Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Ostatni raz się tak umęczyłam

Polecane posty

Gość gość

Po raz ostatni przygotowałam jedzenie na imprezę. Wyprawiałam roczek i wszystkie przekąski i ciepłe dania zrobiłam sama. Padam na pysk. Impreza może i udana ale nigdy więcej na następna imprezę tylko i wyłącznie catering. W przyszłym tygodniu urodziny męża i niech sam sobie szykuje bo na roczku schlał sie jak prosiak. Człowiek uczy sie na błędach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też mi odkrycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam w maju komunie. Chrzciny syna byly skromne bo bylismy studentami :-)Za to corki 4 lata temu robilam wystawne(juz po studiach :D). I wszystko sama robilam. A mala tylko wyla i wyla. Teraz powiedzialam KONIEC. Biore katering na komunie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo to jest tak. Umordujesz sie i sie pożalisz to ci powiedzą "nikt cie nie zmuszał". Nie umęczysz sie, na stole będzie maniana albo w ogóle nie będzie imprezy to będą gadać, że jesteś leniem, że nic sie nie postarałaś. Jak będziesz noga w kuchni i zwalisz gotowanie na męża to powiedzą że jesteś beznadziejną żoną i matką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja nie robię żadnych roczków sroczków i mam w tyle co kto powie. Na urodziny dzieci na stół wjeżdża tort plus kawa czy herbata, zjeść i do domu. A już nie wyobrażam sobie pijaństwa w moim domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo pierwsze urodziny to robi się dla rodziny tak naprawdę, nie dla dziecka. To samo drugie urodziny. Dopiero trzecie urodziny są dla dziecka kiedy ma ono już jasną wolę i świadomość. Dla dziecka to wystarcza tylko tort balony i prezenty, towarzystwo dzieci, ew. coś do picia, a cała reszta mogłaby nie istnieć. To dorośli potrzebują przekąsek, sałatek, dań ciepłych. Ile dla dorosłych sie trzeba natrudzić. My w tym roku wynajeliśmy sale zabaw w galerii. Kupiliśmy tylko tort i przegryzki. Dzieciaki nawet na stół nie spojrzały tylko szalały na zjeżdżalniach i w kulkach. Impreza opłacona na 3 godziny. Dorosłym to było na ręke taki krótki czas bo i dzieciak poszaleje a po powrocie już tylko kolacja, kąpiel i spanie. A my tylko zgarneliśmy torby i pojechaliśmy do domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Corka miala komunie w lokalu. Najblizsza rodzina, wyszlo razem 17 osob. Jedzenie pyszne i roznorodne. Akurat 3 mce wczesniej urodzilam drugie dziecko i nie wyobrazam sobie przygotowywac wszystkiego sama. Oczywiscie moja mama juz nie omieszkala skomentowac... Bo samemu taniej bla bla bla. Roczek synek ma za tydzien. Bedzie tort, ciasto i kawa. Chrzciny mial tydzien po komunii, byli tyljo chrzestni i dziadkowie- po ceremonii obiad w lokalu i w domu tort i kawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego ja wszystkie większe imprezy robię w restauracji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Głupiego robota lubi. U nas "roczek" to nie impreza typu małe wesele, tylko tort i kawa/herbata. Tort z cukierni. I problem z głowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Ja chciałam żeby to była większa impreza nie tylko tort i kawa. Bardzo lubię gotować ale dla 16 osób i przy roczniaku to nie mały wyczyn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas roczek wygladal tak: Stol szwedzki pod oknem, na stole zimne przekaski, salatka jarzynowa z tuńczykiem, salatkA z lisci salat, pomidorow, ogorkow, sera feta, sledzie w smietanie, sledzie w oleju, koreczki z oliwkami serem zoltym i czyms tam jeszcze, pomidory z serem mozarella i sosem ziolowym, ogorki kiszone, wędliny, sery, chlebek. Ciasto, ciastka, czekolady, dwa torty, winko, herbata, kawa, soki. A na srodku pokoju rozlozony kocyk, balony, zabawki i jubilat :). Goscie mieli siedzenia dookola, na wersalce, dwoch fotelach, kilku pufach, kilku krzesłach. Kto chcial to sobie jedzenie bral. Inaczej sie nie dalo, bo tylu osob to ja bym nie pomiescila przy stole. Poza tym dziecko wtedy nie mialoby dla siebie miejsca do zabawy. Gdy czesc gosci poszla, stol przestawilismy do wersalki, syn poszedl spac, wiec wtedy juz mogl stol stac na srodku a ta pozostala ilosc gosci juz sie zniescila :)' No i najwazniejsze, w przeciwienstwie do autorki, razem z mezem szykowalismy zarcie. Na urodziny meza, tez razem, choc on w wiekszosci, bo byl tez obiad, on usmazyl kotlety, obral ziemniaki, usmazyl pieczarki, ja zajelam sie kilkoma salatkami i pomidorami w ziolach. Chrzciny robilismy w lokalu bo zadnemu z nas (mi i mezowi) nie bylo w glowie stac przy garach i ganiac wokol gosci, poza tym, nie zmiescilibysmy wszystkich u siebie w domu. Gdybym cokolwiek miala robic sama, wysmialabym to mezowi w twarz. Ja nie niewolnik :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 11.59 Mój mąż nie umie gotować. Tak jak ja nie umiem obsługiwać pieca zmieniać koła w samochodzie czy wymieniać jakis tam uszczelek. Nie trzeba mu było od razu obsmarowywac twarzy. Pilnował dziecka i posprzątał dom. Chodziło mi o to że następnym razem zamówie katering

