Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Neew

Przyszły mąż a ciągle myślenie o 'nieznajomym'

Polecane posty

Gość on1

tu chodzi o seks dobrze rozumiem? tylko nie napisalas tego jasno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc neew

"Po  czasie dowiedziałam się, że mój Narzeczony oszukuje mnie.. Rozstalismy się na jakieś pół rok i w tym czasie po raz kolejny spotkałam mojegotajemniczego mężczyznę dowiedział się że jestemsama. No i dostałam to co miałam ale nie potrafiłamsię zaangażować bo ciągle myślałam o moim eks"

Sprecyzuje.. 

Rozstalismy się na pół roku. Jednak nie było tak że od razu po rozstaniu rzuciłam się by szukać kontaktu z obiektem moich westchnien jak to ktoś z Was ładnie nazwał.. Z nim kontakt nawiązał się dopiero jakieś  3/4miesiace  później.. Spotkaliśmy się parę razy (moze z 4?) on chciał to robić częściej, ale ja wiedzialam, że jest między Nami ogień..ze nie potrafie się mu oprzeć i w końcu mu ulegne - bałam się tego uczucia, pozadalam go, myślałam o nim kladac się spać z drugiej strony był to zupełnie obcy człowiek, zero wspólnych znajomych nikogo kto mógłby mi udzielić jakiejś informacji na jego temat, nie posiadał i nie posiada żadnych portali społecznościowych - sam powiedział że jest rozwodnikiem, ale nie ma dzieci ..takie wyznanie też daje do myślenia. spotkania z nim były emocjonujące ale i pełne dreszczyku emocji. Spotykajac się z nim na dobrą sprawę wiedziałam, że może to wszystko co mi o sobie mówi jest kłamstwem. Ale wszystko co mi powiedział i zdołałam sprawdzić jak np to gdzie pracuje było prawda. Do rzeczy może gdybym wiedziała, że mój teraz już Narzeczony kogoś sobie znalazł albo stanął na równe nogi to pewnie bym w to brnela,ale jak mogłam spotykać się i sypiac z nieznajomym gdy mój były szukał że mną ciągłego kontaktu, pisał do mnie dzwonił, nawet wydaje mi się że raz byłam śledzona przez jego przyjaciela.. Być może oszalałam, ale na prawdę jego przyjaciel jeździł za mną autem był piatek i pamiętam że byłam umówiona w klubie ze znajomymi i ten jego kolega dziwnym trafem później tez w tym klubie się znalazł co więcej! Opuścił go zaraz po mnie.. Mój wtedy 'eks' wiedział że np zaczęłam biegać ze swoim kolega bo napisał mi dość wymowna wiadomość. On nie potrafił się pogodzić, że my już razem nie jesteśmy.. Nie dopuszczal tej myśli do siebie. Mimo, że się nie spotykaliśmy to był zazdrosny wypisywal mi np wiadomości w stylu "mam nadzieję, że świetnie się bawiłas.. Specjalnie to robisz?" po tym jak na fb pojawiło się zdj z wesela, które dodał mój kuzyn ze mną. Tyle, że on nie wiedział że to mój kuzyn.. 

Zrozumcie chociażby nie wiem jak bardzo byście kogoś pragnęli, gdy macie świadomość że osoba która dotąd była nie tyle Wasza miłością co przyjacielem nagle kompletnie sobie nie radzi i niszczy się..wypisuje przeprasza, prosi o szansę.. Sumienie mi nie pozwalalo. Nie byliśmy razem, ale ja wciąż coś do niego czułam i mimo wszystko był to  dla mnie za krótki okres by wskoczyć w objęcia faceta wiedząc że mój eks gdyby się o tym dowiedział.. 

Martwilam się o niego, bałam się że sobie coś zrobi i sama nie wiem. Myśl że po prostu to będzie ewidentny koniec również mnie przerażala. 

Wiecie zastanawiam się czy nie skorzystać z pomocy psychologa.. Cieszę się że jestem w ciąży bo wiem, że mam dla kogo żyć. Swego czasu ta cała sytuacja ten jakby korek w moim życiu i jakby ciągle w stanie w miejscu sprawiał że często miałam ochotę spakować się i uciec od wszystkich i wszystkiego. Po prostu zacząć nowy rozdział... Ze tak będzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mariaaanaa

Nie kochasz swojego faceta wróciłaś do niego z litości. Masz do niego jakieś tam uczucia ale to nie jest miłość.

