Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Będę złą matką

Polecane posty

Gość gość

Zaszłam w ciąże świadomie po 30stce, niedługo rodzę. Póżno poczułam namiastkę instynktu, a i dosc mialam słuchania "kiedy dziecko?", wiedziałam też, ze z wiekiem będzie gorzej się zdecydowac. Wieć dziecko trochę z rozsądku. Ale cieszyłam się tą ciążą do tej pory, planowałam pokoik, wyprawkę... jak każda matka. W zeszłym tyg była u mnie na dwa dni kuzynka z 2,5letnim dzieckiem i czar prysł :-( To dziecko mimo, że chwilami potrafiło się zająć sobą męczyło mnie strasznie :-( zrozumiałam jak bardzo dzieci są absorbujące. Nie usiadło, nie zjadło obiadu, tylko tak co chwilę podchodziło do talerzyka i brało po łyżeczce makaronu z sosem i mimo, że kuzynka pilnowała małą, to i tak wybrudziła mi krzesła. A my mamy nowe mieszkanie, po remoncie, zadbane, dopieszczone. Kuzynka nie mogła porozmawiać spokojnie przez tel z mężem, bo jak mała zobaczyła tel, to był ryk, ze ona w tej chwili chce baję na telefonie. Do toalety nawet nie mogła spokojnie wyjść. To dziecko bawiło się czymś, a za 5 minut wyciągało już coś innego do zabawy. W godzinę był sajgon w całym domu, a dziecko znudzone i jęczące. Nie można było spokojnie porozmawiac, bo ciągle ją gdzies ciągnęło za rękę, a jak nie, to w płacz. Piski i to "gadnie" po swojemu, którego nikt nie rozumie. A jak tylko sie rozwyło, to zagadywanie, pokazywanie czegoś, zeby tylko odwrócić jej uwagę. Śmiech, za chwilę znowu płacz. To dziecko ani razu nie użyło przez dwa dni słowa "tak". Wszytsko było na "nie". Tak, wiem- bunt dwulatka. Jezu ja chyba tego nie wytrzymam :-( Złapałam doła. Stara baba, a dałam się wyrolować rzekomemu instynktowi jak gówniara. Nie wiem jak ja dam radę nie zwariować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spokojnie :) Nie zostaniesz od razu rzucona na głęboką wodę. Dziecko zanim dojdzie do tego etapu przygotuje Cię etapami na wszystko. Na początku jest duuuuzy luz :) Jak już zaczyna raczkowac to wtedy jest mała gonitwa, ale da się żyć :D Będzie dobrze kochana. Nic się nie bój. Wiem co mówię. Pozdrawiam młoda mama ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję ci za dobre słowo. Mam nadzieję, że tak będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Własne dziecko nie wkurza tak jak cudze, będzie ok:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie przejmuj sie az tak, mozesz otrzymać bardzo grzeczne dziecko i tego Ci życze. Poza tym, musisz byc konsekwentna. Ja mysle, ze gdyby matka szła do toalety normalnie, kilka razy zacisnęła zeby słysząc pisk/jeczenie/płacz dziecka w ramach sprzeciwu, czy tak samo, zeby zrobic jakies inne czynności - to dzieciak by sie w koncu nauczył. Dzieci sa rożne, ale jak ja czytam opisy kobiet, które cały dzien musza nosić dziecko na rękach, nie maja sie jak umyć, czy cos zrobic w domu, to czesto mam przed oczami kobietę, ktora sama to wypracowała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jak jest z tym jedzeniem dziewczyny? Naprawde nie da rady wypracowac zeby 2,5 latka posadzic i nakarmic do konca? one naprawde muszą latac sobie swobodnie i podjadac smarując wszystko dookoła? Autorka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie da rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego? To znaczy, że wszystkie matki mają umazane sosami, jogurtami i kaszkami mieszkania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście, że