Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Postrzeganie osób, które nas nie chcą jako lepszych

Polecane posty

Gość gość

Ktoś nas zostawił, albo nie chciał związku i taka osoba wydaje się nam lepsza od nas, bo nie dostawaliśmy do jej wymagań/poziomu. Mieliście tak kiedyś? Jak uwolnić się z takiego myślenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś tak. Jako osoba dorosła wiem że nie każdy do każdego pasuje. Tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie myślę tymi kategoriami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, nie miałam tak. I nie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, że to domena osób z niską samooceną (czyli także moja), ale jestem ciekawa jak inne osoby postrzegają taką sytuację. gość dziś Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też nigdy tak nie miałem. Nie potrzebowałem równać w tył. Trzeba być po prostu sobą nie czuć się gorszym od innych ani też nie wywyższać nad innych. Być po prostu ,,prawdziwym" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dojrzałość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Caffelogin_ dziś Tak, ale wyobraź sobie, że poznajesz kogoś z kim jest Ci naprawdę dobrze, kto sprawia, że Twój świat kwitnie, ale czujesz, że po czasie ten ktoś "wymyka Ci się z rąk". Obojętnieje na Ciebie i daje Ci sygnały, które możesz odczytać jako "postaraj się troszkę więcej, bądź troszkę lepsza" a potem zostawia. Wydaje mi się, że to dość naturalny moment na niepewność co do siebie. Nie rozumiem prawdę mówiąc, jak można inaczej... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość dziś Jeśli zostawia, a ,,nie pracuje"nad Tobą...to znaczy nie chce Ci pomóc, to tak..można pomyśleć ,że Cię olał/olała...Ale można też pomyśleć ,że może nie była Ciebie warta właśnie ta osoba..a nie, że Ty jesteś gorsza..gorszy..Jeżeli masz czyste intencje...sumienie..to bąz dobrej myśli o sobie:)..Sumienie nie musi być nieskazitelnie czyste..bo przynajmniej widać, że jest używane! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam sygnały, że nie jestem wystarczająco dobra,a potem zupełnie dałam ciała (dosłownie niestety), z czego on a jakże korzystał. Bez zobowiązań, jak z panienki na świśnięcie. Teraz jestem z kimś innym, ale jego zawsze postrzegałam jako lepszego od siebie, a jestem wartościową osobą. Wiele przepracowałam. Wiem, że jest prawdopodobnie narcyzem, chciał się bawić może, przestał gonić króliczka, bo ten nie uciekał. Niestety ten jeden element, czyli postrzeganie go jako lepszego od siebie nadal tkwi w mojej głowie. Jestem na etapie wyrywania chwasta. Wiele "korzeni" już za mną, ale zostało to. Od dłuższego czasu jest z nową dziewczyną. Nie znam jej, ale wygląda na ogarniętą, zadbaną; jest ładna i młodziutka. I znów myśl, że ja się nie nadawałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie do końca jest to tak, jak mówisz z tym króliczkiem:) Że wszyscy są tacy, którzy gonią dopóty ,dopóki nie dogonią...Są również inni mężczyźni i nigdy nie będziesz mogła być w przekonaniu, że już takiego nie znajdziesz;) Głowa więc do góry, bo męski świat nie składa się tylko z myśliwych...I powiem Ci tak parafrazując Twoją wypowiedź, że czasem to zając goni myśliwego jak się wścieknie :D Pomyśl sobie tak i wbij do głowy, że to on być może, nie był wart Ciebie...Ty znasz wszystko i całą prawdę tam w środku siebie. Wyjmuj więc z siebie pokłady dobra i żyj dalej z podniesioną głową....Na pewno spotkasz kogoś godnego siebie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Caffelogin_ dziś Wiem, że temat na to nie wskazuje, ale jestem szczęśliwą żoną i matką. Znalazłam właśnie normalnego faceta, który chciał dogonić a nie bawić się w gierki, niedostępność, uwodzenie by utrzymać uwagę itp. Sytuacja jest dość dziwna, bo to niby przeszłość, ale to na mnie mocno na tyle wpłynęło, że gdzieś tam żyje do dziś. Nadal czuję tę bezradność, wstyd i poczucie, że jestem nikim. Dlatego poszłam do psychologa i to przerabiamy. Myślałam, że się skończyło, ale jednak jeszcze nie. Ta jedna myśl (o byciu gorszą) dzieli mnie od zaliczenia tego w poczet "nauk z przeszłości".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro jesteś szczęśliwą żoną i matką to moim zdaniem temat powinien być zamknięty. Samo słowo ,,szczęśliwą żoną i matką" to powinno zamykać:) Znaczy ,że nie byłaś ,,gorsza" Znalazłaś wartościowego człowieka, który poznał się na Tobie..masz z nim dziecko/dzieci....sama mówisz że jesteś szczęśliwa...Chyba tu nie psycholog jest potrzebny...tylko...palnięcie się w czoło:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba nie jest jednak szczęśliwa z tym facetem bo tamten automatycznie przestałby ja obchodzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Caffelogin_ dziś nie wiem dlaczego to, że jestem spełnioną osobą ma oznaczać automatyczne wymazanie problemów i ran z przeszłości. To jakby osoba zgwałcona po znalezieniu męża z automatu nie