Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy mężatce wypada?

Polecane posty

Gość gość

Nie ma kodeksu co wypada mężatce, a co nie. Szkoda, bo byłoby łatwiej. Znam towarzystwo skupione wokół pewnej pasji (powiedzmy kajaki). Generalnie jest to towarzystwo męskie. Kobiety pojawiają się od czasu do czasu (głównie jako towarzyszki męskich członków klubu). Z wyjątkiem mnie. Jestem w klubie od jakiś 15 lat. Z mężem jestem od 10. Ostatnie parę lat to dom, dzieci (dzieci, dzieci, dzieci...), ale powoli zaczynam wracać do spełniania siebie. No i mam problem. Czy mężatce wypada pojechać na spływ z kolegami. 1 dniowy? 2 dniowy z noclegiem? Więcej...? Mąż nie pojedzie bo dzieci i to nie jego bajka, a ja się zastanawiam, gdzie jest granica, której nie powinnam przekraczać ze względu na konwenanse. Znamy się od dawna, zdrady, seksy nie wchodzą w grę, szanujemy się, nie jestem już młodą siksą i widzę, że same chłopaki trochę się krygują ze względu na mojego męża i mój status jako mężatki (dowc**y, zrozumienie dla faktu, że nie pojadę gdzieś, choć przyczyna jest inna itp.). Jak to widzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym.nie pojechala. Tu bys chciala by maz z kolezankami jezdzil?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie, to kwestia zaufania. Tak, pozwoliłabym mężowi jechać. Dla mnie koledzy są generalnie bezpłciowi (niby wiem, że faceci, ale trochę jak bracia).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurczę, nigdy nie rozpatrywałam tego z tego punktu widzenia. To potwornie ograniczające. Niby wiem, że nie zrobię nic głupiego, ale mam poczucie, że no właśnie, może "nie wypada". Beznadzieja:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja uważam, ze mąż powinien być dumny, ze ma żonę z taką ciekawą pasją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślałam, że jak dzieci podrosną to wrócę do poprzedniego życia, spełniania pasji itp., a tu okazuje się, że to się skończyło na zawsze. I to nie przez dzieci. Czujecie ironię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale nie rozumiem. Mężowi to przeszkadza czy nie? Jeśli przeszkadza, to inna rozmowa, ale jeśli on jest z tym ok, to co się przejmujesz opinią innych ludzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chodzi o jego stosunek do mojej pasji, tylko o ograniczenia z powodu statusu "mężatki". Zakładam, że może to być problem dla męża (żona nie powinna się sama włóczyć), jak i innych (niby żona, a jeździ sama). Czym ja się różnię od Arabki, która bez męskiego towarzystwa (mąż, brat) też nie może się ruszać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z mężem sprawa jest taka, że on od czasu kontuzji krzywo patrzy na moją pasję. Na 1 dzień pojechałam bez problemu. W sierpniu planuję pojechać z noclegiem. Nie daję mu powodów do zazdrości, choć jeśli moja pasja zabiera za dużo czasu (kosztem rodziny) to to mu się już nie podoba. Słowem, sytuacja jest dynamiczna. Dlatego założyłam topik, żeby poznać Wasze zdanie. Na ile mężatka może tak postępować? Oczywiście (podkreślam) żadne zdrady (fizyczne, psychiczne ) nie wchodzą w grę i raczej nie są tu przeze mnie czy męża brane pod uwagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To kwestia podejścia męża do tematu. Ja czasami wyjeżdżam na 2 tygodnie, w raczej męskim gronie, np. na off road po Rumunii. Moim zmiennikiem jest facet. Spędzam z nim praktycznie 20 godzin na dobę. Mój mąż nie ma z tym problemu. W tym czasie jedzie ze znajomymi ze studiów na urlop, gdzieś w jakieś gorące kraje, do których ja niespecjalnie mam chęć jechać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22:58 Jak udało Ci się doprowadzić do takiego układu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś - dla nas to było dosyć naturalne. Kiedy się poznaliśmy, ścigałam się na torach asfaltowych, potem doszły rallycrossy. O ile na asfalty czasami ze mną pojedzie (jego najlepszy przyjaciel jest od kilku lat moim "sparring partnerem"), o tyle wszystkie inne zabawy organizuję sobie sama, w męskim gronie (do którego zaliczają się też jego koledzy). Ja, z drugiej strony, niespecjalnie przepadam za częścią jego paczki ze studiów, więc staram się unikać dłuższych wyjazdów w ich gronie, a nie chciałabym męża pozbawiać przyjemności płynącej ze wspólnego