Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy znacie parę, która adoptowała dziecko?

Polecane posty

Gość gość

Pytam z czystej ciekawości. Ja znam jedna pania co ma doroslego adoptowanego syna ( jest troche opozniony w rozwoju ), ktory o tym nie wie. Znam tez okolo 40 letnie malzenstwo, ktore adoptowalo dziecko, poniewaz z kobieta bylo cos nie tak. Miala szanse urodzic dziecko poprzez zaplodnienie in vitro, ale sa bardzo wierzący i nie zdecydowali sie na ten krok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam 6 osób m.in. mm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meguerilla
Znam bardzo dużo, ale to dlatego, że sama mam adoptowane dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja ciotka, adoptowali córkę, za rok urodziła własną, po kilku latach adoptowali chłopca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam kilka takich par, tylko jedna jeszcze jest z tego zadowolona, reszta zmaga się z problemami, dużymi problemami. Być może sprawił to fakt, że adoptowali dzieci 5-7 letnie, które już pamiętało sceny z dzieciństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi znajomi adoptowali 2 letnią dziewczynkę i też nie mają lekko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam jest to moja koleżanka. Adoptowała ok. 30 lat temu dziecko jakiejś studentki, umawiając sie na tę adopcję jeszcze przed narodzinami dziecka. po 2 latach urodziła swoje, też synka. I do dzisiaj pamiętam, jak mówiła: no zobacz, taki duży, a jeszcze sra w pieluchę, mój starszy jest od niego o wiele bystrzejszy i grzeczniejszy. odnoszę wrażenie, że obaj synowie byli darzeni taką samą miłością. Dzisiaj ten adoptowany jest lekarzem, w trakcie specjalizacji z chirurgii naczyniowej, młodszy nauczycielem w-f . Znam również adopcję "rodzinną", gdy osoba z rodziny adoptowała nieślubne dziecko swojego kuzyna. Ta osoba już nie żyje, a "dziecko" jako informatyk na jakimś wysokim stanowisku ma ogromny majątek w USA. I trzeci przypadek, który znam tylko z opowiesci mojej mamy: jej koleżanka z pracy adoptowała kilkuletnią śliczną dziewczynkę, ale po roku czy dwóch rozwiązali adopcję, bo dziecko było tak niedobre, że nie radzili sobie z nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam 2 pary - jedni adoptowali niemowle, narazie sa szczesliwi, zobaczymy, jak bedzie.,Drudzy parke kilkulatkow z patologii, potwornie im cięzko. A, no i jeszcze znajomi , wsadzili w dziecko niesamowicie duzo pracy, kasy, czasu, szlo jako tako, poki chlopak nie zaczal dojzrewac a potem dorastac - szkoda mówić..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak jakby ludzie ze swoimi dziecmi mieli lekko... znam taką pare adoptowali 2 dzieci i cały czas na nie narzekają, mysle, ze załują i tesknia za wolnościa. Nie bez powodu nie mogli miec swoich, zwyczajnie to nie bylo dla nich Znam te dzieci, dzieci jak dzieci, jak kazde inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Zalezy kto z jakiego srodowiska pochodzi. Jakos moi znajomi, ludzie na poziomie , nie maja zadnych powaznych klopotow z biologicznymi dziecmi, wszyscy maja z nich pociechę. Jednak geny duzo robią. Dlatego dla mnie adopcja to naprawde bohaterstwo, nigdy bym sie na to nie zdecydowała. Z zadnym dzieckiem w mojej rodzinie nie było problemów. Jedna zaprzyjazniona para- naprawde porzadni ludzie, adoptowali chlopca - ilez oni z siebie dają i jak im ciezko, juz kilka lat! Jak porownuję moje zycie z dziecmi i ich, to ja mam luz i radość, u nich jes wciąz walka, zeby dziecko zachowywalo sie i uczyło - juz nie mowia, ze dobrze,ale "normalnie". To bardzo bardzo cięzka praca w porownaniu do efektów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje