Koszmar przed blokiem...

Mieszkam w bloku (w środku osiedla) i mam "tradycyjnie" przed i za moim blokiem parking. Tylko, że dość mały i Spółdzielnia Mieszkaniowa postanowiła go powiększyć. Problem zaczął się, gdy się okazało, że chcą wyciąć drzewa i krzewy za naszymi balkonami i przed oknami z drugiej strony bloku. Po wizycie w spółdzielni i analizie planów wraz z innymi mieszkańcami z mojej klatki schodowej doszliśmy do wniosku, że zbierzemy podpisy i będziemy najprościej mówiąc protestować przez rozbudową tego parkingu (bo normalnie było za balkonem 20 metrów "zieleni" a wg planu miało się zrobić 9m. Z drugiej strony zaś zawsze około 15m, a teraz może z 10. W moim bloku jest 40 mieszkań. Samochodów około 50, a miejsc postojowych (oficjalnie 15, w praktyce (wraz z chodnikiem etc) około 35). Więc problem jest, ale czy warto niszczyć te wszystkie drzewa i krzewy i w tak drastyczny sposób powiększać ten parking?

A gdzie stajecie tymi 15 samochodami, skoro, miejsc jest "w praktyce" 35, a samochodów 50?

Choćby przed innym blokiem (na parkingach) albo po prostu "tam gdzie miejsce, czyli przy drodze, na trawie, na "boisku" dla dzieci (tam akurat w zimie tylko) bo w lecie to zniszczą jeszcze to auto.

Pod blokiem innych to łatwo stawać, ale swojego się powiększyć nie chce...

U mnie z kolei jest pełno drzew, które jakis idiota nasadzil 15 lat temu, teraz wszystko się rozrosło, nic z okien nie widać. Ja bym chciała żeby to wycięli...

a nie można zaprojektować miejsc nieregularnie tak, żeby oszczedzić drzewa? Plus, są takie kostki - kratki na miejsca parkingowe pod którymi rośnie sobie trawa, dość fajnie to wygląda