Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jestem aż taką egoistką?

Polecane posty

Gość gość

Raczej nie zwierzam się obcym ludziom w Internecie, ale naprawdę nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Jako małe dziecko byłam oczkiem w głowie rodziców. Pamiętam, że zawsze mieli dla mnie mnóstwo czasu, kochali mnie. Miałam znajomych (to znaczy dzieci znajomych rodziców i dzieci sąsiadów, mieszkam w bardzo małej miejscowości, gdzie wszyscy znajdują się daleko od siebie). Wszystko zmieniło się, kiedy poszłam do szkoły. Od początku miałam świetne oceny, nie sprawiałam problemów, byłam miła i kulturalna, ale też znienawidzona przez rówieśników. Wyzwiska były na porządku dziennym, kiedyś nawet koleżanki z klasy wytarły sobie we mnie ręce po śniadaniu. Równolegle zaczęły się problemy finansowe moich rodziców i pojawili się młodsi bracia- nikt już nie miał dla mnie czasu. Oprócz tego wyzwiska słyszałam również w domu, czasami dostawałam w twarz od matki (raz zagroziła nawet, że mnie zabije). Później ojciec wyjechał za granicę. Musiałam przejąć część obowiązków. Dodatkowo sytuacja w domu była napięta przez brak pieniędzy, a rodzice wylewali frustrację na mnie. Moimi problemami w szkole nie przejmowali się szczególnie- kilka razy moja matka rozmawiała o tym z moimi wychowawcami, ale to tylko pogarszało sprawę. Tylko że szkoła byłaby pewnie do zniesienia, gdybym miała w rodzicach wsparcie. Niestety, zamiast tego otrzymywałam obelgi, pretensje i czasami cios w twarz. Szczególnie trudne były przyjazdy mojego ojca do domu- potrafił zrobić awanturę o to, że "źle przechodzę obok niego". Kiedy zaczęła kończyć się podstawówka, zmarł mój pies (który, choć może dziwnie to zabrzmi, był moim jedynym i najlepszym przyjacielem) i babcia, z którą miałam dobry kontakt. Oczywiście kontakt z resztą rodziną urwał się od wyjazdu ojca. Jakoś wtedy zaczęły się silniejsze myśli samobójcze (miałam je od 10 roku życia, ale nazwijmy je mało poważnymi; niczego nie planowałam). Kiedy zaczęło się gimnazjum, myślałam, że chociaż ze szkołą jakoś się ułoży. Niestety, byłam w błędzie. Miałam tak niskie poczucie własnej wartości i tak wielkie kompleksy, że nie potrafiłam się do nikogo odezwać. Wtedy pojawiła się przyjaciółka, dajmy jej na imię Ania, która traktowała mnie podobnie do rodziców, a ja nie potrafiłam się od niej uwolnić, bo nie miałam nikogo poza nią i się w niej zakochałam. Miałam też parę przykrych sytuacji w szkole, ale poradziłam sobie z nimi i nie informowałam o nich rodziców. Myśli samobójcze się nasiliły, po moich walkach o psychologa (matka mnie wyśmiała), dostałam się do niego, a potem do psychiatry. Zdiagnozowano mi depresję, przepisano leki. Potem powiedziałam rodzicom o swojej orientacji i próbowałam się zabić (jakiś czas po tym przeczytałam na ulotce leków, że nie można podawać im dzieciom i nastolatkom z depresją). Trafiłam do szpitala ("zwykłego"), a potem psychiatrycznego (o którym bardzo chcę zapomnieć). Wyszłam. Ojciec wysłał mnie do egzorcysty (zapomniałam wcześniej dodać, że jestem ateistką wychowaną po ultrakatolicku). Oczywiście żadnych egzorcyzmów nie było, tylko rozmowa o tym, że szatan się mną interesuje, a ja jestem okropnie głupia (często słyszałam to od ojca). Ojca wyrzucono z pracy, wrócił do Polski. Po tych doświadczeniach zmieniłam podejście do życia. Zaczęłam słuchać "szatańskiej muzyki", jak ją moi rodzice określili, walczyłam o nie bycie bierzmowaną, bo straciłabym mnóstwo czasu na codzienne msze przez rok, na przyjęcie sakramentu, który nic dla mnie nie znaczy (przez co miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji w szkole, ale to była moja decyzja, której