Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy przyjaźnicie się z ludźmi o statusie materialnym innym od Waszego?

Polecane posty

Gość gość

Poznałam fajna dziewczyne. Ma córkę w wieku mojej. Zgadałyśmy się i planujemy jeszcze umówić się na jakiś spacer z dziećmi czy lody. Ale martwi mnie fakt, że są dużo zamożniejsi od nas. Ta dziewczyna spaceruje w sukience, która kosztuje 500 zł. Ma własną mała działalność, jej mąż spora firmę po rodzicach. Nie zazdroszczę jej niczego ale martwię się, że będę się czuła przy niej jak uboga krewna. Ja jestem obecnie na urlopie wychowawczym, wcześniej pracowałam w biurze za nieco więcej niż najniższa krajowa. Mąż zarabia mniej więcej 3 tys (czyli na standardy kafeterii pensja głodowa ;)). Nie jestesmy biedni, wyjeżdżamy na wakacje w Polsce, mamy nienajgorszy samochod chociaz już 10 letni ale nie stać nas na nawet ćwierć tego, na co pozwalają sobie oni. Myślę, że przyjaciółkami na śmierć i życie nie będziemy ale naprawdę fajnie nam się gada. Zastanawia mnie czy ludzie dobieraja sobie znajomych o podobnym statusie materialnym czy może takie "mezalianse" ;) też się zdarzają i mają szansę na powodzenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciezko sie zgrac ale zalezy od ludzi. Wiadomo, ze bogaty ma wieksze mozliwosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szczerze? nie kiedys probowalam ale to nigdy nie wychodzilo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie odrzucaj ludzi ze względu na status materialny, bo nigdy nie wiesz co ci może da ta znajomość. Kto wie, może kiedyś mogłabyś dzięki niej zmienić pracę na lepszą albo okazałaby się niezwykle cenną przyjaciółką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Być może chociaż ja raczej nigdy nie podchodzę tak do znajomości, że mogą mi dać jakieś korzyści materialne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wg mnie jak będzie wam dobrze razem to się zaprzyjaźnicie. Wg mnie najlepiej od początku być szczerym i jeśli np. zaproponuje weekend w spa za 5k to powiedzieć, że nie zarabiacie tyle i nie ma takiej możliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak, ale nie chodzi mi o wyrachowanie i typowe korzyści materialne. Przyjaźń przyjaźnią ale jeśli już ich bogactwo postrzegasz jako wadę, to chciałam pokazać że to nie musi być problem. Znać ludzi, którzy już coś osiągnęli to dobry stymulator żeby samemu piąć się w górę. Mają zazwyczaj trochę inną mentalność: zamiast ,,nie wiadomo czy wypali, nie ryzykuj stratą czasu i pieniędzy'' mówią ,,spróbuj! odważ się!''. A może akurat ktoś z ich znajomych będzie szukał pracownika i zaoferuje więcej niż zarabiałaś ty czy mąż a oni polecą ciebie. Albo za X lat twoje dziecko będzie mogło odbyć staż w ich firmie albo dorabiać sobie w lato. W dzisiejszym świecie znajomości to podstawa więc poza przyjaźnią i tym że się dogadujecie (co jest najważniejsze) to jest plus

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zależy od znajomych czy obnosza się swoim bogactwem. Też mamy takich znajomych, gdy spotykamy się raz na jakiś czas jest super bo nie możemy się zagadać ale częste spotkania i wspólne wakacje niestety pokazały, że różnica w statusie materialnym jest istotna. Jadąc na wakacje oni się ograniczali wybierając coś co dla nas i tak było za drogie także nikt do końca nie był usatysfakcjonowany. Oni, że nie mieli luksusu, my że i tak wydaliśmy więcej niż chcieliśmy. Dla nich bardzo liczą się marki ciuchów, ubrania dla dziecka sprowadzali z USA, ona od męża na gwiazdkę dostała markowa torebkę za 8 tys (ja się na tym nie znam więc gdyby mi nie powiedziała to nawet bym siebie zorientowala). Ciągle gdzieś przewijal się temat kasy; a to kupili kino domowe za 20 tys, a to byli na 