Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

okropny ojciec, a relacje w życiu dorosłym

Polecane posty

Gość gość

Mam okropnego ojca. Owszem, nigdy nie pił i nie bił mnie, mamy i braci. Jednak był i jest strasznie despotyczny, stosował przemoc w tzw. "białych rękawiczkach". Ciągłe kłótnie, krzyki, przekleństwa, poniżanie. Brak jakichkolwiek przyjaciół rodziny. Mamę zaczął zdradzać, gdy była w ciąży ze starszym bratem, z kolejnej ciąży nie cieszył się, a wręcz złościł i mówił, że to wstyd, bo tyle dzieci, że to jej wina..(mama mi to powiedziała po latach..naszą winą było już samo to, że się urodziliśmy..). Nigdy mamy w niczym nie wspierał, dom i wychowanie trójki dzieci (plus praca oczywiście) były jedynie na jej głowie. Nami w ogóle się nie interesował. Pamiętam, że w ogóle z nami nie rozmawiał, nigdy nie przytulił(naprawdę nigdy w życiu), nigdy nie powiedział, że kocha. Żadnego dobrego słowa, tylko grożenie pasem za byle "przewinienie"(a byliśmy bardzo cichymi, nieśmiałymi i spokojnymi dziećmi). Mama dawniej po jego krzykach płakała, przepraszała go itd( choć nie było jej winy), teraz po latach ma to w d***e i kłóci się już z nim. Ale nie dziwię się, że nie wytrzymuje - bo tata potrafi za nic nie odzywać się po kilka dni (także do nas), kłócić i krzyczeć o byle co - np. że na blacie została kropla wody niestarta.. jest chamski, niefajny dla nas. Zawsze dużo zarabiał, ale na nas skąpił jak mógł, nie kupował niczego na urodziny (nawet życzeń nie złożył), na święta, na mikołaja. Jedyne co mieliśmy, to od mamy, która starała się zachować pozory i dawać nam prezenty w dużym pokoju (że niby od nich razem), a ojciec jedyne co, to po kilku minutach kazał nam wychodzić do siebie do pokoju, bo przeszkadzaliśmy (w oglądaniu p****li). Mamie też nigdy nic nie kupił, nie pochwalił (choć ona starała się kupować mu coś na urodziny). Za czasów dzieciństwa i nastoletniego wieku, jak potrzebowaliśmy kupić np. buty, kurtę, czy jakieś ubranie (bo coś się rozlatywało), to mama mówiła o tym tacie, a jego komentarzem było "niech do piwnicy idą i sobie poszukają, tyle tam butów leży", "po co im kolejna kurta, przecież mają"(kupioną kilka lat wcześniej, zniszczoną)... A biedny nie był, zarabiał 12 tysięcy złotych miesięcznie (netto).. mama jedynie z 2 tysiące, za co kupowała jedzenie, pomagała swojemu bratu i jeszcze musiała kupić ubrania dla siebie, trójki dzieci, mieć na leki, jak byliśmy chorzy.. bo on nie dawał.. do dziś pamiętam, jak miałam 11 lat i gorączkę 41 stopni.. wstałam, by się ubrać i jechać na pogotowie, to aż w głowie mi się kręciło i robiło mi się ciemno pod oczami. Reakcja taty? Nie zawiezie mnie na pogotowie, bo tydzień wcześniej niby pyskowałam, więc sobie nie zasłużyłam.. mama musiała brać taksówkę, jakby nie ona, to mogłabym umrzeć, a on by się nie zainteresował. Nigdy nie wyjechaliśmy nigdzie na wakacje, bo szkoda pieniędzy. A dwie pojedyncze jednodniowe wycieczki wspominam tak, że oczywiście był podczas nich obrażony i się nie odzywał, a w restauracji kupił 3 obiady - jeden dla siebie, drugi dla starszego brata i trzeci na spółkę dla mamy, mnie i młodszego brata.. (nawet na osobne porcje nigdy nie zasługiwaliśmy, a mieliśmy już wtedy ok 12 lat, więc tacy mali nie byliśmy, żeby tak mało jeść..) To tylko nieliczne przykłady, bo i tak się rozpisałam już. Ale całe życie takie jest- ciągłe kłótnie, krzyki, niemiłe komentarze. Wieczne wmawianie, że na nic nie zasługujemy, że nic nam się nie należy. Z czasem nauczyliśmy się bronić i np.postawić w czasie awantur. I zarabialiśmy jakieś tam swoje pieniądze, na swoje wydatki, więc było trochę lepiej (bo wcześniej kuzyni czy koledzy patrzyli na nas dziwnie, śmiali się i pogardzali nami - wiedzieli, że tata jest na stanowisku, że ma pieniądze, więc nasz nędzny wygląd, stare ubrania itd. brali za objaw naszego lenistwa, niechlujstwa oraz naszego skąpstwa, przez co byliśmy wytykani palcami nieraz.).. x Do dziś zostało mi takie poczucie, że na nic nie zasługuję. Że nie warto w siebie inwestować, mam problem z kupowaniem ubrań (ciągle mam poczucie, że po co mi coś nowego, po co marnować pieniądze). Ciągłe