Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Trafia mnie jak jeździmy do teściow a oni

Polecane posty

Gość gość
Haha autorko a moja tesciowa sie krzywo patrzyła na roczki corki jak wcinala ogorka kiszonego (naszej domowej roboty), ze zaszkodzi. "Ale czemu tortu nie je? Nie smakuje jej? Daj jej trochę.." Oczywiście ze dalam na widelczyku i wyplula. Bo nie przyzwyczajona do takich rzeczy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedys na urodzinach mojego 6-latka był chłopiec o którym wiem ze nie wolno mu jesc w domu słodyczy.Nie dosc ze jadł jak wygłodzone zwierzę,to nabrał cukierków i pochował po kieszeniach.I co ja miałam zrobic,nie dac mu tortu kiedy dawałam wszystkim dzieciom?Potem dostałam opieprz od mamuski która znalazła cukierki w jego kieszeniach,że niby ja mu je dałam,horror.Nie wiem po co w ogóle pozwoliła mu przychodzic,wiedziała ze będą słodycze.Miałam innym dzieciom dac tort a jemu jabłko i pozabierac cukierki?Chora sytuacja,a nastepnym razem nie wiem co robic,nie zapraszac tego chłopca?Zaprosic i jemu jednemu dac owoce choc rwie sie do tortu?Zabierac mu cukierki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak moja tesciowa wbrew temu co mowilam wcisnela mojemu rocznemu dziecku zelke do budzi to wyciagnelam mu ja z buzi i rzucilam w nia. Nikt poza mna i mezem nie bedzie decydowal co ma jesc moje dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13.46 zaproś wraz z nawiedzoną mamusią. niech pilnuje swojego bachora bez umiaru wg własnego widzi mi się. ty nie jestes straznikiem jego diety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:47 dokładnie. Coś innego ze starszym dzieckiem ale po co takim młodym słodycze. Trzeba dobre nawyki uczyć pierw I później nie problemu typu niejadka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13.47 następna nawiedzona. Jak można rzucic w kogoś jedzeniem? zatrułby się tym żelkiem? chora na umysle matka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pracuję w szkole, w klasach I-III. Coś wam powiem nawiedzone na punkcie słodyczy mamuśki. Dzieci tych matek, które mają zakazane lub ograniczane słodycze jak tylko matka zniknie z horyzontu to na klasowych imprezach, piknikach, wycieczkach te dzieci nie odchodzą od stołu, wpychając sobie na siłę słodycze do buzi jakby nigdy ich nie widziały, chowają po kieszeniach...te bardziej lękowe i podejrzewające, ze "pani doniesie mamie" napchają sobie do kieszeni i idą do toalety to skonsumować. Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać jak widzę takie obrazki. Bardziej chce mi się płakać nad krzywdą jaką wyrządzają te matki dzieciom. Natomiast dzieci którym nikt nie odmawia słodyczy na codzień zachowują się normalnie - zjedzą trochę i korzystają z atrakcji, bawią się. Bo mają umiar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość2529
gość Popieram w 100%. Dopóki dziecko jest małe, to da się jeszcze jakoś to kontrolować, ale jak pójdzie do przedszkola, zerówki i szkoły - to tak to właśnie wygląda. Mnie takie mamuśki śmieszą po prostu. Mają małe dzieci i z góry zakładają, że będzie zawsze po ich myśli... a tu figa z makiem :) Mam dwoje starszych dzieci i wiem jak to wygląda potem w praktyce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie, u mnie w szkole wygląda to żenująco. Te biedne te dzieci z policzkami wypchanymi słodyczami jak chomiczki. Więc tylko tym matkom wydaje się, że one "kształtują nawyki żywieniowe dzieci od najmłodszych lat" i ich dziecko woli pestki dyni od chipsów. Tak, dopóki matka jest na horyzoncie. Jak zniknie, to w *****idą chipsy, zelki, prażynki i wszystko czego odmawia mu się w domu. Niestety, obserwuję to od kilku lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka- nigdzie nie napisałam, ze moje dziecko wcale nie je słodyczy a temat jest i tym,ze wkurzają mnie teściowie ktorzy dają mojemu dziecku MNÓSTWO słodyczy i przetworzone jedzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka - poza tym temat schodzi na dzieci w wieku wieku szkolnym,a moim zdaniem to jednak zupełnie inna sprawa niż 3 letnie i 4 miesieczne,gdzie dopiero wszystko się kształtuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To wcale nie jest udowodnione że dzieci które jedzą słodycze