Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nieobecność w szkole a praca domowa

Polecane posty

Gość gość
gość wczoraj Niech zgadnę - obudzilas się z tym zadaniem domowym w niedzielę o 20 i zdziwiona, że nikt nie odbiera albo nie odp. Trzeba było się pofatygować w piątek, chyba nie chcesz powiedzieć, że ta koleżanka córki była na komunii już w piątek? Mam nadzieję, że twoja córka dostanie pałę i nauczy się, że o obowiązki trzeba dbać. A pisanie, że to nauczyciel powinien pisać na librusie jeszcze zadania domowe nastolatkom jest absurdalne. Może jeszcze odpowiedzi ma pisać? Nie zwalaj odpowiedzialności za swoją nieporadnosc życiową na nauczycieli. Co za czasy, że uczycie dzieci, że muszą mieć wszystko podane na tacy, zero wysiłku własnego. xx Bardzo rozsądny komentarz, z którym się zgadzam całkowicie. Obowiązek nadrabiania lekcji i zadań domowych spoczywa na uczniu. Nie rodzicu, tylko uczniu. Nie rozumiem, dlaczego Matka biega za sprawami córki. Skoro córka podobno taka ''ambitna'', to dlaczego nie potrafi sobie załatwić odpowiednich kontaktów z koleżankami na wypadek choroby? Mam uwierzyć, jak twierdzi Autorka, że żadna by nie odpisała i nie pomogła? To może problem tkwi w córce, skoro znajomi z klasy ją olewają?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To może problem tkwi w córce, skoro znajomi z klasy ją olewają? x Nawet jeśli by tak było, to co ma z tym zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale Wy macie rzyciościsk. Nawet nauczyciele w szkole mojego dziecka nie mają takiego podejścia do uczniów i traktują ich jak ludzi, a nie jak roboty seryjnej produkcji z fabryki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Zrobić to, co trzeba, zależnie od sytuacji. W każdym razie, Autorka nie nakreśliła tego rodzaju problemów patologicznych, więc nie są one tematem rozważań. x gość dziś To się nazywa dyscyplina i kształtuje odpowiednie postawy, odpowiedzialność i obowiązkowość oraz zaradność i samodzielność w przyszłych obywatelach. Nie ma nic gorszego od nauczycieli, którzy olewają naukę i wychowanie uczniów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Dyscyplina to nie wewnętrzne niewolnictwo. Każdorazowa nieuchronność prowadzi do zaburzeń psychicznych. Nawet Ty możesz wziąć wolne w pracy, bo od tego masz urlop.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To się nazywa dyscyplina i kształtuje odpowiednie postawy, odpowiedzialność i obowiązkowość oraz zaradność i samodzielność w przyszłych obywatelach. x W takim wymiarze, to raczej ukształtuje ziarenka kawy, które zgodnie z rozmiarem i stopniem wypalenia trafią do ekspresu, a potem jako zaparzone fusy do śmieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Twoi rodzice i dziadkowie są zdrowi psychicznie? Zatem nie ma o czym mówić ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Ano zdziwisz się ilu uczniów bardzo zdolnych dzięki metodom szkoły pruskiej, które tu wychwalasz, miało jej dosyć i nigdy nie byli prymusami, za to dziwnym trafem potem o ich osiągnięciach technicznych, czy politycznych uczyłaś się w szkole, korzystasz z wynalazków, czytasz książki. Edvard Grieg: "Szkoła rozwinęła we mnie wszystko, co złe; dobre cechy pozostawiła nietknięte".