Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Żelosław

Żałosna historia mojego życia

Polecane posty

Gość Żelosław

Od początku od kad siegnę pamięcią, zazdroszczę innym. Urody, ubioru, wykształcenia, dobrego zdania innych o nich etc. Czasami dochodzę do wniosku, że urodziło się to we mnie przez to, że rodzice huhali i dmuchali na mnie od małego. Wmawiali urodę, mądrość życiową i intelektualną. Zawsze gdzieś w głowie (tak do okolicy studiów) twierdziłam, że jestem mądra i dam sobie w żyiu radę na odpowiednim, mnie zadawalającym poziomie. Ch*j d*pa i kamieni k*pa. Liceum dało mi do zrozumienia, że jeśli chce to się nauczę, ale są takie przedmioty, jak np. matemtyka, których się boje. Strach mnie paraliżuje i zamyka w środku. Dobrze mi szło zawsze z biologia i chemią więc i taką klasę wybrałam, okazało się, że z chemii jestem cienka; biologia średnio. Ale gdzieś w gowie miałam utarte zawsze, że jest z***biscie i się znam. Całe studia (teraz mam takie wrażenie) to ślizganie się. Wybrałam mało ambitny kierunek na Państwowej Uczelni (dawałam sobie z wszystkimi przedmiotami łatwo - nawet z fizyką, ale to pewnie kwestia tego, że nauczyciele zaniżali poziom), po którym wmawiano, że praca będzie. Oczywiście po inżynierce zrezygnowałam z dalszego dziennego toku kształcenia się. Uważałam robienie mgr z tego przedmiotu za stracenie czasu; w perspektywie stosunku ilości ludzi w PL do wolnych wakatów postanowiłam spieprzać stamtąd gdzie pieprz rośnie i nabierać doświadczenia w czymkolwiek innym co da chleb. Zrobiłam podyplomówkę, która - jak do tej pory - nie przydała mi sie. Poszukałam pracy. I tak od paru lat się miotam. To tu to tam. Znajomi niby mówią, że jest spoko, ale pewnie myślą sobie swoje: "o, zawsze taka pierwsza do wszystkiego to teraz ma za swoje". Wylądowałam w korpo, w zawodzie, który może robić każdy. Korpo gdzie ryją mi mózg każdego dnia. Niestety nie mam znajomości, które pozwoliłyby na ciepłą posadkę. No ale.... nagle w tym roku obudziłam się jak ksieżniczka ze snu - jedna znajoma: nauczycielka. Druga znajoma: położna Trzecia znajoma: fizjoterapeutka z własnym biznesem... hej. Kiedy Ci ludzie to osiągnęli? Kiedy ja ledwo wiążę koniec z końców za własną pensje (na studiach tez na siebie zarabiałam) i totalnie mnie to DEMOTYWUJE. To poczucie, że coś zmarnowałam, tylko co?! Nie mam chłopaka, poprzednie związki (jak moje zycie zawodowe) to totalna klapa. Mam przyjaciół, jestem towarzyska, nie jestem looserem, ale jednak coś poszło nie tak. Może to przez brak marzeń? Zawsze mnie fascynowały dziewczyny, które (np. w podstawówce) mówiły o tym kim będą. Ja nie miałam pojęcia kim będę. Perspektywa życia dorosłego mnie przerażała zawsze. Myśl, że będę MUSIAŁA być w czyms perfekcjonistką skoro mi za to będzie płacił (np. pracodawca lub klient) była destrukcyjna. Może powinnam iść do psychologa? Nie potrafię być miła dla ludzi, jeśli coś od nich chce. Nie potrafię chceć od ludzi (żeby mi coś załatwili, pomogli itd) nie potrafię. Nie wiem dlaczego.... Może ktoś tutaj zna jakiegoś doradcę zawodowego, który mi by pomógł odnaleźc to co się zakurzyło, a jednocześnie woła i prosi o to bym na nowo to odnalazła? .. Dziękuję każdemu za wpis pod tym postem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no cóż