wujostwo adoptowało dziewczynkę, ona jest już dorosła i oczywiście o tym wie. Jest to jedyny przypadek adopcji jaki osobiście znam. Z opowieści dziadków znam jeszcze historie o tym że ktoś np z sąsiadów wychował nieswoje dziecko ale to dotyczy raczej dawnych czasów, wojna i te sprawy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tylko, że wiesz... ja też pochodzę z tzw porządnej rodziny. Tacy się wydajemy wszystkim z zewnątrz. Rodzice co niedziela do kościoła, mama lekarka,szacunek w okolicy itp mało kto wie, że mieli ze mną i rodzenstwem problemy, pewnie wynikały z ich własnych problemów. Miałam problem alkoholowy, upijałam się do nieprzytomności i urywał mi się film, miałam problemy z depresją. Rodzice od zawsze lubili wypić, papierochy od kąd pamiętam, w kuchni przy śniadaniu, mniami. Czasami awantury. Jedna z moich sióstr nie odzywa się do rodziców odkąd skończyła 6 lat. Ja do starego od ponad roku. Generalnie chłód, ale z zewnątrz jesteśmy bardzo dobrą rodziną, mama się chwali nami na prawo i lewo, jakie to dzieci ma cudowne... Osobiście uważam, że każda rodzina skrywa swoje własne sekrety. Adoptowane dzieci można obarczyć winą za złe zachowanie ich pochodzeniem. Własnych dzieci nie można tak obwinić, bo automatycznie rodzicie musieli by spojrzeć w lustro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś ale swoje lub rodziny wady znam, wiem, czego sie spodziewac ( jesli sie decyduję na dziecko). Wlasne wady tak nie draznią. Ja np jestem balaganiara, wiec mnie balagan dziecka nie rusza, natomiast wazne sa dla mnie takie sprawy jak uczciwośc, czy chęc zdobywania wiedzy. itd itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, ze jest jeszce cos takiego, jak pragnienie, zeby dziecko nie popelnialo naszych wad, zeby mu bylo lepiej, zeby osiagnelo wiecej. Jesli rodzice maja studia, to dla nich naturalne jest,zeby dziecko tez je skonczylo, czy wrecz mialo oczko wiecej, czyli moze doktorat. A tu bywa, ze ma problem z zawodówka . I okazuje sie,ze pewnych rzaczy, mimo wielkiego wysiłku nie da sie przeskoczyć. Jednak zdolnosci i cechy charakteru sie dziedziczy. Adoptuja na ogół ludzie uczciwi , pracowicie, czesto wykształceni ( jak widze z moich obserwacji). Wydaje mi sie ,ze jednak taka niemoznośc przekazania z siebie wszytkiego jest mocno stresujaca. Mam znajomych lekarzy, on jest ordynatorem, ona wzietym pediatrą, dziadkowie tez wyksztalceni, pelni najlepszych chęci do pomocy. Ile oni wszyscy wsadzili trudu w wychowania i uczenie dziecka, ile korkow, ile sami z nim siedzieli , a ono ani zdolnosci, ani przede wszystkim chęci. Nie chcieli przecież geniusza, juz byle by nie bylo wagarów, rozrabiania, problemow z przejsciem z klasy do klasy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak jakby tytuł naukowy był potrzebny do bycia dobrym czlowiekiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam jedna parę. Adoptowali chlopca jak był noworodkiem. Matka porzuciła go w szpitalu. Potem okazało się za ma zespół aspergera. Mieli z nim meeega ciężko ale mnóstwo terapii zrobiło swoje. Teraz chłopak ma 7 lat i jest dużo lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj kolega jest adoptowany. Mial okolo roku, nie pamieta nic. Rodzice mu nie powiedzieli, dowiedzial sie od obcych. Na dodatek jest gejem, czego rodzina nie toleruje. Byly awantury itp. Dzis jakos zyja, ale dalej sa jazdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 zona mojego ojca ma adoptowanego syna. Wlozyla w to duzo pracy, ale chyba bylo warto. Chlopak swietnie ulozony, studiuje na dobrej panstwowej uczelni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×