Nie rozumiem go

Powiedzialam koledze z klasy ze mi sie podoba ale mnie odrzucil i okazalo sie ze nigdy nic do mnie nie czul. Tylko tego nie rozumiem bo mam wrazenie ze narobil mi niepotrzebnie nadziei. Czesto mnie zagadywal, nawet wymyslil mi ksywke ktora ciagle mnie denerwowal i ciagle sie gapil. Jak sie na niego spojrzalam to sie nie odwracal ani usmiechal tylko sie dalej patrzyl i sie po prostu odwracalam. Gdy zapytalam go czemu sie na mnie patrzyl to pozartowal ze nie wiedzial ze mnie straszy itp.ale nie odpowiedzial czemu to robi. Byla taka sytuacja na wycieczce. Na dole byla dyskoteka ale ja mialam okropny humor i poszlam do pokoju. Po godzinie przyszedl mi sie zapytac czy zatancze z nim ale odmowilam bo nie umiem tanczyc w parze i nie c hcialam zeby bylo niezrecznie. Pozniej kolezanka mi powiedziala ze caly czas siedzial sam smutny na dyskotece. Nastepnego dnia powiedzial mi ze chcialby miec mnie u jego boku. Probowalam sie po tym do niego zblizyc i bylo tak blisko a on nagle zaczal sie przyklejac do paru kolegow z klasy i mnie zaczal olewac. Kilka tygodni pozniej zaczal mi przygadywac. Nadeszly wakacje i w nowym roku szkolnym sie pogodzilismy on chyba znowu sie zaczal we mnie podkochiwac bo ciagle sie gapil lekcja za lekcja. Pozniej znowu zaczal mnie olewac i nie wytrzymalam i powidzialam mu prawde. Nie rozumiem czy bylam az tak zaslepiona miloscia czy oklamal mnie za nigdy mu sie nie podobalam?