ludzie, a tacy są świadomi z kim, po co i dlaczego biorą ślub. Jeśli popełnia nawet blad- ludzka rzecz, istnieją rozwody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Owszem, istnieja rozwody ale autorka nigdy sie nie zdecyduhe na rozwod z prostej przyczyny - uzaleznienie ekonomiczne jest u niej silniejsze od poczucia godnosci!!! Pseudo maz zarabia duzo wiecej, placi rachunki, da na zarcie no i dacspodnie w domu! Kilka razy podkreslala ze "co ludzie powiedza" ze nieposprzatane - wiec od razu wiadomo ze fikcja malzenska jest wazniejsza od zycia. Typowa skrzywiona Polka - wyjsc za maz za pierwszego co sie napatoczyl i udawac ze jest cudownie. I jeszcze jedno - nie wierze ze jej nie bije, jestem na 100% pewna ze dostaje za byle co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie uważam że ludzie są dojrzali jak się pobierają. Są tylko dorośli, a potem przez całe życie jeszcze dojrzewają, Nie mój mą nie robił wszystkiego w domu przed ślubem, bo mieszkał z rodzicami i wymagania od kawalera były inne. Powiedzenie: widziały gały co brały jest według mnie głupie. Widziałam co biorę i wtedy na wiek "20"lat było ok, a teraz na "40" już nie jest ok, bo za mało dojrzał. Pisząc, że dostałam męża miałam na myśli to, że był jaki był, a ja nie miałam wpływa na jego wychowanie. Żeby kogoś dobrze poznać, trzeba z nim mieszkać, a nie każdy tak chce i nie każdy tak może. Te które mają dobrych męzów, w dużej mierze zawdzieczają to teściowym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekawy temat. Przeczytałam prawie cały wątek. Współczuję autorki. Radzikabym ci wyjechać na 2dni zostawiając kartkę w domu,ze nie będzie cię przez taki czas. Tel bym nie wyłączała, ale natrętnych polaczen nie odbierała. Może jak nie będzie cię te kilka dni zobaczą jak jest bez ciebie, docenia pracę i zaczną szanować. Jeśli nie przyniesie to efekyu, to zostaw męża niech sam się opiera, sprząta i karmi. A dzieciom ostra dyscyplinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zrób ich ulubiony obiad deser itp....a później z nimi poważnie porozmawiaj. Powiedz ze od dziś każdy odpowiada za..... tu zrób listę i powies w widocznym miejscu nie zrobią nie będę mieć i tyle ......oni po prostu nie zdają sobie sprawy ile ty masz na głowie -mąż podejrzewam że wie ale tak mu jest wygodniej.A najlepiej jeśli masz takie możliwości oznajmi im co i jak i wyjedź sobie do spa na 3-4 dni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak mąż i dzieci zaczynają urządzać ci awanturę to nie bierz w niej udziału. Nie odbijaj argumentów bo oni mają już tak nawalone w głowie że dbanie o wszystko jest Twoim psim obowiązkiem, że słowami ich nie przegadasz, oni po prostu są głusi na argumenty. Bierzesz książkę do ręki, najlepiej o jakimś wdzięcznym tytule typu "toksyczni ludzie" :D i sobie czytasz, ignorując że się do ciebie plują. Nawet na nich nie patrzysz, wzrok wlepiony w książkę, ostentacyjnie przewracasz kartki. Albo mówisz, że Cię głowa boli i zamykasz się w sypialni na dwie godziny, robisz sobie popołudniową drzemkę i nic Cię nie obchodzi. Gary niepozmywane i mąż zaczyna urządzać awanturę? Każesz mu pozmywać, ubierasz buty, bierzesz klucze i idziesz sobie na godzinę na spacer. Bez zbędnej dyskusji bo jak widzisz dyskusja kończy się awanturą, krótka informacja że idziesz się przewietrzyć a oni się martwią o resztę i nara. Szybko zaczną Cię szanować jak Ty sama zaczniesz się szanować i robić coś dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ha ha ha akurat! Niech tylko sprobuje nie pozmywac albo sobie wyjsc jak pan i wladca wydaje rozkazy to grosza nie zobaczy i jeszcze w zeby dostanie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety dorosłego faceta trudno wychować. Wiem co mówię bo mam takiego w domu, teściowa wszystko robiła za niego, wiadomo ,że z miłości. Ale w efekcie nie chce mu się nawet obiadu podgrzać i jak mu pod nos nie postawie to nie zje. Wiele lat próbowałam go zmienić ale działało na krótką metę, ja kochałam i tak się męczyłam. W końcu przestałam kochać i główną przyczyną była właśnie jego niezaradność i lenistwo. Wychowujmy dzieci mądrze, tak aby umiały same o siebie zadbać . Będzie im łatwiej w dorosłym życiu i ich związki też będą przez to lepsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Nie mój mą nie robił wszystkiego w domu przed ślubem, bo mieszkał z rodzicami i wymagania od kawalera były inne." "Niestety dorosłego faceta trudno wychować. Wiem co mówię bo mam takiego w domu, teściowa wszystko robiła za niego, wiadomo ,że z miłości. Ale w efekcie nie chce mu się nawet obiadu podgrzać i jak mu pod nos nie postawie to nie zje. " - problemem nie jest to jaki jest mąż. Problemem jest funkcjonowanie waszego związku. Nie da się "zmienić" drugiego człowieka- co najwyżej czasami można skłonić kogoś do pracy nad sobą, ale raczej mimowolnie. To jak leczenie alkoholika- nie da się wyciągnąć kogoś z picia, wytłumaczyc mu że ma problem i że coś z nim musi robić- to alkoholik musi się leczyć, iść na terapię, a przede wszystkim przyznać że coś jest nie tak. A wspomiani wyżej mężowie mają totalnie gdzieś to jak się czujecie, bo im jest dobrze tak jak jest, a wy mimo upływu lat- lat zrzędzenia- zostajecie i nic z tym nie robicie. Nawet jeśli z jakiegoś powodu nie mogło się mieszkać przed ślubem (chociaż to dla mnie niezrozumiałe), to nie wierzę że przez lata znajomości, (bo mało kto bierze ślub po kilku miesiącach), nie było ani jednek okazji żeby poznać jak przyszły mąż współpracuje z wami. Żadnych wakacji, imprezy w domu... nie mówiąc już o tym co widzieliście w ich domach rodzinnych. Nic nie robił, bo teściowa podstawiała pod nos i obsługiwała? Nie narzekał, korzystał i palcem nie kiwnął? I wy naprawdę jeśteście zdziwione że taki facet, po ślubie, tak samo obsługiwany przez żonę, zerwie się nagle i powie "kochanie, ależ się nie przemęczaj, nie powinnaś tego robić"? :D No jaja, czyste jaja... I sorry, wiem o czym piszę. Mój mąż też był z takich obsługiwanych w domu, do czasów studenckich. W czasach studenckich musiał wyjechać na uczelnię, na tyle daleko że odpadały cotygodniowe wyjazdy po wałówkę i czyste gacie. Kiedy jedna i druga dziewczyna z nim zerwała bo się wygłupiał z oczekiwaniami, a nawet koledzy wyśmiali niezaradność i syfiarstwo, sam się wszystkiego uczył. Sama pamiętam go z czasów jak wrzucił pranie we wszelkich możliwych kolorach na 60 st i nie rozumiał czemu białe skarpetki ma różowe. Ale się ogarnął. "Wiele lat próbowałam go zmienić ale działało na krótką metę, ja kochałam i tak się męczyłam. W końcu przestałam kochać i główną przyczyną była właśnie jego niezaradność i lenistwo." - a potem z nim byłaś bo... nie wiem, uznałaś że dla dzieci będzie idealnie jak będą oglądały taki wzorzec związku w którym mąż cię nie szanuje, a ty chodzisz wkurzona i się męczysz, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A wyobraź sobie, że pomimo takiego męża wychowałam syna na bardzo fajnego faceta. Skończyl studia, mieszka sam , pracuje i wszystko potrafi zrobić. Natomiast córka jest uż inna. Poza tym wyobraź sobie, że facet przed slubem inaczej się zachowuje, stara się. Poza tym cos jest w przysłowiu, Ze facet żeniąc sięma nadzieję, że żona po slubie się nie zmieni, a kobieta wychodząc za mąż ma nadzieję, że facet po ślubie się zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My wzięliśmy ślub po prawie 6 latach wspólnego mieszkania, a zamieszkaliśmy razem po 2 mcach, najpierw