Gość nieśmiała1607 Napisano Wrzesień 22, 2018 Nie wiem czy ktokolwiek mnie zrozumie. Moim ogromnym problemem jest chorobliwa nieśmiałość. Może nie mam problemu ze zrobieniem zakupów w sklepie czy zapytaniem obcej osoby o drogę. Jednak gdy ktoś coś do mnie mówi, np. sąsiad zawsze zastanawiam się czy się nie skompromitowałam, czy nie zrobiłam z siebie idiotki, czy byłam wystarczająco śmiała. Zawsze gdy mama się zatrzyma i rozmawia z kimś znajomym lub gdy mamy gości ja milczę i czekam aż to się skończy. Martwię się tym, co myślą o mnie inni. Jednak najgorsze w mojej sytuacji jest odnalezienie się w grupie. Mam 16 lat, w gimnazjum właściwie nie rozmawiałam prawie z nikim z wyjątkiem moich przyjaciółek, poza tym to jedna z nich już o mnie zapomniała i nie utrzymujemy większego kontaktu. Osobą, która mnie rozumie i przy której mogę być w 100% sobą jest moja druga przyjaciółka, jest przy mnie zawsze, pocieszy mnie, pomoże i ma ten sam problem co ja z nieśmiałością, ale odnoszę wrażenie, że to ja jestem bardziej nieśmiała. Mamie co prawda się z tego nie zwierzam, ale przestałam udawać, że wszystko jest ok gdy wcale tak nie jest i ona zdaje sobie sprawę z tego jaki mam problem i próbuje mi pomóc, ale ja i tak nie daję rady. Dobrze się uczę i wyjechałam do lepszej szkoły do internatu bo uznałam, że tam może zacznę wszystko od nowa, ale po 3 tygodniach wróciłam. Tam trochę zakolegowałam się z jedną dziewczyną, która też była dość spokojna, ale i tak czasem gadała z innymi w grupie a ja siedziałam sama i przy niej nie mogłam być całkowicie sobą i nie czułam się do końca komfortowo, bywało też tak, że siedziałyśmy razem dość długo i nie było o czym gadać. Wróciłam do domu głównie ze względu na internat. Nie mogłam tam wytrzymać, bo całymi dniami siedziałam na łóżku i oczekiwałam tylko na piątek, czyli powrót do domu. Moje współlokatorki były w porządku, ale były śmiałe i otwarte i jeśli gadały to głównie ze sobą. Czy to nie było z mojej strony tchórzostwo? Byłam też na pewnym wyjeździe integracyjnym i siedzieliśmy w dużej grupie przez kilka godzin, a ja nie mówiłam zupełnie nic aż w końcu zaczęli się mnie pytać dlaczego nic nie mówię i jeden chłopak próbował nawet mnie otworzyć ale nie sądzę, żeby mu się udało. Moja przyjaciółka stwierdziła nawet, że mu się spodobałam, ale ja tak nie uważam. W mojej poprzedniej szkole zagadał do mnie też taki inny chłopak, bo stwierdził, że my chyba jeszcze gadaliśmy i odpowiadałam mu na pytania, dodawałam później ,,a ty?'' ale sama nie zaczynałam żadnego tematu i on stwierdził, że jestem pokorna, nie wywyrzszam się nad innych i on to u ludzi ceni, ale później już w zasadzie nie gadaliśmy. Był jeszcze jeden chłopak, który np. dosiadał się do mnie i nic nie mówił żeby zobaczyć czy odezwę się pierwsza itd. Ja jednak tam cierpiałam i przeniosłam się do lokalnej szkoły, jednak po pierwszym dniu czuję się bardzo źle. Pierwszą osobą jaką spotkałam był pewien chłopak, któremu się przedstawiłam i zapytałam o jakąś rzecz, ale potem już nie gadaliśmy. Gdy podeszłam pod klasę nikt nie zwrócił uwagi na to, że przyszedł ktoś nowy i stałam ja słup soli, dopiero w klasie przedstawiłam się dwóm dziewczynom, potem inne trzy dziewczyny trochę do mnie zagadały, ale głównie to siedziałam sama i chciało mi się płakać. Zaczęłam się już bać studiów, bo zawsze myślałam, że wtedy już będę starsza i wszystko się zmieni, ale przed liceum też mi się tak wydawało i chciałam zacząć wszystko od nowa ale i tak jest tak samo jak wcześniej. Nie chcę spędzić tych 3 lat na ciągłym smutku. Gdyby nie moja rodzina i przyjaciółka to chyba bym zwariowała. Bardzo proszę o pomoc, wsparcie a jeśli jest ktoś, kto ma podobny problem to niech podzieli się swoimi odczuciami, może wtedy będzie mi łatwiej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach