Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dziadkowie i szacunek

Polecane posty

Gość gość

Dlaczego niektorzy dziadkowie nie maja szacunku dla rodziców? Zachowuja się jakby wszystko wiedzieli najlepiej. Ty powiesz nie, oni tak. Prosisz żeby np nie dawali cukru dzieciom malym(poniżej 3 lat) ale i tak wciskają. Wychowujesz tak a oni krytykują bo to nie jest najlepiej dla nich. Robisz to co lekarz powie a oni oburzeni bo oni tak nie robili więc lekarz nie wie o czym mówi (a nasz syn chodzi do tej samej co moj mąż chodził jak był mały) Jak dotrzeć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może zacytuję moja teściowa " nie będę słuchać gówniarza który kiedyś mnie słuchał" (czyli mojego męża )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uszanować dziadków najpierw, ich drogę życiową, zaakceptować, że mają czesto przekonania, które są nie do ruszenia. Oni uważają że wiedzą lepiej, ale Ty także uważasz, że wiesz lepiej. Tu nie ma wygranych, zawsze ktoś przegrywa. A to nigdy nie jest dobre dla wzajemnych relacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Haha z lekarzami mialam to samo. Po co chodzisz do lekarza, co sie dziecka czepiasz , dobrze wyglada ( zawsze dziadkowie go widzieli jak juz byl zdrowy wiec faktycznie wygladal ok). A on mial wieczny katar i zapalenia oskrzeli. Inhalacje z nebbuda przy zap.oskrzeli to zuo bo to steryd, kiedys to sie antybiotykami dzieci leczylo. Jak wreszcie zostala postawiona diagnoza alergia + astma to sie wreszxie zamkneli bo zobaczyli ze coś faktycznie jest na rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to zupełnie jak u mnie. Ja dzieciom staram się nie aplikować słodyczy. Moi rodzice uważają, że to jest stosowanie ucisku i wtykają im słodycze po kryjomu jak ja nie widzę. Twierdzą, że niech te dzieci z życia coś mają. Oczywiście kupią najtańsze badziewie z biedry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Włączają też telewizję od przebudzenia i najlepiej zeby grała do nocy. Żeby dzieci zasypiały z telewizorem. Ja włączę raz dziennie na godzinę maks i tylko na określone bajki. To źle robię, to się dzieci nudzą jak im nie pozwalam, bo wykluczone będą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I najgorsze jest to, że oni jakby specjalnie starają się podważyć wszystkie zasady, które stosuję wobec dzieci i to w momencie, kiedy np, muszę wyjść do sklepu albo pojechałam gdzieś po coś. Mam wrażenie, że jak tylko rodzice przyuważają, że stosuję jakąś zasadę , to zaraz starają się ją złamać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykład z życia: mówię kiedyś mamie, że staram się żeby dzieci nie jadły rano słodkich rzeczy. Na drugi dzień wstała przed 7 i poleciała do biedry, żeby kupić jakieś g*******e najsłodsze płatki czekoladowe. Przyleciała biegiem do domu i zrobiła je dzieciom. Ja byłam w tym czasie w łazience, bo poszłam się wykąpać. To jest po prostu masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice i teściowa szanują nasze zasady tzn ograniczanie cukru, nie napychanie sztucznymi domami, do picia tylko woda ewentualnie herbata lub kakao ż miodem. Ale teść to po prostu szczeka opada. Wszystko krytykuje i musi zrobić po swojemu. Daje śmieciowe wafelki, ciastka czekoladopodobne, sztuczne kolorowe lody wodne których ja sama bym nie zjadła... zachowuje się jakby faktycznie robił na złość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo to jest beton a betonu się nie ruszy. Oni nadal chcą rządzić i być ponad, bo przecież "małolaty" słuchać nie będą. Pewnie z nimi mieszkasz albo gdzieś w pobliżu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mieszkań z nimi. Mieszkamy w tym samym mieście ale tak nie tak blisko by dojść na nogach. 