przez rok, w tygodniu u mnie, a w weekendy u niego, po roku we wspólnym już mieszkaniu. Przed ślubem zdążyliśmy poznać się od podszewki, w zdrowiu, chorobie, kacu, żyganiu, sra/czce, kłótniach, radościach, mojej poważnej chorobie, moim bezrobociu, jego stresie w owej pracy, w płacaniu jego długów jeszcze z czasów przede mną, w uczeniu się siebie i dopracowywaniu kompromisów. Nasze oczy widziały się w postac***ięknych opalonych i atrakcyjnie ubranych ludzi, oraz w tych w gaciach, z kapciem w buzi z rana, z tłustymi kudłami po kilkudniowej gorączce, w dresie z zasmarkanym nosem. Jednym słowem, zwykła szara codzienność. Po pierwsze, gdy słyszę, że nie da się zamiezkać razem przed ślubem, to aż mnie rzuca, no bo kto wam zabroni? Ksiądz z ambony? Mamusia? Po drugie, już na etapie wspólnychspacerów, odwiedzin, wyjazdów urlopowych, pobytów na weekend widać czy facet jest z tych oczekujących obsługi czy robi z wami ramię w ramię to co trzeba zrobić by żyć i funkcjonować czyli podczas takiego weekendu zrobić coś do zjedzenia, zmyć naczynia, posprzątać co nieco, zrobić zakupy, uprasować ciuchy np do pracy na poniedziałek. Po trzecie, jeśli "kandydat" mieszka z,matką i ojcem, obserwować czy robi wokół siebie, czy ta jego nienaganna elegancja i porządek to praca mamusi. Po czwarte rozmawia się, jakie ma się oczekiwania, jak.się widzi funkcjonowanie i role w związku, jak się widzi relacje w nowozałożonej rodzinie, jaki ma się światopogląd na kwestie techniczne czyli właśnie obowiązki domowe i zasady działania budżetu czy wychowywania dzieci. Po piąte jeśli "kandydat" wykazuje cechy pana i władcy mamisynka, biorąc pod uwagę analizę z podanych punktów, to albo należy rozpocząć od razu naukę i uświadamianie kandydata na męża jak ppwinna wuglądać relacja między partnerami by była sprawiedliwa dla obu stron, albo kandydata zostawić. Inaczej drogie kobiety same sobie jesteście winne. Zamiast pokazać facetowi, że jesteście w jego życiu nową i inną kobietą niż matka, z nowymi oczekiwaniami jakie kobieta ma wobec faceta a nie wobec syna, to jak te sierotki wcielacie się w role matek, tylko z tą różnicą, że was może jeszcze pobzykać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No patrz jaka ty mądra jesteś! A masz dzieci? Bo piszesz tylko o sobie i o nim, a najbardzej związek się zmienia gdy na świat przychodzą dzieci I przestań o tym wspólnym mieszkaniu. Co innego razem mieszkać w oddzielnym mieszkaniu, a co innego zostawać w domu u jego rodziców, nie każdemu to pasuje. Zresztą jakie to ma znaczenie, czy mieszkacie przed ślubem czy po. Zaczynacie mieszkać - poznajecie sie, można się rozstać po wspólnym zamieszkiwaniu czy po ślubie. Dla mnie nie ma różnicy. Różnica jest gdy są dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zamiast pokazać facetowi, że jesteście w jego życiu nową i inną kobietą niż matka, z nowymi oczekiwaniami jakie kobieta ma wobec faceta a nie wobec syna, to jak te sierotki wcielacie się w role matek, tylko z tą różnicą, że was może jeszcze pobzykać. xxx W samo sedno!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No nie, my wszystkie bezdzietne, a na wątku dla matek siedzimy dla rozrywki... Ja mam dzieci, i też nie wierzę że nagle, z dnia na dzień, jakiś mężczyzna rzuca wszystko to co do tej pory robił na równi z żoną, i raptem zaczyna ją trakować jak służącą. Chociaż w to prędzej uwierzę niż w cudowną zmianę tuż po ślubie. Tyle że tym bardziej nie rozumiem tkwienia w takim związku "dla dobra dzieci". Dzieci mają to oglądać? Patrzyć jak tatuś pomiata mamusią? Widzieć na co dzień relację dwojga najbliższych sobie ludzi którzy zamiast dać buziaka, pomóc jedno drugiemu, skaczą sobie do gardeł, albo mamusia znad szmaty rzuca