Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość

Nie chcę mieć życia lesbijki, ale nieprzyznawanie się mnie niszczy.

Polecane posty

Gość

Witajcie. Jestem odludkiem, mam fobię społeczną, bo jestem aspołeczna (nie umiem nawiązywać więzi, do tego jestem głupia i ludzie mnie nie potrzebują - chodzę smutna częściej niż bym chciała). Nie to jest tematem. Nie będę miała bliskich osób i znajomych, którzy z chęcią wyskoczą ze mną na zakupy, na imprezę, na piwko, do kina, na cokolwiek. To się nie zmieni, bo nie jestem sobą, nawet przed sobą się oszukuję. Boję się być sobą, bo i tak czuję, że bycie sobą byłoby jednocześnie czymś dziwnym, obcym dla mnie samej. Poczułabym się jak inny człowiek. Chodzi o to, że jestem lesbijką, albo w małym stopniu biseksualna. Przynależę do heteroseksualnego środowiska i w nim się kształtowałam, ale jestem lesbijką, więc nie jestem do końca sobą. Ale gdy będę żyła w środowisku homoseksualnym też będę czuła się nieswojo do końca. Cierpię z tą świadomością. Odkąd zaczęło to się stawać coraz intensywniejsze i wgl do mnie docierać (4 lata temu) jaka jestem, cierpię katusze. Chciałabym być przynajmniej biseksualna. Pierwszy raz napisałam (a co dopiero wypowiedzieć) "jestem" i "lesbijka" obok siebie. Nie potrafiłam tego przyznać przed samą sobą aż do dziś a co dopiero przed innymi Ale tak bardzo chciałabym się zakochać i pożądać męzczyznę! Tak jak kobiety... Bez tego nie potrafię rozpoczynać znajomości z mężczyznami, bo wiem, że nie pożądam ich i nie zakocham się tak naprawdę i skrzywdzę i siebie, i tych mężczyzn. Tym samym w kontakcie z koleżankami też nie jestem szczera, wiadomo. Sprawa kościoła też jest dla mnie ważna o tyle, że sama nie wiem w co wierzyć. Czy homoseksualizm da się skierować w stronę hetero? Bo podobno orientację kształtuje też środowisko. Czy to jest złe? Bo nie jest normalne - nie przedłuża gatunku, ale czy złe? I choć od dziecka podniecały mnie kobiety, to marzę o zakochaniu się w mężczyźnie i całe życie nie uważałam, że jestem lesbijką - przedziwne. W chłopakach to się zauraczałam i myślałam, że się zakochalam... Ale jedno odrzucenie bardzo mnie zabolało. Poza tym przespałam się z chłopakiem, (nie pytajcie jak do tego doszło, ale cieszę się z tego, ale oczywiście nie jesteśmy razem), do którego od początku czułam sympatię i uważam, że jest całkiem przystojny. Zawsze sobie myślę, czy gdyby się dowiedział, że jestem homo i mi się podoba (przynajmniej bardziej niż inni mężczyźni) to czy nie czułby się urażony (lesbijkom podoba się kobiecość) i nie poczułby się niemęsko. Jestem bardzo zamknięta w sobie, ale mam też kompleksy, więc skrywam wszystkie problemy "sercowe" pod maską nieśmiałości. Jestem przygnębiona, samotna. Nie mam nic do osób homoseksualnych, ale czuję, że dla mnie to nie są normalne realia - a jednak niestety podniecają mnie kobiety, nie mężczyźni. Nawet gdy uprawiałam seks z tym chłopakiem (nie dopuszczę go do siebie, bo może się rozczarować np. tym, że może się wcale nie podniecę) nie czułam instynktownie jak powinnam go dotykać, nawet się nie całowaliśmy, mało tego, ja nie umiem się całować, bo mnie to widocznie nie kręci na tyle, żeby się wczuć. Drewno. Poza tym nie czułam potrzeby zaspokajania go podczas seksu, pieszczenia itd., choć było mi przyjemnie i jego dotyk też. Spałam tylko z 2 mężczyznami w życiu... Nigdy z kobietą i w zasadzie nie chcę tego, mimo że mnie podniecają) Rozpamiętuję tamtą noc, on chciał to powtórzyć, poza tym nie chcę zepsuć tego wrażenia, bo chcę mu się podobać. Chciałabym, żeby chociaż mnie lubił. Poza tym homoseksualizm jest dość powszechny i moi bliscy tolerują takie osoby, ale z drugiej strony uważają ich za nienormalnych - wiem to. (np. koleżanka obawiała się pracować w zespole z osobą homoseksualną, bo nie wiedziała, jacy to są ludzie. Jakaś zdziwiona była, że to tacy sami normalni ludzie - a czego ona się spodziewała? To było przykre doświadczenie usłyszeć coś takiego) Poza tym ci sami tolerancyjni ludzie potrafią żartować sobie z homoseksualnych. Ważne jest to, że takie osoby