Natomiast to co łączyło cię z tym nieznajomym to było prawdziwe uczucie które stało by się prawdziwą miłością gdybyś dała temu szansę.

Poczytaj o określeniu "twin flame" , "bliźniaczy płomień" to jest trafne określenie tego co was spotkało. Ty jesteś osobą uciekająca czyli runner.

Zanim zapytasz to potrafię czytać ludzi, energię. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

czytac na odległość , przez internet ? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sarasarabara

Uwierz, że nigdy bym nie wróciła do kogoś kto mnie szantażuje, śledzi itd. jest to okropne i taka osoba by była całkowicie skreślona u mnie. Facet powinien mieć klasę i uszanować wole drugiej osoby obojętnie jaka by nie była. Nie jesteś odpowiedzialna za jego szczęście, nawet jeśli nie radzi sobie po rozstaniu. Nie ma prawa odbierać tobie szczęścia swoim kosztem. Szczęśliwa nie będziesz nigdy. Prawdziwa miłość to nie jest ani z jego anj z twojej strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mariaaanaa
1 minutę temu, Gość gosc napisał:

czytac na odległość , przez internet ? 

Tak a co w tym dziwnego?

Wszystko jest energia, wszyscy jesteśmy połączeni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sexxxxxim

Ja też nigdy, przenigdy bym nie wróciła do takiej osoby. To już podchodzi pod oznaki psychopatyczne.

Pytasz co miałaś robić? Uciekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lola114
3 minuty temu, Gość Sarasarabara napisał:

Uwierz, że nigdy bym nie wróciła do kogoś kto mnie szantażuje, śledzi itd. jest to okropne i taka osoba by była całkowicie skreślona u mnie. Facet powinien mieć klasę i uszanować wole drugiej osoby obojętnie jaka by nie była. Nie jesteś odpowiedzialna za jego szczęście, nawet jeśli nie radzi sobie po rozstaniu. Nie ma prawa odbierać tobie szczęścia swoim kosztem. Szczęśliwa nie będziesz nigdy. Prawdziwa miłość to nie jest ani z jego anj z twojej strony.

Trafna uwaga.. tylko ze u autorki jest juz pozamiatane. Teraz spodziewa sie dzidziusia i myslenie o tym kogo kocha a kogo nie, nie ma sensu. Bedzie musiala zyc ze swoja decyzja czy jej sie to podoba czy nie. Nie jest latwo byc samotna matka. “Nowy” facet byl calkiem chetny do umawiania sie z nia gdy byla wolna. Niekoniecznie bylby chetny do opieki nad mama I jej noworodkiem.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alicja Na pewno

O boże.... I po tym ty do niego wróciłaś? Żartujesz sobie? Jeszcze się czujesz winna????? Ty po rozstaniu możesz robić to co chcesz! Możesz się spotykać z kim chcesz, nawet po miesiącu! On nie ma prawa ci pisać takich rzeczy, śledzić!!! Cię itd. 

To jest chore, ja na twoim miejscu bym poszła na policję a nie wróciła do niego.

Wiem że jesteś w tej sytuacji i tego nie widzisz ale to jest na maca chore!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miarosee
1 minutę temu, Gość Lola114 napisał:

Trafna uwaga.. tylko ze u autorki jest juz pozamiatane. Teraz spodziewa sie dzidziusia i myslenie o tym kogo kocha a kogo nie, nie ma sensu. Bedzie musiala zyc ze swoja decyzja czy jej sie to podoba czy nie. Nie jest latwo byc samotna matka. “Nowy” facet byl calkiem chetny do umawiania sie z nia gdy byla wolna. Niekoniecznie bylby chetny do opieki nad mama I jej noworodkiem.  

Może być z tym nieznajomym albo nie, to nie ma znaczenia. Uwierz, że lepiej być sama mi w związku bez miłości z osobą , która jest zdolna do takich rzeczy.

Jestem samotna matką - w sumie to bylam bo mam cudownego faceta - rozstanie to najlepsze co mnie w życiu spotkało.

Zawsze ale to zawsze trzeba iść za głosem serca, tylko tak można być szczęśliwym.