że tatuś ruszyłby wreszcie tyłek, a tatuś z kanapy woła żeby przestała kłapać dziobem? To jest dobro dzieci? One mają skakać wokół ojca razem z matką, czy ją również traktować bez szacunku, jak pomoc domową? Mój mąż razem ze mną utrzymuje dom w czystości, dba o potrzeby, jeśli pracuje więcej, dłużej, ciężej- to ja mam większy wkład w obowiązki domowe, tyle że to działa w obie strony. Zdarzało się że to ja miałam możliwość dodatkowej, męczącej ale dobrze płatnej pracy, i on ogarniał dzieci i wszystko co trzeba w domu. Sprawiedliwie to nie znaczy zawsze po równo. Jeśli któreś ma gorszy dzień, i naprawdę potrzebuje wrzucić na luz, zrobić sobie drzemkę, wyjść na spacer bez dzieci, drugie też nie stoi z grafikiem w ręce wołając że może sobie pomarzyć, dzisiaj ma jeszcze zakupy i mycie łazienki... Nie mówiąc o tym że świat się nie zawali jak jedno poraczkuje raz po brudnej podłodze, a drugie zje na obiad zamówioną pizzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po co sie tu produkujecie? Przeciez wiadomo ze to "dobro dzieci" to nic innego jak utrzymywanie sie za kase meza ktory wiecej zarabia i pokazywanie samotnym kolezankom ze sie stoi wyzej w hierarchii bo ma sie chlopa w domu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niechby pił, niechby bił Byle tylko w domu był!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jednak dla mnie jest różnica czy ludzie się rozstają przed ślubem, czy po. Dla mnie, bo ludzie biorą ślub z różnych pobudek. Chcieliśmy być razem, ale wspólne zamieszkanie pozwoliło poznać się właśnie od podszewki, w różnych okolicznościach, ślub natomiast był uroczystą deklaracją że nasz związek ma być "na zawsze" i oboje dołożymy starań żeby tak było. Mimo wszystko gdyby nie było tych starań z jego strony, gdybym miała trwać w upokarzającym, wyniszczającym związku jak autorka, to wzięłabym rozwód, najpierw próbując czego się da żeby wyprowadzić sytuację na prostą. Bez względu na to czy byłyby dzieci. Tak, piszę o relacji z mężem, bo to związek męża z żoną- czy partnera z partnerką- jest dla mnie podstawą, bazą rodziny, a nie związek matki czy ojca z dziećmi. I bez prawidłowych relacji damsko- męskich rodzina nie ma prawa funkcjonować poprawnie i być szczęśliwa, tj. taka w której potrzeby wszystkich jej członków są ważne i szanowane. Nie znam rodziny w której tata kocha i szanuje mamę, dba o nią, ona odwdzięcza się tym samym, a dzieci takim rodzicem pomiatają. Sama wychowałam się w dość staroświeckiej rodzinie, mama do mojego wieku nastoletniego zajmowała się domem, a tata bardzo dużo pracował. Ale mam wrażenie że szacunku do obowiązków domowych i do samych siebie nauczyli nas nie tyle gadaniem i karami, co własną postawą. Tata ostro nas karcił za każde podniesienie głodu przy mamie, nieodpowiednie odzywanie się, sam pytał "czy może dostać herbatę" więc nie wyobrażaliśmy sobie wołać "mamo, daj pić!", bez względu na to jak był zmęczony sprzątał po sobie- więc też by było nie na miejscu jakbyśmy my tego nie robili, niedziela była dniem odpoczynku dla wszystkich a mama jak chciała ją spędzić z książką w fotelu, to nie mieliśmy prawa przeszkadzać. Bywało, rzadko, że odwiedzały ją koleżanki wieczorem czy w weekend- tata brał nas na spacer. Nie bał się przewinąć niemowlaka czy nosić go przy kolkach, i teraz sprawnie się zajmuje wnukami. Mama z kolei też do taty odnosiła się z szacunkiem i dbała o jego komfort i zdrowie. O swoje rzeczy musieliśmy dbać- bo inaczej nie dostaliśmy nowych, kto nie odłożył spodni do prania- ten szedł do szkoły w brudnych, obowiązki rosły z wiekiem i jako dorośli ludzie, i bracia i ja z siostrą, wyszliśmy z domu bez dwóch lewych rąk, w lepszym czy gorszym stopniu potrafiąc ogarniać przestrzeń