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Ale rączki ma? Ziemniaki chyba obrać umie czy warzywa na sałatkę pokroic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś No mój umie, ale musiał się nauczyć już jako dorosły będąc ze mną. Ja natomiast musiałam nauczyć się obsługi pieca. U nas nie ma, męskie i damskie obowiązki. Poza tym koła zmienia się raz w roku i to u wulkanizatora. A obiady, sprzątanie, zmywanie etc jest codzienne. O ile rozumiem, że ktoś nie umie gotować, o tyle nie zrozumiem, że nie może np przygotować stołu, obrusy poprasować, przynieść całą zastawę na stół, serwetki, przełożyć dania do półmisek, pozmywać naczynia, podać gościom herbate, kawę etc. Czy te obowiązki przejął twój mąż? Bo jeśli tak, to chyba się tak nie urobiłaś. Jeśli nie, to faktycznie miałaś prawo czuć się urobiona po łokcie. Jeśli mąż nie przejął tych obowiąków to już dziwne dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja i mąż jesteśmy parą nietypową. U mnie z gotowaniem słabo. Umiem robić tylko kilka potraw. Urodziny u nas wyglądają zawsze tak że zamawiamy tort nie w pierwszej lepszej cukierni ale u takich osób w mieście które się w tortach specjalizują, chodzi o dekoracje gdzie tylko wyobraźnia może ograniczyć i koszta. Wymyślamy na torcie to co dziecko lubi w danym roku np. postacie z ulubionej gry. Dziecko jest zawsze zachwycone. Mąż ma pewniejszą rękę do gotowania i do komponowania sałatek więc on sie tym zajmuje. Ja to jedyne co robie to sprzątam cały dom generalnie i wykonuję dodatkowe czynności kuchenne. Oczywiście coś tam gotuję w ciągu roku, bo mąż ma jednak nadal coś z typowego chłopa, który nie ma głowy do garów na codzień, ani do sprzątania, ale zazwyczaj to wygląda tak, że obiad ugotuję raz góra dwa razy w tyg. Jak sie trafi więcej to czasem zostaje żarcie na drugi dzień. Pozostałe dni wcale nie ma obiadu, albo czasem męża wrobie w takie dania które ja nie umiem a wiem, że on umie. Ale takie akcje jak urodziny to życiu sie nie tkne gotowania bo jestem kulinarnym beztalenciem i nie znoszę nawet brać sie za takie rzeczy. Mamy dziecko, które ma wykupione obiady w przedszkolu, ale dziecko jest niejadkiem strasznym i w przedszkolu wybrzydza. Jak w domu sie trafi że ugotuje obiad to daje dziecku na kolacje ten obiad bo jest ryzyko że w przedszkolu może wybrzydzał, a tam sie kucharki bardzo starają by było urozmaicone menu. Możecie na mnie psy wieszać ale ja się już nie zmienię. Po prostu nienawidzę takimi rzeczami sie zajmować do tego stopnia że jak bym miała gotować co dzień to mi sie serio coś dzieje na głowę. Czasami jadamy na mieście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja myślę, że gotowanie z odpowiednimi przyrządami jest łatwe. Na przykład polecam dobre ostre, noże kuchenne (sprawdźcie na tej stronie: scyzoryki.net )- krojenie pójdzie sprawnie i szybko, a to najbardziej mecząca robota ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 2018.02.26 Wcale psow na tobie więcej wieszac nie bede :), moze dlatego ze u nas jest podobnie. Nie mam do gotowania ani talentu ani zaciecia, ani ochoty, po prostu mnie to nie kreci, raczej oraz przykry obowiazek. Owszem, ugotijeuje rosol, pomidorowa ogorkowa, koperkowa, czy kotlety, ziemniory, zrobie salatki, surowki etc. I to wszystko. Za moj maz odwrotnie :). On ma wiecej pomyslow i checi do ich realizacji. Pozdrawiam cie. Ps: przynajmniej tak sie ze swoimi mezami dopasowalysmy, ze sie wyrownuje troche my gotujemy, troche oni, troche na miescie, i jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×