odczucie, że na nic dobrego nie zasługuję. Moja mama nigdy nie była przez niego kochana i chciana (sam to ciągle powtarzał), my też nie. I mam przez to też problem w relacjach - ciężko mi znaleźć miłość, czuję, że jestem nic niewarta, że na nikogo nie zasługuję, bo kto by chciał ze mną być. Nie widzę nawet sensu szukania kogoś, bo jakie mam szanse? Mam wrażenie, że nie zasługuję na miłość, że nikt i tak by mnie nie pokochał. Zwłaszcza, że już raz w życiu bardzo się zakochałam, oczywiście facet dawał mi fałszywe nadzieje, zwodził, a potem odrzucił dla innej - dla mnie to było potwierdzeniem tego, że jestem do niczego. O dziwo bardziej zakochałam się w nim, gdy zaczął coś kręcić i zwodzić, boję się, że tylko taki model "miłości"znam i że tego szukam podświadomie (bo ojciec też tak ciągle tylko odrzucał mamę, jej starania - a ja tylko na takie coś się napatrzyłam). Przykro mi, gdy patrzę na koleżanki, których ojcowie je kochają, chwalą, wspierają, są z nich dumni. Kupowali im za czasów dzieciństwa i potem prezenty, fajne ubrania (choć zarabiali dużo mniej niż mój ojciec), przez co one czuły się ładnie, pewnie siebie i silnie. Fundowali wycieczki, wyjazdy, chwalili, komplementowali, zapewniali, że są piękne, kochane i najlepsze. Dzięki czemu miały i mają tę pewność siebie, poczucie, że mogą wymagać miłości i szacunku. Ja tego nie mam. Ciężka jest świadomość, że u mnie w rodzinie problemem nie był brak pieniędzy(jakby ojciec był fajny, ale biedny, to przecież można by to było zrozumieć i jakby chociaż w takiej sytuacji słowami, gestami zapewniał, że kocha, że jesteśmy ważni - to już byłoby dużo), ale fakt, że najwyraźniej nie zasługiwało się na nic, co dobre, że mógł nas lepiej traktować, ale najwyraźniej nie chciał, bo to nasza wina. Ciężko mi uwierzyć, że mogą być jacyś dobrzy faceci na świecie, kochający, troskliwi. Czy jest szansa, by w moim przypadku (w dorosłym, ale wciąż młodym życiu) poczuć jeszcze, że na coś zasługuję, że jestem warta miłości? Czy jest szansa poznać fajnego faceta, czy pewne jest, że powielę schemat mojej mamy, skoro tylko to znam? Przepraszam za długi post

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jest szansa. I to duża. Tylko nie dystansuj się od ludzi, zakładając z góry, że nic z tego nie będzie albo będzie źle. Ja dystansowałam i przez to zmarnowałam kawał życia w samotności, choć wśród ludzi. Celowo zniechęcałam do siebie kolejnych sympatyków, uciekając. W związku małżeńskim przyszło mi się najpierw dość ostro docierać, gdyż byłam ufna i nieufna jednocześnie, ale gdy nabrałam pewności, że na męża nie wybrałam kopii ojca, życie stało się wreszcie spokojne. Ze swojej strony nie powielam schematów rodzinnych, są dla mnie raczej anty-przykładami (od dzieciaka). Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego dobrego w dalszym życiu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorosły ale młody facet
No cóż.. przykre jest to, co piszesz. Przypadkiem tu trafiłem, i chyba pierwszy raz w życiu ale zdecydowałem się komuś odpisać :p Znam ludzi, którzy mają prawdopodobnie podobny charakter do tego, który ma Twój ojciec. Prawdopodobnie też często są w podobnym wieku.. i z tym już nic nie zrobisz. Zakonserwowane, postkomunistyczne tęgie głowy, którym miłość do życia nie jest potrzebna. Seks, pieniądze, poczucie własnej wartości - owszem. To jest na szczęście rzadkość, i niewiele ma do trzeźwego, męskiego myślenia, czy innych "męskich" wartości tj. duma itd. To po prostu debilizm :p Jeśli chodzi o Twoje pytanie.. owszem. Jest szansa, wynosi dokładnie 50% :) To Ty między innymi, a głównie masz wkład w to, co się wydarzy w przyszłości. Zapewniam Cię - świat jest pełny wrażliwych facetów, i nie mam na myśli tu tych p**d w rurkach czy innych fullcapach, tylko normalnych, fajnych chłopaków którzy nie wstydzą się swoich emocji. Na szczęście to też niewiele ma do męskości, bo jednocześnie być wrażliwym i być mężczyzną to często trudna, ale osiągalna sztuka. Życzę powodzenia w życiu, nie szukaj miłości to ją znajdziesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mamę zaczął zdradzać, gdy była w ciąży ze starszym bratem, z kolejnej ciąży nie cieszył się, a wręcz złościł i mówił, że to wstyd, bo tyle dzieci, że to jej wina..