Rozmowa o pieniądzach, przed ślubem

Witam za parę miesięcy biorę ślub, jednak że z moim narzeczonym nie mamy umówionej kwestii finansowej. Nie podoba mi się to że większość rzeczy praktycznie finansuje ja. Np nasze wspólne weekendowe wyjazdy wyglądają w ten sposób że on płaci za paliwo, a za noclegi oraz wyżywienie plus jakieś małe atrakcje ja, czyli de facto większą sumę płacę ja. Tak samo w sklepach gdy robimy zakupy bo narazie trzymamy się kwestii Każdy ma swoje pieniądze,on nawybiera sobie różnych rzeczy ja płacę za swoje i on dokłada też te rzeczy karząc mi wziąć paragon i obiecując mi że odda, oczywiście nie oddaje. Tym bardziej że w tej chwili ja nie pracuję, a on zarabia więcej niż ja zarabiałam. Jak mam zacząć rozmowę żebym nie wyszła na jakiegoś chciwca? I przecież nie może być tak w małżeństwie że ja będę wszystko finansować a on będzie swoje pieniążki składał na swoje przyjmości.

Z kimś takim bierzesz ślub? Gratulacje.

Pieniążki? Masz pięć lat?

a jak nie pracujesz, to skąd masz pieniądze?i dlaczego płacisz za was dwoje??

ile masz lat a o n ile?

Jak to dlaczego? Żeby do innej nie odszedł!

To gratuluję wyboru męża. Ważne ze będziesz miała portki? W końcu za to płacisz to możesz chodzić z podniesioną głową do góry i czuć się lepsza od starych panien i rozwodek. A propo niedługo do nich dołączysz bo ,,pieniążki,, by opłacać męża się kiedyś skończą

Prowo

Dzięki wszystkim za poważne i konstruktywne wypowiedzi, baaaardzo pomogliście..

Zwyczajnie, dzisiaj porozmawiaj z narzeczonym, jak on zapatruje się na wasze kwestie pieniężne teraz i po ślubie. Powiedz, że chciałabyś aby kasa była wspólna i wspólnie będziecie decydować o bieżących i większych wydatkach, ewentualnie każde z was będzie zostawiać sobie np 10% z wynagrodzenia na osobiste wydatki. Koniecznie porozmawiaj o finansach jak najwcześniej abyś tego nie żałowała w przyszłości.

Bierzecie ślub a wcale się nie znacie. Jak długo jesteście razem? A poza tym komunikacja leży....

Uhhh sknerus ci się trafł. Jak ty nie kupisz np. zasłon do domu to on napewno się nie dorzuci.