Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mmarzycielka

Co dalej...

Polecane posty

Gość Mmarzycielka

Sprawa wygląda tak...6 lat temu zostawił mnie mąż z dzieckiem.Miałam wtedy 34 lat.Świat mi się zawalił,ale było dziecko więc trzeba było się ogarnąć.I wtedy na mojej drodze pojawił się on.Ciepły,czuły,delikatny,opiekuńczy.Od razu zaiskrzyło i w uczuciach i w "łóżku". Praca jego była to tu to tam jak to na budowach bywa,ale jakoś dawaliśmy radę i widywaliśmy się regularnie.Kiedy już totalnie się wtopiłam z uczuciami wyszło na jaw,że ma żonę i 2 dzieci.Znowu świat mi się zawalił.Ale mój ukochany zapewnił mnie,że nadal chce ze mną być...ale ja nie za bardzo dawałam temu wiarę,Przekonał mnie i pracę ustawiał tak że cały tydzień byliśmy razem,a na weekend jechał do domu rzekomo do dzieci ok.Wszyscy znajomi wiedzą że jesteśmy razem.Jego bracia,szwagier.Sytuacja ta trwa już 6 lat od 4 prawie mieszkamy razem(w tygodniu). Wszelkie rozmowy co dalej kończą się na niczym.Pytam czy rozstanie się z żoną...odp.kiedyś albo przyjdzie na to czas.Trochę mam tego dość.Dzieci są już duże,ja mam 40 lat też chciałabym trochę normalnie pożyć.Jak zaczynam jakiś poważny temat to strzela focha i wychodzi.Zdarza się że nie wraca i jak on to mówi daje mi czas na przemyślenie....albo czeka aż zadzwonię i będę błagać by wrócił.Ostatnio też tak był poważna rozmowa foch,wyjście i cisza...ale tym razem we mnie coś pękło i nie dzwonię za nim nie proszę by wrócił...zaczęły się głupie smsy,że mam czego chciałam ,że ma nadzieje że mam to na co tak długo czekałam a czego on nie mógł mi zapewnić przez te 6 lat.A ja tylko chciałam być szczęśliwa,mieć go dla siebie.Zawsze mu mówiłam że dzieci mi nie przeszkadzają i jakoś damy radę tylko jesteśmy trochę nie fer w stosunku do żony.Ja go na siłę nie zatrzymuję jeśli mu zależy na żonie i chce z nią być to choć go kocham zgadzam się tylko niech coś zdecyduje.Moje decyzje i kłótnie nic nie dają.Mija tydzień i wszystko wraca do normalności.Tydzień mija w weekend wyjeżdża dzwoni co 2 godziny,a ja czekam.Nigdzie nie wychodzę oprócz pracy wracam prosto do domu,nie mam przyjaciół odcięłam się od wszystkich...może ze wstydu,poczucia winy.To że głupia i naiwna jestem wiem.Szkoda mi tych lat...Był czas jakieś 2 lata temu żona się dowiedziała nawet mi ulżyło pomyślałam że teraz wybierze albo w lewo albo w prawo...a tu minęły 2 lata i cisza.Żyjemy w tygodniu jak normalna rodzina :) jeśli to tak można nazwać.....Ale teraz od zeszłego piątku cisza,foch,kłótnia wyszedł i do tej pory nie wrócił...I co dalej.Co doradzić...I tak wiem,że to wszystko nie ma sensu...I tak wiem że przez te lata robiłam źle i krzywdziłam w pewnym sensie tamtą kobietę i nadal to robię.Krzywdziłam też siebie zamykając się przed światem. Chciałam być wierna uczciwa i nie potrzebowałam nikogo do szczęścia tylko jego.Był i nadal jest dla mnie całym światem. Zwariowałam.Stara a głupia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miłość robi z nami różne rzeczy... Trafił Ci się facet niezdecydowany. Od Ciebie zależy czy chcesz z takim żyć czy ostatecznie pożegnać. Jeszcze nie jest za późno by poznać kogoś kto nie będzie takim "podróżnikiem"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×