Jeśli coś nam nie służy to należy się od tego uwolnić i otworzyć drogę na nowe rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Masz racje Miarosee, ale to sa dojrzale decyzje. Autorka dojrzala nie jest.. wrocila do chlopaka ktory ja szantarzowal i zdecydowala sie z nim na dziecko. To nie tak jak czasem bywa, ze wszystko jest dobrze, decydujesz sie na dzieci, potem cos sie psuje I zostajesz samotna matka, bo to najlepszy wybor dla ciebie. Autorka podejmuje jedna glupia decyzje za druga.. przypominam ze ten cudowny chlopak (od szantarzu) jest jeszcze w dodatku nalogowcem. . Tak jak pisalam, nie wroze autorce rozanego zycia.. przynajmniej dopuki nie zmadrzeje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miarosee
1 minutę temu, Lola114 napisał:

Masz racje Miarosee, ale to sa dojrzale decyzje. Autorka dojrzala nie jest.. wrocila do chlopaka ktory ja szantarzowal i zdecydowala sie z nim na dziecko. To nie tak jak czasem bywa, ze wszystko jest dobrze, decydujesz sie na dzieci, potem cos sie psuje I zostajesz samotna matka, bo to najlepszy wybor dla ciebie. Autorka podejmuje jedna glupia decyzje za druga.. przypominam ze ten cudowny chlopak (od szantarzu) jest jeszcze w dodatku nalogowcem. . Tak jak pisalam, nie wroze autorce rozanego zycia.. przynajmniej dopuki nie zmadrzeje

Tak masz rację, musi sama do tego dojść. Popełniła dużo błędów to fakt ale jeszcze może wziąć się za swoje życie. Życze jej żeby wzięła życie w swoje ręce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Haj autorko.... jakbym czytała o sobie.... prawie.... kiedyś przypadkiem zobaczyłam kogoś na ulicy, az wybieglam ze skepu, taki odruch. To byl jeden jedyny facet na którego zwrocilam uwagę.... spotkaliśmy sie przypadkiem po kilku miesiącach, jak go zobaczyłam ponownie zareagowałam tak samo... po chwili zorientowałam się, że to ten sam facet, śmieszne dojrzała kobieta, a trzęslam się, jak gówniara. Zaczęliśmy rozmawiać po takich kilku trzęsących się spotkaniach(pracowałam w sklepie) poznawalismy się stopniowo, delikatnie, zamieniając co kilka dni parę zdań, resztę czasu uplywalo nam na gapieniu się na siebie bez slowa.... (ja mialam wtedy męża od ktorego odchodzilam)po ochłonięciu, jak przyzwyczailiśmy się do siebie dowiedziałam się, że on też jest w związku... na nic nie liczyłam, ale traktowałam go trochę, jakby był mój. Poprostu miałam poczucie, ze choćby nie wiem co? jest ktoś kto jest mi bliski. To wszytko było dziwne nie spotykaliśmy się, rozmawialiśmy tylko w sklepie, a oboje wiedzieliśmy, ze znaczymy dla siebie wszytko. Nie bylo żadnych deklaracji, żadnych obietnic, żadnych oczekiwań... zawsze byliśmy tylkon my te kilka chwilw sklepie, patrząc na siebie wiedzieliśmy wszystko. Po kilku takich miesiącach czekal na mnie po pracy sam od siebie bez zapowiedzi odprowadził mnie pod dom. Powiedział mi, ze nie wie co sie dzieje, ale nie moze rzucic tego co ma... zaskoczył mnie bo nigdy tak i o tym nie rozmawialiśmy... Powiedziałam, ze ja tez nie wiem co sie dzieję... i niczego od niego nie oczekuje, choc wiem ze zawsze będzie dla mnie w jakiś sposob ważny. I tak bylo kilka miesięcy... sporadyczne przelotne spotkania w sklepie... codziennie o nim myślałam. Z czasem poznałam kogos zaczęło sie od jakis urodzin na sali... On tez tam był przypadkiem... zobaczyl mnie... zobaczył jak tańczę z innym, jak skladam komuś życzenia itp.... po dwoch dniach przyszedł do sklepu i powiedział mi ze jest gotowy, ze zrozumiał to co sie z nim dzieje, ze jesli dam mu znak to on rzuci wszystko, ze chce byc ze mna... Ja powiedziałam, ze choc w jakimś seansie jest dla mnie wszystkim nue umialabym zyc z myślą ze zostawił kogoś dla mnie. Wtedy pierwszy raz widzialam u faceta szklanki w oczacj,pożegnaliśmy sie tlumaczac siebie ze on ma kpgos, ja mam juz inny związek.... ze spotkaliśmy sie nie w tym czasie co powinniśmy....Ryczalam strasznie  i co??? Minelo 6 lat nie mamy ze soba kontaktu, a jak widzimy się na ulicy oboje się trzesiemy.... codziennie o nim myślę choc mam szczęśliwy związek. Ale on zawsze będzie jakoś mój, najważniejszy, zawsze w moim sercu Codziennie zadaję sobie pytanie czy wtedy powinnam walczyc o niego? Pozwolić mu odejść od kogoś? Kiedys powiedział ze nigdy nic nie zabolało go tak jak zobaczył mnie z innym. Powiedział, ze jakbym chciała poczekać to zrobiłby wszystko zeby poukładać swoje sprawy i byc ze mną.... moze powinnam mu pozwolić, , moze w wieku 60-70 będzie nam dane być razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Djrjejnnn
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