zresztą nie żałuję). Ważnym wątkiem mojego życia jest moja orientacja. Przez długi czas słyszałam, że mi przejdzie, a potem, że to złe (mój ojciec potrafił śmiać się z kogoś, że jest pedałem, bo według niego nie ubiera się wystarczająco męsko). Przez ultrakatolickie wychowanie uważałam, że jestem nienormalna, zabroniono mi też ujawniać się do studiów, bo to wstyd i inni mogą się śmiać z tego powodu z moich braci. Jakiś czas po tym poznałam swoją dziewczynę, która niestety mieszka 300km ode mnie. Kiedy zapytałam, czy mogę się z nią spotkać, po długim czasie stanowczego "nie", zgodzili się, by przyjechała do mnie na aż dwa tygodnie, bo stwierdzili, że powinnam utrzymywać kontakt z innymi ludźmi i uważali, że zakaz sprawiłby, że zabiłabym się (trochę dziwne uzasadnienie, ale jestem im bardzo wdzięczna). Raz na jakiś czas pozwolili nam przyjeżdżać do siebie nawzajem. Kiedy przyszedł czas na wybór liceum, musiałam wziąć jedno z najbliższych i przeciętnych, bo rodzice nie zgodzili się na dobre liceum trochę dalej. Postanowiłam dojeżdżać (połączenia są tak słabe, że mimo małego dystansu, w autobusie spędzam 2h dziennie), bo to jedyny sposób na rozwój pasji (gram na gitarze elektrycznej i śpiewam). Moja dziewczyna wprowadza się kilometr od mojej szkoły. Proponowała zamieszkanie razem, ale moi rodzice się nie zgodzili. Ja o to nie prosiłam. Teraz chodzę do liceum, dojeżdżam, jest znośnie pod tym względem. Rodzice natomiast nie dają mi spokoju. Mimo, że robię wszystko, o co mnie proszą, spędzam wakacje w sadzie pomagając im, pożyczam im praktycznie wszystkie swoje pieniądze, słyszę ciągłe pretensje, że nic nie robię, jestem niesamodzielna i wciąż wymagam. Jeśli o coś proszę, to są to pieniądze na ubrania, rzeczy potrzebne do szkoły albo spotkania z dziewczyną. Chociaż w teorii mam swoje pieniądze, w rzeczywistości są one u rodziców, mimo że muszę z reguły kupować za nie ubrania (najtańsze, jeśli coś mi się zniszczy albo zmienia się pora roku) i bilety na autobus, jeśli muszę jechać załatwić coś do szkoły. Na gitarę i inne rzeczy, które były związane z moimi zainteresowaniami musiałam odkładać, choć było to bardzo trudne, bo rodzice pożyczają i nie oddają, a są to pieniądze, które zarabiam dorywczo albo dostaję na urodziny. Ostatnio dowiedziałam się od ojca (poszłam z nim na spacer, by spróbować naprawić relacje), że śluby jednopłciowe to nie śluby, ale może się dla mnie poświęcić i przyjść, a ja jestem głupim "lewakiem" (moje poglądy polityczne są bardziej na lewo niż na prawo, ale naprawdę bez przesady), który kompletnie nic nie wie o życiu. Na dodatek moje plany odnośnie wyjazdu za granicę są żałosne i wrócę na klęczkach do Polski. Oczywiście, jak to ma w zwyczaju, wypomniał, ile kosztują moje leki i że jestem nienormalna. No i że wymagam, nie dając nic od siebie. Chciałabym zaznaczyć, że do 2017 uważałam, że nie zasługuję na nic, robiłam wszystko, czego ode mnie wymagano, zarabiałam na nowe buty, pomagałam we wszystkim, w czym mogłam pomóc, rezygnowałam z siebie dla innych, udawałam kogoś, kim nie jestem, bo myślałam, że dzięki temu przestanę słyszeć od rodziców, że jestem głupim i niedojrzałym zerem, które tylko wymaga. Rok temu, dzięki dziewczynie, zaczęłam myśleć, że zasługuję na szacunek, a rodzice powinni mi pomagać. Zaczęłam prosić o pieniądze na rzeczy, które są mi niezbędne i o spotkania z ukochaną. Oczywiście nadal pomagam, jeśli mnie o to proszą (jeśli mam chwilę i pytam, w czym mogę pomóc, słyszę wściekłe "w niczym", a potem, że nawet o to nie pytam). Czasami obrażają moją dziewczynę, czego znieść nie mogę. Naprawdę jestem taką okrutną egoistką? Co robię źle? Od gimnazjum proszę ich tylko o