Były chłopak okłamuje naszych wspólnych znajomych

Witam! :) Rozstałam się z chłopakiem 3 miesiące temu. Związek trwał pół roku, rozpadł się z niewiadomych przyczyn, gdyż o jego końcu mój luby poinformował mnie sms'em. Walczyłam o spotkanie, aby dowiedzieć się powodu, dla którego nie chce ze mną być lecz odpowiedzi zwrotnej nie otrzymałam. Kompletny brak dojrzałości.. Tak więc odpuściłam. Z rozstaniem się pogodziłam, żyje mi się dobrze, czasami jedynie tęsknie za wspólnie spędzonymi chwilami. 2 tygodnie temu moja przyjaciółka była na pewnej imprezie, mój były chłopak również. Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że ów były opowiadał mojej przyjaciółce, jej chłopakowi i innym wspólnym znajomym jak to ja go zraniłam i zostawiłam pisząc sms. Szczerze mówiąc jestem w szoku. Nie rozumiem jego zachowania. Kompletnie odwrócił nasze role. Co on chce tym osiągnąć? Chce mnie niepotrzebnie oczernić? Przecież moja przyjaciółka wie jaka jest prawda.. Dodam, że aktualnie spotykam się z pewnym mężczyzną, ale jesteśmy dobrymi znajomymi i nie ciągnie mnie do związku. Potrzebuję odpoczynku, a spędzanie miło czasu nie jest zabronione. Natomiast, gdy mój były się o tym dowiedział nie mógł uwierzyć w to, że ja już poznałam kogoś nowego.

Czasami mam silne wrazenie ze perfidni mezczyzni nie tylko sie rozstana ale jeszcze zwala cala wine na kobiete. Potrafia nawet brac w gierki emocjonalne ktore prowadza do rozstania, ale takiego gdzie wina nie byla wyraznie po ich stronie. Sadze ze moze to wynikac z tego ze trudno im pogodzic sie z tym ze poszli na latwizne. Tania zycie.

Mialo byc - takie zycie. Slyszalam nawet ze majac kochanke na boku lub powiedzmy tylko dziewczyne doprowadzaja swoja aktulna dziewczyne do pewnego roztroju psychicznego I zrzucaja na nia cala wine. Sama bylam w takiej sytuacji. Taki facet chce miec poczucie integralnosci moralnej czy wewnetrznej I widziec wroga w kims innym.

Przez te pół roku żyło nam się naprawdę dobrze, starałam się, ale jak to się mówi, nic na siłę. Rozumiem, gdyby chciał odreagować i sobie ulżyć w cierpieniu. Ale jedyną osobą, która cierpiała byłam ja.. Więc nie ma powodów, dla których powinien się tak zachowywać. To była jego decyzja.

Chce pewne wyjść na pokrzywdzonego żeby mu wspolczuli a ty żebyś wyszła na wredna suke.

To na pewno. Tylko po co? Najwidoczniej coś mu nie pasowało, dlatego odszedł. Wnioskuję, że uznał iż beze mnie będzie szczęśliwszy. Jaki sens robić z siebie ofiarę? Przecież nikt go nie ukrzyżuje za to, stało się i tyle.

Czy może po 3 miesiącach uznał, że wcale nie czuje się lepiej, a teraz jest zbyt dumny by przeprosić?