Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Eve

Toksyczna matka kontynuacja

Polecane posty

Gość Eve

Zniknął wieloletni wątek "toksyczna matka zatruwa życie".Pomyślałam,aby przenieść forum tutaj.Bardzo mi go brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taka niesmutna zwyczajna

Zastanawiałam się właśnie, co się stało z tamtym tematem. Szkoda, że zniknął. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmm

Teraz powstały dwa wątki o mamuniach :) No, więc ..będę miała nową pracę i to nie będzie  sprzątanie, jakby chciała moja matka. Nawet nie zapytała, gdzie będę pracowała. Oczywiście usłyszałam ,że mam mordę od ucha do ucha i w nowej pracy powinnam być potulna a nie tak jak w stosunku do niej ordynarna :) Matka też znaczyła ,że  wszystko złe wróci do mnie z nawiązką. Stwierdziła, że mam faje dziecko ale to nie jest zasługa mojego wychowania , tylko moja córka  ma to w naturze. Tak jak moja matka ma dwoje dzieci ,o dwóch różnych naturach ...ja mam  oczywiście tą gorszą.:) Śmieję się  z tego .Powiedziałam jej żeby zaczęła od siebie i przemyślała swoje zachowanie, chociaż wiem  ,że tego nie zrobi .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Gdzie jest drugi wątek?

@Mmm - fajnie, że udało Ci sie znaleźć fajną pracę. Uświadomiłaś mi, że szukałam byle jakiej, bo nasłuchałam się szkalowania siebie i jeszcze w te krzywdzące słowa uwierzyłam 😞

Taa, potulność, najlepiej jeszcze być służącym  na początku okresu próbnego. Jasne. 

Niczego nie przemyśli, będzie zachwycona sobą, to inni są samym złem. Moim zdaniem najlepiej takich unikać, nie rozmawiać, bo tylko męczą i powodują problemy.

Też byłam tą gorszą, ktora powinna naśladować innych,  żebrać o miłość. Niby spływało to po mnie, ale jednak lata takich tekstów wyżłobiły ślad 😞

Cieszę się, że powalczyłaś o siebie i że Ci się udało. 

U mnie: nie dostałam pomocy psychologicznej tam gdzie ją miałam dostać, przez co jestem wściekła, bo po co mnie zwodzono, zabierano czas, otwierano tak bolesne sytuacje . Za to udało mi się trafić na panią dr psychiatrę, z ktorą zlapałam bardzo dobry kontakt. Dostałam pochodną serotoniny do łykania, grzecznie biorę i znoszę tę pigułę o wiele lepiej niż poprzednią.  Może życie będzie mniej bolało. 

Pewne służby póki co uspokoiły się, ale raczej mściwe będą. Staram się nie hodować pesymizmu i lęku, z róznymi efektami. Dziękuję Tej Piszącej, ktora napomknęła mi o prokuraturze. Byłam tam, pokazałam część pism z pol. i prokurator sam powiedzial, że to niezgodne z prawem . Jest mi ciężko, trudno. Staram się myśleć, że to minie, ale przykre to.

Trzymajcie za mnie kciuki. 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmm

Co u Was słychać? Moja matka zakomunikowała mojej córce,ze nie rozmawia ze mną bo podnoszę jej ciśnienie i musi brać dodatkowo proszki. Córka jest nastolatką i "kochana babcia" chyba chce nastawić dziecko przeciwko mnie. Oczywiscie nikt nie widzi problemu oprócz mnie, bo babcia jest stara i nie wie co mówi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sezamkowa

Współczuję.

Czemu takie matki są toksyczne?

Może nudzą się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 17-latka

To raczej nie wynika z nudy, tylko z okropnego charakteru, zaburzeń emocjonalnych i rozdętego ego. Toksyczne matki mają obsesję, żeby ich dziecko było takie, jakie one sobie wymarzyły. Kiedy dziecko nie wpisuje się w schemat ideału, to zaczynają się problemy. Ja na przykład jestem całkowitym przeciwieństwem matki: podczas gdy ona potrafi drzeć mordę przez kilka godzin, ja nie potrafię nawet dobrze krzyknąć ze względu na specyficzną barwę głosu. Ona jest histeryczką, ja zawsze staram się zachować zimną krew. Mamy zupełnie inne zainteresowania i po części też gust. I to głównie dlatego matka nie chce mnie pokochać. Bo nie taka miałam być. 