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Mówisz o jednostkach wybitnych, które osiągnęły więcej 'mimo wszystko', bo po prostu były na to ukierunkowane z natury. Takim szkoła przeszkadzała, to fakt. Jednakże większość uczniów prymusami nie będzie, dlatego należy wymagać od nich podstawowego minimum, by w ogóle było coś, na poziomie przyzwoitym. Obecnie już się zasady i wymogi odpowiedzialności, obowiązkowości i kultury poluzowały, i efekty są w społeczeństwie bardzo wyraźnie widoczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie zaintrygował temat librusa. Autorka rwie włosy z głowy w niedzielę wieczorem, ale nie wpadła na to, żeby napisać do wychowawcy. x Swoją drogą czytając topik przed oczami stanęła mi matka koleżanki ze szkoły córki. Tak samo roszczeniowa, z wiecznymi pretensjami do świata, że nie chwali pod niebiosa jej bachora. A matka i córka tak samo niekumata. W pewnym momencie juz nikt jej nie lubił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Już dowartościowałyscie się? Pada proste pytanie jak sobie wy radzicie, a zaczynacie wyzywać mnie od nieudacznic, moje dziecko od matołów i aspołecznych istot. Zaraz bedzie 500+ Mam nadzieje że nie spotkam was w realnym zyciu. bo unikam takich osób. Zgadza się, nie stanełam na glowie, ale dla mnie praca domowa to nie kwestia życia i śmierci, mam mnóstwo innych obowiązków i wiecej dzieci. Kazdy ma prawo wychowywać dzieci po swojemu. Udało nam sie skontaktować z koleżanką i okazało się, że pani nic nie zadala. Ale uwaga, jesli chciałabym lekcje z czwartku to nikt ich by nie podał, bo jak nic nie jest zadane to dzieci książki i zeszyty zostawiają w szafkach w szkole. Nauczyciele zdają sobie sprawę z tego i nie robią problemu tak jak wy. Po to sa szafki. Dziekuje za mądre wypowiedzi, jednak zaglądają tu jeszcze normalni ludzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja w takich sytuacjach dzwonie do wychowawcy i mówie ,ze syn/córka uzupelni zaleglosci na np.wtorek bo nie mial od kogo spisac lekcji i tyle w temacie .Gdyby pani miała problem to następnym razem dzwoniłabym bezpośrednio do niej co dzieci robily na lekcjach i co było zadane....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mamy telefonów do nauciecieli. maja swoje prywatne komórki i nie mają obowiązku ich udostepniać. Kontakt jest tylko przez librusa, bardzo dobry ale w ciągu tygodnia roboczego. Nie wydaje mi sie stosowne pisanie do nauczyciela w weekend. Uczenie dziecka dyscypliny i obowiązkowości to respektowanie ustaleń. Jesli nauczyciel ustali, że dziecko ma prawo być nieprzygotowane pierwszego dnia po nieobecności, ale potem musi nadrobic zaległości jest według mnie dobre. Dziecko wie co ma robic i samo sobie organizuje swoja prace. Te wasze metody to takie sprzed 20 lat, nauczyciel to bóstwo i co powie to swięte. Czasy się zmieniły, nie biegam po domach obcych ludzie naruszajac ich prywatnośc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Zastanów się czy 20 lat temu Twoja matka miała takie problemy. Założę się że nie. Skoro nie było Cię w szkole to miałaś odpisać lekcje, jak nie odpisałaś to dostałaś jedynkę i koniec. Dlaczego wychowujemy pokolenie roszczeniowych matołków, za które wszystko zalatwi mama? x Były większe problemy. Jak ktoś nie mieszkał w blokowisku, to miał problem. Przepisywało się zeszyty na przerwach. xx gość wczoraj Autorka pyta co w przypadku, kiedy nikt nie odbiera, więc nie ma możliwości uzupełnienia czegokolwiek. xx gość wczoraj A pisanie, że to nauczyciel powinien pisać na librusie jeszcze zadania domowe nastolatkom jest absurdalne. x A dlaczego nie? Jakoś niektórym nauczycielom korona z głów nie spada, kiedy piszą: podręcznik strona 47 zadanie 1-4. A wiesz dlaczego? Bo wtedy nie ma, proszę pani ja nie usłyszałem. Co ciekawe moje dzieci są w technikum i gimnazjum, a nauczyciele piszą takie rzeczy na librusie. Mało tego, ja dostaję smsy odnośnie wywiadówek. To już jest w ogóle kosmos :) Z tą nieporadnością życiową toś pojechała ha ha ha. xxxx Autorko, fakt faktem, że takie rzeczy powinno się załatwiać wcześniej, bo dziecko