Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy jestem gorsza, bo nie jestem w związku?

Polecane posty

Gość gość

Hej, mam 23 lata, przed chwilą wróciłam ze spotkania z przyjaciółką i jeszcze jedną koleżanką. I zrobiło mi się z pewnego powodu przykro. Moja przyjaciółka, jak i ta koleżanka są od dwóch lat w związkach. Nie układa im się. Żalą mi się na ciągle kłótnie, niedbanie o ich uczucia itd (co jakiś czas się żalą). Ja jestem sama, tak mi się układa w życiu. Owszem, mam co chwilę różne sytuacje z chłopakami, z kilkoma trochę się spotykałam. Ale kilka razy zostałam mocno zraniona, oszukiwana itd. I jakoś nie udało mi się znaleźć póki co tego jedynego, często to też ja nic nie czuję. Ale uznaje, że nic na siłę i wolę poczekać na prawdziwą miłość. Nie jest mi źle z tego powodu, że jestem sama. Wręcz przeciwnie-mam dużo czasu dla siebie, rozwijam siebie, mam wiele pasji. Nie czuje potrzeby, by już natychmiast być w związku. A niestety odczuwam taką presję ze strony otoczenia.. rodziny i znajomych... Dziś na spotkaniu dziewczyny znów narzekały na swoich chłopaków, że oni nie starają się, że nigdy nawet kwiatkow nie dawali itd. Ja cóż, mało się odzywalam, współczułam i wyrażałam swoje zrozumienie z tego powodu. I nagle słyszę takie coś "Ania, Ty MOŻE kiedyś też się przekonasz, jak to jest. Zobaczysz, będzie tak samo. Chwilę fajnie, a potem wszystko źle, bez starania się itd.". I mówiła to dziewczyna w moim wieku. Dziwnie mi się zrobiło, tak, jakby traktowała mnie protekcjonalnie, jak małą dziewczynkę, a mam już swoje lata.. Mam wrażenie, że one mają mnie za gorszą tylko dlatego, że nie mam chłopaka i nie byłam w dłuższym związku... A to nie moja wina, że tak mi się życie potoczyło. Smutno też mi na myśl, że każdy związek tak ma- chwilową radość na początku, starania, by po jakimś czasie wszystko klapło i było takie szarpanie.. nie chcę kiedyś przeżywać czegoś takiego, dlatego na samą myśl mam niechęć do wchodzenia w jakikolwiek związek :/ skoro podobno i tak wszystko zawsze tak się toczy... :( Czy faktycznie osoba samotna to osoba gorsza? Powinnam na siłę szukać sobie kogoś, bo wstyd? Bo będę uchodzić za jakieś dziwadło? Niestety już w tym momencie często spotykam się z politowaniem...wspolczuciem.. i traktowaniem mnie jak jakieś dziecko, które nie ma pojęcia o życiu, nie może nic doradzić, bo przecież się "nie znam", skoro w związku nie byłam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież jesteś od niedawna w związku upragnionym, misiu, już możesz dawać rady:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za dużą wagę przywiązujesz do tych słów. Daj na luz. Koleżanka raczej nie miała nic złego na myśli. Jak ty nie zaczniesz myśleć źle o sobie jako samotnej, to inni raczej też tego nie zrobią. Zresztą sama słyszysz że związki to nie sam cud, miód malina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też nie widzę niczego raniącego w słowach Twojej koleżanki. Myślę, że wyolbrzymiasz problem. Z Twojego opisu wynika, że koleżanki wręcz Ci zazdroszczą stanu singielki i same przyznają, że związki nie są usłane płatkami róż... Powinnaś się cieszyć po takiej rozmowie. Myślę, że masz bardzo niską samoocenę i za przyczynę tego upatrujesz brak chłopaka - nie tędy droga! Trzymam za Ciebie kciuki, abyś popracowała nad swoim poczuciem wartości i umiała się cieszyć przebywać we własnym towarzystwie bez patrzenia na to, jak żyją inni. Pozdrawiam! