Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kinga860731

Problemy w związku

Polecane posty

Gość Kinga860731

Witam, zacznę od tego, że mam32lata, w związku jestem od 6 lat, mamy dwie córeczki, wybudowaliśmy dom i odkąd w nim mieszkamy ciągle się kłócimy... nie mamy ślubu, bo przy pierwszym dziecku nie chcieliśmy brać go że względu na ciaze... potem zlecialo...choc moj partner niby w zartach powtarza wszystkim ze "nie jest pewny czy to ta"(fajne i miłe żarty :( )Odkąddwiły się dzieci czuje się jak ubezwłasnowolniona... Oczywiście kocham je nad życie i uwielbiam z nimi spędzać czas. Dbam o dom, praktycznie wszystko robię sama... Obecnie jestem na urlopie macierzyńskim... Mój dzień zaczyna się od tego, że szykuje starsza córkę do przedszkola, potem zajmuje się młodsza, śniadanie jem w biegu,(o ile je wogole jem), potem obowiązki domowe (pranie, sprzątanie, obiad itd.) w międzyczasie ciągle zajmuje się dzieckiem. Wieczorem obowiązek kapania i usypiania spada na mnie... Niekiedy usypiam na łóżku w ubraniach.... Mieszkamy na wsi więc do sklepów mamy kilka km i bez samochodu nie da rady... niestety nie mam prawa jazdy (kurs niby w trakcie ale jestem skutecznie demotywowana) i jestem uzależniona od partnera i jego humoru... nieustanie musze mu mówić by zajął się dziećmi, a on potrafi np, podglosic na full tv bo mu dzieci przeszkadzają w ogladaniu... on wraca z pracy( za biurkiem w sądzie jako informatyk) i jest zmeczony... i jeszcze ma pretensje że koło domu czegoś nie zrobilam... przy budowie domu pomagałam jak tylko umialam... nie powiem bo i on robił, ale np. malowanie zrobiłam sama bo chciałam zaoszczędzić i przyspieszyć przeprowadzke...a on miał się zająć wykończeniami, mieszkamy już 6 miesięcy a drzwi nadal nie obrobione, listwy nie wykonczone...na nic nie jest zrobione od 6 miesięcy...bo on nie ma czasu... Zdarzyło się raz (w listopadzie 2017)że udało mi się wyjść wieczorem do kina i zamiast 2godzin byłam 3... (Bo poczułam wolność) to skończyło się to taka awantura że chciałam sobie coś zrobić...bo psychicznie nie mogłam wytrzymać... Od tamtej pory nigdzie sama nie byłam... A mój partner potrafi sobie w między wsiąść na motor i pojechać na cały dzień bo jemu się należy odpoczynek... Ostatnio pojechał na 9dni za granicę na wycieczkę motorem z kolegami... Mieszkamy obok jego cioci i wujka więc oni mi trochę przy dzieciach pomagają...ale ja już im powiedziałam że to on jest ojcem i on się powinien nimi opiekować.. do tej pory myślałam że mam oparcie w cioci... dziś niestety miarka się przebrala... Poszło o wybór lokalu na chrzciny...cały czas powtarzam że nas nie stać na lokal, że mamy warunki i możemy w domu to zrobić... Ale on się uparł udaje bogacza ... I od słowa do słowa i się poklocilismy.... A ciocia która była świadkiem stwierdzila że niepotrzebnie na niego ciągle naskakuje. . Ja sama zauważyłam że jestem kłębkiem nerwów i nie wiele mi trzeba żeby się zdenerwowac, ale bardzo długo siedziałam cicho i tolerowała jego zachowanie... Pomijając fakt że nic koło siebie nie robi... Jak się rozbierze to tak jak rzuci ciuchy tak je zostawi i nawet gdyby się o nie miała potknąć to ich nie sprzątnie, zje zostawi talerz czy kubek tam gdzie siedzi i nie ma nawet mowy żeby do zlewu zaniósł albo umył!!! Śniadanie mu zrob jest, obiad i kolację też.... Choć co do śniadania i kolacji to się zbuntowałam i nie robię nawet gdy się obrazi!!! Jest egoistą i co najlepsze sam się do tego przyznaje.... ja już psychicznie nie wytrzymuje... A wszyscy w koło (z jego rodziny) uważają że to moja wina że się kłócimy... Ja powiedziałam że spakuje dzieci i się stąd zabiorę to mi powiedzieli żebym głupot nie opowiadała tylko nauczyła się z nim rozmawiać! Szkoda że jak tylko chce z nim o czym porozmawiać to podnosi głos gdy tylko mam inne zdanie niz on... Jednym słowem mam dość...i boję się że psychicznie nie wytrzymam...żeby nic sobie nie zrobić myślę o dziewczynkach... Pomóżcie i doradzcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy ten dom jest tylko na niego zapisany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale ona zarabia na dom... ty tyle nie wkłądasz. moze z jedną trzecią. nie marudz, masz dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy ten dom jest tylko na niego zapisany?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Arecki446
jak on ma takie podejście do sprawy, to zwijaj manatki i spadaj z tamtąd bo skończysz w psychiatryku. Widzę jesteś rozsądną kobietą ale trafiłaś na gnoja wychowanego jak jedynaka i z nim raczej życia nieustawisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciężka sprawa,nawet dobrze ze tego ślubu nie macie,mniej problemów,masz gdzie się wyprowadzić ?? Sorry ale jego już nie zmienisz,Walcz o siebie,życie masz jedno i chyba nie chcesz go zmarnować z tym dupkiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sevrinerro