(mama mi to powiedziała po latach..naszą winą było już samo to, że się urodziliśmy..). Nigdy mamy w niczym nie wspierał, dom i wychowanie trójki dzieci (plus praca oczywiście) były jedynie na jej głowie. xxx Po co twoja głupia matka doprowadziła do trzech ciąż skoro facet ja zdradzał, poniżal i traktował jak śmiecia??? Odziedziczyłas po matce geny szmaty i będziesz miała takie samo życie szmaty jak i ona. Byle tylko mieć faceta, byle tylko być w zwiazku - żenada!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młody ale dorosły
Naprawdę, nie przejmuj się komentarzem wyżej. Czasami w internecie trzeba wziąć duużą poprawkę. Nieprawdą jest informacja o genach. Pół-prawdziwe jest jednak zahaczeni z piewszego zdania. Na pewno w związku Twojej mamy wystąpiły różne czynniki, które spowodowały to, że nie odeszła od Twojego ojca - tj. miała już dziecko, więc chciała dobrze dla nich - nie dla siebie, bo np nie mogłaby sama go utrzymać.. albo inne tego typu przypadki. Nie możesz doprowadzić do czegoś podobnego. Jak ktoś Cię rani - odchodź. Inaczej to nie jego wina, a Twoja. Mniej więcej :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale z ciebie debil. Odwal się od dziewczyny i powodzenia w Tworkach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dorosły ale młody facet dziś No cóż.. przykre jest to, co piszesz. Przypadkiem tu trafiłem, i chyba pierwszy raz w życiu ale zdecydowałem się komuś odpisać jezyk.gif Znam ludzi, którzy mają prawdopodobnie podobny charakter do tego, który ma Twój ojciec. Prawdopodobnie też często są w podobnym wieku.. i z tym już nic nie zrobisz. Zakonserwowane, postkomunistyczne tęgie głowy, którym miłość do życia nie jest potrzebna. Seks, pieniądze, poczucie własnej wartości - owszem. To jest na szczęście rzadkość, i niewiele ma do trzeźwego, męskiego myślenia, czy innych "męskich" wartości tj. duma itd. To po prostu debilizm jezyk.gif Jeśli chodzi o Twoje pytanie.. owszem. Jest szansa, wynosi dokładnie 50% usmiech.gif To Ty między innymi, a głównie masz wkład w to, co się wydarzy w przyszłości. Zapewniam Cię - świat jest pełny wrażliwych facetów, i nie mam na myśli tu tych p**d w rurkach czy innych fullcapach, tylko normalnych, fajnych chłopaków którzy nie wstydzą się swoich emocji. Na szczęście to też niewiele ma do męskości, bo jednocześnie być wrażliwym i być mężczyzną to często trudna, ale osiągalna sztuka. Życzę powodzenia w życiu, nie szukaj miłości to ją znajdziesz usmiech.gif x p***y w fullcapach. lol co za śmieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nigdy nie stalam sie w 100% pewna siebie kobieta mimo ze wiem ze moj ojciec nie mial racji mowiac mi ze jestem nic niewarta i niczego w zyciu nie osiagne. Skonczylam trudne studia, znalazlam dobra prace w ktorej dobrze idzie, jestem chwalona jednak sama dla siebie jestem bardzo krytyczna i panikuje gdy cos mi nie wychodzi. Na codzien dobrze funkcjonuje jednak sa momenty gdy rany z dziecinstwa i mlodosci otwieraja sie. jednak 26 lat ponizania zrobilo swoje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś właśnie tu się mylisz i to bardzo, moja matka nigdy nie miała w sobie genu szmaty i cieszę się, że to po niej odziedziczyłam. Życzę sobie po niej jak najwięcej odziedziczyć. Chyba nie masz pojęcia, kogo określa się mianem szmaty, że to piszesz. A czemu nie odeszła? Nie wiem, sama zadaję sobie to pytanie, czasem myślę, że to by było lepsze, bo może spotkałaby kogoś, z kim byłaby szczęśliwa. Ale ona mówi, że cieszy się, że ma nas (dzieci) i że to jej niby wszystko wynagradza. Może nie odeszła dlatego, że miała kilkumiesięczne dziecko, którego nie chciała pozbawiać ojca. Może dlatego, że kochała tatę. A wiem, że kochała, bo mówiła to, to była taka jej pierwsza wielka miłość i innej nie znała, nie znała innego typu facetów, młodo wyszła za mąż, takie były czasy. A może też po części przez presję społeczną (dawniej i w tym środowisku rozwody były rzadkie, dla mamy byłoby to wstydem i oznaczałoby pewnego rodzaju porażkę życiową, wyśmiewanie przez