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki, fakt, samooceny nie mam za wysokiej, choć staram się z tym walczyć. Co do chłopaka, to na tym etapie życia wolę po prostu być sama, niż znów pakować się w jakieś kłamstwa, bagna emocjonalne. Ale mam pytanie co do związków- czy faktycznie jest tak, że zawsze po czasie jest źle, same problemy, kłótnie, brak jakichkolwiek starań ze strony faceta (że nawet złamanego kwiatka nigdy nie dadzą?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zależy od faceta. Jak zależy mu tylko na seksie(łatwym, regularnym)to może tak być. Jak jest zaangażowany naprawdę to chce dbać o swoją panią i miłe gesty nie są mu obce nawet po 2 latach. Ale wiele zależy też od kobiety jej zachowania(humorów, dąsów, czepialstwa). W sumie ile dajesz tyle otrzymujesz. Dotyczy to obu stron.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23. 41 myślę że w nielicznych przypadkach jest pięknie po kilku latach, raczej się wali bo motylki z brzucha ulatuja po jakiś 2 latach, spada namiętność, zaczyna się rutyna. Stan zakochania nie trwa wiecznie. Ludzie poza tym nie są monogamistami, zarówno mężczyźni jak kobiety są poligamistami, a monogamia to wytwór kultury, taka norma społeczna. Prawie wszyscy zdradzają, powiedziałabym że nie zdradzają tylko tacy którzy nie mają do tego okazji... Takie zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No w moim przypadku było tak, że już na etapie randek facet się nie starał :D Miał się za jakieś guru, czy coś - myślał pewnie, że będę mu padać do stóp, tylko za to, że nosi spodnie. lol W ogóle mnie nie szanował - d**ek jeden! Więc domyślam się, że im dalej w las tym jeszcze gorzej. ;) Także też żadnych związków na koncie nie mam. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B22
Powiem Ci tak, twoje koleżanki mają po prostu Cię za mniej osobę mniej doświadczoną w związku. Nie masz, że tak to ujme za dużego stażu. W zasadzie to widzę, że jesteś od słuchania tego czego mialczenia jak to im źle. Czy w ogóle jest o czymś innym mowa niż zakupy, nieudane związki i ewentualnie jakieś filmy/muzykę? Cokolwiek innego niż żale? Mam wrażenie, że nie czujesz się komfortowo w ich towarzystwie... Sam mam 22 lata i mam to samo podejście do związku co Ty. Lepiej być samemu niż być z kimś kto Cię niszczy. Sam przeszedłem przez zdradę ze strony byłej i wiem co masz na myśli pisząc bagno. Szkoda, że coraz ciężej znaleźć kogoś ciekawego, kogoś z zasadami :/ PS: Człowiek bez miłości wygasa prędzej czy później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam 42 lata i tez zadnych zwiazkow nie mam na koncie i co mam sie zabic ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To by było głupotą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moglabym przezyc zycie samotnie bez faceta , gdybym chociaz miala jakas rodzine , rodzenstwo a tak smutno .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko "prawdziwej" milosci sie nie doczekasz. Chyba ze masz 20 lub mniej lat. Radzilbym przeczytac co sama napisalas w watku, szczegolnie te wzmianke o presji spolecznej. Kazdy kto bedzie wmawial ze jestes gorsza, bo nie jestes w zwiazku... coz.... jakby to ujac... chyba po prostu zyczy ci zle:D serio. sluchasz narzekan, wiesz jak zle byc moze i jeszcze dajesz sobie wmawiac ze jestes "gorsza"? Kompleksy jakies masz? Krzywe nogi? Zajecza warge? Najprawdopodobniej kompleksy. Nikogo na sile nie szukaj, bo tylko