16:04 można uszanować i szanuję ale ja nie muszę stosować ich metod w wychowaniu. Oni nic nie mają do powiedzenia. Oni są tacy że nawet nie chcą się dowiedzieć dlaczego robimy tak i nie inaczej ani nie chcą słuchać. To jest dla mnie chore kiedy np mówię że roczne dziecko nie je danonkow i próbują mu dawać kiedy przyjeżdżaja. Ja mam pozwalać na to i wtedy ja ich szanuje? I owszem ja uważam że wiem co jest najlepiej dla mojej rodziny i moje dzieci. Oni wiedzieli jak robić u siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A to zalezy. Jezeli dziecko widzi babcie raz na jakis czas i tam zje nieszczesne slodkie czy dluzej pooglada bajki, to sie nic nie stanie. Czemu jestescie takie zaborcze i nastawione zle? Poza tym starsze pokolenie kobiet wychowalo sie w innych czasach. Sama moja mama sie dziwila po co tyle badan w ciazy, po co wizyty tak czesto i usg. Po co niektore gadzety dla niemowlecia, przeciez kiedys tego nie bylo. Pogadala sobie kobieta, ja powiedzialam swoje i robilam jak uwazam. Moje dzieci tez u niej zawsze czekolade dostaja i ? Ja na codzien mlodszemu nie daje i nic mu sie nie stanie jak te dwie kostki zje raz na dwa tygodnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:14 ale naprawdę uważasz że rocznemu dziecku jest to potrzebne? Puszczali by bąbelki i bybylo więcej szczęścia i zdrowia. To nie jest zaborcze. Każdy rodzic ma prawo zdecydować się czy chcą karmić słodyczami, puszczać bajki dziecku. Tu jest mowa o dzieciach poniżej 3 r.z.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zgadzam się z tym że nie szkodzi czy można pozwalać. Moj syn miał 3 miesięcy, nie próbował jeszcze pokarmu i teściowie chcieli mu dać czekoladę bo ich dzieci miały w wieku 6 m. To jest głupie i niebezpieczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No moj tata tez uwielbia dawać jakies wyroby czekoladopodobne najgorszego sortu. A najlepsze z wodą. Ja daje dzieciom wodę. Rodzice nie moga tego zaakceptowac Jak to samą wode?? Nakupia kubusiow i wyglada to tak: dziecko je rosol z makaronem a moja mama podsuwa mu kubusia do popicia. Wyobrazacie sobie? Albo moj tata kupuje takie syropy oczywiscie najtansze - z samego cukru i wszystkie mozliwe E i wleje prawie pol szklanki i ddoleje troche wody i daje dziecku do picia. Samej wody nie dadzą bo jak to tak w gościach -samą wode? Ja jak przyjezdzam to kawę pije a dziecku wodę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I szanuje moich rodzicow ale mam wrazenie ze oni mi robia na zlosc. Kiedys mialam jechac z dzieckiem dluzej autem i prosilam zeby mu juz potajemnie nie dawali przed podroza slodyczy. To jak sie pakowalam to ojciec pokazal dziecku cala paczke zelkow i schowal!!Dziecko w placz. No to ten wyjal zelki i zaczal mu dawac. W drodze dziecko sie porzygalo. W dodatku na męża ktory hyl wtedy kierowca i nie mial nic na przebranie i jechal tak cale 3h. Dzwonie potem do rodzicow i mowie im dlaczego to robicie??A mama "oj tam posprzatacie auto. Nie panikuj. Wazne ze dziecko sie ucieszylo".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Krótkie i dosadne ss..ć załatwi sprawę raz a dobrze. Młode matki mają tę wadę, że wydaje im się, że koniecznie trzeba dbać o to, żeby wszystkim wokół było miło i przyjemnie - niestety z wyłączeniem ich samych. Stawiania granic człowiek uczy się z wiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:08 - chodzi mi o akceptację i brak oporu. Mowisz, że szanujesz a zaraz, że Oni nie mają nic do powiedzenia. To taki szacunek POMIMO ich odmiennego widzenia. Nie chodzi o to, że dziadkowie będą dawać dziecku schabowego a Ty nic z tym nie zrobisz. Zrobisz tak, by dziecko było w Twoim mniemaniu zaopiekowane a Oni, ze swoimi przekonaniami zadowoleni. Chodzi o odpuszczenie takiej zawziętości, nie wiem, z poziomu serca. To trudne, wiem, też zmagam się ze swoją dumą i z JA wiem lepiej (bo czasy się zmieniły, bo jestem bardziej światła)... Opór budzi opór, nawet na nieświadomym poziomie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale nie da się wszystkich na raz uszczęśliwić. Np. Kiedyś modne były chodziki i ciągnięcia za ręce. Ja nie zyczylam sobie by ktoś tak robił dziecku. Kiedyś teściowa zmuszała małego do chodzenia a on wtedy jeszcze dobrze nie stał na nogach. Ona od razu się obraziła kiedy mówiłam żeby nie ciągła go tak bo nie jest gotowy. I obrażają się o takie rzeczy. To nie jest atak tylko prośba. Każda moja prośba odbiera jako atak. Co Ty proponujesz? Daj jakiś przykład bo według mnie opisane sytuację tu nie mają miejsca na "doświadczenia" dziadków. Nie mają prawo powiedzieć np z moim przykładem że oni tak robili ze swoimi to i z moim dzieckiem tez będą