ludzi itd. Myślę, że takie mogą być powody). Potem już jej nie zdradzał(przynajmniej nie jawnie). No ale kłótnie, awantury, nieodzywanie się, wywoływanie poczucia winy wciąż były (o wszystko zawsze ją obwiniał, nawet wmówił jej, że ta 1 zdrada była jej winą). Jest taki, że można coś do niego powiedzieć normalnie, w normalnym tonie, a reaguje krzykiem od razu. Albo w ogóle całe dni się do nas nie odzywa za nic, jak komuś coś dolega, to się nawet nie zapyta o zdrowie itd. (jakbyśmy go kompletnie nie obchodzili). Za to dla innych, obcych - jest rozmowny, niby sympatyczny. Nikt by nie powiedział od boku, że taki może być, pewnie każdy myśli, że mamy super życie i pieniądze, ale że to my jesteśmy "dziwni", bo nigdzie nigdy nie wyjeżdżaliśmy, bo chodziliśmy w znoszonych ubraniach itd. x dzięki za inne, w miarę sensowne odpowiedzi, pozostałe pominę. x gość dziś właśnie mam problem z dystansowaniem się. Nie wierzę, że ktoś może mieć szczere intencje, że może być fajny i dobry. Złych schematów sama raczej nie będę powielać, ale nie mam przecież wpływu na to, na kogo trafię w życiu. A póki co nie wygląda to optymistycznie - trafiłam na kilka "dupków", z czego nawet jeden, który wyglądał na normalnego i "dobrego" okazał się największym kłamcom. Żadnemu szczerze nie zależało, żaden nie pokochał mnie. Dlatego ciężko mi uwierzyć, że będzie kiedyś lepiej. Boję się, że nieświadomie przyciągam taki typ osoby. Ale dziękuję za pozdrowienia i również życzę Ci wszystkiego dobrego :) x dorosły ale młody facet dziś wiem, że już nic nie zrobię z charakterem ojca. Nie da się go już zmienić. Ale póki co muszę mieć z nim kontakt i raczej będę mieć zawsze chcąc nie chcąc- ze względu na mamę właśnie. Od mamy się przecież nigdy nie odetnę, nie zostawię jej z nim samej. "i nie mam na myśli tu tych p**d w rurkach czy innych fullcapach" - haha, dzięki rozśmieszyłeś mnie :) no mam nadzieję, że są też tacy normalnie wrażliwi :) ale czasem tak się zastanawiam, to ciężko mi sobie uzmysłowić, że jakieś małżeństwa mogą być inne, szczęśliwe, pełne miłości. Boję się, że jeśli jakimś cudem wyjdę za mąż, to będzie to samo kiedyś, przez co od razu się odechciewa czegokolwiek, choćby myślenia o miłości. A jednak mimo wszystko człowiek nie chce być sam całe życie. Dzięki za miłe życzenia, Tobie również życzę wszystkiego dobrego. Ale niestety nieprawdą jest, że jak się szuka, to się znajdzie - ja właśnie nie szukałam nigdy i samo nic nie przyszło, wręcz przeciwnie - przypadkowo poznawałam niefajne osoby. Istnieje obawa, że "nie szukając" przeczeka się w takim stanie całe życie. Dlatego z jednej strony chciałabym kogoś szukać, znaleźć tę fajną miłość, o której się nieraz słyszy, że podobno istnieje - a z drugiej strony jest właśnie ta obawa, która blokuje. I błędne koło powstaje, a czas przecież nie stoi w miejscu. x gość dziś właśnie też się tego boję. Osiągam jakieś tam swoje sukcesy, swoje zamierzenia. Staram się walczyć o to, by być lepszą osobą każdego dnia, staram się dbać o siebie, by jakoś wyglądać, by mieć kondycję, by coś umieć. Ale i tak czuję się niewarta miłości, szczęścia. Też nie jestem nigdy dostatecznie zadowolona z siebie. To jest takie branie winy na siebie, wydaje się, że jeśli w tym i w tym byłoby się dawniej (i teraz) lepszym, to byłoby się lepiej traktowanym. Wiem, że to nieprawda i że jednak nie ma mojej winy w zachowaniu ojca. Jednak ciężko to sobie uświadomić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naprawdę nie widzisz że to wszystko wina debila tatusia i mamusi szmaty bez honoru?