spędzania z nimi czasu. Dlatego, siłą rzeczy, część urlopu czy wolnego czasu w ogóle, spędzamy osobno. Mamy czas, żeby za sobą zatęsknić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie widze w tym nic zlego ze pojedziesz na splyw.juz to ze sie pytasz czy wypada swiadczy o tym ze interesuja cie tylko ten wyjazd, ale niestety trafilo sie jedynie meskie towarzystwo.wiekszosc matek i mezatek nie ma zadnych zainteresowan oprocz jaka kupke zrobil synek i jak zrobic dobrze mezowi.Wypada, jak najbardziej, o ile maz nie bedzie plakal i dzwonil co chwile ze teskni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Raczej nie powinnaś, nie chodzi o zaufanie, nie chodzi, że stałoby się coś po prostu ludzie którzy się piszą na rodzinę, małżeństwo powinni zrezygnować z pewnych rzeczy mimo sami a nie patrzeć czy ktoś zabrania czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś i gość dziś No i właśnie. Są 2 podejścia. W 1 czuję się normalnie, ale... to drugie sprawia, że czuję się jak Arabka, która musi się samooraniczać. Tylko powiedzcie mi, dlaczego???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo takie jest życie albo wybierasz wolność i robisz co chcesz albo wybierasz małżeństwo i wtedy najlepiej jak sama wiesz co możesz a co nie. Przykład: Lubię grać na kompie i potrzebuję dobrej karty graficznej, powiedzmy za 3000zł Jestem wolny, idę do sklepu i kupuję Jestem w związku małżeńskim, nie pójdę do sklepu ot tak i nie kupię takiej karty, ponieważ z punktu widzenia moralności taki wydatek będę musiał uzgodnić z żoną, będę musiał przemyśleć zakup czy może czegoś bardziej nie potrzeba do domu, dla dziecko dla nas wspólnie. Takie jest życie i nie chodzi o zakazy i nakazy, w małżeństwie trzeba się liczyc z drugą osobą nawet wtedy gdy nie konicznie robisz coś złego, szkodliwego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie ciekawi jaka to pasja i dlaczego ukrywasz ja pod pseudonimem "kajak" ? Ukrywasz cos ? Może twoja prawdziwa pasja wplynelaby na moja opinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widzisz, czy małżeństwo oznacza, że nie możesz kupować karty? Możesz, po ustaleniu żoną. Nikt na Ciebie krzywo nie patrzy. A ja czuję, że wkraczam na jakiś grząski grunt (dla innych, nie męża czy mnie). Chłopaki (żonaci) nie są tak postrzegani mam wrażenie. Inna sprawa, że większość to jednak mężczyźni. Czemu ukrywam pod "kajaki"? Lubię anonimizować się w necie. To hobby jest związane ze sportem (jak kajaki), przyrodą (jak kajaki), i historią (no nie jak kajaki). Wyjazdy są analogią do kilkugodzinnego, całodziennego lub kilkudniowego spływu jednoosobowym kajakiem. Możecie popuścić wyobraźnię. Natura hobby raczej nie powinna wpływać na osąd. To, co jest istotne to wybitne zmaskulizowanie środowiska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie pojechałabym bez względu na to czy wypada czy nie dla mnie moim dobrem jest moja rodzina, mój mąż. no chyba, że ten splyw to jest takie marzenie twojego życia ale to wtedy bym pojechała na jakiś event a nie z kolegami z pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Granice co wypada mezatce ustala jej mąż, proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli mężczyzna kocha i wie jakie to dla Ciebie wazne, to nie powinien Cie ograniczac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem tego samego zdania co ktoś napisal wcześniej. bo rodzina zobowiązuje. owszem o ile są to 2dni raz na rok to żadna tragedia. jednakże wszelkiego rodzaju pasje, hobby czy jak to w necie gornolotnie pisza ludzie rozwój (pisze tak bo przypisywane jest to juz dosłownie niemal do wszystkiego nawet tego co z rozwojem żadnym nie ma nic wspólnego) zabierają czas i pieniądze. a nie jesteś sama tulko jesteście wspólnotą. tak że to nie jest kwestia tego czy wypada czy nie tylko co jest dla ciebie ważniejsze. bez wzgl. na tp czy ci mąż "pozwoli" czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten wątek jest żywym potwierdzeniem tego, że nie warto mieć rodziny i dzieci, bo to oznacza, że na 2 dni wyrwać się nie wolno. Już mamy rodzinę i sprawa zamknięta. Koniec, kraty zasunięte, kłódka zapadła. To, kim się było przed ślubem/urodzeniem dziecka to już nie ważne. Teraz jesteś nowa ty. Nie powinnaś opuszczać domu nawet na kilka dni, bo masz zobowiązania (szkoda, że u mojego męża w pracy tego nie rozumieją i ma miesięczne delegacje, ale to nadrzędne do wszystkiego - praca).