jest kilka rozwiązań, jednym z nich byłoby udanie się do psychologa. Drugim i chyba dość rozsądnym byłoby mu postawienie ultimatum , czyli albo zaczniesz się zachowywać jak na głowe domu przystało albo ja się zawijam. Przykromi ale lepiej jest to tak rozwiązać i zakończyć męczarnię szybko niż ciągnąć to rpzez lata by dojść do wniosku że to nie ma sensu. Co o twoje losy to bym się bardzo nie przejmował jeżeli go opuścisz bo sąd nie zabroniłby Ci widywania się z dziećmi jeżeli sąd ożekłby że dzieci należy pozostawić z nim. Jednakże doradzam znaleźć wspólny jeżek na spokojnie ja starać się mimo wszystko znaleźć wspólny język.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinga860731
Ja zawodowo pracuję i zarabiam nawet nieźle. Obecnie jestem na macierzyńskim i nawet teraz zarabiam więcej od niego. Dom wybudowaliśmy na wspólny kredyt choć na jego rodzinnej ziemi. Mieszkaliśmy w mieście, ale dałam się skusić urokami wsi, bo cisza, bo świeże powietrze itd. Dzieci mają tu jak w raju bo mają swoje podwórko i nie są chowane w blokowisku... Ja jestem bardzo związana ze swoją rodziną- rodzicami i rodzeństwem i wiem że mogłabym na nich w razie problemów liczyć, ale nauczyłam się nie skarżyć na każdą kłótnie bo prędzej czy później się godziliśmy więc nie chciałam by ktokolwiek się mieszał i zostawał "wrogiem". Poza tym z mojej rodziny nikt się nie miesza sam z siebie, a jeśli ma coś do powiedzenia to mówi to prosto z mostu i jest ok. A w rodzinie mojego partnera jest tak, że wszyscy chodzą do kościoła co niedzielę, są baaardzo wierzący, a jak przychodzi co do czego to są zawistni... Nie pomyślcie że szkaluję "teściową"... ale ona jest najgorsza... Mieszkaliśmy z teściami 4 lata i znosiłam w ciszy jej fochy, nieodzywanie się do mnie bez powodu, może nie uwierzycie ale ja się z nią nigdy nie pokłóciłam! Może to nie jest dobre bo jakbym potrafiła się jej postawić to bym miała lżej... Kiedyś pamiętam jak mi uwagę zwróciła bo kazałam córce podzielić się z innym dzieckiem zabawką! Powiedziała mi że źle zrobiłam bo nie uczę małej, że w swoim domu ma się czuć bezpiecznie i że skoro coś jest jej to tak powinno być! Wkurzyła mnie wtedy porządnie i odp jej że ja samoluba nie mam zamiaru wychowywać! Skoro ona się bawi u kogoś czyimiś zabawkami to ma się dzielić jak ktoś do niej przyjdzie! Poza tym było jeszcze kilka sytuacji w których zaczynała mówić: "Nie chcę się wtrącać, ale źle zrobiłaś w stosunku do córki...:"Już kilka razy się gryzłam w język bo miałam jej ochotę powiedzieć, że żeby uczyć kogoś wychowania dziecka, najpierw powinno się samemu dobrze swoje wychować, a syn przecież nie jest ideałem! Teraz gdy mieszkamy osobno mam wrażenie że w ogóle pokazuje jak mnie nie lubi. Gdy do nas przyjeżdżają potrafi się cały weekend nie odzywać tylko do mnie i nie wiem o co jej chodzi. Albo wyjeżdzając od nas nawet się nie pożegnają tylko się pakują w samochód i jadą... Najlepsze jest to, że malując w domu mój partner wybierał farby, grunty itp. Teściowie mają u nas swój pokój , no i po ponad pół roku od malowania teściowa ma do mnie pretensje że wybraliśmy śmierdzący grunt i w ich pokoju ciągle go czuć!!! Choć w całym domu nie czuć nic! Banalne i może się komuś wydać śmieszne...ale dla mnie to za każdym razem kropla przepełniająca czarę goryczy...Nauczyłam się ją delikatnie mówiąc olewać... bo na szczęście nie muszę jej codziennie widywać... Niestety choć to ma być mój dom to czasem czuję się tu bardzo obco... Starałam się urządzić ciepły dom, ale przez te kłótnie raczej to się nie udaje... Może musimy się dotrzeć..sama nie wiem...Nie chciałbym żeby moje córki wychowywały się bez ojca... bo jaki by nie był, nie pije, nie bije nas... a jak już się nimi zajmie to dzieci są szczęsliwe... a ich szczęscie jest dla mnie najważniejsze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinga860731
Poza tym jeśli zdecydowałabym się odejść to dzieci zabrałabym ze sobą. Na jakiej podstawie miałabym mu je zostawić? On nic nie wiem na ich temat, ani co lubią jeść, ani jaki rozmiar buta czy ubrań noszą, nie potrafiłby ich wykąpać... nie był z nimi u lekarza, nie był w przedszkolu u starszej... nie będę wymieniać pozostałych "NIE" bo brakło by mi tu znaków! Gdy trzeba coś zrobić przy dzieciach to obie córki pytane kto ma to zrobić mówią MAMA! Więc nie ma opcji że sąd przyznałby mu dzieci! JA nie palę, nie piję, nie imprezuję... dbam o dzieci...jedyną złą rzeczą jest to że nie mogę się dogadać z partnerem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem Ci, że każdy facet to dupek i egoista leń

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×