potrafią z umiarem. Moje dziecko nie je słodyczy a zje tak by zjeść ale dziecko koleżanki ma na codzień i je bez umiaru. Dostali po kindera, czekoladę i sok a mój chciał wodę, nie chciał czekoladki, próbował pół kindera a drugie dziecko zjadł wszystko na raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak samo jak nie jest udowodnione, ze dziecko które ma ograniczone słodycze kiedyś nie zacznie po nie sięgać. Autorku pisałaś tu nie tylko o kilkumiesiecznym dziecku, ale i o 3 latku. Jak chcesz mu ograniczyć dostęp do słodyczy w przedszkolu? Bo jestem ciekawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja napisałam gdzieś,ze chce ograniczać dostęp do slodyczy? Moje dziecko je słodycze, ale nie w takich ilościach jakie serwują mu dziadkowie od strony męża. Zamulaja go słodyczami wszelkiego rodzaju a potem potrafią powiedzieć, ze jest niejadkiem. A komu chciałoby się zjeść obiad jak przed momentem wpakował w siebie słodycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety, ale nie jest tak, że dziecko, które je słodycze, robi to rozsądnie, a przynajmniej nie każde. Syn mojego męża je słodycze codziennie, a za każdym razem zachowuje się tak, jakby pierwszy raz na oczy widział. Gdyby mógł, na śniadanie jadłby słodki jogurt, na obiad drożdżówkę, na deser ciasto ze śmietaną i galaretką, na kolację budyń i rozpuszczalne kakao. Przykro mi, ale takiemu dziecku trzeba ograniczać słodycze dla jego własnego dobra. Od 3. roku życia ma próchnicę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzeba z nimi porozmawiać. Powiedz ze może mieć słodycze, nie w takich ilościach i po posiłku dopiero. Trzeba niektórym powiedzieć dokładnie co i jak i być konsekwentna. Jak nie szanują tego to powiedz im że wcale nie mogą mu dać. Łatwiej będzie jak mąż z nimi porozmawia ale trzeba widocznie skoro chcą 4 mies. Dziecku dać czekoladę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka - w końcu ktoś kto zrozumiał temat. Dokładnie, u nas w domu panuje zasada,ze słodycze są dopiero po obiedzie około 16-18 kiedy zjadł juz obiad a do kolacji zostalo jeszcze trochę czasu i to nie codziennie je dostaje,bo na podwieczorek żeby zaspokoić chęć na coś słodkiego najczesciej zrobię coś sama np. kisiel,nie z torebki tylko zrobiony samodzielnie z kawalkami owoców. Albo jakieś ciasto. Ewentualnie biszkopty,herbatniki czy chrupki kukurydziane. Przecież nie muszą to być od razu lizaki, żelki,chipsy itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To trzeba rozmawiać. Jak im to nie pasuje albo się nie dostosuja to oni nie mogą mu dać i tyle w temacie. Oni nie są małymi dziećmi, powinni zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie w rodzinie odwrotna sytuacja. Moja teściowa szykuje wnukom zdrowe, zbilansowane posiłki. Jajka ze wsi przywozi od brata. Mięso i kurczaki też od brata ciągnie z wioski i mrozi. Warzywa z własnej działki. Swoje kompoty i przetwory w słoikach robi. Jak słodycze dzieciom to tylko domowe ciasto zamiast żelków czy batoników. x Na święta Bożego Narodzenia naszykowała specjalnie pod dzieci filet dorsza na parze. Siedziała ości wydłubywała, żeby się wnuczki nie udławiły. Moje dzieci zjadły chętnie, zagryzając sałatką jarzynową. Natomiast 1,5 roczny syn szwagierki grymasił i nie chciał jeść tej ryby. Teściowa zmartwiona, że wnuczek będzie głodny. To mu szwagierka nalała cały kubek coca-coli i dała do wypicia. Mały duszkiem opróżnił szklankę i poszedł się bawić. Teściowej oczy wyszły na wierzch a szwagierka wzruszyła ramionami i skwitowała: "Teraz już ma pełny brzuch." x Myślałam, że padnę ze śmiechu. Szwagier skomentował to zajście słowami: "Ona go karmi tylko Monte i Coca - colą a już nie mam siły z nią walczyć." Szwagierka się nadąsała tłumacząc, że synuś nic innego nie chce jeść. Masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twoj starszy ma 3 lata wiec smazone raz na jakus czas mu nie zaszkodzi. Co zrobisz jak do szkoly pojdzie, kolega go zaprosi po lekcjach, a tam poczestuja go niekoniecznie zdrowym obiadem? Albo bedzie wycieczka i tak jak u nas, zabiora dzieci na pizze albo do Maca? Co do niemowlecia 4mcznego to sie zgodze, czekolada niewskazana. Choc moj 10mczniak dostal ostatnio mala kosteczke