wokół siebie, planować wydatki, wyżywić się odpowiednio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba pozostaje się przyzwyczaic autorko. Ja mam to samo. Siedziałam 3 lata w domu, myślałam że to się zmieni jak pójdę do pracy ale nic się zmieniło. W ogóle odnoszę wrażenie ze mój mąż nie chciał żebym szła do pracy, ale nic nie mówił. Jak zwróciłam uwagę ze nie radzę sobie samą ze sprzątaniem to usłyszałam ze nikt mi nie kazał iść do pracy. Nie wiem czy nie zrezygnować z pracy bo się zamorduje. Pracuje do 16, później odbieram dziecko z przedszkola, idę do sklepu, gotuje obiad/kolację. Potem sprzątam, odkurzam, zmywam i robię pranie. Kapie dziecko i kładę spać. Potem to już padam na twarz i tak codziennie. A mąż wraca o 20 z pracy, kapie się, je obiad i tyle. Dokładnie wszystko w domu robię ja. I jeszcze ja zajmuje się dzieckiem. Na placach jednej ręki mogę policzyć ile razy mój mąż wykapal dziecko. Jak nie pracowałam to ogarnialm to rano i miałam czas dla siebie a teraz nawet myje się w biegu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kolejna kobieta która pozwoliła sobie wejść na głowę a teraz się obudziła - takich historii znam już bardzo dużo. Ale nie wszystkie kończą się źle ;) Jesteś bardziej kurą domową czy Milfem? - poczytaj artykuł jaki znalazłam: http://nocposlubna.pl/milf-kura-domowa/ Sama tez to przerobiłam - ale teraz jestem Milfem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Pisałam o 22.20. Już odpowiadam. Tak, mamy dzieci. Ja mam syna z pierwszego małżeństwa, miał 8 lat gdy się poznaliśmy, a teraz ma 15, nasze wspólne dziecko ma teraz ponad rok. I nie, mój obecny mąż nie rzucił obowiązków domowych w chwili ślubu tudzież narodzin wspólnego dziecka. Wiadomo, że robi mniej w domu, bo ja jestem na miejscu na wychowawczym, ale robi nadal, dzieckiem też się zajmuje a nawet nie z poczucia obowiązku a chęci i miłości do niego. Od razu uprzedzę pytanie o powód rozstania z pierwszym mężem, otóż właśnie pępowina tatusiowa, i alkoholizm. I tak, głupia byłam, bo sygnałybyły wcześniej, tylko liczyłam, że po ślubie to się zmieni. Nie zmieniło, a wręcz ściągano mnie na siłę do roli popychadła, czułam się żoną teściów (nie mieszkaliśmy razem). Ale ja po 3 latach takiej toksyny uciekłam i zostawiłam w cholerę tę powaloną rodzinkę, zabrałam dziecko i wyjechałam do innego miasta. Było mi ciężko samej przez pierwsze lata, potem znów wróciłam do dawnego miasta, bo i emocje i próby kontroli się skończyły, jenym słowem olali wnuka i on olał syna bo obrazili się na mnie że nie chciałam tańczyć jak mi zagrają. Tyle, że ja walczyłam z tymi wadami męża i teściów, nie dostosowywałam się i nie wypłakiwałam jednocześnie nic nie zmieniając. Gdy doszłam do ściany, wiedziałam, że jedynym wujściem jest rozstanie i odcięcie się od jego rodziców. Obecny mąż jest inny, no i poznałam go przez te wszystkie lata, też w jwestii obrony przed jego niezadowoloną matką. I dlatego nadal jest moim mężem, bo my współpracujemy obydwoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
6,42 przecież jeśli caly dzień jesteście poza domem to kto ci nabrudzi? Po uj sprzątasz codziennie, gotowac możesz 1x na dwa dni a poza tym gotowanie to przecież nie jest jakas super meczaca praca... Ściemniasz albo jesteś niezorganizowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja z 20.53 nigdzie nie napisałam, że wciąż z nim byłam (czytaj ze zrozumieniem), rozwiedlismy się. On oczywiście oburzony i nie przyjmował do wiadomości, że ponosi za to częściową odpowiedzialność - uważał że wymyślam i "w d***e mi się poprzewracało". Kolejna dziewczyna też krótko z nim wytrzymala, a on dalej nie widzi w sobie problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×