Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Powrót do siebie

Polecane posty

Gość gość

Hej dziewczyny. Proszę was o obiektywne opinie. Z K. poznaliśmy się w ostatniej klasie liceum. Początkowo to on bardziej był zaangażowany w naszą relację, ale po coraz bliższym poznaniu ja również bardzo mocno Go pokochałam. Mój początkowy dystans wynikał z tego, że zawsze podobali mi się "męscy" mężczyźni. Natomiast K. był bardzo nieśmiały, miał problem w nawiązywaniu kontaktów i ogólnie brakowało mu takiego "ogarnięcia". Jednak z czasem jak zobaczył, że odwzajemniam jego uczucie, stał się bardziej pewny siebie i ogólnie bardziej taki "życiowy". Stał się moim ideałem. Mieliśmy wspaniały związek. Nie byliśmy typową parą, która trzyma się 24/h za ręce. Uwielbialiśmy spędzać razem czas i byliśmy swoimi największymi przyjaciółmi, ale szanowaliśmy również to, że każdy powinien mieć czas dla siebie. Wszyscy nasi znajomi zawsze powtarzali, że K. nie widzi świata poza mną. Naprawdę traktował mnie wspaniale. Ja jestem bardzo bezpośrednią osobą, spontaniczną, emocjonalną i niestety też mam charakter "nerwusa". Natomiast K. jest człowiekiem niezwykle spokojnym, cierpliwym lecz niestety ma problem z prowadzeniem poważnych rozmów. Jak to w każdym związku, nawet wspaniałym zdarzały się kłótnie (mniej lub bardziej poważne). Kiedy mi coś się nie spodobało, zawsze mówiłam o tym wprost, ponieważ nigdy nie chciałam, żeby K. "musiał się domyślać". Niestety jeżeli już dochodziło do kłótni to tylko ja mówiłam swoje zdanie, ponieważ K. nie potrafił/nie chciał nigdy powiedzieć "słuchaj a mi nie podoba się to", ogólnie nie potrafił powiedzieć swojego zdania, prowadzić dyskusji przez co kłótnia, która mogła być szczerą wymianą zdań, to była moimi monologami. Prosiłam K. zawsze o to, żeby wyrażał swoje zdanie, żeby nie tłumił w sobie emocji nigdy, bo lepiej podyskutować i ,że jak tego nie będzie robił to kiedyś naprawdę tyle się tego naskłada, że wybuchnie. Ale on zawsze uważał, że wszystko jest okej. No i stało się. Po 2,5 roku naszego związku wyjechał pierwszy raz za granicę. Wyjazd był poprzedzony sesją, czyli okresem kiedy również spędzaliśmy ze sobą mniej czasu, mało tego stres i coraz częstsze kłótnie spowodowały, że zaczęłam się zastanawiać czy Go naprawdę kocham (ale te wątpliwości trwały tylko kilka dni, mam świadomość, że były żałosne i dziecinne). Będąc tam zmienił otoczenie, poznał nowych ludzi. Nasz kontakt stawał się z dnia na dzień coraz bardziej "wymuszony"? Przynajmniej ja odnosiłam takie wrażenie. Dlatego po jednej z rozmów poprosiłam go, aby bardziej okazywał mi emocję. I stało się. Przestał się odzywać. Mogłam dzwonić, pisać a On nic. Po tygodniu wreszcie odebrał i stało się to czego zawsze się bałam. Wybuchł. Powiedział, że się kłócimy coraz częściej, że on już tak nie może, płakał i powiedział, że nie wie co ma zrobić. Przez następne dwa tygodnie wydzwaniałam do niego, pisałam, gdy odebrał to prosiłam, błagałam płakałam, że jak wróci to wreszcie szczerze porozmawiamy, że zawsze go prosiłam, że jeżeli coś mu przeszkadza, żeby mówił, żeby nic nie tłumił w sobie. Przez następne dni znowu nie odbierał i mnie ignorował. Zaczęłam go prosić, żeby powiedział co zamierza, czy chcę ze mną zerwać. Tydzień przed swoim powrotem odebrał i powiedział, że ze mną zrywa. Ale gdy to mówił to już był jakby innym człowiekiem. Był zimny, oschły, momentami wręcz chamski a On nigdy dla mnie taki nie był. Kiedy wrócił ubłagałam go, żeby się ze mną spotkał. Żeby powiedział dlaczego przekreśla 2,5 roku i dlaczego nie możemy porozmawiać i naprawić naszego związku skoro wiemy jaki jest problem a jest nim brak komunikacji z jego strony. Na początku był oschły, ale potem też płakał, gdy ja płakałam to otarł moje łzy, przytulił mnie, chciał nawet pocałować. Ale powiedział, że zdania nie zmieni i to koniec. To spotkanie