Kinderka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To im powiedz, ze slodycze tylko po obiedzie. I zabieraj z pola widzenia gdy zaczna czestowac szybciej. Mnie kiedys tesc wkurzyl bo 18mcznej mojej corce dawal landrynki. Mowilam, ze nie ma dawac bo to twarfe i dziecko moze sie zakrztusic. Nie docieralo, wiedzial lepiej. To powiedzialam dziecku ze ma mi przynosic wszystko co dziadek jej daje. I mala przynosila. Wtedy ostentacyjnie odnosilam do salonu landryny. I w koncu odpuscil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakbym czytała o swojej teściowej. Nie zabraniam całkiem córci słodyczy ale staram się je ograniczać, za to jak pojedzie do dziadków to dramat bo cały czas jej a to żelki, a to chipsy a to cukierki kupują nie mówiąc o słodzonych soczkach kiedy w domu tylko cisowiankę i herbatki pije. Staram się tłumaczyć teściowej że to szkodzi i na tydzień wystarczy a potem znów to samo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam zupelnie odwrotnie. Mam synka poltorarocznego i nie to ze daje mu czesto slodycze ale jak mi ladnie zje obiad to dostanie jakies ciasteczko ale niecodziennie oczywiscie i soczki tez pije a tesciowa to jak zje np biszkopta to juz drugiego mu nie da bo nie wolno do picis tylko herbatka. Nie powiem wnuczka kocha bardzo zajmuje sie nim czesto kupuje mu prezenty i wogole ale na te slodycze jest taka uczulona a przeciez kilka biszkoptow czy soczek dwa razy w tygodniu to nie jakas zbrodnia. Ale w sumie to mi to na reke jak bede chciala dac ciacho dziecku to dam sana w donu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość avonovaaa
Porozmawiaj z nimi szczerze bez owijania w bawełnę. Dziadkowie tak mają, że uważają, że słodycze to najlepsze co mogą dziecku dać, chociaż wiemy, że to nieprawda. Może weź ze sobą następnym razem lizaki bez cukru, są takie mniam mniam dostępne w aptekach, czy żabkach i zaproponuj, żeby dawali taki smaczek zamiast tony kalorii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta od zdrowego jedzenia powinna udać się do psychiatry, jest przykładem, że taka dieta rzuca się na mózg, robienie z igły widły i ciągle ten sam temat, rzyg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
powiem ci tak, moja bratowa jak przywiozi 4latke na tydzień do mojej mamy to mówi wprost mojej mamie dosyć powaznym tonem, nie za dużo słodyczy! jak przywozi mamie na weekend i mala zostaje z moim bratem to tez jest mówione wprost o słodyczach, ale jak przyjezdzaja wszyscy wtedy moja mama raczej nie czestuje niczym słodkim, zazwyczaj zanim cokolwiek da dziecku to pokazuje mojej bratowej czy może być, ona wtedy decyduje czy teraz zje, czy później, czy może wcale. ogólnie u mojej mamy talerzyk z ciasteczkami lezy na stoliku imałą sama biega i zjada, ale jeżeli bratowa kazalaby schować to mama by schowala. kiedyś jadąc na urodziny wtedy do 3 latki dostałam sms od bratowej takiej treści: proszę nie kupywac słodyczy! moja bratowa jest trochę dobitna ale teraz zanim cos dam dzieciakowi to tez pytam się bratowej czy może zjeść . a nawet powiem ci , ze była taka sytuacja, że mala była na wakacjach u mojej mamy i ja przyjechałam w gości, żeby moja corka mogla się pobawić z bratanica moja i zawsze miałam ze sobą jakiś smakołyk, to awet moja mama powiedziała, ze bratowa kazala nie dawac za dużo, wiec na szacunek trzeba sobie zapracować , skoro nic się nie odzywasz to ludzie robią co chcą, aha dodam tylko, ze bratowa nigdy nie walnela dąsa, zawsze delikatnie zwracala uwagę, dodajac np. o babcia daje słodycze, to zapłaci za wizyte u dentysty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja myslalam ze swojemu dziecku dwy letniemu daje czesto slodycze, raz na kilka dni dostanie jakies czekoladki czy lizaki als to co zobaczylam u siotry to jakas masakra, dzieci nie jadly nomalnych posilkow tylko kilka razy dzoenie slodycze. Na obiad suchy makaron, reszta to slodycze. Rozumiem ze mozna dawac slodycze ale popadanie ze skrajnosci w skrajnosc tomasakra. Ale dawanie dziecku ponizej 3 r.z. pestki dyni na przekaske, dobre. Ja wspolczuje twoi dzieciom zapewne robisz to z troski, zeby byly zdrowe, skoro jestes taka eko to mam nadzieje ze karmisz tez piersia a nie syfem w proszku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×