to, czego naprawdę nie mogę zrobić sama, wszystkie swoje sprawy załatwiam sama, chyba że potrzebuję ich podpisu. Za rok, w 18 urodziny, wyprowadzam się do dziewczyny, ale choć to tylko rok, te ciągłe krzyki, obelgi, pretensje i groźby są nie do wytrzymania. Co zrobiłam nie tak, że muszę przez to cierpieć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przepraszam, że to takie długie. Kiedy pisałam, wydawało się o wiele krótsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nic nie zrobiłaś nie tak dziewczyno... ja miałem podobnie ~ po prostu zapamiętaj to co Ci teraz powiem: swoich rodziców, środowiska, ludzi nie zmienisz na lepsze ~ na to nawet nie licz, jedynie możesz ich zmienić przez swoje zachowanie na gorsze jeśli będziesz pyskować i tak dalej, możesz wpaść z deszczu pod rynnę ~ więc tego nie polecam... jesteś wartościową, bardzo wrażliwą dziewczyną więc uważaj, życzę Ci po prostu wszystkiego dobrego, po prostu takie jest życie, nikt sam nie decyduje o tym że chce się urodzić, że ma takich rodziców, otoczenie a nie inne... wiem że to truizmy (z perspektywy czasu dla mnie) ale Ty musisz to zrozumieć i najważniejsze: przestać się przejmować, wiem że to trudne ~ ale musisz jeżeli chcesz żyć, po prostu żyj po swojemu i nie przejmuj się... wiem że się łatwo mówi ale takie jest życie... ~ tu nikt z nikim się nie cacka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochana, nic nie zrobiłaś. Miałaś pecha urodzić się w patologicznej rodzinie (bo tak, to jest patologia). Oni nie mają prawa wymagać od ciebie pieniędzy, a ich obowiązkiem jest Ciebie utrzymywać. Bierze leki, staraj się nie przejmować, obiecuję Ci, że będzie lepiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez bardzo Ci współczuje takiej rodziny. Starzy przelewają frustracje na Ciebie za to, ze dorobili Sobie twoich braci bezmyślnie, nie majac na to warunków (żałosne). Podziwiam Cie, ze tak szybko powiedziałaś im o swojej orientacji - częste dorośli juz ludzie przeprowadzają sie daleko od domu, zeby nie miec kontaktu za duzo z rodzina, ukrywają sie latami. Co do Przyszłości - piszesz, ze wyprowadzisz sie do dziewczyny po 18; to jest ryzykowny krok. Rozumiem, ze chcesz sie wyrwać z domu, ale to jest Osoba, ktora wiecej znasz wirtualnie, niz na co dzien. Co ze szkoła? Czyli chcesz sie przenieść do jakiegos tamtejszego LO? A co jesli wam sie nie uda? Jesli ona każe ci wracać do domu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A sorry, nie doczytałam, ze ona sie przenosi w twoje rejony. Coz, jedyne co pozostaje To odciąć sie od nich i nie dac sie szantażować emocjonalnie. Nie masz wobec nich żadnych zobowiązań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeprowadź się do dziewczyny. Nie chcą się zgodzić, żebyś się wyniosła od nich bo nie mieliby na kim się wyżywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uciekaj od nich,usamodzielnij się i żyj jak wolny ptak,tak jak TY tego chcesz... powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeprowadź się do dziewczyny (możesz jeśli masz ponad 16 lat) i rozwój rodziców o alimenty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*pozwij Ja też nie jestem hetero, ale nawet nie mówię rodzinie, bo uważają, że to zboczenie. Jednak pamiętaj, oni za Ciebie życia nie przeżyją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22:37 Oni jej nie dadzą przeżyć zycia dopóki będzie z nimi mieszkać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I będziesz jej lizać pusie, zazdroszczę Ci :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję Wam bardzo. Postaram znaleźć w sobie jeszcze siłę i to przetrwać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×