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam wrażenie że idealizujesz swoją matkę. To niedobrze. Powinnaś się zastanowić jakie błędy popełniła, aby wyciągnąć wnioski na przyszłość i nie powtórzyć jej błędów. Lepiej się uczyć na cudzych błędach, nie własnych. I proszę nie pisz że twoja matka kocha twojego ojca, bo dawanie się pomiatac nie swiadczy o miłości tylko o braku podstawowego szacunku do siebie. Myślę że jest uzależniona, tylko zamiast butelki mamy człowieka, ale efekt ten sam, totalne upodlenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie idealizuję mamy. Też ma czasem gorsze dni, wywoła awanturę, czy robi wg mnie głupie rzeczy. Co nie zmienia faktu, że ma dużo dobrych cech i że nie zasłużyła sobie na traktowanie taty. Ona naprawdę go kochała (tak bardzo, wiem, bo wiele razy opowiadała o tym), a on przed ślubem nie zachowywał się źle. Może były jakieś przesłanki, ale niezbyt duże. Poznała go w wieku 18 lat, w wieku 21 lat wyszła za niego za mąż.. nie znała życia i nie wiedziała, jacy mogą być faceci. Mama często mówi, że wystarczyłoby jej, gdyby było względnie dobrze, tzn. gdyby po prostu szanował i tyle. Bo ludzie widzą, że nie pije, nie bije, ma pieniądze, więc każdy uważa, że mamy życie jak w Madrycie. Tak nie jest. To, że nie odeszła od niego wtedy, to jej decyzja i tego już nie zmienię, nie miałam na to wpływu. Ja bym nie postąpiła tak samo, choć boję się, bo mam też tendencje do wybaczania. Ale wybaczanie wybaczaniem - na pewno bym odeszła, bo nie wytrzymałabym z takim człowiekiem jak tata. Mama jest po latach silniejsza- nie przeprasza go za wszystko, dba o siebie, o kondycję. O wygląd. Dobrze się trzyma, wychodzi z nami, ma pasje. Ma większe poczucie własnej wartości. Więc nie jest źle, ale on od czasu do czasu robi g****oburzę, obraża mamę.. krytykuje.. specjalnie, jakby chciał to wszystko zniszczyć. Dawniej wybaczała i dawała się poniewierać, bo miała strasznie niskie poczucie własnej wartości. Wraz z rodzeństwem staraliśmy się to poprawić, często i długo na ten temat z nią rozmawialiśmy. Tylko szkoda, że nikt nie pomyślał, że ta sytuacja wpływa też na nas i na nasze odbieranie siebie. Ja np. nie mogę, nie jestem teraz w stanie uwierzyć po prostu ani sobie tego wyobrazić, że mogłabym być kiedyś w szczęśliwym związku z kimś, kto by mnie szczerze kochał i szanował. Nie wiem, jakby to było. Nie wiem też, czemu dawniej podświadomie uganiałam się za kimś, kto np. mnie nie chciał lub z kim nie mogłam być z jakiegoś powodu (wtedy mi zaczynało zależeć). A jak nic nie stoi na przeszkodzie i ktoś jest fajny, to zawsze znajdę jakiś powód na nie.. tak, jakbym bała się jakiegokolwiek związku. Przeraża mnie to, bo nie chcę kiedyś zostać sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chcę tu podawać dokładnego wieku ani żadnych innych danych - kilka lat po 20, ale nie jest to jeszcze późny wiek. Ale czy to ma jakieś znaczenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, ja się zgadzam z głosem, ze niepotrzebnie idealizujesz matkę. Sorry, ale ile mozna żałować osoby, ktora nie podjęła żadnych kroków, zeby wyrwać siebie i dzieci z piekła? Tylko trwała w g*****e, jesli sama chciała i was by nie było - jej wola, ale na tym najbardziej cierpieliscie wy, dzieci:/ Ja mam po dziurki w nosie ciagłego użalania sie nad takimi kobietami, bo one chyba nie sa bezwolnymi istotami? Niestety, ale to tez jej odpowiedzialność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety mozesz miec ciągoty do takich facetow, oby ci sie udało nie wdepnąć w bagno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po tym co napisałaś widzę dwie rzeczy do przepracowania: 1. Bardzo silna potrzeba posiadania partnera i poczucie że odpowiedni facet naprawi wszystko w twoim życiu 2. Pociąg do nieodpowiednich facetów, podobnych do ojca. To jest jakby próba zasłużenia, zdobycia miłości id ojca której nie dostałaś. Dlatego ci na nich zależy. Pewno jest więcej takich kwestii, to trzeba przepracowac jesli chcesz mieć zdrową przyszłość, idz na terapię jeśli masz taką możliwość . Niestety po trudnym dzieciństwie wiele kłamstw zostaje w podświadomości i zatruwa życie, trzeba je stamtąd wyciągnąć i nazwać po imieniu. Mam wrażenie że bez psychologa się nie obejdzie. Żeby nie było że się mądrze, pochodzę z bardzo podobnej rodziny, piszę z autopsji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćsw
21:27 święta racja ma ta pani. Bardzo to w Tobie tkwi. Jestes bardzo zwichrowana, nawet samym tym, ze usilnie podkreślasz oczywiste oczywistości - np, ze mama zasługiwała na szacunek. Ja bym na twoim miejscu miała tez do niej zal. Facet ja traktuje jak miotle, a ona dalej sie daje. Nawet teraz, gdy w sumie juz chyba wszyscy jestescie dorośli, dalej tkwi w tym gownie:O a pozostanie z tym potworem, by dzieci miały ojca - to najgorsze i najgłupsze tłumaczenie i najbardziej krzywdzi taka sytuacja dzieci:O czy ludzie tego nie widza?:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Matka powinna wykopać ojca ze 20 lat temu,podać o alimenty i żyć jak człowiek!Ale ,nie ona musiała mieć psychola w domu bo go kochała bardziej niż dzieci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Matka powinna wykopać ojca z domu. Pięknie powiedziane, tylko czy realne? Nie znam szczegółów, ale wyobraź sobie taką sytuację. Jesteś młoda matką trójki dzieci, nie pracujesz, bo trzeba to wszytko w domu jakoś ogarnąć. Mieszkanie utrzymuje twój mąż. Przestaje się między wami układać. Klapki spadają ci z oczu, opuszcza zauroczenie i widzisz, że to nie ten sam człowiek któregoś kochalas. Myślisz sobie, powinnam odejść. Pytanie - dokąd? Wykopiesz go z jego własnego mieszkania? Czy sama spakujesz rzeczy swoje I dzieci i pójdziesz pod most nie mając własnych pieniędzy? A co ludzie powiedzą, rodzina, znajomi, za kogo cię będą mieć jeśli to ty "rozbijesz" rodzinę, bo on przecież taki dobry, sympatyczny przy ludziach, dobrze zabrania, pracowity i nie pije. To tobie się w tylku przewróciło, to ty jesteś winna własnej biedzie. A on jakby nie patrzeć jest ojcem. A dzieci niby potrzebują ojca. Może nie zawsze jest naburmuszony. Może czasem widzisz w nim jeszcze to, za co go pokochałas będąc młoda i naiwna. Może jak będziesz dla niego miła i cierpliwa to on to wreszcie doceni?I wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie? To nie jest proste tak zwyczajnie odejść. Najprościej byłoby w ogóle nie doprowadzać do związku z takim człowiekiem. Nie brnac z nim w kredyty, domy i dzieci. Bo im dalej w las, tym więcej drzew...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:52 z całym szacunkiem, Ale czesto widze sytuacje - im facet wiekszy chuj, tym wiecej kobieta ma z nim dzieci. Chore. Jak facet jest potworem, to sie troche racjonalniej powinno mysle z rozmnażaniem. Nie usprawiedliwiajcie juz tak tych kobiet, bo chyba nie sa niedorozwinięte badz ubezwłasnowolnione? A ten słynny i żenujący do granic argument "chciałam, zeby dzieci miały ojca":O to akurat w tym przypadku chyba nie działało, bo autorka wyraźnie pisze, ze ten jej ojciec to był tylko chyba ojcem w aktach urodzenia... Niejedna kobieta uratowałaby swoje zdrowie i dzieci, rozstając sie z takim chujem, zeby miały spokoj do zycia. Ale nie, wiec argument, ze kocha tego faceta bardziej niz dzieci, Jakas chora miłością, jest poniekąd trafiony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli miałam rację pisząc że matka autorki to egocetryczna szmata która robiła wszystko żeby chłopa przy sobie zatrzymać. Nie kształciła się, nie szukała pracy, naklepac dzieci, zbudować zależność finansową od chłopa - to jej pomysł na przywiązanie do siebie faceta! Nie ważne, że facet nie chce dzieci, że nie kocha, że szuka innych kobiet - ona mu na to kolejne dziecko! A teraz biedna, zdradzana, zmęczona życiem bidulka. Zafundowała dzieciom piekło, zniszczyła im psychiki, a teraz trzeba jej żałować, podziwiać ile to zniosła cierpienia, a i utrzymywać na starość bo się jej pracować nie chciało i emerytury nie będzie. Biedne polskie mamusie, niewolnice miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiedzmy,ze mam na imie Kinga. Moj ojciec tez byl katastrofa. Totalnie dziecinny, nieobecny psychicznie, slaby z charakteru, uzalezniony totalnie od matki, nie umiejacy powziac bez niej jakiejkolwiek decyzji... pijacy, czasami bardzo awanturniczy i agresywny slownie. Matka cale moje dziecinstwo ciagle sie z nim na potege klocila... on bil mojego brata... bo byl z innego malzenstwa mojej mamy i go nie akceptowal...Dzialy sie przerozne historie,ktore pozbawialy gruntu pod nogami...dodatkowo bylismy bardzo biedni... duzo dzieci w domu,matka odrealniona,specyficzna, a ojciec tak jak pisalam wyzej-do niczego. W rezultacie mam za soba leczenie psychiatryczne i moim zdaniem zero szans na normalne zycie. Dobrze,ze chciaz mam prace. To jedyne co mi wyszlo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
