Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

nie pchalam sie na ten swiat a gdyby był wybor urodzic sie czy nie ?

Polecane posty

Gość gość
gość dziś Gość wyżej nie podżega do samobójstwa, a po prostu ma rację. Osoby, które pieprzą, że nie chciałyby się urodzić to najczęściej nihiliści, a tacy nie wierzą w nic, wiec i też nie powinny mieć problemu z zabiciem się skoro egzystencja jest dla nich taaaka straszna. x Nihiliści? Bo mają c*****e warunki do życia albo na przykład wieloletnią chorobę, która odbiera im radość każdego dnia i skazuje na cierpienia i myśli samobójcze? To, że ktoś chce się zabić, najczęściej nie oznacza wstrętu do życia jako takiego, a właśnie że życie kogoś za bardzo kopie. Bo sama widzisz, że tutaj właściwie wszyscy chcieliby żyć, ale w innej rodzinie, syt zdrowotnej czy państwie. Sama jestem zaskoczona, bo tu właśnie nie ma ani jednej nihilistki o dziwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18:21 ty cała prawie pękasz od złości na świat. wyparłaś z siebie te emocje i teraz obwiniasz każdego, kto nie wychodził z patologii po trupach do celu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Ludzie są różni. Mają różną psychikę, geny, schorzenia. To nie działa tak, że mówię sobie od dzisiaj jestem silna i twarda i to tylko i wyłącznie ja decyduję o swoim życiu. No kurcze nie wszystko zależy od nas. Są różne wypadki losowe, mamy różne predyspozycje inną wrażliwość. Jedną osobę dana sytuacja wzmocni a i inną złamie. Ty jesteś taka super, świetna, silna i cudowna, a ktoś inny nie jest. Poza tym depresja to jest choroba i ludzie nie chorują na nią dlatego, że chcą. Tak samo jak nie chorują na raka, choroby genetyczne itp dlatego, że chcą (w większości). Może doszłaś do czegoś w życiu ale brak Ci empatii i zrozumienia dla innych, nie tak świetnych jak Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś gość dziś tobie sie zycie ułożyło ja mam ciezka chorobe i nigdy mi sie nie ulozy z kazdym rokiem jest gorzej jednak nie ma co porownywac x Dokładnie. Ta pani wyżej wyszła z patologii i to jest oczywiście sukces, ale ona miała inne zasoby w postaci choćby zdrowia do tego. A zachowuje się jakby przeszła wszystkie cierpienia świata. Ja rozumiem jej rozżalenie, bo sama uważam, że właśnie dzieci powinny przychodzić tylko w kochających, spokojnych i zamożnych (tak, tak, taki jest dzisiejszy świat) rodzinach. Inaczej skazujemy dziecko na ciężką walkę w minimum jednej dziedzinie. Nie chodzi o to, żeby wszystko podstawiać pod nos, ale miłość, zabezpieczenie materialne, dobra opieka zdrowotna, to podstawa do stworzenia szczęśliwego i odnoszącego sukcesy człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym miała wybór to wolałabym się nie urodzić. Uważam, że wiara to oszukiwanie siebie, nadawanie na siłę jakiegoś sensu swojemu życiu, które tak naprawdę nic nie znaczy i nie ma żadnego sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
-od 30 lat ten sam maz, 3 dzieci- a przeciez moglo byc zupelnie inaczej, maz mogl sie okazac alkoholikiem, psychopata, damskim bokserem, mogl zakochac sie w innej kobiecie a ciebie zostawić z 3 dzieci... mialas farta, że trafilas na dobrego czlowieka, malo takich -jestes zdrowa, mozesz sobie programowac swoje zycie, nie kazdy ma to szczescie, niektorzy maja ciezkie choroby myslisz, ze twoje dobre zycie jest tylko twoja zasluga? jak dla mnie mialas po prostu farta, duzo rzeczy po drodze moglo sie nie udac, nawet urodzenie niepelnosprawnego