robić. Szanuję to że wychowali, odchowali itd ale dla mnie to jest brak szacunku kiedy czasy się zmieniają, ludzie inaczej wychowują nawet jeśli są z tej samej epoki i nie chca się dowiedzieć np dlaczego robimy tak i nie inaczej tylko ciągle obrażają się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziadkowie powinni słuchać tego co rodzice mówią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ależ oczywiście, że dziadkom należy się szacunek. Należy zwracać się do nich kulturalnie, używać zwrotów grzecznościowych, nie mówić samemu ani nie uczyć wnukow by im waliły po imieniu, chyba, że dziadkowie sami sobie tego życzą. Należy uszanować, to, że dziadkowie mają w swoim domu, w swojej rodzinie zwyczaj zapraszania do siebie np tylko w niedziele i tylko na 15.00 i tak należy ich odwiedzać, a nie na siłe pakować się do nich w soboty na 17.00 bo ma się taki zwyczaj zapraszania do siebie inaczej niż dziadkowie. Ale szacunek dla nuch kończy się dokładnie tam gdzie oni przekraczają granice mojej suwerenności,prywatności intymności, mpich zasad. Tak samo powinni odzywać się do nas kulturalnie, tak samo powinni nas odwiedzać np w soboty na 17.00 bo my mamy tak w zwyczaju zapraszać, a nie pchać się w niedziele na 15.00 bo u nich inny zwyczaj. Właśnie, u nich, nie u nas, i u nas a nie u nich i każdy powinien się dostosować a nie narzucać. Wygłaszać mądrości powinni wtedy gdy są o to proszeni. Owszem, swoje zdanie mają prawo wyrazic,ale w sposób asertywny,czyli taki, gdzie pokazująco oni o tym myślą, ale mówią to w komunikacie "ja" a nie "ty". Czyli, "ja bym dała mu tę czekoladę, bo dawałam swoim i nic im nie było" a tymczasem wygląda to tak "daj mu czekoladę, ja dawałam swoim i nic im nie było, a ty jesteś wyrodna/wydziwiasz/ jak możesz mi się przeciwstawiac, przecież ja wiem lepiej", czyli jest agresja jest przekaz "ty", narzucenie wręcz nakaz, wzbudzenie poczucia winy więc manipulacja plus ocena, o ktrą nikt nie prosił. I w takich sytuacjach nie nalezy im sie szacunek, już nie wspominając gdy od słow przechodzą w czyny, i dają dzieciom coś wbrew rodzicom, bo wg ich opinii to nie zaszkodzi, a rodzice mają urojenia, że to uczula, a potem kończy sie w niektórych przypadkach nagłym i ciężkim pobytem w szpitalu, duszności, wysypka, zapaść, stany zapalne, etc. Szanować to ja szanuję tych co i mnie szanują, a jeśli mają moje zdanie głeboko w duupie i jeszcze ukazują mnie jako samo zlo w oczach moich dzieci, to ja takich nie szanuję. Koniec. Amen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hitem jest stwierdzenie, że dana choroba dziecka to wymysł rodziców. I dawanie dziecku produktow na bazie szkodliwych dla niego produktów (cukier czy gluten, nabiał, orzechy, cokolwiek innego co jest groźne i może doprowadzić do zapaści tak jak np u cukrzyków). Bo dziadkowie uważaj, że są mądrzejsi od samego boga, a gdzie tam lekarze, a rodzice to już w ogole kijanki bezmózgowe. To jest ignorancja wszechcxasow, ignorant uważa sie za speca w danej dziedzinie nie mając o niej pojęcia, tylko wygłasza swe "racje" na podstawie wyssanego z palca widzimisię. Doprawdy, to tak jakby hydraulik miał reprezentować was w sądzie, a prawnik miałby ci zainstalować cała instalację wodno-kanalizacyjną w domu, gdzie ani jeden ani drugi nie skalał się nawet jednym artykułem na temat tej dziedziny by cokolwiek liznąć z tego tematu. Żenada do kwadratu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z Wami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Durne jesteście i durna rodzinę macie. Ale każdy dziadek w tym przypadku będzie mądrzejszy, bo ma chociaż doświadczenie i coś robi więc czegoś się uczy.Wy tylko na łące siedzicie i głupie necie jeszcze bardziej, dno i wodorosty,. Durne provo dla debilek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie jest prowo. Tak jakbym o swoich rodzicach czytała. Przyjechaliśmy do nich na kilka dni po miesięcznej nieobecności. Brzydko postępują względem mnie. Podważają mój autorytet, ja mówię nie a oni mówią tak, mnie i brata wychowali bez żadnych granic i w efekcie obydwoje mamy problemy z niskim poczuciem własnej wartości, dlatego ja dziecka nie zamierzam wychować tak że wszystko mu wolno