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
halo, czy ktoś tutaj jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po prostu, okazało się, że miałaś przerost ambicji nad własnymi możliwościami. Rzeczywistość ukazała coś innego. W tym przypadku trochę ponoszą winę rodzice, ale z drugiej strony zbudowali ci jakieś poczucie wartości. Często jest tak, że zawyżamy własną ocenę w porównaniu z prawdziwą rzeczywistością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pani / Pan nade mną. Czy jestes psychologiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, z toba jest wszystko w porzadku. Twoj opis to los wielu ludzi, rynek pracy jest taki, ze oprocz zawodu, ktory akurat jest "in" trzeba miec tez szczescie i/albo znajomosci. W zyciu prywatnym tez raz na wozie raz pod wozem. Wiekszosc tak ma, tylko nie kazdy o tym mowi, nie kazdy robi "rachunek" i reflektuje. Nic wiec szczegolnego, wszystko moze sie z dnia na dzien zmienic. C est la vie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Historia twojego zycia nie jest zalosna. Masz wyksztalcenie, prace, nie jestes chrnonicznie chora, jestes jeszcze mloda, masz rodzicow, ktorzy dali tobie poczucie wlasnej wartosci. Spojrz na zycie z innej perspektywy, bez powodu widzisz wszystko negatywnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka: Być może wielu z Was ma rację i własnie czasami mam "przebłyski" typu: "halo!!! ludzie zarabiaja po 1200 i nie maja ani wykształcenia ani doświadczenia, DOCEŃ!" ale wśród wszystkich sytuacji życiowych człowiek gdzies to gupi, chciałby więcej, więcej, szybciej, o wiele lepije,lepiej .... Dziękuję Wam za to co tutaj napisaliście, jedną z moich wad / nie wad jest również to, że słucham bardzo opinii ludzie...może czasami zbyt bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po przeczytaniu wypowiedzi Autorki naszły mnie takie przemyslenia: Żyjąc z dnia na dzień nie widzę swojego istnienia w szerszym kontekście. Podobnie jak ryba w wodzie, która nie zdaje sobie sprawy, że jest w wodzie, dopóki ktoś jej nie wyciągnie z tej wody. Zdarza się, że coś wyrywa mnie z monotonii życia, jeśli to coś przykrego, to uświadamiam sobie, że wcześniej byłem szczęśliwy. Może trzeba sobie organizować zmiany, planować w stylu akcji „mam marzenie”, albo „jak wyobrażam sobie swoją sytuację za 5 lat”?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja 20:50.51.53.56 Po pierwsze refleksja z huhaniem rodziców nie była do końca prawdziwa ponieważ?????? No właśnie? Pilnowanie i dasz sobie radę jesteś zdolna, musisz sama pomyśleć nikt w życiu za ciebie tego nie zrobi nam nikt nie pomagał, ile czasu spędzałaś w podstawówce ile po na świetlicy czy inne. Interesuje mnie relacje twoich rodziców ponieważ krótko ujelaś ich wątek tak jak byś umyślnie coś ukryła. Dla przykładu żeby Ci pomóc : Moja 9 letnia córka w odwiedzinach u mojej mamy tzn. Babci na pytanie babci kim wnusiu będziesz w przyszłości odpowiada wizażystką bo lubię babciu malować paznokcie. Babcia no wiesz przynajmniej doktorem. A ja do babci będzie kim będzie chciała to jej wybór i zaczęła się między mną a moją mamą (babcią) mała wymiana zdań o wtracanie i ukierunkowanie i zabijanie pasji i wtracanie. Zrozumiałaś przekaz, rozpisz prawdziwe relacje ty rodzice. Podejrzewam że nauka to ich wymysł a teraz jesteś wściekła ile kitów a teraz wielkie G....... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka: mama zawsze mi mówila: "ja cie widze w bialym kitlu...farmacja lub medycyna.." Tata raczej nie przywiazywal wagi do tego gdzie pojde sie kształcic, on raczej zawsze mawial, ze nie ma pieniedzy i ze jak my (jego dzieci) dorosniemy, to zobaczymy co to jest zycie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×