Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość neko666

dwulicowa toksyczna rodzina narzeczonego

Polecane posty

Gość neko666

Cześć, zacznę od tego, że zdecydowałam się na napisanie tego wszystkiego, dlatego że podczas przeszukiwania internetu nie znalazłam podobnego wątku. Z góry przepraszam za błędy, ale piszę w emocjach.Zacznę może od początku.

Z narzeczonym jesteśmy parą od ponad 3,5 roku. Już wcześniej miałam okazję poznać jego rodzinę, a szczególnie siostrę cioteczną która na początku wydawała się miła (sporą część dzieciństwa wychowywali się w jednym domu). Zaczeło się od tego, że od niego z rodziny nikt nam nie pogratulował zaręczyn... Cała rodzina zjeżdżała się na święta do dziadków. Zazwyczaj poruszali tematy w których, albo nie miałam nic do dodania ( bo nie chciałam się sprzeczać), albo obgadywali osoby których nawet nie znam. Oczywiście jak byłam o coś pytana to grzecznie odpowiadałam lecz wtedy zazwyczaj rozmowa się ucinała. Już jakiś czas temu zauważyłam że narzeczonego traktują jak popychadło (zrobisz to czy tamto jak tylko sie zjawisz, a inni jak przyjadą to tylko w gości- a on do roboty), sztuczne uśmiechy, dogadywania które on traktował jak żarty... Na ostatnim weselu z jego rodziny jego siostra cioteczna przeszła samą siebie... Ciągle jej nie było, sama się nie bawiła, a nagle podbiegła do nas i do brata narzeczonego i zrobiła awanture że mamy iść się bawić a nie rozmawiać (tak jakby była jego matką)... no bez przesady, ale zagryzłam zęby i przemilczałam to. Zaczełam zwracać uwagę narzeczonemu na zachowania jego rodziny (inna siostra cioteczna podczas rozmowy i zadanego  na koniec pytania nagle odwróciła się i sobie poszła bez słowa,brat cioteczny który brał ślub na 2gi dzień podczas rozmowy nagle odwrócił się w pół zdania). Narzeczonemu nagle powoli zaczynały spadać klapki z oczu, no ale nie na długo.
Zaczęliśmy przygotowania do ślubu. Chciałam ślub cywilny. Od zawsze byłam przekonananże ta forma jest dla mnie odpowiednia i na taką formę byłam gotowa finansowo. Wiedziałam jednak iż narzeczony marzy o kościelnym i to z całą rodziną. Moja mama miała trzynaścioro rodzeństwa z czego wszyscy mieszkają w naszym mieście i utrzymujemy kontakt. Wiedziałam że ślub kościelny to będzie duży wydatek, ponieważ wszyscy mają po kilkoro dzieci, które mają już swoje dzieci. Ostatecznie po naciskach mamy narzeczonego i mojej, postanowiłam zgodzić się na ślub kościelny tymbardziej że wiedziałam iż moj narzeczony też tego pragnie, ale z zastrzeżeniem że będą musiały(mamy) nam pomóc, ponieważ nas nie stać. Zgodziły się. No i się zaczęło. (Muszę jeszcze dodać żę od ponad roku mieszkam z narzeczonym u mnie w domu, bo u niego nie byłoby nawet na to warunków i utrzymują nas w zasadzie nasi rodzice, póki nie odłożymy na coś własnego)
Mama narzeczonego nagle chciała spraszać jakieś swoje koleżanki, 7 wody po kisielu itd. A nawet siostrę babci, która na urodzinach mamy narzeczonego obgadywała mnie, że " A. się wjebał że z nią jest, to jest patologia" itd. tylko za to że zawsze byłam dla niej miła i chyba bo nie piłam alkoholu. Oczywiście cała rodzina wie o tej sytuacji i udaje że nic się nie stało... No cóż... Była również sytuacja taka jak siostra cioteczna narzeczonego z przekąsem napisała mu post na facebooku (filmik profesjonalnego zawodnika i kaskadera skaczącego na rowerze z kanionu w Yutah) i podpisała " a tak zrobisz?" , zaczęły się komentarze typu " taaa tak to tylko możesz pooglądać w tv jedynie" itd. Narzeczony odpowiedział że jezdzi hobbistycznie ,ale z tych mniejszych górek mógłby spróbować.  Nie wytrzymałam. Napisałam jej posta w jej stulu  "a ty jaki lek wynalazłaś, skoro jestes "zielarka"? odpowiedz bylaby podobna ". (zapisała się do szkoły na homeoterapie) . Zaczęło się, ja zagrałam jak ona tylko 1 postem a ona w odwecie stwierdziła że "jestes mało ważnym- nic nie znaczącym dodatkiem w naszych relacjach". napisałam jej wiadomość prywatną i zaczełam przepraszać że zrozumiała to gorzej niż miałam na myśli. dowiedziałam się nagle że za uśmiechami wszyscy myślą że jestem " zle nastawiona do ich rodziny, nie odzywam się za wiele a powinnam zabiegac o ich wzgledy itd". Przepłakałam cały dzień. Narzecony stwierdził po raz kolejny że nie potrzebnie się przejmuje... Gdyby sytuacja była odwrotna, nigdy bym nie przepuściła mojej rodzinie że tak do niego mówią. On jest dla mnie najważniejszą osobą, a mam wrażenie że ja nigdy nie będę ważniejsza niż jakaś siostra cioteczna. Dodatkowo jak przyjechaliśmy jakiś czas póżniej z zaproszeniami na ślub to się zaczeło " a ile osób będzie od nas z rodziny" (wiedzą ile osób jest i wiedzą że jest to mniejsza liczba- gdy nie potrafił powiedzieć bo liczylismy calosc gosci a nie rodzinami to wywierały presje zeby przy nich wymienił kogo prosilismy... oraz pytania czy prosilysmy rodzenstwo dziadkow z ktorymi kontaktu sie nie ma, a wiedza ze proszeni sa tylko najblizsi) do mnie jego siostra cioteczna ani słowem się nie odezwała, jej mama tylko nam pogratulowała a ona siedziała i się patrzyła. Jestę bardzo empatyczną osobą i po tym wszystkim Nie mogę spać. Narzeczony wmawia mi, że się nie potzreabnie przejmuję... Było ustalone że rodzice moi dadzą 25tys a mama narzeczonego 20 tys bo tak czy siak koperty które uzbieramy będą wspólne, a nie każdy sobie od swojej rodziny ... Teraz nagle wszyscy patrzą się na mnie jakbym chciała kogoś naciągnąć... To nie był mój pomysł... A teraz ja jestem ta zła... Nie potrafię sobie z tym poradzić, ciągle z nerwów boli mnie brzuch...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczak

tl;dr

 

myj du'pe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość neko666

z najbliższą rodziną narzeczonego mam dobry kontakt, a przynajmniej tak mi się wydaje (no chyba że też za plecami mnie obgadują ), sama często pytam się narzeczonego, czy podjedziemy do nich itd. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×