zawsze są napiętnowane i z góry ma sie do nich inne podejście (które najczęściej maskuje się tą niby tolerancją). No, ale lepsze to niż separowanie takich osób od społeczeństwa i potępianie. I zauważyłam też, że homoseksualiści są lubiani gdy są lubianymi osobami, a ja nie jestem lubiana nawet nie przyznając się do własnej orientacji. Przez te 4 lata nawiązałam parę ważnych przyjaźni i obserwowałam własne zmiany oraz ich poglądy na temat homoseksualizmu. Kiedyś, gdy nie mieli o niczym pojęcia, powiedzieli w rozmowie, że homo mają coś z głową, coś im się poprzestawiało i ... no sens właśnie był taki i że to ich wina, że tacy są nienormalni. Potem jak doczytali co nieco, to nagle stali się tolerancyjni i twierdzili, że to ludzie jak ludzie. Moja przyjaciółka kiedyś dziwnie się zachowywała. Nigdy się nie zdradziłam z orientacją, ale w przymierzalni w sklepie źle mnie usłyszała i chyba zrozumiała coś w stylu, że jej ciało mi się podoba - nie wiem, gadałyśmy o tym, że "jesteśmy grube" (choć ja jestem). Spojrzała na mnie z takim obrzydzeniem. Ale jeszcze jakbym naprawdę się wobec niej "lesbijsko" zachowała, to rozumiem, ale nie zrobiłam tego NIGDY w życiu. Wgl wobec kobiet się tak nie zachowuję, ale czasami ciężko nie zdradzić, że kobieta się podoba choćby wzrokiem, więc zamykam się w sobie. Przy mężczyznach wstydzę się, że zauważą, że podobają mi się kobiety i to wywołuje we mnie wstyd i strach. W tej sytuacji z przymierzalnią też było mi przykro. Niby jest moją przyjaciółką, a nagle byłaby w stanie traktować mnie jak trędowatą. No i podejrzewam, że jakbym po tylu latach bez faceta powiedziała, że jestem lesbijką, to zaakceptowałaby to, ale coś by się jednak zmieniło. Zaistniałyby tematy tabu, może żarciki by się pojawiły (które by nie raziły, jakby ta orientacja nie była dla mnie problemem), szykowanie się na rano byłoby dla niej nagle krępujące (widziałyśmy siebie nago, jej chłopaka też widziałam półnago, lubimy się z nim). Podsumowując, nie potrafię wewnętrznie zaakceptować swojej orientacji. Gdy nie będę autentyczna w swoim zachowaniu, nikt mnie szczerze nie polubi, ale gdy będę, też nikt mnie nie polubi. Bo co innego jest być fajną lesbijką, a co innego taką nielubianą lesbijką. I podsumowując 2: chciałabym spędzać czas z tym chłopakiem, sypiać z nim i pożądać go. Tyle, że ja nie potrafię z nikim rozmawiać i jestem naprawdę po prostu tępa i głupia. On nawet nie polubi mnie w pełni. Wiem, że mu się czasem jak się ogarnę podobam, nigdy nie był dla mnie niemiły, ale wiem kiedy wg niego zachowałam się głupio, kiedy uważa mnie za głupią albo pustą. Ja... chyba chciałabym po prostu z nim być, ale nie przyznam się do tego, bo skoro go nie pożądam jak kobiet to to nie ma sensu choćbym i była najpiękniejsza, najfajniejsza i najmądrzejsza czy idealna dla niego. I to mnie boli, bo kiedy wiem, że jest z inną kobietą w związku, czuję się przygnębiona, ale bezsilna. Gdy go widuję czasem, jestem bardzo szczęśliwa, ale nie zdradzam, że chcę się do niego zbliżyć, bo bez popędu narobię tylko szkód. Męczy mnie to, że jestem sama i nie tylko o relacje romantyczne mi chodzi. Samej nawet nie mam sensu wychodzić na spacery (choć wiadomo, że to robię), do kawiarni, restauracji, na imprezy, na koncerty, na wydarzenia - ograniczam sama siebie i nie umiem tego zmienić, a także wewnętrznie cierpię. Gdy się przyznam nic nie będzie jak dawniej, choćbyśmy chcieli. Gdy się nie przyznam będę tak naprawdę sama. (ograniczenie się do paru osób w życiu też degraduje, co zauważam i mogę w końcu i tak zostać sama). Oni mówią, że nie siedzą w mojej głowie i są źli na moje nastawienie do życia - Będę sama zawsze, nie będę miała męża, dzieci i przyjaciół. Może ich wkurzam taką postawą, ale boję się konsekwencji przyznania. Może zostanę zraniona i napiętnowana do końca życia? Może realia polityczne się zmienią i kiedys zginę za orientację? Może nikt mnie nie zatrudni w pracy za orientację? Nie wiem jeszcze jakie mam podejście w kwestii dzieci. Rodziców wcale się nie obawiam, ale wiem, że przykro im będzie, gdy im