Haj autorko.... jakbym czytała o sobie.... prawie.... kiedyś przypadkiem zobaczyłam kogoś na ulicy, az wybieglam ze skepu, taki odruch. To byl jeden jedyny facet na którego zwrocilam uwagę.... spotkaliśmy sie przypadkiem po kilku miesiącach, jak go zobaczyłam ponownie zareagowałam tak samo... po chwili zorientowałam się, że to ten sam facet, śmieszne dojrzała kobieta, a trzęslam się, jak gówniara. Zaczęliśmy rozmawiać po takich kilku trzęsących się spotkaniach(pracowałam w sklepie) poznawalismy się stopniowo, delikatnie, zamieniając co kilka dni parę zdań, resztę czasu uplywalo nam na gapieniu się na siebie bez slowa.... (ja mialam wtedy męża od ktorego odchodzilam)po ochłonięciu, jak przyzwyczailiśmy się do siebie dowiedziałam się, że on też jest w związku... na nic nie liczyłam, ale traktowałam go trochę, jakby był mój. Poprostu miałam poczucie, ze choćby nie wiem co? jest ktoś kto jest mi bliski. To wszytko było dziwne nie spotykaliśmy się, rozmawialiśmy tylko w sklepie, a oboje wiedzieliśmy, ze znaczymy dla siebie wszytko. Nie bylo żadnych deklaracji, żadnych obietnic, żadnych oczekiwań... zawsze byliśmy tylkon my te kilka chwilw sklepie, patrząc na siebie wiedzieliśmy wszystko. Po kilku takich miesiącach czekal na mnie po pracy sam od siebie bez zapowiedzi odprowadził mnie pod dom. Powiedział mi, ze nie wie co sie dzieje, ale nie moze rzucic tego co ma... zaskoczył mnie bo nigdy tak i o tym nie rozmawialiśmy... Powiedziałam, ze ja tez nie wiem co sie dzieję... i niczego od niego nie oczekuje, choc wiem ze zawsze będzie dla mnie w jakiś sposob ważny. I tak bylo kilka miesięcy... sporadyczne przelotne spotkania w sklepie... codziennie o nim myślałam. Z czasem poznałam kogos zaczęło sie od jakis urodzin na sali... On tez tam był przypadkiem... zobaczyl mnie... zobaczył jak tańczę z innym, jak skladam komuś życzenia itp.... po dwoch dniach przyszedł do sklepu i powiedział mi ze jest gotowy, ze zrozumiał to co sie z nim dzieje, ze jesli dam mu znak to on rzuci wszystko, ze chce byc ze mna... Ja powiedziałam, ze choc w jakimś seansie jest dla mnie wszystkim nue umialabym zyc z myślą ze zostawił kogoś dla mnie. Wtedy pierwszy raz widzialam u faceta szklanki w oczacj,pożegnaliśmy sie tlumaczac siebie ze on ma kpgos, ja mam juz inny związek.... ze spotkaliśmy sie nie w tym czasie co powinniśmy....Ryczalam strasznie  i co??? Minelo 6 lat nie mamy ze soba kontaktu, a jak widzimy się na ulicy oboje się trzesiemy.... codziennie o nim myślę choc mam szczęśliwy związek. Ale on zawsze będzie jakoś mój, najważniejszy, zawsze w moim sercu Codziennie zadaję sobie pytanie czy wtedy powinnam walczyc o niego? Pozwolić mu odejść od kogoś? Kiedys powiedział ze nigdy nic nie zabolało go tak jak zobaczył mnie z innym. Powiedział, ze jakbym chciała poczekać to zrobiłby wszystko zeby poukładać swoje sprawy i byc ze mną.... moze powinnam mu pozwolić, , moze w wieku 60-70 będzie nam dane być razem