dziecka zazwyczaj rujnuje cala rodzine -finansowo, psychicznie, maz w 80 procentach przypadkow odchodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 18:21 x Pierdu, pierdu i jak zwykle pretensje do wszystkich tylko nie do siebie samej.. Myslisz, ze urodziam sie w tak pozadanej tu rodzinie ? Mie kochana. Samotna matka inwalidka, alkoholik wujek i uciekanie przed nim z domu, zmieniajacy sie kochankowie matki, ciągłe przeprowadzki i szkoly, wieczny brak kasy, zostawanie samej w domu na tygodnie od 13 roku zycia( bez pieniedzy ), praca w wakacje itp. To było moje zycie. I co z tego ? To nie tylko nie złamalo mnie psychicznie, dalo mi jedynie kopa! Doskonale wiedziałam co chce i jak to osiagnąc. Co robic , by nie powielic zycia matki. Mam tego samego męza od prawie 30 lat, 3 dzieci, dom, studia i nie nazekam na brak kasy. Spokojne i dobre zycie. Moje zycie, które sama zaprojektowałam , które sama wypracowałam.Moje zycie , w którym mam to czego nigdy nie dostałam jako dziecko. Przeszłosc to przeszlosc, ona umarła. A przeciez mogłam usiasc i mie depresje, co nie ? Smiesza mnie nazekania ludzi w podobnych do mnie sytuacjach. Wszyscy oczywiscie winni, ze jej/jemu sie nie udało. Ona sama niewinna ! Jedyny uraz jaki mi zostal to uraz do alko. Nienawidze, nie pije i nie pozwalam spozywac w moim towarzystwie. I skupienei na rodzinie. Ona jest dla mnie najwazniejsza. I tak , zdecydowanie chcialabym sie urodzic. I to w tej samej rodzinie inaczej nie byłabym soba. X A ja niestety odbieram twój post jako wypowiedź wypowiedź osoby głęboko sfrustrowanej i pełnej negatywnych emocji, które pewnie mają korzenie właśnie w trudnym dzieciństwie. Chyba jednak nie przerobiłaś wszystkiego z tego okresu. Jesteś agresywna w wypowiedzi i od razu wpajasz rozmówcy jakieś projekcje (typu, że "jak zawsze obwinia cały świat" - kobieto, za przeproszeniem to ty g****o wiesz o sytuacji życiowej komentujących). Rozumiem, że to pewnie twój mechanizm przetrwania. Takie podejście typu "słabi się nie liczą", "polegaj tylko na sobie". Niestety to nie jest prawdą. Niestety, ale ten słaby, jeśli się dobrze urodzi, to osiągnie większy sukces niż taka wiecznie walcząca osoba. Chyba tego dotyczy właśnie temat. Że życie może obrzydnąć przez złe urodzenie lub chorobę i kurczę. To całkiem normalne. Ale wracając do Twojej sytuacji. Wiesz co? Ja naprawdę cieszę cię i szanuję to, że dałaś radę jakoś przetrwać niesprzyjające warunki. Tylko bierz pod uwagę, że nie udaje się to wielu osobom. Ty jesteś całkowicie ślepa na fakt, że zwyczajnie nie każdy ma tyle zaparcia psychicznego. Ba - większość takiego nie ma i to jest całkowicie normalne. Należysz pod tym względem do chlubnych wyjątków i za to masz piątkę z plusem. Ale jednocześnie masz pałę. Wielką jedynkę za podejście do innych ludzi. Masz do przepracowania pewne rzeczy i tyle. OK, udało ci się wyjść z "lipy". Super, ale jak widać, stało się to kosztem twojej równowagi psychicznej i trochę wypaczonych (może to złe słowo - zawężonych) poglądów. Depresja czy dystymia to są naturalne mechanizmy psychologiczne, które pojawiają się w odpowiedzi na niesprzyjające sytuacje życiowe. Niestety tak naprawdę nie sprzyjają one zmianom. Większość źle urodzonych osób "nie wyjdzie" z tego życiowego g****a i taka prawda. To nie są wyjątki, tylko większość. Dlatego byłoby super, jakby każde dziecko przychodziło na świat w miłości, obfitości, dostatku. Świat jest wystarczająco trudny. Jeszcze raz podkreślam, że doceniam trud, jaki