da :o Mam dwoje dzieci. Jedna już w szkole, druga 4 lata. Pierwsza rozpuszczona jak dziadowski bicz, bo wyczekana, wymarzona i przez nas i przez dziadków. Noszona na rękach niemal. Ile ja się przy niej narobiłam, to moje. Ganianie z każdą łyżeczką po całej chacie, usypianie było warowaniem przez godzinę przy jej łóżeczku, masakra. Nie ważne, mogłabym pół wieczoru pisać ale nie o to chodzi. Drugie dziecko - tak samo kochane i wyczekiwane wychowałam już inaczej. Konsekwentnie, z największą miłością świata ale MĄDRZE. Z jedzenia nie było robienia cyrku. Jedzenie przy stole albo w foteliku jak była mlodsza, nie było opcji żeby ganiać po domu z talerzem. Spanie - wyłącznie u siebie, pierwszy raz w życiu spała z nami (ma 4 lata!!!) w przeddzień tegorocznego sylwestra, bo tak się bała huku petard. Dzisiaj samodzielnie je, nie muszę drżeć ani o ściany ani o meble, nie muszę zostawać z nią na 3h przed snem, bo mamy cały rytuał wieczorny i idzie spać po prostu normalnie. Oczywiście, że po drodze zdarzają się dni, kiedy masz ochotę pieprznąć drzwiami i nie wracać. Ale tak też jest kiedy jesteś nastolatką i mieszkasz z rodzicami, tak jest czasami z mężem, nawet jak masz psa to czasem masz ochotę go oddać do schroniska :D Ale zasada jest chyba jedna, może dwie: 1) traktuj dziecko jak normalnego człowieka (który na odpowiednim etapie może mieć narzucone pewne reguły, zasady i normy) a 2) nie myśl o sobie jak o faszystce tylko dlatego, że chcesz się wysikać bez dziecka w spokoju. Naprawdę nic mu nie będzie jak pochlipie przez minutę w kojcu kiedy ty będziesz oddawać urynę w porcelankę. Powodzenia autorko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18.28 kochana napisz coś więcej o swoim rytualne wieczornym. Brzmisz bardzo pocieszająco. Ja z natury jestem konsekwentna, więc myślę, że jeśli dowiem się jak mądrze wychować dziecko, to jestem w stanie to zrobić. Pozwólcie korzystać z waszych mądrych rad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko da się wypracować, tylko trzeba się postarać i być konsekwentną,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam dwoje dzieci. U mnie nie bylo wysmarowanych mebli itp. Dzieci sie bawily, ale w ramach rozsadku. Rodzic tez powinien zorganizowac miejsce zabawy/jedzenia z glowa. Trzeba wprowadzac jakies zasady, inaczej wejda na glowe. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nie bardzo rozumiem. Jesteś już po 30-tce. I co ty niby próbujesz nam tu wmówić ? Że przez te ponad 30-lat twojego życia nigdy wcześniej nie widziałaś takiego dziecka 2,5 letniego ? Że to niby był twój pierwszy raz w życiu kiedy zobaczyłaś urywek codzienności takiej matki ? Serio ? A może twojej własnej matki nie widziałaś jak wyglądała jej codzienność z tobą, jej życie ? I teraz udajesz głupią. Zdecydowałaś się na dziecko z jakichś powodów, sama do końca chyba nie wiesz jakich. Jak kobieta nie jest pewna tego że chce dziecka to nie powinna sie decydować a potem strugać debila i denerwować ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko jeśli jesteś osobą pewną siebie, lubiącą rządzić to będziesz miała nieznośnego bachora. Jeśli jesteś osobą cichą z natury, spokojną to dziecko twoje będzie też spokojne i bezkonfliktowe. U mnie w rodzinie to się bardzo sprawdza. Dzieciaki są lustrzanym odbiciem charakteru rodziców. Tak więc przyjrzyj sie sobie a będziesz mieć odpowiedż jak będą wyglądały najbliższe