dało mi nadzieję, że może mnie kocha i po prostu tamto otoczenie tak na niego zadziałało, a teraz wrócił i zmieni zdanie. Dlatego dzwoniłam do niego dalej i ubłagałam go po kilku dniach na kolejne spotkanie. Ale przyszedł na nie inny człowiek, był chamski, oschły, ironiczny, potraktował mnie jak przypadkową laskę, która się do niego przyczepiła. Powiedział, że mnie już nie kocha i nie będziemy nigdy razem i nie będzie żałować tej decyzji. Nasze spotkanie stawało się coraz bardziej nerwowe, dlatego też K. chciał je jak najszybciej skończyć, żeby rozstać się "w przyjaznej atmosferze", ostatecznie jak się rozchodziliśmy to widziałam łzy w jego oczach. Czy uważacie, że On kiedyś do mnie wróci? Ja nie chciałam mieć wyrzutów sumienia, że nie walczyłam dlatego tyle do niego dzwoniłam, pisałam i nalegałam na spotkania co może podchodzi pod desperację. Ale ja naprawdę Go kocham. Teraz już kilka dni nie mamy żadnego kontaktu. On zawsze był dla mnie taki dobry. Naprawdę się szanowaliśmy i kochaliśmy. On nie ma, tutaj żadnych "prawdziwych" przyjaciół, ma tylko kolegów -takich , z którymi można iść na piwo ale nic więcej. Zawsze mu brakowało takiego prawdziwego przyjaciela, a będąc za granicą z tego co wiem bardzo "zaprzyjaźnił" się z jakimiś kolegami i spędzał z nimi praktycznie całe dnie. Nasi wspólni znajomi są bardzo zaskoczeni całą sytuacją, mówią, że może tamci nowi znajomi wpłynęli na niego, ale też uważają, że skoro na ostatnim spotkaniu tak mnie potraktował to nie ma sensu i powinnam o nim zapomnieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie cię zdradził i na już inna laske i zerwał bo na pewnie wyrzuty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja napewno na jego miejscu bym z tobą nie wytrzymała, te potoki słów ciągle i ciągle nie ma spokoju,nie dziwię mu się wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najważniejsze, że Ty go kochasz a co on czuje to już bez znaczenia, najważniejsze, że Ty "naprawdę go kochasz".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To że płakał nie znaczy, że kocha. Jest człowiekiem ma uczucia, coś się skończyło to łzy poleciały. Wydaje mi się, że tyle razy podkreślił że to koniec ,że chyba faktycznie taka jego decyzja. Hormony zakochania straciły na sile po ponad 2 latach i się skończyło. Jeśli chcesz powalcz dalej, ale czy faktycznie zmienisz swoją osobowość dla niego czy może tylko czy przedłużysz o kolejny rok coś nieuniknionego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, że pytanie kierowałaś do kobiet, ale pozwolę sobie napisać. Może nie powinienem w ogóle pisać, bo i tak nie umiem Ci pomóc, ale chce Ci powiedzieć, że bardzo Ci współczuje. Po tym co napisałaś widać jak bardzo go kochasz i jak bardzo cudowny związek tworzyliście. Zauważyłem również, że nie jesteś zwykłą dziewczyną. Jesteś bardzo dojrzałą kobietą, mimo swojego młodego wieku, widać to chociażby po tym, jak poważnie podchodzisz do związku. Niestety nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie, bo sam znalazłem się w podobnej sytuacji i też chciałbym znać odpowiedź. Wiem, że raczej Cię to nie pocieszy, ale uwierz, że nie Ty jedyna na tym świecie jesteś w takiej sytuacji i uwierz również, że jest wielu mężczyzn, którzy chcieliby z Tobą być. Po stylu Twojej wypowiedzi widać, że jesteś bardzo inteligentna i zasługujesz na kogoś wyjątkowego, tylko musisz uwierzyć, że jeszcze Ci się w życiu uda. Nie wiem czy z nim, może z innym, ale Ci się uda, tylko sama musisz na to pozwolić. Nie zamykaj się na ludzi, a szczególnie na innych mężczyzn (wiem, że jest trudno, bo sam zamykam się na inne kobiety, ale to nie jest dobry pomysł) Wiem, że nie pomogłem, ale może świadomość, że jest ktos kto rozumie Twój ból, chociaż trochę Ci pomoże. Życzę Ci wszystkiego dobrego i żeby Ci się w życiu udało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×