egocetryczna szmata & W psychologii to sie nazywa 'przeniesienie'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W psychologii to się nazywa SZCZERA PRAWDA!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To moze i ja cos napisze w zwiazku z twoim postem. Jestem juz kobieta tuz przed emerytura. Mialam dom podobny do twojego. Ojciec uparty, wielce madry, zdradzajacy moja matke. Ciagle mial do mnie uwagi, bylam chyba jego pomylka zyciowa. Matka urodzila 6 lat mlodsza siostre mimo, ze nie ukladalo sie w tym malzenstwie absolutnie.Co prawda nie urodzil sie syn, ale ojciec traktowal siostre, jak ukochanego syna. Dla niej wszystko i wokol niej wszystko. Matka by jakos przetrwac klamala, oszukiwala, krecila, mataczyla. Nierownym traktowaniem nas obu siostr, doprowadzila, ze nie mamy obie absolutnie zadnego kontaktu. Z domu rodzinnego wynioslam rozczarowanie i bol serca, ze jestem tak naprawde sama. Udalo mi sie w zyciu osiagnac ogromnie duzo. Wspaniala rodzine, status materialny bardzo wysoki. To cieszy. Jednak w sercu mam wielki zal i bunt, ze matka tkwila w takim "syfie", ze nie potrafila odejsc i stworzyc spokojnego domu, poczucia bezpieczenstwa i pokazac, jak moga byc cudowne relacje matka corka. Z wielkim zalem i bolem stwierdzam :nie kocham matki, brzydze sie jej klamstwami, matactwami. Nie wierze jej w jedno slowo. Jest juz stara kobieta a mam do niej tyle zalu, ze chyba nikt nie zdolalby go policzyc. Autorko masz ogromna szanse ulozyc sobie zycie, jesli madrze pokierujesz swoim zyciem i podejmiesz wlasciwe wybory. Z poczuciem niskiej wartosci musisz zmierzyc sie sama. Nikt nigdy w tym ci juz nie pomoze. To brzemie nad ktorym musisz sama ciagle panowac, tak jak ja to robie zmudnie. Opisalam swoja sytuacje, by pokazac, ze twoja matka zadnym bohaterswem sie nie wykazala. To mala kobieta i maly czlowiek, ktory dzieciom zlamal psychike tkwiac w "goownie". Jakimi wzgledami sie kierowala? Byc moze zwykla bezmyslnoscia i niezaradnoscia zyciowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to czym się kierowała? Podobno "wielką miłością"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj myślę, że dokładnie tak było. A to, że mama nieraz widziała jeszcze w niektórych momentach dawne dobre rzeczy (nie było tak, że przez cały czas ojciec zachowywał się okropnie, bywały też momenty dobre i normalne, ale w sumie nie wiadomo nigdy było, kiedy na nowo wywoła awanturę, uczepi się czegoś itd.). Ja się po latach nauczyłam kłócić się z nim, stawiać się mu. I nie boję się go, ale boję się, że te złe cechy (kłócenie się) zostaną mi na przyszłe relacje, bo innego wzorca nie znam, a tamto uważałam za jedyną "broń" przed nim. Bo wcześniej, jako małe dziecko, bardzo się bałam, płakałam, cała się trzęsłam itd. Dopóki coś się we mnie nie zmieniło właśnie. Niestety tata miał niekochających go rodziców, wiecznie się kłócących, też nie okazywali mu uczuć (ani między sobą -wieczne kłótnie, pretensje, oskarżenia. Do tej pory dziadkowie się kłócą, w ich domu jest sto razy gorzej niż u nas. I też się nigdy nie rozwiedli...). Właściwie ojciec sam się wychowywał, bo jego rodzice ciągle byli w pracy, nie zajmowali się nim, nie współczuli mu w niczym. Pewnie powiela schemat zachowania z domu. No ale to żadne usprawiedliwienie. Do mamy miałam nieraz żal, że nie odeszła. Że nie znalazła szczęścia z kimś innym. No ale co mogłam zrobić, to jej małżeństwo, jej decyzja. Bo oprócz tego mama jest bardzo fajną osobą - rodzinną, opiekuńczą. To ona nas przytulała, zapewniała o miłości, opiekowała się nami, pomagała w wielu rzeczach itd. Gdyby nie to, jeszcze gorzej byłoby teraz z nami (ojciec miał 2 takich nieczułych i niekochających rodziców i widzę, co z niego wyrosło). A argumenty gościa wczoraj z są nietrafione - moja mam jest wykształconą osobą i ma pracę od wielu lat, od końca studiów. Nie jest na utrzymaniu ojca, pracuje po prostu w zawodzie, w którym zarabia się średnio (nie tak dużo jak ojciec) i miała na głowie dużo wydatków - pomoc swoim rodzicom, a także opiekunki i różne rzeczy (ubrania, lekarstwa itd.) dla 3 dzieci oraz dla siebie. I jedzenie. Pensja w moment idzie. Ojciec tylko płacił rachunki i tyle. Resztę pieniędzy gromadził na koncie, do którego nikt nie miał dostępu i wiecznie mówił nam, że nie ma kasy przy sobie (np. jak potrzebowaliśmy na bilet miesięczny, na jakieś leki, składki szkolne itd.