i że rodzic boi się własnego dziecka. U mnie tego nie ma. Ale co z tego? Oni i tak uważają że jak dwulatek chce oglądać 4 h tv to dostanie "bo on chciał, bo będzie płakał że ja nie chcę mu dać". Masakra, w efekcie mój syn podczas wizyt u nich jest niezdyscyplinowany, krnąbrny, niegrzeczny, w ogóle mnie nie słucha. Jest po prostu nie do ogarnięcia. Postanowiłam rozluźnić jeszcze bardziej jego kontakt z dziadkami. Moja matka jest zaborcza i wiedziałam że jak będę mieszkać blisko niej to zepchnie mnie z roli matki do roli pacholęcia które jest tylko pionkiem, przywłaszczy sobie moje dziecko. Tak też się dzieje gdy przyjeżdżamy. Dlatego zamiast raz w miesiącu trzeba będzie jeździć raz na trzy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ja tez tak robie ze rzadziej jezdzeni to jest zdrowsze dla wzajemnych relacji. Moja mama tez rosci sobie prawo do wyreczania mnie z roli matki. Jak byla mala ro sie w ogole malo mna interesowała. Tyle co ugotowala czy uprala i za to jej dzieki ! Al emogdy nie mozna z nia bylo pogadac ani nic. Za to zawsze miala idoli wsrod innych ludzi i uwazala ze ja powinnam robic jak ci inni ludzie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem naprawdę tolerancyjna i o głupi wafelek bym nie zrobiła afery (ale nie w nadmiarze). A to co mój teść dowalił ostatnio aż mnie z butów wywaliło - najlepszy sposób na płaczące dziecko: kieliszek wódki. Mój mały ma 2 mce, i chyba nigdy nie zostanie z dziadkiem sam na sam... Ludzie, gdzie głowa gdzie rozum...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziadkowie sa po prostu z innej epoki, z czasow kiedy starszym automatycznie nalezy sie posluch i szacunek, wiec rodzice sa z gory na przegranej pozycji, bo zawsze beda mlodsi, niewazne, ze sa juz dorosli. Z moimi rodzicami nie mam na szczescie tego problemu, ale ile sie zlotych rad i nieproszonych opinii u tesciow nasluchalam, to glowa mala. Zwlaszcza tesciowa w tym bryluje, jakby wychowanie dwoch synow bylo statystycznie reprezentatywne i juz wszystko o wszystkich dzieciach wie. Wpycha mojemu synkowi slodycze, czekolada to dla niej pozywny posilek, zebow mlecznych nie trzeba myc, bo i tak wypadna (taaa, niektore dopiero po 8-10 latach, ale co tam), kichnie, to zaraz antybiotyk by mu po kryjomu dawala (a jest pielegniarka w szpitalu i ma dostep do lekow bez recepty). Coreczke 10-miesieczna probuje klasc spac kiedy jej to pasuje, a nie kiedy dziecko jest senne (bo mowie jej ze dopiero co spala tuz przed przyjazdem do nich). Dlugo by wymieniac, zgroza czasem ogarnia, jak osoba wyksztalcona moze miec takie podejscie. Dyskutowac sie nie da, bo jest bardzo apodyktyczna, a mieszkaja niestety blisko nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie też są dwa nieciekawe aspekty. Mieszka z nami teściowa 1. słodycze - ani prośby ani groźby - kupuje cukierasy, upycha po szufladach a synowie tylko stoją pod tą szufladą i wszyscy patrzą kiedy wyjdę. Wyrażę zgodę na 1 cukierek i tak zjedzona garść. Proszę ją aby słodziła im herbatę łyżeczkę - nie, jak zwrócę uwagę - oj zapomniałam. 2. szacunek - starszak (6l) - coraz mniej mnie szanuje. Najpierw go wyręczała (wynieś śmiecia do kosza, odłóż szklankę do zlewu) Teraz po ostrej wymianie zdań zaprzestała. Ale jak młodego skarcę to ona zamiast mnie wesprzeć to go przytula, szepce różne takie. bardzo mnie to wszystko boli. Mąż mnie nie wesprze bo dopóki nie został moim mężem nie robił absolutnie nic. Wszystko robiła za niego maminka. (no i tak mu zostało to leżenie - ale ja nie mogę pozwolić sobie na to żeby moje dzieci a potem dorośli mężczyźni czekali aż ich ktoś obsłuży) ekstra teściowa nigdy absolutnie nigdy nie zajęła się moimi dziećmi, kompletnie nic ok nie wymagam - to moje dzieci - ale czemu tak się wp..la??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale ja nie mogę pozwolić sobie na to żeby moje dzieci a potem dorośli mężczyźni czekali aż ich ktoś obsłuży) xx Ale dlaczego nie mozesz ? Jak sie nie doczekaja to co ? Umrą np.z głodu czy sami zrobia sobie kanapke ? Przeczekanie histerii dziecka jest ok,a przeczekanie wymagan juz nie ? Tez nie dostana tego czego oczekuja..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×