miałaby traumy. Dla mnie tamta sytuacja była traumą, żeby podnieść komfort życia pozbywam się chwastów z przeszłości, a to jest jeden z nich. Tak naprawdę pracuję nad poczuciem własnej wartości, a to było efektem i dzieciństwa i tego typu doświadczeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Nawiązując do przykładu. Wychodzę za mąż, więc gwałciciel z automatu przestaje mnie obchodzić. Nie chodzi o jakiekolwiek romantyczne uczucia, tylko o te złe. Co to ma wspólnego z mężem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z doświadczenia mojego już teraz wiem, że związek, małżeństwo nie powinno się traktować jako formę terapii. Są osoby w związku, które mają niską samoocenę lub są nie poukładane i liczą, że partner rozwiąże ich problemy. I odwrotnie - są ludzie, którzy mają skłonności opiekuńcze i traktują partnera jak podopiecznego lub jest też tak, że są osoby dominujące, które pragną partnera "urobić", dopasować i zmienić. Jest tak, że najpierw trzeba umieć zaakceptować siebie, potem partnera, stworzyć związek i dopiero gdy jest uczucie, akceptacja, wzajemny szacunek i zaufanie można zacząć się wspierać i budować dobre relacje - w gruncie rzeczy często te same - czasami wspierające, czasami opiekuńcze, czasami pewne formy dominacji są w takim związku korzystne ale to musi wynikać z relacji wspólnie wypracowanych a nie z założeń czy oczekiwać, które ktoś sobie wymyśli niejako "poza plecami" tej drugiej osoby na początku związku albo zanim tak na prawdę zaczną się relacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Zgadam się, ale mój mąż nie był dla mnie terapią ani lekiem na całe zło, złe doświadczenia czy złamane serce. Owszem, wiele dzięki niemu zyskałam. Weszłam w związek poraniona i niepoukładana, ale cóż. Wziął mnie taką. Teraz świadomie nad sobą pracuję. Znalazłam dobrego psychologa i jadę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak można porównywać gwałt to odtracenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Łączy je słowo "trauma". Ja się wtedy ledwie pozbierałam, wierz mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli masz na myśli gwałt to nie wątpię. Jednakże o czymś innym teraz rozmawiamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:30 Nie przeżyłam gwałtu i bardzo to sobie chwalę, ale zauważcie, że przeżycia człowieka są na pewnej skali: od czegoś, co się zapomni po chwili po ciężką traumę. Gwałt, od jakiegoś czasu, w społecznym odbiorze jest na skrajnym wychyleniu po stronie traumy, ale rozstanie też może się tam znaleźć, a może być też na 2 końcu. Wszystko zależy od przypadku. U mnie to było doświadczenie, które najpierw pozwoliło mi szybować w chmurach, a potem pogrążyło w odmętach na przestrzeni kilku lat. Tak czy siak odbiegamy od tematu. Zróbmy założenie, że było niewesoło, jakoś się ogarnęłam, wyszłam za mąż, ale siedziało we mnie szereg przykrych przekonań. Część już załatwiłam, zostało to. Moje pytanie brzmi: co i jak z tym zrobić? Może ktoś zna odpowiedź, albo zechce chociaż ze mną podywagować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli aż tak utrudnia ci to codzienne życie biorąc pod uwagę że masz juz męża to na twoim miejscu poszłabym na terapie do jakiegoś sprawdzonego specjalisty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, to utrudnia mi życie raz na czas (jak sobie przypomnę i przeżywam), za to dość systematycznie. Do specjalisty poszłam, ale pomyślałam, że może ktoś miał podobne doświadczenia. Ot, taka praca w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobrej nocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
faceci tak mysla, ich ograniczen umyslowych nie da sie zmienic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Są różni mężczyźni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja od kiedy przeszłam wewnętrzną przemianę na skutek traumatycznych wydarzeń właśnie. Co ciekawsze kiedy się zmieniłam nagle opuściły mnie trzy wieloletnie koleżanki. Więc ja (wiem wiem nie zaczyna się zdania od więc) zamiast czuć się jakoś ułomna i odrzucona gorsza poczułam ogromną satysfakcję. Wiem że pijawki odpadły od ofiary. Czemu nie pomyślisz że może nie rzucił cię bo nie spełniałaś jego oczekiwań tylko rzucił cię bo nie wyszedł mu jego plan. Nie dałaś się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wczoraj Na swój sposób genialne. Przemyślę, dziękuję. Choć on na do widzenia powiedział mi, że byłam zbyt uległa, za bardzo się z nim zgadzałam. Z tego zdania wyciągnęłam lekcję. Mój przyszły mąż dostał heterę :D . Teraz, po latach obłaskawiania mogę być uległa (a czasem nie), mogę się z nim zgadzać (kiedy się z nim zgadzam) i nie boję się, że mnie zostawi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie masz przypadkiem problemów z ustalaniem granic? Mowisz tak chociaż myślisz nie? To z ciałem brzmi tak jakbyś nie chciała, ale zeby go zatrzymac to dałaś ciała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×