włożyłaś w zmianę swojego życia. Bo udało ci się. Ale nie zmienia to faktu, że zakłamujesz jednocześnie rzeczywistość. Dla mnie to są racjonalizacje i to niestety często wpajane też przez terapeutów. Bo faktycznie, jakie wyjście? No teraz to nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, to pozostaje jedynie wpajanie sobie bzdur typu "dobrze, że tyle złego przeżyłam, bo to mnie uodporniło". Ok, może to Cię zmotywowało do zmiany i wysiłku. I chwała za to. Ale też pozostawiło w tobie (jak sama częściowo nawet przyznałaś) rany psychiczne, uraz do alkoholu, nietolerancję słabości, która jest czymś naturalnym. Obwinianie innych ludzi za ich cierpienia (to jest straszne). Boję się, że przeniesiesz to na swoje dzieci. I dziwi mnie, że mając taki bagaż, nie chodzisz na terapię. Tobie może dobrze z tym, jak jest ( w końcu doszłaś daleko w życiu), ale twój rozwój emocjonalny moim zdaniem nie nadążył za tym. A masz dzieci, za które jesteś emocjonalnie odpowiedzialna. Jeśli im wpajasz chore przekonania typu, że "świat nie jest dla słabych" i "każdy jest winny swoim cierpieniom, jak można winić świat za toksyczną rodzinę czy chorobę" (no a kogo? toż to zależne od tej rodziny i świata/Boga własnie), to jesteś mamą w jakimś stopniu toksyczną. Też tak jak dziewczyny wyżej piszą. Jesteś prawdopodobnie osobą w miarę zdrową fizycznie, a to też jest dane coraz mniejszej grupie osób. Pomyśl, co by było, jakbyś na dodatek do toksycznej rodziny była przewlekle chora? Wtedy nie zostałoby ci nic. Tylko położyć się pod ścianą i wyć. Mogło braknąć jednej cegiełki, a zostałabyś w bagnie. Ciekawe, czy tak byś gardziła wówczas osobami, które przyznają szczerze, że chciałyby się urodzić w innej sytuacji. Super, że się wyrwałaś z chorej sytuacji i doszłaś w życiu do czegoś. Jeszcze raz podkreślę, że udaje się to niewielu i na pewno w kwestii samozaparcia czy inteligencji jesteś w jakiś sposób jednostką wybitną, wyróżniającą się. Ale też miałaś sporo szczęścia w postaci choćby zdrowia i napotkania szczęśliwego męża, a twoje poglądy na świat mimo wszystko są toksyczne i świadczą o tym, że ewidentnie wypierasz traumę z dziecinstwa. Poradziłaś sobie świetnie życiowo, ale nie emocjonalnie, a to mnie martwi w kontekście tego, że jesteś mamą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś -od 30 lat ten sam maz, 3 dzieci- a przeciez moglo byc zupelnie inaczej, maz mogl sie okazac alkoholikiem, psychopata, damskim bokserem, mogl zakochac sie w innej kobiecie a ciebie zostawić z 3 dzieci... mialas farta, że trafilas na dobrego czlowieka, malo takich -jestes zdrowa, mozesz sobie programowac swoje zycie, nie kazdy ma to szczescie, niektorzy maja ciezkie choroby myslisz, ze twoje dobre zycie jest tylko twoja zasluga? jak dla mnie mialas po prostu farta, duzo rzeczy po drodze moglo sie nie udac, nawet urodzenie niepelnosprawnego dziecka zazwyczaj rujnuje cala rodzine -finansowo, psychicznie, maz w 80 procentach przypadkow odchodzi... x Niestety kolejna wypowiedź, z którą muszę się zgodzić. Jednocześnie (ja pisałam ten dłuższy komentarz wyżej) chciałabym podkreślić, że daleka jestem od deprecjonowania zaradności życiowej pani z 18:21, a troszkę w tę stronę zmierza dyskusja, więc przewrotnie troszkę za nią stanę ;) Bo oczywiście, że ta kobieta zdziałała w życiu BARDZO DUŻO i za to należą się jej brawa i mocny uścisk :) Ciężko wybić się z takiej chorej sytuacji rodzinnej i ukończyć pomimo niej studia, założyć rodzinę. Kobieta jest pod tym