Przypuszczam, że gdybym odziedziczyła po niej charakter, to t3ż by były kłótnie, ale ogólna sytuacja wyglądałaby inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie ma takiej matki,która by nie kochała swojego dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gty

Oj są talie matki które tylko w siebie są zapatrzone . Niestety nie kazdy ma dzieci świadomie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Oczywiście, że są matki, które nie kochają własnych dzieci. Czy Katarzyna W. kochała córeczkę? Wątpliwe bardzo, skoro ją zabiła. To skrajny przykład, ale ilustruje fakt, że miłość macierzyńska nie u każdej matki się rozwinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lusia

Ten problem dotyczy i mnie. Mam 40 lat, męża, dwie córki...i...mamę, która w ciągu ostatnich 3 lat przechodzi sama siebie. 

Mieszkamy w jednym domu. Mama ma swoje mieszkanie na dole, my mieszkamy u góry. Wszystko było fajnie do czasu, gdy zaczęłam nie zgadzać się z jej wymaganiami i w końcu postawiłam na własną niezależność. 

Mama odkąd pamiętam potrafiła wpaść do naszego mieszkania bez pukania, o każdej niemal porze dnia i nocy z byle pierdołą. Mama potrafiła wejść mi do pokoju i zamykać okna bo wg niej jest za zimno a na moje słowa że ma nie ruszać reagowała niemal krzykiem i słowami że jej bronie wszystkiego.

Ona zawsze lepiej wiedziała jak mam wychowywać dzieci. Gdy ja moim córkom na coś pozwalałam ona zabraniała. 

Niejednokrotnie czuję się tak jakby w tym domu mieszkała mam i 4 jej dzieci- ja, mój mąż i córki.

Mama najlepiej wie kiedy mam chodzić do kościoła i na którą godzinę. W niedzielę potrafiła wpadać do nas rano żeby sprawdzić czy już się wybieramy na mszę. Jeśli jedziemy do innej miejscowości na mszę to już jest niezadowolenie bo wg niej powinniśmy chodzić do swojego kościoła - wiem...brzmi mega śmiesznie ale tak jest! Nawet wyzywała nas od bezbożników, twierdząc, że księdza do tego domu trzeba sprowadzić.

Musiałam się opowiadać z każdego wyjścia, z każdego wyjazdu. Gdy jej o czymś nie mówiłam to wyzywała mnie od bezczelnych. 

Nie raz, nie dwa przychodziła i prawiła mi wykłady przy dzieciach.

Nie mamy znajomych, nie prowadzimy życia towarzyskiego bo przy niej się po prostu nie da. Jest wtedy na fochu. To samo zaczyna się względem moich dzieci. Uznała, ze jeśli do starszej córki przyjadą koledzy to ich przegoni.

Gdy ja wyjeżdżam na trening fitness raz w tygodniu to widzę jej wielkie niezadowolenie.

Moja lodówka jest na bieżąco prześwietlana, tak jak i kosz na smieci. A potem komentowane co wyrzucam albo co mam w tej lodówce. Broń Boże gdy pojawi się w niej jakieś wino albo likier. Wtedy jestem wg niej alkoholiczką.

Jest całe, całe mnóstwo mniejszych i większych spraw o których mogłabym jeszcze napisać. To o czym wspomniałam to tylko wierzchołek

Najchętniej wyprowadziłabym się z tego domu. Ale nie mamy gdzie- to raz a dwa wpakowalismy tam mnóstwo pieniędzy w remonty, mamy kredyt....

Aaaa no przy każdym remoncie też była obraza i wszystko było złe albo nie tak zrobione 🙂

Rozmowa z nią na temat tego, że ja mam swoje życie to droga przez mękę. Nie da sobie powiedzieć. Wg niej ona chce dobrze, dzieci mi wychowała i wtedy to była dobra. 