Bliźniaczy płomień / twin flame - poczytaj to to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Masakrystyczna historia.. chyba jednak powinnam odejsc od meza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9 minut temu, Gość Gość napisał:

Haj autorko.... jakbym czytała o sobie.... prawie.... kiedyś przypadkiem zobaczyłam kogoś na ulicy, az wybieglam ze skepu, taki odruch. To byl jeden jedyny facet na którego zwrocilam uwagę.... spotkaliśmy sie przypadkiem po kilku miesiącach, jak go zobaczyłam ponownie zareagowałam tak samo... po chwili zorientowałam się, że to ten sam facet, śmieszne dojrzała kobieta, a trzęslam się, jak gówniara. Zaczęliśmy rozmawiać po takich kilku trzęsących się spotkaniach(pracowałam w sklepie) poznawalismy się stopniowo, delikatnie, zamieniając co kilka dni parę zdań, resztę czasu uplywalo nam na gapieniu się na siebie bez slowa.... (ja mialam wtedy męża od ktorego odchodzilam)po ochłonięciu, jak przyzwyczailiśmy się do siebie dowiedziałam się, że on też jest w związku... na nic nie liczyłam, ale traktowałam go trochę, jakby był mój. Poprostu miałam poczucie, ze choćby nie wiem co? jest ktoś kto jest mi bliski. To wszytko było dziwne nie spotykaliśmy się, rozmawialiśmy tylko w sklepie, a oboje wiedzieliśmy, ze znaczymy dla siebie wszytko. Nie bylo żadnych deklaracji, żadnych obietnic, żadnych oczekiwań... zawsze byliśmy tylkon my te kilka chwilw sklepie, patrząc na siebie wiedzieliśmy wszystko. Po kilku takich miesiącach czekal na mnie po pracy sam od siebie bez zapowiedzi odprowadził mnie pod dom. Powiedział mi, ze nie wie co sie dzieje, ale nie moze rzucic tego co ma... zaskoczył mnie bo nigdy tak i o tym nie rozmawialiśmy... Powiedziałam, ze ja tez nie wiem co sie dzieję... i niczego od niego nie oczekuje, choc wiem ze zawsze będzie dla mnie w jakiś sposob ważny. I tak bylo kilka miesięcy... sporadyczne przelotne spotkania w sklepie... codziennie o nim myślałam. Z czasem poznałam kogos zaczęło sie od jakis urodzin na sali... On tez tam był przypadkiem... zobaczyl mnie... zobaczył jak tańczę z innym, jak skladam komuś życzenia itp.... po dwoch dniach przyszedł do sklepu i powiedział mi ze jest gotowy, ze zrozumiał to co sie z nim dzieje, ze jesli dam mu znak to on rzuci wszystko, ze chce byc ze mna... Ja powiedziałam, ze choc w jakimś seansie jest dla mnie wszystkim nue umialabym zyc z myślą ze zostawił kogoś dla mnie. Wtedy pierwszy raz widzialam u faceta szklanki w oczacj,pożegnaliśmy sie tlumaczac siebie ze on ma kpgos, ja mam juz inny związek.... ze spotkaliśmy sie nie w tym czasie co powinniśmy....Ryczalam strasznie  i co??? Minelo 6 lat nie mamy ze soba kontaktu, a jak widzimy się na ulicy oboje się trzesiemy.... codziennie o nim myślę choc mam szczęśliwy związek. Ale on zawsze będzie jakoś mój, najważniejszy, zawsze w moim sercu Codziennie zadaję sobie pytanie czy wtedy powinnam walczyc o niego? Pozwolić mu odejść od kogoś? Kiedys powiedział ze nigdy nic nie zabolało go tak jak zobaczył mnie z innym. Powiedział, ze jakbym chciała poczekać to zrobiłby wszystko zeby poukładać swoje sprawy i byc ze mną.... moze powinnam mu pozwolić, , moze w wieku 60-70 będzie nam dane być razem

a ja uważam, że jakby chciał być z tobą to by nie pytał tylko sam dziewczynę zostawił, jak mógł pośrednio zwalac to na ciebie, no sorki, z takim palantem też bym nie chciała być, bez przesady 😮 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To fakt. Ty bylas wolna.. on nawet rozwodu brac nie misial.. poswieciliscie sie dla kogo/czego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