względem w elicie. Ale też, przydałoby ci się, koleżanko z 18:21, trochę pokory. I mniej (paradoksalnego) cierpiętnictwa. Bo miałaś też w życiu sporo szczęścia (tak jak pani wyżej pisze, mogło ci się urodzić niepełnosprawne dziecko, mogłaś stracić dom w pożarze, mąż mógł - odpukać - zachorować, a przede wszystkim ty sama ważne zdrowie fizyczne), którego inni nie mają, a ty WSZYSTKO przypisujesz tylko sobie. To też jest symptomatyczne dla DDA. Bardzo chcecie panować nad każdym aspektem rzeczywistości, zwykle nie dopuszczacie do siebie, że nie na wszystko macie wpływ - nie dopuszczacie do siebie większości trudnych emocji, bo najczęściej boicie się, że gdy je dopuścicie, to odblokujecie taki kanał cierpienia emocjonalnego z dzieciństwa, że nie wstaniecie pod jego naporem. To jest kwestia na terapię. Ta pogarda dla "słabych", jaką okazujesz, i obwinianie ludzi o to, na co nie mają wpływu (choroba fizyczna, urodzenie w takiej a nie innej rodzinie) są dla mnie nie do przyjęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Gdybym miała wybór to wolałabym się nie urodzić. Uważam, że wiara to oszukiwanie siebie, nadawanie na siłę jakiegoś sensu swojemu życiu, które tak naprawdę nic nie znaczy i nie ma żadnego sensu. x Zazdroszczę ci tego braku wiary. Ja się boję piekła bądź odrodzenia w jeszcze gorszych warunkach życia i cierpieniach. Nie mam oczywiście pewności co do tego, ale jakąś wiarę w taki scenariusz jednak mam i to dość intensywną. Jakbym miała oszacować, to podejrzewam, że na 90% niestety (albo stety, zależnie od opcji) coś po śmierci jest. Musiałoby się już drastycznie moje życie ( konkretnie zdrowie głównie) pogorszyć, bym nie miała nic do stracenia i to zrobiła. Póki co jedyne co mnie powstrzymuje przed skończeniem ze sobą to lęk przed tym, że będzie jeszcze gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
że wam się chce takie poematy pisać, których oprócz was nikt nie czyta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś gość dziś A ja jestem zła na moich rodzicow ze mnie splodzili... Nie wybrałabym zycia oczko.gif x Ale chciałabyś przyjść na świat w innej rodzinie, bogactwie, państwie i ciele? Czy po prostu nie bawi cię to smiech.gif ? x nie bawi mnie to ... niewazne gdzie ale nie wybralabym zycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie piszcie, ze jak ktoś nie chce żyć to niech się zabije. Co innego się nie urodzić , a co innego popełnić samobójstwo. Taka decyzja to cios dla najbliższej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś ja czytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 19:06: zainteresowani czytają, inni nie muszą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez jestem zła na rodzicow ze mnie splodzili

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś gość dziś gość dziś A ja jestem zła na moich rodzicow ze mnie splodzili... Nie wybrałabym zycia oczko.gif x Ale chciałabyś przyjść na świat w innej rodzinie, bogactwie, państwie i ciele? Czy po prostu nie bawi cię to smiech.gif ? x nie bawi mnie to ... niewazne gdzie ale nie wybralabym zycia xx To mamy pierwszą nihilistkę w wątku :D Ja tu was (a raczej nas) bronię od kilku postów, że mamy powody ku chęci na zmianę życia lub rezygnacji z niego, a ty mi tu psujesz linię dyskusji :P Żartuję oczywiście. Tak serio. Powiem szczerze, że ja też (głównie chyba na etapie dojrzewania) miałam etap, na którym (dziś wiem, że błędnie, ale jak jest u ciebie, to nie wiem) myślałam, że samo życie mnie nie bawi. Ale na ten moment wiem, że tak nie jest. Mnie nie bawi moje państwo, moja sytuacja zdrowotna, po części moja rodzina - czyli jakby sama sytuacja, w której się urodziłam bądź która sprawiła, że jestem w takim a nie innym stanie. Jakbym mogła jakimś cudem zmienić pewne rzeczy, to bym tę wiarę w życie odzyskała. Tu nie chodzi nawet o odradzanie się jako ktoś inny. Lubię siebie i swoje zainteresowania. Oczywiście chciałabym zmienić w sobie wiele rzeczy, ale to raczej jakieś standardowe niedociągnięcia. Kwestia terapii, pracy nad sobą i ewentualnie jakichś małych poprawek fizycznych, skoro już idziemy na całość. Ale to nie o to chodzi. Zbaczam trochę z tematu, bo to właściwie są pierdoły, które i w tym życiu mogę zmienić, a one same mojego życia nie zmienią. Ewentualnie samopoczucie. Jeśli mówię o niezadowoleniu z warunków obecnego życia, to wiem, że odzyskałabym tę radość, gdybym mogła zmienić swoją sytuację zdrowotną, częściowo rodziną i życiową (marzy mi się, by dostać właśnie "odgórnie" - np od alternatywnych rodziców - tyle kasy, by spokojnie móc za nią przeżyć w jakimś fajnym miejscu - tak jak w przykładzie z wynajmem, a dorabiać sobie na rzeczy ekstra lub nie musieć) i to nie tu, gdzie mieszkam teraz (tak jak piszecie w innym państwie najlepiej). Gdybym miała dobre zdrowie, fajne i perspektywiczne miejsce do mieszkania, studiowania i pracowania + jakieś zabezpieczenie dające poczucie bezpieczeństwa, możliwość leczenia i właśnie umożliwiające spokojne studia i pracę dla przyjemności, bez mozolnej walki o byt czy nawet tego stresu (znajdę pracę po moim kierunku???? z każdej strony presja itd), to naprawdę nie odważyłabym się skrytykować życia jako takiego. Bo takie życie jest przyjemne. Co więcej, nawet pomóc komuś można, będąc samemu szczęśliwym i mając ku temu możliwości - a to też daje szczęście. W tych wszystkich obszarach zmiany nie piszę o przyjaciołach czy partnerze, bo to już akurat w największym stopniu zależy od nas samych z jednej i od przypadku z drugiej strony. Nie determinuje ich miejsce urodzenia, rodzina czy zdrowie jako takie (choć to też wpływa na to, oczywiście). A tego chyba tyczy się to, co najwięcej z nas chciałoby zmienić. Ja naprawdę potrafię się cieszyć ze zdrowia i braku problemów. I myślę, że będąc całkowicie zdrową, wspieraną przez rodzinę, zamożną osobą z mnóstwem możliwości, nie przeszłoby mi przez myśl, by specjalnie narzekać na życie. Choć mogłabym tego aż tak nie doceniać, ale jednak byłabym szczęśliwsza. W każdym razie, jeśli życie mnie dołuje, to moje życie mnie dołuje, a nie życie jako takie. Czasem w nie wątpię, owszem, gdy widzę właśnie ciężko chorych ludzi czy dzieci wykorzystywane do niewolniczej pracy w krajach 3 świata - ale no właśnie, uważam, że to świat jest p******y, a nie życie. Te osoby, będąc względne zdrowe, zamożne i wspierane (duża grupa ludzi spełnia te kryteria), miałoby fajne życie. To nie samo życie jest p******e, a sytuacje życiowe większości z nas. Zastanawia mnie, jak jest u ciebie. Bardzo mnie ciekawią takie poglądy, rozwiniesz je?