unieszczesliwisz siebie i tego kogos przez nie. Smuci tylko to pier>>dolenie, o tym, jak to facet ma sie starac. To juz popadanie ze skrajnosci kompleksow w skrajnosc narcyzmu. Szybkie pytanko do narzekacielki z 23:50 - a ty JAK sie staralas na etapie randkowania, ze narzekasz na brak staran ze strony faceta? konkretne przyklady poprosze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie mam jakiś przesadnych kompleksów, owszem, widzę swoje wady, ale pracuję nad nimi. Nie jestem też jakaś bardzo brzydka, po prostu kiedyś się zakochałam i zostałam szybko zraniona, a teraz trudno mi znów poczuć to samo, odrzucam facetów i uciekam, gdy coś zaczyna dziać się poważniej. Są myśli, że nie chcę przechodzić przez to samo, co kiedyś. Albo przez to, co moje koleżanki teraz mają. A po chwili, gdy już ten ktoś da sobie spokój, to nie tęsknię za nim, ale za myślą, że fajnie byłoby kogoś mieć. Bo pewnie zawsze to lepiej, chciałabym mieć też kiedyś rodzinę itd. Mam niedługo wesele przyjaciółki, za kilka miesięcy i już się boję, z kim pójdę, bo oprócz tej przyjaciółki nikogo nie będę tam znać :( Co do zdrad, to mam bardziej optymistyczne poglądy, w sensie, że sama nie mam i nigdy nie miałam ochoty grać na kilka frontów itd., chociaż mogłabym, skoro jestem sama. Więc pewnie wiecej takich osób jest. Co do starań- nie chodzi o to, żeby tylko facet się starał. Bo ja już często też starałam się na etapie randek. A jakbym była w związku, to z chęcią bym wymyślała niespodzianki, wyjazdy, dawała prezenty, gotowała coś smacznego itd. To nie jest tak, że kobiety tylko wymagają. Ale zapewne przykro jest, gdy one w jakiś sposób się starają i okazują zaangażowanie, miłość, a faceci nic, nawet głupiego kwiatka nie da bez okazji (z tego co mówią moje koleżanki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i jeszcze dodam- ok, może one maja mnie za mniej doświadczoną, faktycznie taka jestem. Ale same mi się zwierzają i chcą to robić. Nie wypytuję ich o to ani nic. Wręcz chcą się ze mną spotykać najlepiej sam na sam, bez innych koleżanek, żeby się zwierzyć i pogadać, chcą rad ode mnie.. a gdy coś mówię, to jest za chwilę protekcjonalny ton. Nie spotykamy się tylko na zwierzenia z ich kłopotów, też o innych rzeczach gadamy. No ale jak mają akurat problem w związku (kłótnia czy coś), to jest to temat nr 1, często jedyny podczas kilkugodzinnego spotkania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak jesteś gorsza. Przeczytałam tylko twój pierwszy post i od razu bije w oczy jedna rzecz. Uważasz że szczęśliwy związek to taki gdzie nie narzeka się na swojego partnera. Otóż cię rozczaruje. Nie ma takich związków, a skoro Ty na taki czekasz oznacza to że jesteś bardzo nie dojrzała osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taki sam jak Ty czy inny
Ja myślę, że autorka czeka na faceta, który, będzie hmmm jakby to ująć, będzie chciał coś naprawiać udoskonalać czy chociażby dyskutować o rzeczach, które się którejś z osób nie podobają ;) Szczerze autorko to ja Cię rozumiem i to doskonale. Może dlatego, że sam przeszedłem wiele i również wysluchiwalem wiele osób (zawsze ode mnie starsze, i jak to już padło, bardziej doświadczone), które non stop potrzebowały się wygadać bądź zaczerpnąć rady/pocieszenia. Wiesz czuje, że wiem doskonale czego szukasz w swoim wymarzonym związku :-) pewnie tego nie potwierdzisz od razu :P Wracając do tematu to myślę, że z Tobą jest wszystko