lata twojego życia, a potem pewnie i dalsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie oceniaj. Nie miałam matki... Nie miałam też małych dzieci w rodzinie. Kontakt z dziećmi kolezanek jedynie max dwie godz. Nie dało się tyle zaobserwować co teraz. Nigdy wcześniej żadne dziecko u mnie nie nocowało. Raczej omijałam dzieciate koleżanki. trochę się to zmieniło w osttanim roku. Myślałam, że to instynkt się pojawił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzieciaki często zachowują się okropnie bo bezmózgie matki im na to pozwalają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Póżno poczułam namiastkę instynktu, a i dosc mialam słuchania "kiedy dziecko?" xxx Presja spoleczenstwa. Swietna motywacja do sprowadzenia nowego zycia na swiat. Gratulacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18.50 jeśli autorka cię zdenerwowała wpisem na kafe, to musisz być niezłym nerwusem :-) napisała trochę prawdy o niektórych mamuśkach pozwalających dzieciom na wszystko i moze to ci się nie podoba? tak, wychowanie nie jest łatwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18:54 Jak kulą w płot Twoja teoria. Mam dwójkę dzieci, jedna córka jest totalną chłopczycą, ma w nosie wygląd, higienę, ubiór, nosi się jak chłopak, używa niewybrednego słownictwa, jest zapatrzona we własny nos tak, że hej. Zapewniam Cię, że nie ma tego z NIKOGO w naszej rodzinie, wszyscy zachodzą w głowę jak to możliwe, że z takimi rodzicami, z takim domem dziewczyna wyrosła na taką nastolatkę. I nie chodzi o to, że my jacyś ą ę, absolutnie. Po prostu jest zaprzeczeniem wszelkich wartości, jakie normalny człowiek stara się wpoić dziecku. Druga z kolei jej totalne przeciwieństwo: dba o siebie, lubi mieć wokół czysto, zwraca uwagę na to jak się ubiera - schludnie i czysto, po prostu. Synowie mojej ciotki piątej wody po kisielu: jeden ksiądz, drugi morderca. Naprawdę, nie ściemniam. Nie jest tak jak piszesz, mimo, że akurat u Ciebie się to sprawdziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do osoby z godz. 19 presja społeczeństwa była jednym z wielu powodów zdecydowania się na dziecko. Przynajmniej nie wstydzę się do tego przyznać. A ty przyznaj ile razy taką presję wywierałaś swiadomie bądź nie na bezdzietnych kobietach. Bo ja się nasłuchałam tych dobrych rad, że "zegar cyka" i pytań "kiedy dzidziuś" chyba od każdej znanej mi kobiety, która dzieci już posiadała. I kto chorą presję wywiera?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, ten wieczorny "rytuał" to nic nadzwyczajnego. I właśnie o to chodzi, żeby sobie wyrobić taką normalność a nie z macierzyństwa robić otoczkę wyśnionej bajki jak z reklamy płynu do płukania Coccolino. Rytuał wygląda tak: jemy kolację, po kolacji córka (ta sama 4latka, o której pisałam wyżej) odnosi po sobie talerzyk do kuchni. Po tym idziemy myć zęby, ręce, buzię, tyłek, a później przenosimy się do jej pokoju przebrać się w piżamę. Po przebraniu w piżamę gasimy światło i zapalamy małą lampkę, z którą śpi w nocy. Zanim już na dobre się pożegnamy zawsze: a)rozmawiamy o tym, jak minął dzień, co było miłego, co nieprzyjemnego i robimy plany na nast dzień, że pójdziemy do parku albo pojedziemy do babci b)wszystko to kończymy czytaniem książki/bajki/kilku wierszyków. Po tym wszystkim jest całus i moje wyjście. Pewnie, że córka nie raz i nie dwa wychodziła z pokoju. Potrafiła nawet (rekord) 12 razy w ciągu jednej godziny