Mam wrażenie że jestem przez tą sytuacje 20 lat starsza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lusia

70. Jest wdową od ponad 30 lat. Nie miała łatwo w życiu. Ale czy to jej daje prawo do tego by tak mnie traktować?? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie ma prawa.Moja koleżanka też mieszka z mamą i musiała szybko wracać do pracy,bo by się pozabijały.Ale dzieci ma dopilnowane i posprzątane,ugotowane.Jeśli nie pracujesz to tylko ćwiczenie cierpliwości ci zostaje.Trening czyni mistrza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie masz zamka w drzwiach,  kurde jak by mnie coś denerwowalo to w życiu bym na to nie pozwoliła. Bym zrobiła tak jak by przyszła do góry dopiero bym otworzyła drzwi jakby mi potwierdziła że przyszła na kawę a nie grzebać mi po szafkach i sie rzadzić. Jakby zaczęła się rządzić to wypraszam i mówię że teraz częściej będą zamknięte drzwi jak nie potrafi zachować się na gościnie u koleżanki  też grzebie  raczej nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nilia

Żyjecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Żyję, żyję.

Jesli chodzi o kontakty z mamą to... nie gadam z nią już prawie 2 miesiące. Miarka się przebrała gdy zaczęła robić mi wyrzuty ze w kościele nie byłam. Nie pozwolę na taką ingerencję w moje życie. Na to by robiła mi wyrzuty z powodu moich życiowych wyborów... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No zakreslenie granic jest ważne. Szczerze? Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mnie opitalał o to, że w Kościele nie byłam. Szok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mało tego... Nawet nie jest problemem to, że nie byłam. Ale ze np nie idę do swojego kościoła a do innej miejscowości....hahaha. No to też miałam wytykane 🙂

I cała masa innych rzeczy typu że mam butelkę drogiego alkoholu w lodówce żeby sobie zrobić od czasu do czasu drinka wieczorem z mężem. To już jest co najmniej alkoholizm i rozrzutność. 

I że marnuje jedzenie jak wyrzucę coś do kosza na śmieci. Oooo taaak, przeglądanie śmieci i co wyrzucimy to jej specjalność 🙂

I ciągłe ustawianie moich dzieci i robienie im wyrzutów, że za dużo na telefonie, że za dużo na tv, że znów gdzieś wychodzą z kolegami.... Potrafi wziąć rower i jechać sprawdzić gdzie moje dzieci przebywają 🙂

I masa, masa innych mniejszych, większych zeczy żeby tylko mi dopiec, typu mówienie mi jak to ludzie mnie obgadują, że ona ma telefony do domu z pytaniami czy jeszcze pracuje albo że jestem ciężko chora... A na moje pytanie kto to niby dzwoni odpowiada że ona nie zna albo nie może mi powiedzieć 🙂

Ooo, poklocilam się z mężem to zasugerowała że pewno któreś z nas ma kochanka 🙂

Ale w jej mniemaniu to ja szukam powodu do kłótni, to ja jestem ta gorsza.... 

Normalnie matka na medal 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To wasze matki nie są takie złe z tego co piszecie. Ja przez swoją straciłem miłość życia, super prace, a na koniec nieodwracalnie zdrowie, o zrujnowanym dzieciństwie nie wspomnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

To wasze matki nie są takie złe z tego co piszecie. Ja przez swoją straciłem miłość życia, super prace, a na koniec nieodwracalnie zdrowie, o zrujnowanym dzieciństwie nie wspomnę.