ogłoszę, że tak - nic ze mnie nie wyrosło i w zasadzie was zawiodłam, nigdy nie zostaniecie dziadkami i możliwe, że zawsze będę sama i gorsza w społeczeństwie. Chodzi o to, że ludzie są różni - jedni szanują drugiego człowieka jeśli zwyczajnie nikomu krzywdy nie robi, a inni są uprzedzeni z góry. Jakbym była silna i pewna siebie i w takim razie zaradna życiowo, bystra, kontaktowa (czyli pewnie też lubiana) to inaczej pewnie podeszłabym do kwestii własnej orientacji. Ale niezależnie od tego, wciąż jest dla mnie dziwne to, jaka jestem. Takie nie moje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boze jaki dlugi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mogłabym napisać więcej, skróciłam jak się dało, ale to złożony problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszystkie twoje opisane tu problemy wynikają z tego , że nie znasz prawdy o świecie w którym żyjemy . Dziwi mnie twa gotowość aby innych ludzi nie zawieść lub nie rozczarować , a to że oni w większości błądzą w swoim życiu osobistym tego nie bierzesz pod uwagę . Jest fajna broszurka , dostępna w google , pt : " Anna - Zaufajcie Maryi " , tam od połowy tej książki Najświętsza Maria pisze dużo o sensie życie , o miłości , o szczęściu osobistym , oraz przyszłości Polski . Tam wszystko znajdziesz .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wydaje mi się że powinnaś na początku popracować nad poczuciem własnej wartości, bo od razu widać że jest na poziomie 0. I pytanie podstawowe, ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
24 lata. Fakt, w wiadomościach same stresujące sprawy i najczęściej celowo nie oglądam, a abstrahując od tego jestem niepojętna i się gubię i nie mam dobrej pamięci. No i nie mam znajomych. Znam homoseksualistów, którzy są akceptowani itd, też ich lubię, ale głównie mężczyzn. Inni błądzą, ale "świat jest im przychylniejszy" - chodzi o otoczenie które znam. Piszę to w tym znaczeniu, że da się ich lubić choć mają swoje wady lub potrafią wybrnąć z każdej rozmowy tak, że da się ich lubić. Ja tego nie umiem. I nie powiedziałabym, że mam pewność siebie na poziomie 0. Po prostu jestem samoświadoma. Będąc dość beznadziejna nie mam możliwości czucia się pewnie. Przywykłam do sytuacji, gdy wychodzę na głupią - zdarzają się, ale żyję dalej, bo muszę. Sukcesy mogę policzyć na palcach jednej ręki, no naprawdę. Ale nie mylę tego z wdzięcznością, że wgl żyję i jestem zdrowa i mam warunki i rodzinę i jeszcze jakieś osoby (tylko ciekawe na jak długo)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*abstrahując (!!!)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak tak porównuję do tej sytuacji z twoją koleżanką w przymierzalni, to wychodzi na to wszystkie moje przyjaciółki są lesbijkami, lub przynajmniej bi. Raczej za bardzo się tym przejmujesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytaj sobie manhwe "tamen de gushi", o lesbijkach a jaka urocza,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No bo nigdy nikt na mnie nie spojrzał z takim obrzydzeniem, a przynajmniej nie ktoś, komu ufam. Poza tym ten kontrast z chwili na chwilę pogłębił szok. I zdałam sobie sprawę, że nawet przyjaciółka może nagle mnie opuścić. I że jak coś zrobię nie tak, to każdy może mnie tak odepchnąć, po prostu jako osobę, i że cała reszta stałaby się nieważna. Przyjaźń to duże słowo, spodziewam się po przyjaźni wiele. No, ale też mówię, tym bardziej zabolało, że nigdy na nią nie spojrzałam jak na kobietę tylko na przyjaciółkę. I przyznam, że jestem dość dumna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to , że błądzącym świat "jest przychylniejszy" i daje im jakieś mizerne chwilowe dary . To nie znaczy , że świeckiemu światu należy się kłaniać i od świeckiego świata oczekiwać marnej pociechy . Najświętsza Maryja w swych objawieniach mówi , że wszystko co wartościowe i trwałe : wiara , szczęście osobiste , miłość , rodzina i dzieci , należy oczekiwać od Boga . A Maryja jest do tego najkrótszą drogą i najpewniejszą obroną .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×