To trudna sytuacja... on nie pytal mnie o zgodę... to nue tak. on nie mógł rzucić kogoś nie wiedząc... czy tak naprawdę będę z nim... ja chciałam ale nie umiałam powiedzieć rzuć bo chcę być z Toba... on czekał na pewność ze ma dla kogo ja rzucać...  wy byscie odeszły.od kogos nie majac pewnośći??? Ja nie umiałam mu jej dac, nue chciałam byc przyczyną rozwalenia czyjegoś związku... to trudne, bo teraz wiem ze on to jest ktoś kogo spotyka sie raz w życiu. Poprostu niepotrzebnie myślałam o niej... nigdy nie chciałabym byc na jej miejscu... nigdy nie chciałabym być zostawiona dla innej... byc moze dlatego nie potrafilam byc stanowcza. Choć dzisiaj żałuję. Widzimy sie często i nic sie nie zmieniło, dalej patrzymy na siebie tym samym spojrzeniem. Potrafimy stanąć na środku ulicy patrzac na siebie bez słów, jak zawieszeni...  i co?zrozumiał am, ze jest miłością mojego życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13 minut temu, Gość Gość napisał:

To trudna sytuacja... on nie pytal mnie o zgodę... to nue tak. on nie mógł rzucić kogoś nie wiedząc... czy tak naprawdę będę z nim... ja chciałam ale nie umiałam powiedzieć rzuć bo chcę być z Toba... on czekał na pewność ze ma dla kogo ja rzucać...  wy byscie odeszły.od kogos nie majac pewnośći??? Ja nie umiałam mu jej dac, nue chciałam byc przyczyną rozwalenia czyjegoś związku... to trudne, bo teraz wiem ze on to jest ktoś kogo spotyka sie raz w życiu. Poprostu niepotrzebnie myślałam o niej... nigdy nie chciałabym byc na jej miejscu... nigdy nie chciałabym być zostawiona dla innej... byc moze dlatego nie potrafilam byc stanowcza. Choć dzisiaj żałuję. Widzimy sie często i nic sie nie zmieniło, dalej patrzymy na siebie tym samym spojrzeniem. Potrafimy stanąć na środku ulicy patrzac na siebie bez słów, jak zawieszeni...  i co?zrozumiał am, ze jest miłością mojego życia

to po co z nia jest, widocznie coś czuje do niej, albo jest takim ciapą że nei umie być sam i takiego bym tez w zyciu nie chciaa bo po co byłby ze mną, tezby nei wiedział...ciapa i tyle, przecież sama piszesz że musiał miec pewnośc i ciebie tym obarczył...wychodzi na to że nie wie po co z nią jest i jest niedojrzały, i ty chyba też, albo to zauroczenie bardzo mocno wyidealizowane....zachował się nie fair, prawdziwe uczucie tak nie wygląda, ty miałaś wyrzuty co do niej a on nie...zupełnie nie rozumiem o co chodzi. On jest z kimś tylko aby być? Ale cóż, niektórzy nigdy nie dojrzewają, do miłości trezba odwagi. Co by to zmieniło jakbyś TY była stanowcza, miałabyś wszystko na sumieniu....przestań w końcu go idealizować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Dopiszę tylko, ze inaczej odchodzi się od kogoś w liceum a inaczej od kogoś w dorosłym życiu... majac wdpolny kredyt na mieszkanie, wspolna firmę. Ja od męża odchodzilam ponad rok czasu, nie mając żadnej motywacji w postaci kogos innego, ale chciałam najpierw pozamykac wszystkie wspólne sprawy.Wiem, ze nie łatwo zostawić kogos świadomie, bedac odpowiedzialnym, a tymbardziej, ze nie dalam mu pewnosci, ze ma do kogo od niej odejsc... gdybym powiedziała poczekam... to mialabym na co czekac...a tak cierpimy oboje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
5 minut temu, Gość Gość napisał:

Dopiszę tylko, ze inaczej odchodzi się od kogoś w liceum a inaczej od kogoś w dorosłym życiu... majac wdpolny kredyt na mieszkanie, wspolna firmę. Ja od męża odchodzilam ponad rok czasu, nie mając żadnej motywacji w postaci kogos innego, ale chciałam najpierw pozamykac wszystkie wspólne sprawy.Wiem, ze nie łatwo zostawić kogos świadomie, bedac odpowiedzialnym, a tymbardziej, ze nie dalam mu pewnosci, ze ma do kogo od niej odejsc... gdybym powiedziała poczekam... to mialabym na co czekac...a tak cierpimy oboje