Co masz na myśli? Możesz powiedzieć jakiego rodzaju to toksyczność? Bo toksyczne matki to zarówno te nadmiernie krytyczne, nie odzywające się, obrażające bez większego powodu, ale również te, które same nie rozwiązały w dojrzały sposób własnych problemów a później przerzucają to nieświadomie na własne dziecko obsesyjnie się na nim koncentrując. To nie są matki robiące awantury, krzyczące, przeklinające itp., ale często okazujące troskę, a zarazem wymagające wdzięczności, mimo że twierdzą, iż absolutnie tak nie jest. Wszystko robią z bezgranicznej miłości i oddałyby życie za własne dziecko. Być może tak by było w skrajnej sytuacji, ale póki taka się nie pojawia próbują przywałszczyć osobowość dziecka, chcą żyć w symbiozie. Wiem, że niektóre matki rzeczywiście mocno się wtrącają, ale pokłócicie się z nimi i są w stanie nie odzywać się przez kilka dni, awantura i tyle. Te naprawdę toksyczne po kłótni szybko chcą z powrotem kontaktu, bo nie potrafią sobie bez tego dziecka poradzić, śledzą jego najmniejsze poczynania,, śledzą dosłownie, bo umieją wyjść za nim z domu kiedy umówią się na randkę a ktoś im się nie podoba. Problem w tym, że nie podoba im się nikt, kto podoba się Tobie, nikt nie jest wystarczająco dobry dla "najwspanialszego dziecka". Taka matka dzwoni kilka razy dziennie, a nie daj Boże jeśli nie zameldujesz się, że w drodze do pracy nie pochłonęło Cię licho, bo zadzwoni do pracy, czy dotarłeś. Potrafi wejść w środku Twojej randki i zapoznawać się z potencjalnym partnerem. Wiem, że to brzmi jak historia fantasy, ale też wiem, że nie tylko mnie to spotyka. Jestem osobą wykształconą, finansowo samodzielną, ale psychicznie ciągle próbującą się odbudować i stawać na nogi. Dopiero po 30stce uświadomiłam sobie, że zachowanie matki nie powinno przysparzać wstydu mnie, ale jej samej. Oczywiście, że pewne rzeczy są ode mnie zależne, np. to że mam własne mieszkanie, auto, codziennie pielęgnowaną prawdziwą pasję, która przynosi trochę ukojenia, nieźle płatną pracę, która pozwala mi to wszystko utrzymać. Natomiast ciągle nie potrafię emocjonalnie uniezależnić się od wyrzutów sumienia i poczucia winy, w które wtłacza mnie własna matka, a przez to mimo, że jestem atrakcyjną osobą, rozmowną, komunikatywną, szanowaną w pracy, to nie potrafię szanować samej siebie. Wchodzę w nieodpowiednie związki, które kończą się szybko, bo przy bliższym poznaniu od razu wychodzi mój brak pewności siebie, brak szacunku do własnej osoby. Osoby, które nie mają pojęcia o moich problemach, zawsze zastanawiają się jak taka otwarta, wesoła, komunikatywna i ładna dziewczyna nikogo nie ma. No właśnie dlatego, otoczenie odczytuje mnie jako bardzo pozytywną osobę, a tak naprawdę jestem emocjonalnym wrakiem. Pracuję nad tym, żeby się pozbierać, ale to nie łatwe, kiedy jest się jednocześnie wrażliwcem, czasami nadmierna troska jest krzywdząca i z miłością nie ma nic wspólnego, jest przepełniona egoizmem, bo tak naprawdę taka matka dba o to, żeby jej było dobrze, żeby jej ciągle dotrzymywać towarzystwa, żeby miała kogo obarczyć swoimi emocjonalnymi problemami, zamiast samej je rozwiązać. Autorze zacytowanego posta, rozgadałam się po zadaniu pytania, ale to w walce o to, żeby czasem zwyczajnie pomyśleć trochę o sobie, jeśli chcesz odpowiedzieć wróć na początek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja zawalczyłam o siebie, o swoją rodzinę. Nie jest to łatwe. Bo co dzień widzę obrażoną, nadętą minę matki, spotykam jej wzrok wręcz pełen nienawiści do mnie. Zauważyłam że gdy tylko zluzuję i relacje są lepsze to ona znów pozwala sobie na wtrącanie uwag co powinnam a czego nie, wypominanie mi starych zaszłości, krytykowanie mojego stylu życia. Moja matka bardzo chce mieć wszystko w moim życiu pod kontrolą. Wiedzieć gdzie jadę, po co, tak samo zachowuje się względem moich dzieci. To ona chce ustalać co mają robić i jak. A sama swojego życia poukładać nie potrafiła. Teraz widzę że to tak naprawdę słaba osoba, która próbuje nadrabiać ustawiając komuś życie czyli mnie. Widzę też jak bardzo jest niezyczliwą osobą względem innych ludzi. Jak cieszą ją czyjeś niepowodzenia. Ona niecierpi innych ludzi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To świetnie, że Ci się udało, przykre jest to, że z takimi matkami pierwsze słowo jakie się nasuwa to walka a nie wypracowanie porozumienia. Natomiast takie brutalne odcięcie się to czasami jedyny sposob, zeby nie dać się niszczyc. Toksyczna matka, w ogole osoba, czesto tego nie zauwaza, widzi natomiast, że caly swiat obrocil sie przeciwko niej, co znow wpedza w poczucie winy. Nie mozna dac się zapędzić w taki zaułek, więc jeśli Ci się to udaje to gratuluję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, udaje się o tyle że w końcu nie ustępuję jej na każdym kroku, nie tłumacze się, powiem co myślę, jak się obrazi to nie nadskakuję. Tylko mieszkamy pod jednym dachem i kosztuje mnie to bardzo dużo nerwów. Ostatnio nawet mój mąż zauważył że gdy mama przyszła mi złożyć życzenia urodzinowe to ja dostałam jakichś tikow nerwowych, ja nie byłam tego nawet świadoma. A on stwierdził że dopiero widząc mnie w takim stanie przekonał się ile mnie to wszystko kosztuje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wiem ile to kosztuje, zakup własnego mieszkania był dla mnie priorytetem, udało się uniezależnić finansowo, a teraz pracuję nad budowaniem własnej wartości, pozbywaniem się nerwicy i wyrzutów sumienia, najważniejsze nie dać po sobie poznać załamania, bo to dla toksycznych matek pożywka