wyjść i przyjść do nas do salonu. I teraz jest tak, że wybór należy do Ciebie: wreszcie spasujesz i (bo tego akurat domagało się moje dziecko) pójdziesz do jej pokoju kładąc się przy niej i czekając na to, aż zaśnie albo zrobisz tak jak ja. Ta lampka w pokoju córki ma dwie żaróweczki. Spokojnie, miło i delikatnie wytłumaczyłam małej, że jak wyjdzie następnym razem, będę musiała wyłączyć jej jedną lampkę. Jak wyjdzie znowu - wyłączę drugą. Pokazałam jej jak to będzie wyglądało, że będzie musiała zasnąć bez światełka. Powiedziała "ok, ale jak będę czegoś potrzebować to cię zawołam". NO i dokładnie tak było, zawołała mnie raz czy dwa i było po kłopocie, bo zwyczajnie zasnęła, nie łaziła już. Jedne mi przyklasną, inne powiedzą "ty pieprzona kretynko, dziecko byś po ciemku zostawiła, ładny mi kompromis". Tyle, że ja poza byciem matką jestem też człowiekiem i o godzinie 20:30 ja chcę poleżeć dupskiem do góry na kanapie, chcę się napić wina z mężem, chcę się z nim całować, chcę poczytać książkę, iść do wanny nie słysząc tupotu małych stóp za sobą. I tak - wybieram opcję, którą jak najłagodniej wytłumaczę dziecku, że wieczorem jego miejsce jest w łóżku, a łóżko każdy ma swoje i mama nie może spać razem z dzieckiem, bo dzieci śpią z misiami, mama z tatą, a starsza siostra z książką pod poduszką. Że każdy ma coś do zrobienia, każdy ma swoją zasadę, której się trzyma. Takie proste i banalne rzeczy sprawiają, że żyje się naprawdę ok z dzieckiem pod jednym dachem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19.13 mi się akurat podoba to, że jesteś taka konsekwentna. Też chciałabym żeby takie zasady panowały w moim domu. Stawianie granic i kochanie dziecka jednocześnie. Nie chcę by dziecko wszytskim rządziło i robiło cały dzień co chciało, a ja miałabym się dostosowywać. Uf myślałam, ze u wszystkich to wygląda tak jak u mojej kuzynki. Mala jak się przebudziła wieczorem, to musiała ją nosić ja rękach i lulać aż znów zasneła... Takie cieżkie dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja z 19:13 Oczywiście dodam, że ja piszę o dziecku kilkuletnim. Noworodek czy niemowlak rządzi się innymi prawami, pierwsze miesiące niestety zależą od czynników prawie wcale niezależących od rodziców czy samego dziecka. Natomiast potem uważam, że od momentu, kiedy np wprowadzasz posiłki stałe, masz prawo trzymać się tego, że karmisz go nimi tylko w foteliku i nie robisz z tego teatru z pacynkami, brzdąkającymi szklankami czy orkiestrą na trzy garnki. Że jak zaczyna samodzielnie się bawić - to zabawą w trafianie do pudelka uczysz go sprzątania po układaniu klocków. Że gospodarujesz przestrzeń do zabawy i nie pozwalasz wyciągać z szafki swoich dokumentów do kolorowania mazakami, ponieważ obok dziecko ma swoją szafkę z teczkami i papierami w kolorach takich jak ma mama, żeby oczywiście było sprawiedliwie ;) Że jak maluch zaczyna składać wyrazy, to każdorazowo, w każdej sprzyjającej sytuacji uczysz go mówienia "dziękuję". Mini, mini, mini gesty i zasady budują rzeczywistość z dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie jest do końca tak że dziecko "jak sobie ustawisz, tak będziesz miała". To nie jest robot do zaprogramowania tylko osobny człowiek z własnym charakterem, z własnymi upodobaniami, temperamentem, lękami... Pewnie że można- i należy- wprowadzać od początku zasady i być konsekwentnym. Ale u mnie w domu np. zawsze musieliśmy sprzątać po