4 wycieczkach zagranicznych (Kuba, Meksyk, Tajlandia, USA) na które wydali tyle a tyle a to kupili 3 auto za 90 tys. Pewnego razu zaproponowali nam wyjazd do Sopotu, mówiąc że oni rezerwuja sobie Sheraton no ale my oczywiście możemy sobie znaleźć coś tańszego i jakoś mój mąż się troche uniósł honorem twierdzac, ze ma wrazenie, iz ciagle znajomi podnosza sobie samoocene naszym kosztem no i triche relacja sie poluzowala. Spotykamy się teraz rzadziej i nie jeździmy razem na wyjazdy ale mimo to nadal gdy zobaczymy się po dłuższym czasie to tematy nam się nie kończą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, że to może zadziałać, ale na zasadzie spotkań w domu czy na placu zabaw. Ciężko będzie ze względu na inne możliwości w kwestii wypadów czy wakacji. Najwięcej zależy od ludzi. Jak będą sobie podnosić samoocenę twoim kosztem to będziesz się czuć jak uboga krewna. Jak są taktowni i z klasą to powinno byc ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam koleżankę bardzo bogata, nasze córki się przyjaźnią. Gadamy o wszystkim, czasem wyskoczymy gdzieś z dziećmi. Jest normalnie, to trwa już 7 lat więc można!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pytanie na ile zażyła będzie ta znajomość. Godziną próby będą przede wszystkim wyjazdy. My swego czasu też z mężem kurczowo trzymaliśmy się paczki starych znajomych. Jednak oni zamiast iść do przodu jakoś poddali się stagnacji i klasycznemu polskiemu narzekaniu. Wycieczka do Cancun? Snobizm. Lepiej z dzieciakami siedzieć na Mazurach. Obiad w trakcie wycieczki w restauracji? Lepiej wziąć suchy prowiant a później krzywić gębę z niesmakiem pod knajpą, że mamy czelność czekać na wydanie nam posiłku zamiast lecieć do znajomych wystających za szybą. Zdecydowaliśmy się, że raz pójdziemy jednym na rękę i polecimy na tanie wakacje 2tygodniowe na Zakynthos. I się zaczęło: po co wynajmować samochód? Przecież trzeba byłoby zjeść w tawernie, a w hotelu mamy opłacone wszystkie posiłki i obiad nam przepadnie. Rejs do Zatoki Wraku/Błękitnej Zatoki? Drogo. Ręce opadają. Innym proponowaliśmy krótkie weekendowe wypady a to do Londynu, a to do Paryża. Informuje się wówczas szefa o wolnym piątku, aby już w czwartkowe popołudnie siedzieć w samolocie tanich linii lotniczych i on line zarezerwować sobie pokój. Nie, bo drogo, bo nie mogę z dnia na dzień, bo szef się będzie krzywo patrzeć i mnie wywali... Powiem, że do tej pory ich dzieci nie widziały nic poza Mazurami i Lwowem, nie wiem, ale chyba fatalnie będą wspominać swoje dzieciństwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przyjaźń to jedno, a kawka czy gadanina przy piaskownicy to co innego. Mam przyjaciółkę z biednego domu, ale poznałyśmy się w wieku 8 lat, wtedy jest inaczej. Pieniądze to często inna mentalność, zależy też czy kasa ze spadku czy z własnej pracy, bo inaczej wtedy do tego podchodzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13.11 Mój brat dobrze zarabia, a jego syn woli w domu w kompa grać czy w kosza z kumplami niż lecieć kolejny raz do Paryża, bo "już był", Albo taka ściana Płaczu to "zwykła ściana jest".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13.11 Boże jakim trzeba być snobem zeby tak piertolic. Faktycznie będą mieć nieidane dzieciństwo bo było tylko we Lwowie i na Mazurach :-D co za tępa strzała! Dowartosciowalas się już? Ja w dzieciństwie nie byłam ani we Lwowie ani na Mazurach, a wspominam ****ardzo dobrze:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wez przestań, ja jestem z tych zamożnych, w wieku dziecięcym pokazaliśmy dziecku prawie cały świat a on i tak wspomina wypad z kumplami w te same miejsca ( bez rodziców pare lat pózniej ) No owszem był ale co z tego ? -:) jezeli dzieci maja swoich