Oni chyba nie mieli kredytu ani firmy? Eh na moje oko za bardzo go tłumaczysz...pozostaje pytanie po co z nią jest w takim razie, po co być z kimś aby być , albo ją kocha i tyle... Ty z koleii nie zadałas sobie tego pytania? Aż dziwne, bo wydaje się fundamentalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Sami sobie komplikujecie, albo w jedną albo w drugą...Dziwne tez że taki wielki impuls dostał dopiero jak cię z kimś zobaczył innnym, n prosze cię to tez dziecinne i głęboko instynktowne, zero głębi, przynajmniej nie tyle ile ty temu znaczenia nadajesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie obraź się, to tylko na moje chłodne subiektywne oko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie chodzi o to, ze on jest ciapa, ze jest niedojrzaly... itp itd. miedzy nami niby nic sie nie wydarzylo w sensie zero romansu, zero spotkań, seksu... milosc od pierwszego wejrzenia...poprastu walło nas i tak zostało. Wszystko bylo delikatne, tajemnicze. Poprostu taka świadomość, ze jesteśmy dla siebie, ciezko to wytłumaczyć jak ktos tego nie przeżył. I tak sobie trwało bez wyjasnien, deklaracji. zadne z nas nie mowilo o tym głośno, az do czasu jak coraz smielej o tym rozmawialiśmy...reszte historii w skrócie znacie. A teraz Wyobraz sobie ze masz kogoś, kredyt, firmę itd. Zako...esz się troche platonicznie, wiesz, ze to ta osoba, ona niczego Ci nie obiecuje... wiesz, ze kochasz pierwszy raz tak mocno, na zawsze.... i co odchodzisz zistawiajac dom, na ktory pracowalas, firmę, którą tworzylas przez lata z kims, nie majac gwarancji ze osoba ktora pokochałaś bedzie z Tobą???? Ja mu powtarzalam, ze nie umiałabym budować szczęścia na czyjejś krzywdzie i mam świadomość, ze zablokowałam tym jego pewność tego czy chciałabym byc z nim. Chore to wszystko z perspektywy innej osoby, ale jak przeżywa się cos takiego i jest sie na tyle dojrzalym człowiekiem to czasem ciezko podjąć decyzję, ja nie potrafiłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

Nie chodzi o to, ze on jest ciapa, ze jest niedojrzaly... itp itd. miedzy nami niby nic sie nie wydarzylo w sensie zero romansu, zero spotkań, seksu... milosc od pierwszego wejrzenia...poprastu walło nas i tak zostało. Wszystko bylo delikatne, tajemnicze. Poprostu taka świadomość, ze jesteśmy dla siebie, ciezko to wytłumaczyć jak ktos tego nie przeżył. I tak sobie trwało bez wyjasnien, deklaracji. zadne z nas nie mowilo o tym głośno, az do czasu jak coraz smielej o tym rozmawialiśmy...reszte historii w skrócie znacie. A teraz Wyobraz sobie ze masz kogoś, kredyt, firmę itd. Zako...esz się troche platonicznie, wiesz, ze to ta osoba, ona niczego Ci nie obiecuje... wiesz, ze kochasz pierwszy raz tak mocno, na zawsze.... i co odchodzisz zistawiajac dom, na ktory pracowalas, firmę, którą tworzylas przez lata z kims, nie majac gwarancji ze osoba ktora pokochałaś bedzie z Tobą???? Ja mu powtarzalam, ze nie umiałabym budować szczęścia na czyjejś krzywdzie i mam świadomość, ze zablokowałam tym jego pewność tego czy chciałabym byc z nim. Chore to wszystko z perspektywy innej osoby, ale jak przeżywa się cos takiego i jest sie na tyle dojrzalym człowiekiem to czasem ciezko podjąć decyzję, ja nie potrafiłam

Ja wiem, ze nie potrafiłaś, bo jestes dobrym człowiekiem. Miałam ciut podobną sytuację i wiedz On miał tą firmę czy ty bo tu sie zgubiłam. Miałam ciut podobną sytuację, bo on się z kimś spotykał a ja nie, tylko jak ja się o tym dowiedziałam to mnie zabolało tak że się po prostu odcięłam i wiedziałam że już nic z tego nie będzie. Wiedziałam, że jego ciągnie do mnie tez bardzo. ale to że kogoś ma przekreśliło u mnie wszystko. Nie umiem zrobić kroku wiedząc że kogoś mogę skrzywdzić i na pewno nie należał on do mnie i nei zależał ode mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ktoś wcześniej zapytal po co z nia jest skoro jej nie kocha? Nie wiem? Byc moze myślał ze kocha dopoki nie zakochal sie naprawdę? Byc moze kredyt firma zobowiązuje. Ja tez bylam z mężem 13 lat mimo ze w wieku 30 odeszlam. Szkolna miłość i tez nie wiem po co z nim bylam poprostu cos zachodzi w lata i tak trwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Tam mi cos ucięło z tą firmą chodziło mi o to czy on był tak uwiązany czy ty bo mi to gdzies umknęło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hmm.