nie nadrobi wszystkiego w jeden dzień. Zwłaszcza, że nie było na lekcjach, więc takiej matmy może nie dać rady na ostatnią chwilę, a i ogólnie przedmiotów jest sporo. Tak naprawdę, czy dziecko będzie miało problem nie mając odpisanych lekcji, zależy tylko od konkretnego nauczyciela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Mówisz o jednostkach wybitnych, które osiągnęły więcej 'mimo wszystko', bo po prostu były na to ukierunkowane z natury. x Nie tylko. Im się udało, być może również dlatego że nie mieli rodziców, którzy stali nad nimi i wmawiali, że tylko dyscyplina i dyscyplina. A może dlatego, że mieli w nosie, co rodzice im wbijali do głowy i przy okazji - czym wbijali...Minus szkoły pruskiej, z którą mamy do czynienia, wcale nie w szczątkowej formie do dzisiaj, polega właśnie na tym, że nikt nie wie ile skrzywdziła osób, które do foremki wejść nie chciały, bo ze wszystkiego trzeba być najlepszym. Nadmienię, że wielką zwolenniczką Montessori też nie jestem, bo to przegięcie w drugą stronę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Twoi rodzice i dziadkowie są zdrowi psychicznie? Zatem nie ma o czym mówić x Pomyliłaś chyba każdorazowość nieuchronności postępowania względem dziecka z każdorazowo występującymi zaburzeniami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Wspolczuje ze twoje dziecko musi aż tyle dojeżdżać i przez to wcześniej wstawać. Mam nadzieje ze nie wystaje na przystankach. Co do obowiązków rodziców- dziecko nie jest przymusem ani przydziałem społecznym, tylko wynikiem chcenia rodziców, wiec to oni maja być tak odpowiedzialni żeby wszystkie obowiązki ogarnąć (w końcu sami tego chcieli). Niedorzeczne jest myślenie ze inni maja się dostosować usmiech.gif" Nie jestem autorką ale uważam, że chamidłem jesteś i wrednym babskiem. To że ci sie trafiło, że masz szkołe o rzut beretem to nie znaczy że cała ludzkość musi też tak mieszkać, bo technicznie to nawet by było niewykonalne. Uważaj żeby ci sie kiedyś noga nie powinęła mądralo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka zapytała kulturalnie i zadaje właśnie trafne pytania. A co z dziećmi które klasa np. wyrzuca poza margines. One nie mają szansy nadrobić zaległości ? Ja jestem osobą przed 40-tką więc mogę tylko wspominać jak to było 30 lat temu. Zazwyczaj dziecko po chorobie przychodziło do szkoły i nauczyciele już mieli świadomość, że było po chorobie więc miało jakiś tam bufor ochronny przez te pare dni. Wtedy też prosiłam najbliższą mi koleżankę lub jakąś inną dostępną mi osobę, aby pożyczyła mi zeszyty do odpisania do domu. Jednak z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że był to gest czysto grzecznościowy i ktoś taki tak właściwie to nie ma żadnego obowiązku zeszytów swych pożyczać, szczególnie jeśli ich potrzebuje sam do domu by się pouczyć czy zadanie domowe rozwiązać. Zastanawia mnie co musi czuć uczeń nielubiany przez klasę jeśli inni uczniowie go spławiają. Nie mam pojęcia, ale szkoła powinna wziąć po lupę ten temat. W dzisiejszych czasach najprościej by było sfotografować zeszyty kartke po kartce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Autorka zapytała kulturalnie i zadaje właśnie trafne pytania. A co z dziećmi które klasa np. wyrzuca poza margines. One nie mają szansy nadrobić zaległości ? Ja jestem osobą przed 40-tką więc mogę tylko wspominać jak to było 30 lat temu. Zazwyczaj dziecko po chorobie przychodziło do szkoły i nauczyciele już mieli świadomość, że było po chorobie więc miało jakiś tam bufor ochronny przez te pare dni. x Bo tak, w normalnej szkole, powinno to wyglądać. Moje dziecko ma kilka przyjaciółek, które przysyłają jej lekcje mailem ze zdjęciami zeszytów, jednak kiedy jakieś dziecko wraca - szczególnie po kilkudniowej nieobecności, lub po przedweekendowej nieobecności - mają kilka dni na uzupełnienie wiadomości/napisanie sprawdzianu itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hahahah 4 km dalej i to juz dla ciebie problem, zeby tam pojechać?:D zachowujesz sie jakbyście mieszkali na pustyni. 