rozmowa z moją matką

w korytarzu jest ciemno (nie działa teraz światło) a tam jest reklamówka z zakupami i ja potrzebuję chleba żeby zrobić kanapki pytam gdzie jest chleb, on mówi, że w korytarzu, ja biorę chleb i choc jest ciemno wymacuję, że tam chyba są pomidory i jeszcze coś, ale nie widzę, więc pytam tam są jeszcze pomidory i ogórki? a ona - a co ma być? - pytam, bo nie widzę, chce wiedziec co tam jest - a co ty sie tak dziwisz? to chyba normalne, a co tam ma być? - ja sie pytam bo nie widzę, w ogóle sie nie dziwię! Ja po prostu nie wiedziałąm co tam jest i tyle. A ona to odebrała z jakimiś pretensjami, albo że mam byc jasnowidzem by samej wiedzieć i nie pytać. A wystarczyło powiedziec" TAK lub NIE. I potem jak ja sie denerwuję, że ona z prostego pytania robi jakąś dziwną dyskuję to potem mi mówi, ze nikt by sie tak nie denerwował ja ja. Mozna ześwirowac...

Sama wyleciałaś z zawracaniem d*py. Jakby nie można było wymacać i zwyczajnie wziąć... no jak idiotka normalnie :D jak robisz tak często, to nic dziwnego, że Twojej mamie już nerwy strzelają

sama jesteś idiotka :D nie wyciągałam, bo nie potrzebowałam teraz do niczego

i jej nerwy w ogóle nie strzeliły, nie rozumiem dlaczego nie można zwyczajnie powiedziec tak lub nie już wielokrotnie tak było, że ona w moim pytaniu dopatruje się nie wiadomo czego a ja pytam bez żadnych złych intencji ;/ pytam by dostać informację: tak lub nie

Skoro ma tak często, to najlepiej nic nie pytać tylko milczeć.