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim. Mam taki problem, a raczej mój mąż ma... Otóż chodzi o jego matkę, a moją teściową. O ile mnie nie odważy się skrytykować o tyle do męża ma wieczne przytyki. Teściowie mieszkają od nas 60km, więc nie bywamy u nich na szczęście zbyt często, ale za każdym jednym razem gdy już się pojawiamy to mąż wysłu...e że wszystko co robi jest źle. Ma złą fryzurę, bo jej się nie podoba i lepiej jakby miał inną. Źle się ubiera, bo nosi czarne spodnie i czarne koszulki, a ona by wolała żeby wyglądał jak modni panowie z telewizji. Ma złe poglądy, bo ona ma inne i nie tak go wychowała (bardzo częsty argument). No i coś co męża bardzo boli czyli każdorazowe przytyki że jest gruby, że brzuch mu urósł, że musi schudnąć. Potrafi mu tak powiedzieć nawet jeśli akurat zrzucił kilka kilo. Dla niej zawsze jest za gruby. Najlepsze jest to że mąż wcale gruby nie jest. Jest po prostu wysokim postawnym facetem któremu jak czasem więcej zje to uwypukli się brzuszek. Nic nadzwyczajnego. Teściowa jest klasycznym przykładem toksycznej matki. Robi mężowi wyrzuty o wszystko. Nie można jej zwrócić uwagi o nic, ba, nawet delikatna sugestia że roladki faszerowane pieczarkami/serem/papryką i polane sosem na maśle i śmietanie już nam się przejadły bo robi je zawsze jak akurat mamy być, a na codzień tak po prostu nie jadamy od razu reaguje płaczem. Wychodzi i zaczyna szlochać, bo ona się tak stara i nikt tego nie docenia. Wszystko zawsze musi być tak jak ona sobie wymyśli. Podczas organizacji wesela na wstępnych etapach od razu nasłuchaliśmy się że menu które chcemy jest złe i nie możemy wziąć tego tylko musi być inne. Jej argument to cytuje "Wesele nie jest dla was tylko dla gości", "nikt tego nie będzie jadł", "co ludzie powiedzą jak takie coś podacie"... Generalnie wszystko pod publikę. Przyjęcie weselne ze względu na epidemie się nie odbyło, wszystko musieliśmy odwołać. Teściowa wymyśliła że ona zrobi obiad w takim razie po ceremonii, na którym będą rodzice i rodzeństwo męża oraz moi rodzice i moje rodzeństwo. Nie mieliśmy prawa głosu w żadnej kwestii. Przez tydzień nie odzywała się do męża po tym jak zasugerował że wolelibyśmy w takim razie usiąść w altance na zewnątrz i zrobić jakiegoś grilla niżeli sztywny obiad... Oczywiście wszystko okraszone płaczem, krzykiem i wyrzutami że nikt jej nie szanuje. Że ona już wszystko ma zamówione i przemyślane a my sobie grille wymyślamy. No i wspaniały tekst "ciekawe czy ktoś mi w ogóle podziękuję i będzie wdzięczny". Męża to wszystko rusza, ma wyrzuty sumienia, bo tak potrafi go zmanipulować że później czuje się winny, mimo że nic jej złego nigdy nie zrobił. Nigdy nie powiedział jej nic przykrego, zawsze stara się być miły i kochany, ale ona jest zawsze ofiarą, zawsze jest pokrzywdzona. Szlag mnie już trafia jak kolejny raz wymusza coś płaczem, albo rzuca tekstami jaka to ona jest biedna i uciemiężona. Niejednokrotnie powiedziałam mężowi że na jego miejscu wprost bym powiedziala matce co myślę o jej gówniarskich zachowaniach, ale on niestety nie potrafi być w stosunku do niej bezpośredni bo rusza go to że zaraz zacznie ryczeć. Dodam że teściowa