w porządku ;) Zrazilas się i ja to rozumiem :-) Sam unikałem kobiet po byciu zdradzonym... Aniu głowa do góry :-) Może spróbuj zmienić formę takich spotkań? Proponuje coś aktywnego a nie tylko pogaduchy i żale ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No fakt, chciałabym spotkać kogoś, kto dąży do przodu, rozwija się (w każdej dziedzinie życia i w osobowości). Nie ma ludzi idealnych, ale dobrze, gdy ktoś ma plany, marzenia i chce je spełniać :) Sama staram się taka być, więc stąd też i moje oczekiwania. Co do pogaduch, to niestety mam opinię osoby, która umie słuchać. Więc koleżanki uważają, że jak jestem sama, to nic ciekawego się u mnie nie dzieje i nie mam żadnych problemów, więc powinnam skupić się jedynie na wysłuchiwaniu ich i doradzaniu...a jak powiem coś niezgodnie z ich myślą (choć staram się być obiektywna i namawiać zazwyczaj do zgody), to nagle okazuje się, że nie mam doświadczenia i nie powinnam się wypowiadać nawet... W ogóle przykro mi, że czasem idę na spotkanie kilkugodzinne, podczas których przyjaciółka nawet nie zapyta "a co u ciebie"... Serio, przez cały czas omawiane są ich problemy uczuciowe...mam przez to często poczucie, że w ogóle ja i moje życie nie jest ważne, że ona uważa, że skoro nie mam chłopaka, to nic ciekawego nie może się u mnie dziać. A nie jest to prawdą, bo dość aktywnie spędzam czas. Jeździmy też razem na siłownię, więc nie spotykam się z nią tylko na wylanie żali, ale wiadomo-na siłowni i tak nie ma nawet jak pogadać, wymieniamy jedynie luźne uwagi. Żeby było zabawniej, z moją inną lepszą koleżanką jest sytuacja identyczna, choć one się nie znają... O mnie i moim życiu nie rozmawiamy podczas spotkań praktycznie w ogóle. Jak już uda mi się coś powiedzieć, to po chwili temat jest zmieniany.. i serio, nie wiem, czy wyolbrzymiam, ale mam na serio silne poczucie, że one traktują mnie gorzej, jak kogoś nieciekawego, o kim nie ma nawet sensu podejmować tematu, skoro nie mam chłopaka...jestem jedynie potrzebna, żeby mogły się wyżalić i tyle. A jak są momenty lepsze w ich związkach, to nawet nie pamiętają o mnie... Tak, pewnie ktoś powie- zmień znajome. Tyle że nie jest to takie łatwe, gdy zna się kogos wiele lat i jednak gdy zależy mi na przyjaźni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, absolutnie nie jesteś gorsza. Jesteś młoda, nie spotkałaś jeszcze po prostu Tego Jedynego, ale z dużym prawdopodobieństwem wcześniej czy później poznasz swoją miłość. warto na to poczekać, a nie wiązać się z kimś, do kogo nic się nie czuje po to tylko, żeby nie być postrzeganym jako ktoś gorszy. związkiem bez miłości wyrządza się sobie (i partnerowi) znacznie większą krzywdę niż świadomie rezygnując z takiej opcji dla czekania na prawdziwą miłość. Nie mogę się natomiast zgodzić z tym, że każdy związek wcześniej czy później się psuje i rozpada. wielu ludzi tworzy związki bardzo szczęśliwe przez wiele lat. fakt - nie zawsze bywa różowo, zdarzają się kryzysy, ale wspólnymi siłami, wcześniej czy później je przezwyciężają, bo się kochają. Jak już odnajdziesz swoją miłość, to się sama o tym przekonasz :-). Życzę dużo optymizmu i szczęścia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość B22
