Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lidi2715

Dlaczego mój chłopak zerwał kontakt z dnia na dzien?

Polecane posty

Witajcie. Długo zbierałam się do napisania tego posta, aczkolwiek chyba nie potrafię sobie sama poradzić. Rok temu zakończył się mój długoletni związek. Byłam lekceważona, okłamywana, notorycznie zdradzana. Chłopak potrafił też podnieść na mnie rękę, ale moja miłość była ślepa i walczyłam o tę relację, każdą kolejną zdradę przypłacałam atakami paniki, groźbami, że to koniec, płaczem. Chyba w pewnym momencie kłóciliśmy się po kilka razy dziennie. Stawałam się też coraz bardziej zaborcza, zazdrosna nawet o znajome. Po prostu nie umiałam wybaczyć i równocześnie żyć bez tego człowieka. W końcu pękłam, zakończyłam relację. Eks szybko znalazł pocieszenie, na ulicy udaje, że mnie nie zna, a naszym wspólnym znajomym tłumaczył, że cieszy się z takiego obrotu sprawy, bo już dawno mnie nie kochał i nie chciał ze mną być. Zabolało. Od tego momentu zraziłam się do mężczyzn, zwłaszcza że to był mój pierwszy związek, z nim jedynym dotychczas dzieliłam plany, marzenia, intymność. Czułam się poniżona, zwłaszcza, że jeszcze ostatniego dnia naszej rozmowy wyznał mi miłość. Długie miesiące nie umiałam się pozbierać, przyznam że do dziś czuję smutek i żal. Chciałabym wierzyć w karmę, aczkolwiek on przez swój charakter jest bardzo lubiany, ma swoją drugą połówkę, pełnia szczęścia, a ja zostałam samotna, również moje ścieżki z przyjaciółmi nieco się rozeszły i nasze spotkania stały sporadyczne. Wtedy pojawił się ON- nasz wspólny daleki znajomy. Chłopak był trochę młodszy ode mnie, ja na studiach, on w liceum, ale w niczym to nie przeszkadzało, bo nadawaliśmy na tych samych falach. Nasza znajomość rozkwitła od jednego przypadkowego spotkania, a później przez dzielące nas kilometry przeniosła się na etap internetowy. Na początku nie brałam tego na poważnie, pisaliśmy codziennie, wiele godzin, taka znajomość trwała rok, lecz gdy zaczęły się wakacje, wzbogaciliśmy ją spotkaniami. Chłopakowi na mnie zależało, czułam to, mówił, że nie umie poczuć nic do innych dziewczyn, tęsknił i pisał zmartwiony gdy nie pojawiałam się kilka godzin na portalu społecznościowym, dostawałam dużo komplementów, troski. Czułam się wyjątkowa i nabrałam nadziei, że nie każdy mężczyzna musi mnie traktować jak śmiecia, że można być w życiu naprawdę szczęśliwym. Gdy miałam doła, potrafił wymknąć się ze spotkania z przyjaciółmi by choć mnie przytulić. Raz nasz kontakt urwał się na tydzień, ale szybko napisał ponownie, mówiąc że próbował o mnie zapomnieć, bo pewnie nie ma u mnie szans, ale nie umie. Było między nami coraz więcej sympatii i bliskości, aż w końcu wyznałam, że żywię w stosunku do niego podobne uczucia. Poprosiłam by się określił, jeśli mamy się przyjaźnić, musi skończyć z wyznaniami miłości, a jeśli naprawdę to czuje, to może warto na kolejny krok. Poprosiłam o zastanowienie i nieco ograniczyłam kontakt, po jakimś czasie zainicjował randkę, zbliżyliśmy się o zostaliśmy parą. Nie powiedzieliśmy jednak o tym nikomu. Starałam się nie popełniać błędów z poprzedniej relacji, gdyż nieco obwiniam się za rozpad poprzedniego związku. Byłam najlepszą wersją siebie, dawałam dużo swobody, ufałam, wspierałam pasje, czasem zdarzył się ze mojej strony słodki sms, drobny prezent, komplement, lecz nie nachalnie, wszystko w granicach rozsądku. On nie mógł się ode mnie oderwać. Sielanka trwała miesiąc. Tylko miesiąc. W październiku wróciłam na studiach, miałam przyjeżdżać co weekend, lecz coś się z jego strony zmieniło. W sumie w jeden dzień. Z dnia na dzień ograniczył drastycznie kontakt. Tłumaczył to wieloma zajęciami, aczkolwiek przestał czytać mój spam, który uwielbiał, sam wykrzesał z siebie ze dwie wiadomości dziennie i to o treści jak to nie ma czasu. Raz na kilka dni rozmawialiśmy przez telefon, z czego to ja opowiadałam większość, a on zdawał mi coś na kształt raportu „byłem na zajęciach, potem miałem trening, teraz idę się uczyć”. Zupełnie jakby nie chciało mu się nawet mówić. Powiedziałam szczerze co czuję, że jestem skonsternowana co się nagle stało, lecz nic się nie zmieniło mimo jego zapewnień. W końcu w poprzedni weekend postanowiłam postawić sprawę jasno, że mnie to boli, że tego nie chcę, ale jeśli ma to tak wyglądać to musimy się