Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy mama towarzyszyła wam przy porodzie?

Polecane posty

Gość gość
Znam przypadek w PL gdzie matka towarzyszyła córce do końca porodu w szpitalu .ale . rodząca .to była wtedy 17 czy 18 latka porzucona przez ojca dziecka .Troche wyjatkowo więc ...Fakt to co innego niż jak pisałyście wyżej mama i 32 letnia córa .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dodam jeszcze , w Polsce widzę to troche nietypowe lecz w USA -NAGMINNE zwł przy pierwszym porodzie, matki często towarzyszą córkom,nawet jak jest ojciec dziecka , przy kolejnych narodzinach często też :) Ba więcej, zdumiewajaco często są też obok matki (albo zamiast matki) teściowe :O nie tylko przed salą ale i obok synowej tak bardzo chcą towarzyszyć narodzinom wnuków . Jest taka moda że niby teściowa też ma prawo,że to kobieca sprawa że niby lepiej doglądnie niż syn itp. Niekiedy są z tego ostre kwasy .Tak że matka to już nie dziwi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice i tesciowie czekali w domu. Moi przyjechali do teściów już dzień wcześniej. Mąż był ze mną w szpitalu. Po telefonie oni byli w ciągu kilku minut w szpitalu. Nie wyobrażam sobie mojej mamy przy porodzie. Najbardziej chciałam tatę. Tak, dobrze widzicie. Jestem jedynaczka i mam z nim większą więź niż z mamą. Jednak znam podejście taty do krwi. Także oszczedzilam mu tego. Mój mąż był pierwszy i ostatni raz. Przy drugim moim porodzie już była szwagierka. Mąż nie chciał oglądać ryku i krzyku. Także czekał w domu ze starszą córką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mojej Mamy nie będzie, nie żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja ze mną była przy porodzie. Co w tym dziwnego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro mąż chce byc sam to uszanuj to, bedziesz rodzila jego dziecko nie mamusi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:03 co Ty mówisz? Każda jedna osoba która znam i ma dziecko nie miała przy sobie mamusie ani teściowa nie była. Tam ważniejsza jest rodzina nuklearna niż babcie, dziadków, ciocie bo co oni powiedzą. Tu wydaje im się że wszystko im się należy i że mają prawo się wpieprzac do wszystkiego. Moi teściówie się obraził I na mnie bo powiedziałam że nie będą przy porodzie, nie będą czekać w szpitalu i najprawdopodobniej nie będą w ogóle nas odwiedzić w szpitalu. Pierwszy co jak wróciłam do domu to mąż chciał żeby przyjechali. Ja bym się tak cieszyła jak bym mogła mieć spokój przy takich okolicznościach. A nie ze mąż mumii mieć swoją mamusie. Ja też nie czułam potrzeby żeby mamę mieć przy sobie. W USA jest kompletnie inaczej. Jak umiecie angielski to wyszukaj "dwil BabyCenter" I poczytajcie tam... To jest jakaś tragedia co tu się dzieje w rodzinach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytajcie dokładnie. Matka nie ma być z autorka przy porodzie tylko w budynku czekać i to się mężowi nie podoba. Dziwna sytuacja. Moim zdaniem autorko powinnaś zrobić to co tobie pasuje, to w końcu ty widzisz a nie mąż. A tak w ogóle to odwróć sytuacje. Mąż ma mieć operację w szpitalu, jego mama chciałaby być w poczekalni z Tobą i czekać na wynik a ty mówisz nie, zostań w domu teściowa bo nie chce Cię widzieć. Teraz ja jestem nr 1 dla męża i ma mnie wybrać a nie mame. Chore to dla mnie. I o ile rozumiem, że rodzenie z mama zamiast mężem może dziwic, to już niezgoda na obecność tej matki w budynku szpitala, gdy rodzaca nie ma nic przeciwko, jest smieszna. Kobiety za dużo dają sobie wejść na głowę. To w końcu twoje ciało autorko, sytuacja dość stresująca i jak sama obecność mamy w poczekalni szpitala ma ci pomóc to ustaw tego swojego męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To są różne przypadki. To się zwiększa też rodzina męża a nie tylko żony. Powinni razem dojść do czegoś. To jak tak jest niech teściowa też przyjedzie bo mąż potrzebuje wsparcia. Każdy robi jak im pasuje ale tworząc rodzinę nie jest tak że jedna osoba zdecyduje o wszystko bo jest rodząca czy tam wsparcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny, a ja to miałam taką depresję lękowa po porodzie, że bałam się zajrzeć w pampersa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ja się rodziłam to tata był przy nas a były to lata 80 w Łodzi pierwszy porody. A teraz gdy ja rodziłam dwa razy mąż był przy mnie a co do badań cipki jak najbardziej mąż powinien zawsze być bo przecież skoro jest przy porodzie a badaniu nie to troszkę zacofane by wtedy go się wstydzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najlepszy do porodu jest dziadek, w życiu się tak nie usmialam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu z 15.32 Mąż nie potrzebuje wsparcia bo to nie on wyciska dziecko ze swojej pochwy. Jakby to mąż miał wycinany wyrostek to też pewnie chciałby żonę i może swoją matkę w szpitalu a nie teściową. A w przypadku porodu to rodzica powinna mieć tu decydujące zdanie bo to ona rodzi, tylko ona cierpi przez godziny. I gadajcie że mąż też się stresuje ale jest to nieporównywalne z przeżyciem porodu na własnej skórze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jasne nawet parła za mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ważne w jakim bólu jestem zdanie męża jest dla mnie ważne. Po ci mam go zmuszać do czekania z teściową jeżeli tego nie życzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Chłopie, ale po to tam byłeś, byżona mogła dać upust swojemu bólowi, nie tylko fizycznemu ale też psychicznemu. Jej było łatwiej dzięki temu, zapewne była w takim stanie czy szoku że sama nie spodziewała się takich reakcji. A ty niepotrzebie teraz nosisz w sobie żal. Nie dziwie jej się, każdy ma inny próg wytrzymałości w ekstremalnych warunkach. Ja np nie wyzywałam męża, ale nie ukrywam, że był tryb rozkazujący, rodząca nie myśli o konwenansach w takiej chwili. Bylo "weź mi otrzyj twarz chusteczką / daj mi teraz pić / masuj mi plecy szybko! "(Bo akurat skurcz i bóle krzyżowe szły). A oprócz tego klełam jak szewc ale sobie pod nosem, nie na męża, no i płakałam, każda rodząca radzi sobie z bólem po swojemu. Mąż buł bardzo pofrzebny, pomocny, mył mi twarz, dawał wodę, masował plecy, pomógł mi wstać po porodzie i umyć się w wannie. Jak trzeba było zrobić dziecku badania też do tej skali apgar itd, to mąż poszedł z dzieckiem. Ogólnie jego obecność dodała mi otuchy, pocxucia bezpieczeństwa, jak coś było nie tak to wołał położną, no właśnie od tego jest facet, od wsparcia, od trzeźwego myślenia, którego zaczyna brakować zmęczonej zabolałej rozrywanej i zszokowanej kobiecie. Przecież nie stał tam gdzie stoi personel, nie gapił się w krocze. Ja mam porównanie, rodziłam sama swoje pierwsze dziecko, bo to był jakiś komunistyczny zaduupiasty szpital i rodząca musiała być sama, a drugie dziecko urodzilo się już w obecności mojego drugiego męża, facet nie zalowal, bo miał okazje "poznać" synka od pierwszych chwil :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×