sobie (odnosić brudne naczynia, wrzucać do kosza brudne ubrania itd), sprzątać swoje pokoje, dbać o swoje rzeczy, miałyśmy z siostrami obowiązku domowe i każda została nauczona tego samego (nie tylko pranie, sprzątanie i gotowanie, tata próbował też nas uczyć bardziej "męskich" zajęć żebyśmy nie płakały za 20 lat że nie umiemy przyciąć deski na półkę, zmienić syfonu pod zlewem czy powiesić ramki ze zdjęciem na ścianie). Efekty są tak skrajnie różne że aż nie do wiary że jesteśmy jednym rodzeństwem, od starszej która jest chyba największą syfiarą jaką znam, ale za to gotuje rewelacyjnie, po młodszą która ma wszystko poukładane w kostkę i ani pyłka kurzu. I nie było tak że od jednej wymagali więcej, albo którąś z nas gorzej traktowali, po prostu na jedną trzeba było nieraz huknąć solidnie, albo były awantury bo mimo zakazu nazbierała 10 brudnych kubków w pokoju, a drugiej nie trzeba było nawet o tym wspominać. U mnie owszem, jedzenie tylko przy stole w kuchni, od niemowlęctwa, sprzątanie po sobie, nie przerywanie w rozmowie... ale jaka ja dumna byłam z siebie że starsza taka super samodzielna, nigdy się nie nudzi, zawsze wymyśli jakąś zabawę, potrafi godzinami sama się sobą zająć. Nawet na kafe czasem się wymądrzałam jakie to proste i jak należy robić żeby mieć taki efekt, i zadzierałam nosa. Przy drugiej szybko mi go życie utarło :D Oj, wszystko było z klasyki marudnego dziecka, wycie jak wyszłam z pokoju, płacz pod drzwiami toalety (oczywiście, szłam zrobić co potrzebowałam, ale rozrywka średnia a dla niej stres). Praktycznie przy każdej zabawie chciała naszego aktywnego udziału, ostatecznie- żebyśmy byli gdzieś obok niej. Starsza do każdego się garnęła, młodsza się chowa za mną jak ktoś się wita czy wyciągnie rękę. Starsza, mimo że ma wpojone zasady, odłoży buty i kurtkę na miejsce, ale już nie zwróci uwagi czy jest krzywo, czy but nie spadł, czy wrzucone do kosza na pranie ciuchy czasem z niego nie wypadły, potrafi stół upaćkany zupą przetrzeć dłonią, wciśnięte na siłę i wystające z szuflad papiery i gazetki nazywa "porządkiem". Zdecydowanie nie jest perfekcjonistką, a mi czasem zęby cierpną jak to widzę. A mała, chociaż malutka, to już widać że bawi się zupełnie inaczej, wścieka się np jak jej się wieża z klocków chwieje czy przewraca, wpada w płacz jak przy rysowaniu zrobi dziurę w kartce... Fizycznie ogromnie do siebie podobne, ale charakterki jak z dwóch różnych planet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20:07, u mnie jest identycznie, dwie córki, skrajnie różne charaktery. Ale podstaw za czasu przedszkola czy szkoły pilnowałam u każdej tak samo - raz, żeby wychować je na normalne dziewczyny bez dwóch lewych rąk i z dobrymi manierami, ale dwa - żeby też samej mieć przestrzeń do życia a nie wyłącznie plac zabaw w domu i ja na full etacie w tym wszystkim. Nie ma co filozofować. Trochę jest tak, że jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Jak patrzę po moich koleżankach (tych, co narzekają na to, że nie pamiętają kiedy ostatni raz z mężem sex uprawiały, bo trzylatek nadal z nimi śpi) to naprawdę, z ręką na sercu 75% z nich na własne życzenie robi sobie kierat w chacie. Pewnie, że dziecko ma też własny temperament i usposobienie ale jednak wiele, wiele rzeczy egzekwowaniem i konsekwencją można w malucha wpoić. I dla siebie i dla niego ;) Niezależnie od wszystkiego - dużo cierpliwości, wytrwałości i miłości, drogie -przyszłe i obecne- mamuśki! :P :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matce siczek pęcherz rozwala A tu brzącul zapitala Matce zaraz pękną kichy Chyba musi lać do michy Bunt dwulatka słynny taki Humor matki więc nijaki Konsekwencja wróg matczyny Dyscyplina to zle czyny Wiec dwulatki wiedzą snadnie " po co się zachować ladnie"? Matka w dupsko i tak nie da Bo to umyslowa bieda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do swojego dziecka ma się więcej cierpliwości niż do cudzych dzieci. Wiem coś o tym, bo sama mam taką żywą, upartą dwulatkę. Zresztą nie martw się na zapas, od razu dwulatki nie będziesz mieć, tylko niemowlak, który może być spokojny, ładnie spać itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdaaaaaaaaaaa
Hej. Też mam 2,5 latkę w domu z silnym charakterem. Gdy jeszcze jej nie było na świecie też planowałam jak to ją dobrze wychowam. A życie mi pokazało, że nie do końca się da. Co do jedzenia, to akurat mała lubi jeść, więc spokojnie siada do stołu i je. Zakładam jej duży śliniak i kładę pieluszkę na kolana, a i tak po jej jedzeniu jest masa sprzątania. Niejednokrotnie krzesło trzeba umyć, z podłogi zebrać np. ryż czy inne resztki jedzenia. Moja mała akurat dużo bawi się sama. Jestem w drugiej ciąży, więc wciąż siedzę z nią w domu. Ciągle sobie wymyśla jakieś zabawy. Czasem coś jej podpowiem. Dużo jej czytam, bo ona bardzo to lubi. Potrafi słuchać nawet bajek nawet 2 godziny dziennie. Ale humory ma niezłe. Mamy problem z myciem rąk po jedzeniu, ostatnio z kąpielą, z wychodzeniem na dwór, bo nie chce np. założyć rajstop. Wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie. Jednego dnia jest grzeczniutka jak aniołek, innego dnia płacze co chwila przez pół dnia zwłaszcza wieczorami. Ale i tak kocha się swoje dziecko. Jest przy nim tyle radości mimo wszystko, że nie oddałabym jej za żadne skarby. A po co mi skarby? Moja mała jest moim skarbem. Także Autorko nie martw się na zapas. Będzie dobrze. Dzieci są różne. Moja np. od początku śpi w łóżeczku. Jak miała kilka tygodni nad ranem brałam ją do łóżka. Później już spała tylko w łóżeczku i tak jest do tej pory. Ładnie spała całe noce. Budziła się tylko na jedzenie. Nie miała kolek. Ale przez pierwsze kilka tygodni ciągle chciała być na rękach. Musiałam ją odzwyczajać i się udało, ale łatwo nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie martw się, mały gówniak nie daje spać, a duży żyć. Wszystko co najgorsze przed tobą, no ale znajome przynajmniej będą zadowolone, że ściągnęły cie w gnój, w którym same tkwią po uszy. Grzeczna dziewczynka z ciebie, tak trzymać. Pamiętaj, że żyjesz po to żeby zadowolić innych :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz,ja z drugim spałam do 5lat. Miał swój pokój,piękne łóżeczko,super pościel,wszystko sam wybierał. I co zasnął,to już stał nad głową w naszym pokoju. Z córka nie miałam takich problemów,sama spała od urodzenia,buziak papa i do rana jej nie było. A ten to wstawal po 20razy,poduszka w ręku i nie było mocnych. Wracał do łóżka chętnie,kładł się i zasypial Ale jak tylko zamknęłam oczy,on już stał przy łóżku. Córka balaganiara,wszystko jej pomóż,podaj,awanturnica. Synek jak mu powiedziałam,żeby się pobawil,wyniósł kubek,to bez słowa. Grzeczny i potulny. dałabym mu patyk i 4godziny by się bawił,a córka to zaraz wrzask i płacz. Ogień i woda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×