rozstać. Zresztą tego samego dnia, jedynego kiedy mogliśmy się zobaczyć, on umówił się z kolegami, a wcześniej poszedł na oazę, taki sposobem miał dla mnie 1,5 godziny... Bolało, ja specjalnie dla niego przemierzyłam kilkadziesiąt kilometrów. Pocałowaliśmy się na pożegnanie, on mówił, że to trudne, nie potrafił jednak zdefiniować co i przekonywał, że nie wie co się dzieje. Prosił o czas na przemyślenie (nieistniejącego problemu, który wykreował), płakał. W niedzielę już nie zaproponował spotkania, nie napisał słowa, za to poszedł znów do kościoła. Szanuje jego religijność, ale zaczęłam zastanawiać się czy o to chodzi. Dodam, że na to zgrupowanie uczęszcza też dziewczyna, która mu się podobała, aczkolwiek zapewniał mnie, że nic go z nią nie łączy, że zawsze byłam tą pierwszą i raz zwrócił na nią uwagę myśląc, że nie ma szans u mnie, ale nasza relacja to co innego i mnie kocha. W sumie każdego podejrzewałabym o takie zagrywki, ale nie jego, więc nie rozumiem w czym tkwi problem. Rozgoryczona napisałam kilka wiadomości żądając wyjaśnienia co się dzieje, w jednej zasugerowałam inną kobietę, ale na żadną nie odpisał. Co może błahe, ale dziwne, przestał mnie też obserwować na jednym z portali społecznościowych, który założył przez wzgląd na mnie, jeszcze na etapie starania się o mnie. W ten weekend ma 2 imprezy, na jedną idzie w charakterze osoby towarzyszącej, a na drugą ze znajomą ze szkoły, o czym wiedziałam, bo umówił się z tymi dziewczynami zanim zostaliśmy parą. Trochę bolało, aczkolwiek odbyliśmy na ten temat rozmowę, powiedziałam, że jeśli chodzi o tę pierwszą imprezę, powinien iść i nie wystawiać dziewczyny, ale druga jest lekko nie fair w stosunku do mnie, bo dziewczyna sama go zaprosiła, jest to jego a nie jej impreza, mógł jej zatem grzecznie przez ten miesiąc wytłumaczyć, że kogoś ma, bez zranienia nikogo. Abstrahując, bardzo dotknęła mnie cała sytuacja. Chyba odebrał mi coś bardzo cennego- nadzieję. Można powiedzieć, że po roku przede wszystkim przyjaźni, bo to jej mi najbardziej szkoda, urwał kontakt bez podania przyczyny. Byłam na początku w stosunku do niego bardzo ostrożna, miłość przyszła z czasem, gdy jak mi się wtedy wydawało, dobrze go znałam. To był dobry, przyjazny, dojrzały człowiek, który wytrwale przez tak długi czas udowadniał mi jak mu zależy. Naprawdę nigdy nie podejrzewałabym, że mnie tak zrani. Widział jakim wrakiem człowieka była po poprzednim związku. Sam uczył mnie kochać i ufać od nowa. Nawet nie wiem co się stało i to nie daje mi spokoju. Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi. Zastanawiam się czy robię coś nie tak, co ze mną jest nie w porządku, czy mnie się nie da kochać? Tym razem pokazywałam swoje najlepsze oblicze, dawałam dużo uśmiechu, jednocześnie byłam sobą. Z dnia na dzień tak mnie potraktował, ale czemu? To wykracza poza moją logikę, zwłaszcza, że do ostatnich chwil twierdził, że mnie szczerze kocha. Wiem, że nikt z nas nie jest w stanie odczytać umysłu drugiej osoby, on w moich oczach jest już skreślony, aczkolwiek nie umiem wrócić do rzeczywistości. Jak myślicie, co się stało? Wydaje mi się, że każdy się przywiązuje i w sytuacji gdy między nami układa się rewelacyjnie, on chciał tego od wielu miesięcy, nie ma niby osób trzecich, takie zachowanie nie ma sensu. Wszystko jest na świeżo, więc boli, zwłaszcza, że jeszcze 2 tygodnie temu nie mógł przestać się do mnie przytulać, klękał na ulicy, nosił na rękach. Pękło mi serce. Kiedyś przynajmniej znałam powód, a teraz nawet to nie jest mi dane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest to świeża sprawa. Poczekaj. Z czasem coś się wyjaśni. Coś zrozumiesz. Takie rzeczy się zdarzają. Co ma być to będzie. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co było powodem uraenaia kontaktu? Na 99% inna kobieta. Uwierzylas w ta jego gadke ze urwał kontakt na tydzień bo myślał ze nie ma u Ciebie szans? Serio? Przecież już wtedy codziennie pisaliscie i wyraźnie pokazywalas zainteresowanie nim. Wtedy to on pewnie pisał z inna, mógł cały ten czas lecieć na kilka frontów (np z tymi dziewczynami z imprez). Faceci to świetni kłamcy. A teraz miej honor i nie odzywaj się do niego juz nigdy. On Cie nie kochał, gdyby kochał nie zerwalby kontaktu. Bylas tylko opcją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×