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś 18:21 ty cała prawie pękasz od złości na świat. wyparłaś z siebie te emocje i teraz obwiniasz każdego, kto nie wychodził z patologii po trupach do celu. xx Jasne, wiesz lepiej co sie dzieje w mojej głowie :) Mam w du.pie czy ktos sie wygrzebie z patologii czy nie. Nie mam go o co obwiniac. To jego zycie, nie moje. Jak chce w tym tkwic i uzalac sie, droga wolna ! Mnie moga co najwyzej smieszyc te uzalania.. bo wiem ze mozna, tylko naprawde trzeba chciec , a nie jedynie skomlec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To mamy pierwszą nihilistkę w wątku smiech.gif Ja tu was (a raczej nas) bronię od kilku postów, że mamy powody ku chęci na zmianę życia lub rezygnacji z niego, a ty mi tu psujesz linię dyskusji jezyk.gif Żartuję oczywiście. x hahahahaha :D Przepraszam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale debilne elaboraty, wy nie macie z kim się wygadać? Nie jestem w stanie tego czytać, wolę powieść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To idź sobie poczytaj te swoje romansidła. Mnie bardzo zainteresowały te "elaboraty". Dziękuje że chce wam się pisac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie chcialam sie urodzic a co najgorsze .. to jestem w ciazy... nie chce sazywac dziecka na tej glupi swiat wiec usuwam ciaze za 3 dni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym miała wybór, wolałabym się nie urodzić. Pod jednym warunkiem, moje dziecko musiałoby przyjść na świat w dobrej, szczęśliwej i kochającej rodzinie. Moje życie to pasmo porażek, walczę ciągle żeby mieć to, co inni mają ot tak. Mam już 40 lat i czuję, że wszystko przegrałam. Może mam jakiś defekt osobowości, że nie potrafiłam żyć inaczej. Dziecko jest sensem mojego istnienia, chciałabym mu dać wszystko, czego sama nie miałam, a mam wątpliwości czy dobrze spełniam swoje zadanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli jednak wiekszosc jest nieszczesliwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no tutaj to chyba w większości nieszczęśliwcy siedzą :O ja na przyklad tez jestem nieszczęśliwa, chociaz mam materialnie lepiej niż niektóre moje koleżanki. Ale strasznie mnie dobija ten świat i ludzie. I to ze ciągle mam pod górę, ze gdybym dostała dobry start w dzieciństwie to to co mam teraz mogłabym mieć 10 lat temu. I nawet nie mówię tu o kasie od rodziców na start. Naprawde niech sobie ja wsadza w d**e bo jestem w stanie sama zarobić. Ale to ze przez atmosfere w domu nabawiłam się nerwicy i depresji przez co zmarnowałam 8 lat życia, przez które nic nie zrobiłam tylko użalałam sie nad soba i wegetowałam. Potem jak odbiłam się od dna, oczywiscie sama bo na wsparcie rodziców nigdy nie mogłam liczyć to zwaliły mi się na głowe inne problemy o których nie będe pisać. I na dokładke przez to ze rodzice zaniedbali w dzieciństwie moje zęby to od czasu kiedy zaczęłam sama o nie dbać i chodzić do dentysty za własne pieniadze to wydałam już na nie 30 tys i na tym nie koniec, przeszłam zabiegi na chirurgii szczękowej, nosiłam aparat ruchomy przez kilka lat potem okazało się że musze miec jednak stały w ktorym chodziłam kolejne dwa lata. A i tak nie obeszło się bez implantów obecnie mam dwa (na przodzie) i czekają mnie jeszcze dwa. Mam dopiero 30 lat i zniszczone życie przez rodziców :( przez to ze wydali mnie na świat i mieli mnie w d***e. Wyrosłam na samotnika pozbawionego uczuć z problemami psychicznymi i brakami w uzębieniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Mam to samo ... tylko ze ja jestem mlodsza a nie mam 8 zebow tych tylnich i jednej czworki... stracilam je przed 16stka.. malo zarabiam i nie moge kupic swojego mieszkania bo zbieram na zęby ehh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje dziecinstwo bylo okropna trauma, agresja, psychiczne znecanie sie przez psychicznie chorego ojca, czlowieka zlego do szpiku