Nie chcę się usprawiedliwiać, że to alkohol, że upiłam się, że nie wiedziałam

Nie chcę się usprawiedliwiać, że to alkohol, że upiłam się, że nie wiedziałam co robię, itd. Owszem, wypiłam trochę, jak każdy wtedy, ale bez przesady. Nie byłam urżnięta w sztok i doskonale wiedziałam co się dzieje. Kiedy siedzący po mojej lewej Darek wsuną mi rękę między nogi uśmiechnęłam się tylko. Być może gdyby strzeliła go wtedy w pysk albo chociaż złapała widelec ze stołu i wbiła mu w oko to wszystko inaczej by się potoczyło. Przepraszam za ten widelec. Nie jestem psychiczna. Za to jestem dziewicą. Pardon, byłam. Do wczoraj. Wciąż łapię się na tym, że myślę o sobie jak dawniej czyli jak o nieskazitelnej seksualnie dziewicy. Dacie wiarę, że nawet się nie masturbowałam. To znaczy raz spróbowałam lecz gdy poczułam, że dochodzę orgarnęły mnie wyrzuty sumienia i zlękniona przestałam. Dopóki orgazm był daleko to usprawiedliwiałam się sama przed sobą, że to tylko podmywanie. Stoję w rozkroku pod prysznicem i poruszam w środku namydlonym palcem. No co? O higienę trzeba dbać, prawda? Ale tamtego razu fala orgazmu wezbrała tuż-tuż. Zastanawiam się jak to możliwe, że cnotliwa dziewica trzymająca się z dala od męskich fiutów nagle wczoraj tak po prostu puściła się. Żeby jeszcze z jednym. Ale ich było pięciu! Zaczęło się od głupiej gry. Wcale nie komputerowej. Rzucaliśmy do tarczy. Byli tacy co w ogóle nie trafili. Wtedy inni mówili, że "zostawił dziewicę". Rozumiecie, tarcza nie przebita rzutką więc dziewica. W końcu przyszła i moja kolej. Zamachnęłam się i cisnęłam rzutkę. Trafiłam. Może nie w dziesiątkę ale w tarczę na pewno. "I po dziewictwie" - skwitował kolega. Hm... skoro po dziewictwie to już nie jestem dziewica, co? O kurfa... :D

napisz książkę ! :D serio

a rumburak tam byl?

Nie. Rumburak to głupi cham. Napożyczał od ludzi pieniądze i nie oddaje. Kiedyś z rana wpadł do mojego pokoju i od progu zaczął trajkotać bym poratowała go szybką walutą bo coś tam - coś tam. Ja tu leżę przykryta po samą szyję, nic nie mam pod spodem bo śpię zawsze nago, a ten jak gdyby nigdy nic rozsiadł się wygodnie na posłaniu jak chrabia i pieprzy mi o walucie. Chciałam się go tylko jak najszybciej pozbyć z pokoju. Wskazałam brodą torebkę i poprosiłam by sam się obsłużył. W duchu poprzesięgłam sobie urwanie łba współlokatorce za to, że wychodząc notorycznie nie zamyka drzwi na klucz. Już raz miałam z nią o to scysję. Słuchała moich wyrzutów wyraźnie zmieszana, a ja naiwnie się łudziłam, że to zmieszanie to chyba dlatego, że zawstydziła się swego postępowania i teraz jej głupio. Gófno prawda. Ja do niej o zamykaniu drzwi, a ta w pewnym momencie do mnie z tekstem - "Gosiu, ty sobie nie golisz?". Osłupiałam. Dopiero po sekundzie do mnie dotarło, że przecież stoję przed nią cała naga. Że podpalona wściekłością wyskoczyłam z wyra rzucić się jej do gardła za te drzwi i nawet nie pomyślałam, że nic nie mam na sobie. Zawsze się bez niczego. Ona siedziała jakby zmieszana ze wzrokiem utkwionym dokładnie między moimi nogami a ja dopiero wtedy odzyskawszy zdolność ruchu nakryłam szybko dłonią czarną czurynkę niczym biblijna Ewa listkiem figowym i cichutko wróciłam z powrotem pod kołderkę. O kurfa, ale obciach... :O W ogóle z tym goleniem c**y to kołomyja. Raz piszą, że golić trzeba bo to higieniczne, teraz znowu wyczytałam, że owłosienie stanowi naturalną barierę bakeriologiczną i absolutnie nie jest wskazane włosków w jakie natura wyposażyła kobietę więc koniec końców przestałam golić. To dla odmiany współlokatorka zrobiła wielkie oczy i wyszłam na buszmenkę.

pierwsze ok ale drugie troche ziew