rówieśników obok, obojętnie jaki akwen wodny, lody i świeże powietrze i bez ograniczeń czas na przygody to nic im więcej do szczescia nie trzeba. Jednak podróżowanie z ludźmi z innej półki ekonomicznej , nie sprawdza sie ani w jedna ani w drga stronę. A wracając do pytania autorki - można sie zakolegowac na luźnych , towarzyskich relacjach. Ty nic nie chcesz od niej a ona nic nie chce od ciebie, po prostu rozmowa, anegdoty i miłe relacje. Bez napinki i bez roszczeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, ja niestety nie mogę być tak optymistyczna jak przedmówczynie. Po pierwsze, ode mnie odwróciła się najlepsza (tak myślałam) przyjaciółka, jak poznałam mężczyznę o którym marzy wiele kobiet, do tego wkrótce zaczął dużo zarabiać, zabierać mnie w kilka miejsc za granicą rocznie, ja nigdy jej się niczym nie chwaliłam, ale jak pytała gdzie jedziemy to zwyczajnie nie owijając w bawełnę mówiłam, poza tym czasem wrzucałam jakieś fotki na fejsa, ale bez lansu szczególnego, robiłam to co wszyscy w tym ona. Najpierw miała ból tyłka, że mam faceta i nie mogę już 5 razy w tygodniu się z nią widywac, tylko np. raz na dwa tygodnie. Zaczęła mnie szantażować, mówić tez wprost że ona mi zazdrości zakochania na zabój, tych pieniędzy i tego życia. Tym bardizej coś ją trafiało że dobrze mnie zna i wie, że ja nigdy nie byłam materialistką i zwisało mi ile ma mój facet, po prostu tak mi się trafiło a ona zawsze podkreslała że ona chciałaby tak mieć, jeszcze jak ja nie miałam nikogo. Dlatego nie wierzę w takie przyjaźnie, gdzie jedna osoba ma życie jak w bajce, a druga musi zaciskać pasa. Dodatkowo w mojej rodzinie był bogaty wujek i jego dzieci i te dzieci nas odrzucały, nie chciały się z nami bawić, te ich miny a la jestem lepszy. Moja mama kiedyś przez przypadek usłyszała jak wujek mówił do syna: "Ty sobie niew daj, pamiętaj, ty jesteś nie byle kto jak inni, ty jesteś.... (i tu naziwsko wujka i syna). Ja natomiast mam koleżankę która żyje jeszcze fajniej niż ja, jej mąż ma jeszcze więcej pieniędzy, odziedziczyła też krocie po rodzicach, a ja właśnie czuję się przy niej jak uboga krewna bo dla mnie to jest kosmos, że laska siedzi na wychowawczym juz drugim czyli de facto 4ty rok w domu a palcem nie kiwnie, ma kucharkę i sprzątaczkę, a starsze dziecko posyła do przedszkola mimo że sama siedzi w domu. Ja sie przy niej czuję jak ufo, a i ona patrzy na nas jak na komsitów bo my jestesmy oszczędni mimo że sporo mamy. Ona preferuje styl zastaw się, zadłuż po uszy, ale pokaż że jesteś elyta. Mi to jest obce, wolimy małe mieszkanie ale na mneijszy kredyt. Bo ona oprocz tej kasy ktorą dostała a wpakowała w dwie kawalerki to jeszcze ma kredyt na dom, a jej chłop jest tak znerwicowany że to się w pale nie mieści, bo wlaśnie grozi mu zwolenienie z pracy. Podsumowując, NIE. Ja nie potrafie, inni ze mną nie potrafią, jesli nasze statusy i stopa życiowa roznią się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś 13.11 Boże jakim trzeba być snobem zeby tak piertolic. Faktycznie będą mieć nieidane dzieciństwo bo było tylko we Lwowie i na Mazurach smiech.gif co za tępa strzała! Dowartosciowalas się już? Ja w dzieciństwie nie byłam ani we Lwowie ani na Mazurach, a wspominam ****ardzo dobrzeusmiech.gif xxx Syndrom wyparcia. Chociaż może też uzależnione, że niektorzy Polacy zadowalają się byle czym, na całe szczęście moja rodzina preferuje wyższy poziom. Uważam, że dzieciństwo bez wycieczek jak również dozowania różnych atrakcji jest zwyczajnie nudne, niepełnowartościowe i nie poszerzające horyzontów. I jako ktoś właśnie nie miał okazji tychże horyzontów poszerzać od najmłodszych lat móze sobie wmawiać, że miał "fajne i szczęśliwe dzieciństwo". No nie bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam sie z poprzednimi wypowiedziami - mozna utrzymywac bardzo przyjacielskie nawet relacje ktore sa wartosciowe bez wzgledu na status materialny. Ale potwierdzam tez ze jesli chodzi o wyjazdy jest juz ciezej - kazdy ma inny budzet i oczekuje czegos innego. Raz tak wyjechalam na dluzszy weekend i o ile ja i moj partner lubimi jadac w restauracjach i lokalnych kafejkach/tawernach, nasi towarzysze woleli kupic bolke w supermarkecie. Mysle ze takie rzeczy tez mozna dogadac na poczatku ale wiadomo ze wtedy kazdy oczekuje czegos innego z wyjazdu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli dla kogoś sporadyczne spotkania przy lepieniu babek w piaskownicy to już "przyjaźń" to chyba masz autorko problem z definiowaniem tak zażyłych relacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:43 No wiesz, trochę przesadzasz. Ja owszem, zazdroszczę męzowi że był na tylu wycieczkach zagranicznych i tu w Polsce za dzieciaka. Ale on nie miał ojca, wycieczki robili dziadkowie wespół z zaharowującą się matką, by mieli coś na otarcie łez. Ojciec zostawił rodzinę i nie interesował się synami. Nawet był przeciwnikiem wykształcenia ich na mgr i dr, bo sam był leniem i chciał by byli jak on. ja natomiast nie byłam na żadnej wycieczce zagranicznej oprócz term wodnych na Słowacji i to dostałam tę szansę z urzędu w którym mam pracuje. nad morzem byłam tylko dzieki swojemu ówczesnemu chłopakowi który mnie zabrał tam i jego rodzice. a jakoś wcale mojemu męzowi dziecinstwa nie zazdroszcze, owszem ma szersze horyzonty ale ja miałam obydwoje kochających rodziców, wspaniałe warunki miekszaniowe (duzy dom), tata chciał bym była wykształcona... za żadne wycieczki tego bym nie zamieniła, a zwiedzanie i poznawanie świata nadrobiłam jak dorosłam. więc nie oceniaj wszystkich w ten sposób, bo naprawdę niektorzy są zadowoleni ze swego dziecinstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Wez przestań, ja jestem z tych zamożnych, w wieku dziecięcym pokazaliśmy dziecku prawie cały świat a on i tak wspomina wypad z kumplami w te same miejsca ( bez rodziców pare lat pózniej ) No owszem był ale co z tego ? -usmiech.gif jezeli dzieci maja swoich rówieśników obok, obojętnie jaki akwen wodny, lody i świeże powietrze i bez ograniczeń czas na przygody to nic im więcej do szczescia nie trzeba. Jednak podróżowanie z ludźmi z innej półki ekonomicznej , nie sprawdza sie ani w jedna ani w drga stronę. A wracając do pytania autorki - można sie zakolegowac na luźnych , towarzyskich relacjach. Ty nic nie chcesz od niej a ona nic nie chce od ciebie, po prostu rozmowa, anegdoty i miłe relacje. Bez napinki i bez roszczeń xxx To ja od tych "przeklętych" wylotów do Londynu, Paryża (swoją drogą już jad się ulewa u niektórych, komiczne swoją drogą :D). Ależ mój syn ma dalej kontakt z rowieśnikami, ale powiedzmy, że z tego samego poziomu materialnego rodziców. Przecież chcieliśmy latać całymi rodzinami, ale oni najchętniej ograniczaliby atrakcje do minimum, przez co psuli wrażenie wakacyjnego odprężenia. Teraz przynajmniej mój syn nie musi się martwić, że owszem pojechaliśmy na wypad do Wiednia, ale na Praterze nie zaliczy z kumplem wszystkich kolejek, bo ojciec tamtego ma węza w kieszeni i każde euro przelicza na czynsz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