kosci, manipulatora, wrednego intryganta, egoisty, egocentryka, despoty, tyrana, narcyza, lenia, choleryka, zlosliwca, socjopaty. Znecal sie takze ekonomicznie, wpedzal w poczucie winy. Matka ameba, syndrom sztokholmski, depresja, uleglosc, wieczny lament i wpedzanie dzieci w poczucie winy. Bieda. Potem z deszczu pod rynne, znowu bieda, maz despota, egoista, mamincyc i tatincyc z bardzo gruba pepowina,alkoholik, len, wiecznie bezrobotny, złośliwiec, nieodpowiedzialny, tyran. Powielilam schemat, patologii ciag dalszy, bo nie czulm ze zasługuje na cos lepszego w zyciu. Wyszlam z impasu sama, bez niczyjej pomocy, bez zadnych terapii, a bylam samotna matka do tego. Gdyby nie te pierwsze 24 lata mojego ciezkiego zycia to moze nie mialabym dzis tego na co sama zapracowalam, moze nie mialabym w glowie tego rozumu ktory mam i umiejetnosci doceniania zycia, zdrowia, szczescia? Moze nie mialabym tych dzieci ktore mam obecnie juz z nowym mezem? Moze nie spotkalabym na swojej drodze swojego obecnego meza? Moze nie zwrocilabym na niego uwagi. Dlatego nie zaluje, kocham swoje obecne zycie i za nic w swiecie nie zamienilabym go na inne. A od przeszlosci odcielam sie i juz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie można ot tak odciąć się od przeszłości. Często jest to bardzo trudne a w niektórych przypadkach niemozliwe jeśli przeszłość odbija ma wpływ na teraźniejszość. Moja przeszłosć odcisnęła na mnie takie piętno ze pomimo wielu prób odcięcia się od niej, nie wyszło mi ostatecznie. Odcięłam się od rodziny to zaczeło mi się powoli układać. Ale to zdawało egzamin na krótką metę. Potem wszystko wracało, bo moja przeszłość ma wpływ na moja teraźniejszość i będzie miała do konca życia. Poza tym mam taką traumę i ryse na psychice, że nie jestem w stanie jej wymazać żadnymi lekami ani terapiami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez dołącze sie do głosu, ze urodzić sie w bogatej rodzinie i wyglądać jak M.Bellucci na dodatek:P Rowniez jestem z rodziny dysfunkcyjnej, czyli nic nowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"gdybym miała się urodzić to tylko w bogatej rodzinie, gdzie rodzice zapewnili by mi odpowiedni start w życiu, tzn mieszkanie, szkoły językowe od dziecka i rózne wyjazdy Gdybym miała sie urodzić w mojej rodzinie to wolałabym sie nie urodzić. Przez nich borykam się z depresją od 15 lat i nie zapowiada się że z tego wyjdę " Jesteś bardzo roszczeniowym człowiekiem i to już na dzień dobry. Przy kimś takim jak ty to sama bym zachorowała na depresję. W ogóle to taki model postawy życiowej widuję tylko na kafe. Wokół siebie jakoś nigdy. Nikt do rodziców nie ma pretensji o takie wydumane rzeczy. Kazdy jak ma potrzebę to sam się kształci i zarabia by wyjeżdżać a mieszkania jak nie ma po rodzicach to bierze na kredyt, ale nie spotkałam się nigdy z czymś takim żeby ktoś z takich wydumanych powodów skreślał rodzinę czy życie. Absurd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze rozumiem jakby ktoś stracił miłość życia czy wydarzyła się jakaś gorsza tragedia, ale kursy językowe ? :O mieszkanie ? :O wyjazdy ? :O Przecież to wszystko dla każdego się mieści w granicach jego możliwości. Masz marzenia to zakasaj rękawy i bierz sie do roboty a nie patrzysz na innych leniu. W ogóle to co wy macie z tymi kursami językowymi. Opanowanie języka zależy do systematycznej pracy kogoś i kurs który jest krótkotrwałym wykładem cudów to wielkich nie robi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×