Coś zauważyłem. Ty je cenisz, lubisz pomimo tego, że one mają Cię no prawie za nikogo. Jak można non stop pieprzyc tylko o swoich problemach mając przy tym drugą osobę w d***e... Widzę, że jesteś lojalna, oddana i masz zasady w życiu, a przynajmniej to udało mi się wywnioskować po tym co napisałaś :-) Tu masz 2 opcje jak to rozegrać. Albo musisz im powiedzieć to co napisałaś tu, czyli boli Cię to, że tylko rozmawiacie o ich związkach i chcesz aby forma tych spotkań była inna, np. wyrwaniem się od pasma codzienności. I druga opcja po prostu przestać się spotykać bądź zrobić terapię szokowa w postaci nagłego wstania, powiedzienia, że tak nie może być i wyjścia. Ja tak zrobiłem i wyszło, że mogłem być tylko chłopcem na posylki, od wysłuchania żali. Teraz mam spokój. Tyle, że nie mam na dobrą sprawę do kogo sie odezwać. Ale wolę być sam niż z toksycznymi ludźmi. Tu już ta kwestia zależy od Ciebie autorko ;) Pytanie brzmi czy umiesz żyć sama, bo jeśli nie to na twoim miejscu rozpracowalbym każdego znajomego od pogaduch i zobaczył po co tak naprawdę się ze mną spotyka i czy gada tylko o sobie czy jednak interesuje się Tobą ;) Gdybyś chciała porozmawiać/dostać jakąś radę czy nawet zapytać o cokolwiek to pisz tu śmiało ;) odpisze w miarę możliwości :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Polskie kretynki myślą, że ktoś będzie ciągle wokół nich skakał. A same od siebie nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chcę urywać z nimi kontaktu, bo to wieloletnie przyjaźnie, 11 lat znam już jedną przyjaciółkę, a drugą 8. Te lepsze koleżanki 5 lat. Nie jest łatwo urwać nagle kontakt po tylu latach. Poza tym jakbym urwala- to serio nie miałabym się do kogo odezwać... Na spotkaniach robię tak, że nieraz próbuje zmieniać temat itd., Żeby tak im dać to do zrozumienia. A nieraz po prostu słucham, bo nie chce mi się użerać z ewentualnymi kłótniami. Sytuacja z dziś- planujemy we 3 pojechac na wycieczkę do Warszawy. Jesteśmy wszystkie jeszcze na studiach. One pracują dorywczo w KFC, a ja dorabiam w domu. Mam pracę zdalną, powiązaną z moimi studiami (robię projekty, mało płatne, ale zależy mi na zdobyciu doświadczenia). Też oprócz zajęć na studiach muszę nieraz kilka godzin w spokoju przysiąsc i to robić, żeby coś zarobić w miesiącu jednak... Ja ich pracy nie oceniam, są zadowolone, choć nie mają z tego doświadczenia w zawodzie, o co są złe. Dziś mamy wybrać i zarezerwować hostel itd. I rano jedna przyjaciółka napisała na FB na grupowej konwersacji (nas 3), że "wybierzcie to, bo ona dziś idzie do pracy", druga odpisała, że ona dziś też ma zmianę. I obie orzekły, że skoro ja "siedzę w domu" i "nie mam pracy", to powinnam sama wszystko znalezc, bo one w tym czasie ciężko pracują. Ale hello, one dobrze wiedzą, że pracuję, tylko że zdalnie.. i że też mam kupę roboty z tym itd. Ale one uważają, że skoro siedzę w tym czasie w domu, to nie jest żadna praca, nikt mnie nie kontroluje, więc mogę poświęcić multum czasu na inne rzeczy w tym czasie, poczawszy na tonę smsow, rozmów, wyszukiwań im czegoś, załatwiania różnych rzeczy itd.. a wiadomo, że jak coś mnie odrywa od pracy, to zrobię mniej i mniej mi zapłacą... Mój charakter pracy jest inny niż ich, ale też jest to w ogniu ciągłej krytyki... Ja już nie wiem, czy to wszystko wyolbrzymiam, czy faktycznie nasze relacje są jakieś dziwne, a ja nie mam asertywności, żeby się bronić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo toksyczne te znajome, lepiej dobrze przemyśl czy naprawdę warto pielęgnować te znajomości. Sama mam znajomą która działa na mnie toksycznie, jak się spotykamy na pogaduchy to też zalewa mnie opowieściami o sobie