może być ciężko choćby z tego powodu,ze jalbyscie się bardziej zakumplowaly to mogłaby robić droższe prezenty np na urodziny dziecka i musialabys potem wybulic tyle samo.Albo zaczelaby namawiać na drogie wyjazdy czy zakupy itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś To znowu ta idiotka od XXXXXXX hehe Jesteś snobem nr 1 na tym forum .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skąd ja to znam....te wspólne wyjazdy to bywa koszmar. Ja jestem z tyvch, którzy uważają, że na wyjeździe pieniądze są po to, by je wydawać. Podobnie uważa brat męża i jego żona. Mój mąz się wyłamuje i wszystkim nam psuł niejeden raz zabawę, a ja miałam smutną minę i widziałam jak tamci mi współczuli. Bo oni się szarpnęli na kolację za 150 euro (na 3 osoby, raz w roku chyba można) a mój mąz spojrzał na nas takim wzrokiem mrożącym krew i powiedział że to kupa hajsu i on nie chce. haha a zarabiał nawiecej z nas wszystkich, niestety on uwaza ze kto w zwiazku zarabia wiecej ten ma ostatnie słowo co do wydatków (ja wtedy zarabiałam bardzo mało, oni to wiedzieli, a mąż jest strasznym dusigroszem wiec glupio mi bylo przy jego rodzinie naciskać żebysmy x nimi poszli, ale widziałam że im było mnie żal, dziwili mu sie ze tyle kasy ma i raz w roku nie poszaleje. mam męża węża). Mój mąz reprezentuje patologiczne oszczędzanie, ma najwięcej z nich wszystkich a umartwia się nawet na corocznym urlopie, juz czasem mam go dosyc. Nie jeździmy juz z nimi bo ja nie moge patrzec na ten dysonans i miec poczucie ze tamten facet zone kocha, a moj kocha swoje piniąchy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Noo wiemy ze to ty od XXXXXXX Postaw sobie jeszcze więcej XXX a głupim pustym łbie hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13.43 ja chyba lepiej wiem, czy miałam szczęśliwe dzieciństwo niż ty -jakas materialistyczna dziunia z kafe :-D sory laska, ale ty masz chyba syndrom wyżej srania niż d**y posiadania ;-) także skończ piertolic i do garów :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale małemu dziecku, do pewnego wieku, jest obojętne Paryż czy Mazury, bo nie widzi jeszcze różnicy. To się zmienia potem. Mój mąż nawet jakby miał miliony to kupowałby tam gdzie taniej, bo on tak ma,nawet nie o kasę chodzi, taki charakter.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Paniusia od Mazur i Lwowa to straszna bufoniara, mówię to jako osoba która pół Europy zwiedziła i zwiedzi jeszcze więcej, w tym Amerykę. Jak śmiesz drwić...ja byłam w wielu miejscach na świecie, ale wiesz, te nasze Mazury i ten dajmy na to Lwów, to najlepsze miejsca wg mnie. A ty jesteś płytka, źle cię rodzice wychowali, podejrzewam że to tak zwani pan i pani Nikt, po prostu dorobili się na jakimś biznesie, albo odziedziczyli, ale mentalnie sa bardzo ubodzy, wszystko co mają to pieniądze a tak poza tym to bieda mentalna i intelektualna. Ble. Pozostaje cień nadziei, że te twoje wypociny to prowo sfrustrowanej poborczyni 500plus (na pierwsze dziekco, czyli bieda aż piszczy).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:07 Mój mąz tak samo. I powiedz mi, nie wkurza cię to? Mieć kasę i jej nie mieć. Mój mąż umrze i mysli ze co, do grobu to zabierze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pochodzę z klasy średniej, a w dzieciństwie był nawet taki moment że w domu było bardzo krucho z kasą. Wszystkie moje znajomości z bogatymi ludźmi przyprawiały mnie o zazdrość i załamanie nerwowe (tym bardziej że to były osoby bogate z domu, wszystko podane na tacy, dobry start w życie). Utrzymywałam więc jedynie ledwo-koleżeńskie relacje, byłam miła, mówiłam cześć kiedy się widzieliśmy na mieście, ale unikałam nawet dłuższej rozmowy. Natomiast wyjątkiem jest znajoma ze studiów, piękna, mądra, bogata, z jeszcze bogatszym facetem, która nigdy mi nie dała odczuć że jestem gorsza, a wręcz stawała na głowie żeby mi pomóc: najpierw poleciła mnie do świetnej pracy, a potem tak mi poukładała w głowie żebym odważyła się założyć własną działalność zamiast się bać porażki. Różnica w statusie materialnym dalej jest, ale dzięki niej dużo osiągnełam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×