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekawe kto pierwszy napisze, że po ślubie to spódnica tylko za kolano i tylko golfy, ew. od razu burka. Z koleżankami nie powinno się spotykać, bo to zabiera czas rodzinie, czytanie też niewskazane (powód ten sam), wyjścia bez męża już podpadają pod zdradę. Hobby? Jakie hobby? Gary się nie zmyją, Pan mąż nie obsłuży, dzieci wymagają, żeby być z nimi w dzień i w nocy. Dawno nie czytałam takiego przygnębiającego wątku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie no to już jest dość absurdalne. mnie chodziło raczej o to na ile autorka się czuje. jeżeli jest to dla niej tak ważne! to czemu ma sobie odmówić? nie napisałam nigdzie że krzywdzi to w jakikolwiek rodzine - tylko że rodzina może tak sie czuc. i teraz pytanie co ja to autorka. pisze w takim kontekście bo moja kolezanka ma meza ktory jest zapalonym wędkarzem w sumie byl zawsze. dzieci maja małe a ich życie wyglada tak że w tygodniu praca a w weekendy on na rybach. tak że srednio rodzinnie. ale to już każdy ma swoje ustalenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dlaczego absurdalne? Do tego sprowadza się wątek. Oczywiste jest, że coś się poświęca. A jak często są takie spływy? Bo może od tego należy zacząć. Jak raz na tydzień to ok, ale jak raz na miesiąc, albo 2 na sezon. To co? Nadal źle, bo matka "musi się poświęcać". Naprawdę, lepszej antyreklamy dla związków i macierzyństwa nie widziałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
absurdalne to było odniesienie do spódnic po kolano i bluzek z golfem. hahaha... mysle, że każdy człowiek ma swój mózg i własną wolną wolę. ja bym nie rozpatrywała tego na zasadzie czy wypada i co ludzie na to. w sumie co cię inni ludzie obchodzą. chodziło mi o to, że kobietom jakoś tak bardziej naturalnie przychodzi poświęcanie się. matkom trudniej rozstać się z dziećmi niż ojcu (np. gdy wracają do pracy po macierzyńskim). oczywiście to są takie uogolnienia. znam sporo kobiet które zrezygnowaly z czegoś dla rodziny i wcale nie odczuwają z tego powodu krzywdy. same tak wybierają. nie zawsze pod presją rodziny czy męża. pewne rzeczy przychodzą naturalnie. jednakże najważniejsze jest jak autorka się z tym czuje i jak ona ok mąż spoko ok to niech jedzie. skoro tak bardzo chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Człowiek prawdziwie wolny nie ma rodziny. Wtedy nie wolno mu rozwijać potencjału, bo skrzywdzi tym rodzinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szczerze mówiąc sama nie mam takich pasji ani żadna z moich koleżanek. niektóre uczą się języków czy wychodzą raz w tyg. na jogę czy basen. myślę, że to jest ok i jest zdrowe przede wszystkim dla kobiety żeby nie tylko robota, gary, mąż, dzieci i dom. ale tak jak ktoś pisał (i sama takie decyzje podejmuję), że znam wiele kobiet jak ja, że po prostu bardziej chce się spędzić czas z dziećmi i mężem. ale ja mówię... ja takich pasji jak autorka nie mam. czytać mogę w domu bez wyjeżdzania a wiele innych rzeczy robimy wspólnie i wole tak niż z obcymi. ale to jest mój wybór. nie żadne męczeństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Czyli skracając: "no jak musisz, to jedź" (ty matko/żono wyrodna). Mój brat powiedział mi kiedyś: "szczęśliwa matka to szczęśliwe dzieci". Są sytuacje, kiedy kobieta się musi poświęcić. Nie oszukujmy się, każda kobieta się poświęca. Pytanie tylko o granicę. Co dziecku z tego, że nie pojedzie? zobaczy ją parę godzin. Co matce z tego? Zostanie z goryczą, bo jej już nie wolno, nie wypada (nie jest przecież wyrodną matką, która swoje dziecko / męża zostawia na pastwę losu na 2 dni). Dzieci pójdą do szkoły, będą miały własne życie. Czy matka ma żądać od nich, żeby zajmowały się nią i poświęcały dla niej, skoro ona swoje życie w całości poświęciła dla nich? A jak spojrzy na nią jej mąż? Kobieta, która wyzbyła się wszelkich pasji (bo nie wypada, bo nie jest wyrodną matką / żoną), której całym życiem jest teraz mąż, dzieci (a w najlepszym wypadku praca). Za te 10 lat do kajaków już nie wróci. Będzie czuła się za stara z tymi młodzikami. a i zdrowie już nie te.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×