albo gorzkimi żalami. W związku nie jest ale za to ile się nasłuchałam ilu to facetów się nią zachwyca itp. Na wspólnym wypadzie do klubu potrafi jakby nic sobie siedzieć parę godzin z nowo poznanym typem i mało ją interesuje że nie przyjechała sama tylko z koleżankami. Potrafiła mnie zostawić samą i sobie wsiadła z jakimiś pijanymi kolesiami i resztą imprezowego towarzycha do auta a ja musiałam drałować z buta w nocy sama kilka kilosów. Ostatnio jej wygarnęłam, że mam dość tego typu wyjazdów, bo i tak większą część imprezy spędzamy osobno. Już nieraz chciałam zerwać znajomość, a wtedy ona jakby "wyczuwała" że coś się kroi i sama proponowała kolejne spotkania, a ja miękłam i się zgadzałam zamiast to uciąć. Trochę dobrych chwil w jej towarzystwie spędziłam, ale też wiele razy się zawiodłam, musiałam ponosić konsekwencje jej głupich pomysłów, czuć się jak frajerka, robić za tło itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18.53 to nie jest prawdziwa przyjaciółka tylko koleżanka-egoistka, jesteś jej potrzebna tylko do towarzystwa gdy wybiera się na łowy- jak już upoluje faceta to ma Cie w d... E, nie przejmuje się Tobą bo cel osiągnięty. Pewnie tylko Ty juz jej zostałaś a nie będzie przecież sama chodziła do klubów na wyrywanie bo to dziwne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie, to mam podobnie toksyczny przypadek jak u Ciebie. U mnie z kolei jest tak, że to ja jestem sama i jak np.kogos w danej chwili przypadkowo poznam, to mam wrażenie, że widzę u nich zazdrość i zawód na twarzy, gdy o tym mówię. Próbują w takich sytuacjach odpędzić facetów ode mnie. Np.na domówce niedawno jeden facet zainteresował się mną. Przyjaciółka to widziała, podeszła do nas i przy nich zapytała mnie "a jak tam sytuacja z X, pisał coś?"- po czym nowy facet po chwili się ulatnia, myśląc, że mam kogoś na oku. A ona pytała o kolesia, z którym spotykałam sie chwilę kilka miesięcy temu, z którym nic nie wyszło, bo okazał się być palantem. I ona dobrze o tym wiedziała... a tak po prostu specjalnie zapytała, żeby dać temu nowemu do zrozumienia, że coś kręcę z innymi przy okazji... Druga sytuacja- byłyśmy w klubie, jeden taniec zatanczylam z nowo poznanym facetem. Po czym chwilę rozmawiałam z nim, probowal zagadać o numer telefonu. Po czym ona podchodzi, mówi, że chce iść do łazienki, łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę łazienki... Z pretensją w głosie, że stoi sama przy ścianie. A tańczyć jej się nie chce, bo nie. Woli smsowac ze swoim chłopakiem. Więc ja mam stać przy niej i wymieniać polslowka w przerwach między kolejnymi wysyłanymi smsami... W tamtej sytuacji tak mnie siła odciągnęła, że zrobiłam z przymusu kilka kroków, facet pomyślal, że to wymówka jakaś i się ulotnił... Choć miałam ochotę go poznać lepiej (a wcale nie spedzalam z nim pół wieczoru, to był 1 taniec i dosłownie chwila rozmowy) Tak, jakby nie chciały, żebym kogoś znalazła, tylko była sama, na ich zawołanie, gotowa w każdej chwili wysłuchiwać zwierzeń, opowieści o ich związkach, żebym była dla nich dostępna o każdej porze, gdy tylko by tego potrzebowaly, co by było niemożliwe, gdybym była z facetem ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie do samotnych osób nie mają szacunku , wiem coś o tym . Tragedia jacy są ludzie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
E tam, użalacie się nad sobą i wyolbrzymiacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×