Czy zdarzyło sie wam kiedyś coś wyniesć ze sklepu i nie oddałyście

Czy zdarzyło się wam tak? W sobote była z corką (9 lat) w sklepie i w domu okazało się żę zapakowała do wózka drogkie i markowe kosmetyki nivea, wody po goleniu, pianki, dezosdoranty ale bylo mi wstyd i nie wrocilam juz, zreszta i tak rzadko robie tam zakupy

Durniejszego prowo nie dasz rady wymyślić? :O

Tak, zdarzyło mi się kraść. Ale w przeciwieństwie do Ciebie nie zrzucam winy na dziecko ;)

Wyobraź sobie, że nigdy. Natomiast zdarzyło mi się wrócić do sklepu, bo czegoś nie było na paralotnie, czyli mi nie policzono

Ale to nie była wina moja, córk po prostu zagapiła się i zgarnęła pod kocyk te rzeczy, nie winie jej.

Ja to robię nagminnie, za każdym razem potem mam wyrzuty sumienie i obiecuję sobie, że więcej tak nie zrobię a jak jestem w sklepie to nie mogę się powstrzymać:(. Może to być nawet jakaś głupia pomadka:(

9 lat, jaki kocyk?

Wziełam ze soba wózek i był kocyk w nim, taki wózek na zakupy

Raz na rynku pani mi oddała resztę tyle ile jej dałam pieniędzy ale szybko się zorientowałam i oddałam kasę. Drugi raz w Pepco ekspedientka nie wbiła mi gry planszowej ale byłam już w tramwaju jak się zorientowałam, więc było już za późno, żeby się wracać.

Drogie i markowe kosmetyki Nivea mnie rozwaliły:D

W 1992 roku jako 17 latka pojechałam na wycieczkę ze szkoły plastycznej do Paryża. W sklepie dziewczyny kradły staniki i też się skusiłam. Nigdy więcej niczego nie wyniosłam ze sklepu. A tamtego zdarzenia wstydzę się do dziś.

Zdarza mi się tak robić ale jak jestem gdzieś przejazdem lub w mieście w którym rzadko bywam, nigdy u siebie.

Zgrzewke wody raz zaj/eba/lam, przypadkiem. Nie wrocilam sie

Czasem jak coś jest na sztuki to biore więcej a mówię, że jest mniej. Np bułki, biorę 11 a mówię, że jest 10, jak się nie uda to udaje głupią, że sie pomyliłam.

Kupowaliśmy drogie podkłady pod panele, 15 paczek, w nomi. (Kupowaliśmy też panele-mamy pół dostawczaka) mąż podał kasjerce 1 opakowanie podkładów mówiąc 15. Podczas płacenia coś nam porządnie nie pasowało i przed sklepem zorientowaliśmy się że pani policzyła tylko 1 paczkę a to to cholera 600zł różnicy. Mąż poleciał do tej kasjerki z paragonem i zanim cokolwiek powiedział to ona z mordą żeby do kolejki poszedł:o mąż wyszedł ze sklepu. Zdenerwowała go.

Napadanie na ludzi czy włamywanie się do domów to jest coś bardzo złego ale wyniesienie czegoś ze sklepu to nie uznaję takiego czynu za coś złego. Najczęściej mi się zdarza wynosić kosmetyki, jakieś co mi nie są bardzo potrzebne i szkoda mi pieniędzy ale chce mieć.

Sami ZLODZIEJE wypowadaja sie w tym watku :(((