4 km to jest ok godziny spaceru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uczeń nielubiany źle czuje sie w szkole i chodzi do niej z przymusu, traktując to jako obowiązek nie angażuje sie zbytnio. Akurat u nas jest w klasie taki chłopiec, dla mnie zupełnie ok ale chłopcy upatrzyli go sobie na ofiare. Nauczyciele nie potrafia rozwiązać problemu. Ostatnio wzwali policjanta na pogadanke, aby ich nastraszył. Nic to nie dało, bo nikt nie siega do sedna problemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:28 jesteś głupia czy udajesz. Nie jest problemem podjechanie do kogoś - jeśli ten ktos jest w domu i cie zaprasza. Nie mozna sie wpychac do kogoś na chama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:36 Ne jestem głupia, ale moze ty juz tak. Problemem by Było dla ciebie, gdyby kolezanka z klasy przyszła do ciebie niezapowiedziana w Sobotę/niedziele, zeby pożyczyć zeszyty i umówiła sie, ze jutro odda? To nie jest wypchane sie komuś na niedzielny obiad o 10 rano. A jesli nikogo by nie było, to trudno. Autorka wg mnie opisuje, ze to jest problem, bo ktos mieszka dalej, bo nie kazdy mieszka w bloku itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale p******e czasy nastały. Jak ja chodziłam do szkoły, to zawsze było do kogo pójść, a nawet ktos przychodził z zeszytami. Zwłaszcza, jesli ktos był chory przez 2, a nawet 3 tygodnie - w miedzyczasie kolezanka/kolega przychodziła do domu z zeszytami, zeby nie nadrabiać całości na raz. A teraz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie to nie jest problemem, ale dla niektórych TAK i trzeba to uszanować. Tak jak pisałam: jedna kolezanka wyjechała na weekend, drugi kolega nie był w szkole i nie miał tak samo lekcji, trzecia koleżanka ani jej mama nie odbierały telefonu. Reszta rodziców to dla mnie obcy ludzie, do których nie mam telefonu i nawet nie znam ich adresów. A wiecie, ze wedlug RODO nie wolno udostepniać innym osobom prywatnych telefonów bez ich zgody i nie mam prawa prosić kogoś o numer do innej osoby. Nie jest to sprawa życia i smierci tylko zwykłego zadania z matematyki, po prostu pytam bo chciałam wiedzieć jak jest u was. A wy sie popisujecie jakie to zaradne jesteście. Może nie macie nic innego na głowie jak biegac do kogos w te i z powrotem 4 km. Ja mam ciekawsze zajecia. Poza tym tak jak pisalam u nas sa szafki w szkole Mam kogos ściągac w weekend do szkoły aby mi dał zeszyty i siążki z szafki? Czy naprawde ta praca domowa jest tak ważna i jie mozna tego zrozumiec i przesunąć o 1 dzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To po co założyłaś temat skoro dla Ciebe to żaden Problem? I masz Lepsze zajęcia, niz isc/jechać 4 km, zeby dla świetego Spokoju wziąć lekcje?:O Skoro uważasz, ze to bez znaczenia, to po co ta dyskusja burzliwa:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie był w szkole to nie odrabia.Za naszych czasów było inaczej.Teraz czasy się zmieniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytaj ze zrozumieniem. Nie ma dla mnie problemu, zeby wpadły koleżanki. Czasem nawet zostają na noc. Zeby pojechac do kogoś do domu, ten ktos musi BYĆ w domu i wyrazic na to zgodę. Nie będę nachodzic obcych ludzi nw weekend bez ich zgody. Jasne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×