U mnie bylo tak. Zwiazek 7lat, niby ok, i ktoregos dnia w obcym miescie szedl w moja strone mezczyzna, gdy mnie mijal nawet nie wiem czemu spojrzalam mu w oczy, on mi tez. Minelismy sie, odwrocilismy sie do siebie. Mialam wrazenie, ze jest mi znajomy, bliski, w nienaturalny sposob. Jak ze snu, poprzedniego wcielenia, nie wiem. Powiedzial, ze chyba mnie juz spotkal, powiedzialam, ze mieszkam daleko, wiec raczej nie. Zamyslil sie i powiedzial, ze duzo, duzo wczesniej. Zostawil mi swojego maila, nie napisalam przez wiele miesiecy. Myslalam o nim czesto, za czesto. Wyslalam mu w koncu zwyklego maila, dodalam utwor muzyczny. Odpisal, a otwor odebral i opisal jakby czul to samo. Czasem myslalam o czyms, on poruszal to nagle w mailu. Pisalismy kilka miesiecy, nie jakies flirty, minoderie. Spotkalam sie z nim, widzialam siebie w jego oczach jakkolwiek to brzmi, na pozegnanie objal mnie, po prostu, bez namietnosci. Poczulam jakby 1 dusza i dwa ciala. To nie byla milosc dla mnie, jakby cos wiecej. Wrocilam do domu, zakonczylam zwiazek tego samego dnia. Nie moglam tak zyc, nawet jesli to nie ten i strace wszystko, wiem, czuje, potrzebuje sie przekonac. Rzucilam wszystko, nigdy moja dusza, umysl i cialo nie byly tak szczesliwe. Gdybym malowala obraz moj eks powiedzialby pewnie, ze piekny itd, ten nieznajomy zas potrafilby go dokonczyc czy opisac dokladnie jak czuje to moja dusza. Nadal z nim jestem i to byla najlepsza decyzja. Gdyby to byl ciekawy facet, odpuscilabym sobie, zreszta wielu fajnych spotkalam bedac w zwiazku, ten byl przeznaczeniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Do gość wyzej... milo ze rozumiesz... on mial firmę... nie wiem moze to glupie ale myślałam tez o tym, ze stracił by wszystko na co zapracował. Nie chciałabym nigdy doprowadzic do sytuacji ze ktis musiałby poświęcić dla mnie wszystko. Sama ciezko pracowałam zeby cos osiągnąć, stracilam to dla świętego spokoju wiec ze nie jest latwo stanąć na nogi. Juz nie chodzi o to ze finansowo bo kasę raz sie ma raz.nie.... życie... ale psychicznie ciężko jest sie podnieśćz myśli ze zaczynasz od.nowa budować zycie nie wiedząc co Cie czeka? Myślałam o nim swoimi przezyciami i nie chciałam dprowadzic do trudnych sytuacji 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Pięknie napisane, takie odzwierciedlenie tego co mialam i co mam nadal... jakbys pisala o mnie... jedna dusza dwa ciala.... to jest cos co zdarza sie raz w życiu i nie wszystkim. Właśnie przeznaczenie. Rozumienie sie bez słów, spojrzeniem wyjaśnianie tego co sie nie mowi itp. Mozecie sie śmiać ale ja wiem kiedy go spotkam... poprostu czuje od rana... nagle robie się poddenerwowana, mam jakby motyle w brzuchu, takie poczucie ze cos sie stanie... i zawsze go spotkam...po latach nauczyłam sie swohego " ciala" na tyle, ze wiem co oznacza moja poranna trzęsawka:)  a tak na poważnie wiem, ze to ja spieprzylam, bo zamiast myśleć o swoim szczesciu to myślałam o tym by nikogo nie skrzywdzić. Chyba nie pasuje do tego świata... moze kiedys wydarzy się coś... moze dostaniemy drugą szansę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×