- za wszystko musiała płacić mama). Wiem, że mogła odejść, zażądać alimentów itd. Nie zrobiła tego jednak i już tego nie zmienię. Ale sama widzę, jak nieraz jest- że kobiety są nawet bite, poniżane. A nie odchodzą. Czemu? Może z miłości, może to syndrom ofiary. Łatwo osądzać, jak się nie jest zaangażowanym emocjonalnie. x gość 2018.10.13 masz rację, zgadzam się z tym. Liczę na to, że kogoś poznam, kogoś, kto mi pomoże wyjść z tego bagna w tym sensie, że będę mieć szansę stworzyć z tą osobą coś nowego, nową rodzinę. Na swoich zasadach. Że nie będę musiała przebywać z ojcem, że ktoś zapewni mnie o miłości i o tym, że jestem ważna dla niego. Nie jest tak, że chcę kogoś "wykorzystać", ale po prostu - poczuć czyjeś oparcie, siłę, miłość. Ciężko jest samemu to wszystko udźwignąć, poza tym każdy mówi, że miłość partnera daje siłę, stabilizację. Dziwi mnie tylko, bo ja staram się wybierać "dobrych", którzy na pierwszy rzut oka wyglądają ok, a potem prawda o nich (o kłamstwach, oszustwach, podwójnym życiu itd) wychodzi na jaw.. to aż dziwne jest, żeby tak przypadkowo trafiać. I masz rację też w tym, że przy ostatnim facecie próbowałam sobie zasłużyć na miłość gestami, czynami, ofiarowanym wsparciem itd. (choć czułam i widziałam, że jemu nie zależy) - to na siłę próbowałam wywołać to uczucie, sprawić, że udałoby mi się. Chciałam jakby udowodnić sobie, że umiem to zrobić, bo nic mi nie brakuje i że nie było moją winą to, że nigdy nie udało mi się sprawić, żeby ojciec mnie pokochał.. a jak ostatecznie się nie udało, to była masakra, ledwo się podniosłam i znów poczułam się nikim, nikim godnym kochania, były myśli, że nic dziwnego, że mnie nie chciał itd. Potwierdziło się to, że mnie przecież nie można kochać i że nic dziwnego, skoro nawet ojciec mnie nie kochał.... choć już na szczęście przewalczyłam to uczucie do tamtego chłopaka, ale teraz z jednej strony chciałabym kogoś nowego poznać i się zakochać, a z drugiej strony boje się, że znów będzie podobnie.. x wstydzę się iść na terapię, poza tym nie mam pieniędzy, bo praca tylko dorywcza z powodu studiów. A od rodziców nie wezmę na to pieniędzy - mama dużo nie ma, tata by mnie tylko wyśmiał. Dlatego muszę sobie poradzić sama, sama to wszystko rozpracować. x gość wczoraj no widzisz. To znasz mój ból pochodzenia z takiego domu. A ja jeszcze póki co nawet stałej pracy nie mam. Zazdroszczę ludziom pochodzącym z kochającej się rodziny.. x gość wczoraj widzisz, fajnie, że udało Ci się dużo osiągnąć. Ale wiem, że ten żal pozostaje mimo wszystko. To są krzywdy, których nie da się tak łatwo zapomnieć. Ja się boję nie tylko o relacje matka-córka, co relacje z jakimikolwiek facetami, bo mam je zaburzone z domu i boję się, że przez to uczucie, że nie zasługuję na nic, na żadne uczucie, czy chociaż na wykupienie leków w razie choroby, bo szkoda na mnie kasy - boję się, że to zawsze będzie mnie prześladować i że nie stworzę udanego związku. Wiem, że moja mama nie wykazała się bohaterstwem i że powinna odejść wtedy, kiedy ją zdradził, jak była w ciąży ze starszym bratem. Też tego nie rozumiem, czemu nie odeszła i mam o to żal. Myślę, że ja na jej miejscu bym odeszła. Wiem, że pokazała pewne poniżenie przed ojcem itd. Jednak też od tego czasu dużo się zmieniło. Może dlatego, że to my (dzieci) wiele jej tłumaczyliśmy, mama odżyła. A teraz, na starsze lata- myślę, że jest to już kwestia przyzwyczajenia, niechęć do zmian. Nie wiem, ale to jej decyzja, czemuś nigdy nie chciała się rozwieść (a nieraz w rozmowach po awanturach z tatą mówiliśmy jej to, żeby się rozwiodła i będzie spokój). Widocznie mimo wszystko tak chciała żyć, jedyne co mogę zrobić, to spróbować zrobić coś, żeby nie uderzyło to bardzo we mnie, w moje przyszłe relacje i nie zniszczyło życia, a także nie miało takiego wpływu na mnie, jaki teraz czuję, że ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×