potrafi do własnego męża przez 2 tygodnie się nie odzywać bo uważa że powiedział jej cos złego. Wystarczy że teść zażartuje na jakiś temat, a ona już nie napusza. Jest generalnie osoba sztywną, która chciałaby mieszkać w pałacu, jeździć dorożką po rynku i umawiać się na herbatki z koleżankami, a inni żeby jej usługiwali i zachowywali się jak na dworze królewskim. Nie wiem jak pomóc mężowi, bo po każdej wizycie, a niejednokrotnie po zwykłym telefonie od matki on od razu czuje się jakby był najgorszy, mimo że kompletnie nie ma ku temu podstaw. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najprostszą metodą jest wyobrazić chyba sobie te reakcje wcześniej i poprostu je zignorować, wcześniej to sobie w głowie "przeciwyczyć, przepracować, żeby się uodpornić". Niestety toksyczne matki są jak dzieci, które tupią nogą gdy nie chce się im kupić zabawki. Co wtedy jest najskuteczniejsze, zostawić, aż się wykrzyczy, samo pójdzie po rozum do głowy i zorientuje się, że to nie pomaga a wręcz przynosi odwrotny efekt. Tylko czasami i te dzieciaki i matki są bardzo wytrwałe, wiem, bo sama taką mam, kiedy przebrnęłam etap płaczu, zaczęły się groźby i krzyki, że bez niej zginę, ale kiedy tak się nie stało i zobaczyła, że to niewiele tym razem daje, zaczęły się prośby i stwierdzenia, że to ona jednak sobie nie poradzi beze mnie. Kiedy to też nie zadziałało odpuściła, ale naprawdę trzeba się wcześniej przygotować na wszystkie warianty i pokazać, że nie ma się z tego powodu wyrzutów sumienia, bo rzeczywiście nie robi się im nic złego, to tylko ich wyobraźnia pracuje. Dodam, że ja też miałam trudno, jestem wrażliwą osobą i wyrzuty sumienia dręczyły mnie tak czy siak, ale z czasem rzeczywiście coraz mniej jak zaczęłam nad tym pracować. Najważniejsze jest, żeby te emocje uporządkować i faktycznie się usamodzielnić, tu nie pomoże ani zamieszkanie samemu, ani małżeństwo, ale praca nad sobą, nad myśleniem, że to nie ja jestem winien sytuacji, że matka zachowuje się w ten sposób. Ja też codziennie tak naprawdę zmagam się ze sobą, ale jest coraz lepiej. Życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dodam, że u mnie ta praca trwała prawie 20 lat, a epizody płaczu mojej matki, próby wymuszenia 2 razy skończyły się wezwaniem karetki, oczywiśce sama wezwała, badania nic nie wykazały, ale gra jak jej niedobrze i jak źle się czuje poskutkowała nawet u lekarza, bo nigdy nie została obciążona bezpodstawnym wezwaniem. Wiele takich historii mogłabym opowiedzieć, ale Tobie VielzuViel chodzi bardziej o to co z tym zrobić. Naprawdę tu potrzebny jest dobry trening mentalny dla Twojego męża, czasami nawet pomoc specjalisty, najlepiej obydwu stronom, w sensie matka - syn, ale często matki nie chcą się zgodzić, bo uważają, że to nie one mają problem, a ich "niewdzięczne dziecko" mam nadzieję, że Wam się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

no cóż... jest mi mega przykro, że takie histerie są od strony matki 😮 nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby robić takie scenki. gorzej niż dziecko, które chce coś ze sklepu i leży na podłodze i wyje. szok totalny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×