Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość światełko w tuneIu

Czy można kochać kogoś będąc żoną innego?

Polecane posty

Gość światełko w tuneIu

Historia jakich wiele. Zakochanie ślub walka o pierwsze dziecko 2 lata. Pomiędzy walką o dziecko straszne przejścia z teściami i ogromny żal do męża że nie bronił mnie dał poniżać swojej rodzinie. Mimo to nie odeszłam zaprowadziłam do księdza do psychologa. Wyszedł na prostą, zrozumiał że to ja jestem numer 1 nasze dziecko i nasze szczęście. Ale trwało to 4-5lat zanim zrozumiał. Za długo. Jakiś żal który mam w sercu jest nadal bo bardzo dużo nerwów mnie do kosztowało. Do tego przeklinanie (jego) , nerwowość (jego) nieopanowanie(jego) nawyki paskudne wyniesione z domu, brak pracy nad sobą spowodowały że się wypaliłam. Stałam się pusta w środku. Córka mając ponad 2lata poszła do przedszkola. Ja wróciłam do pracy. Poznałam tam faceta 11lat starszy. Który ma dzieci , niefajne relacje z żoną podobną do mojego męża do tego z rodziny alkoholików. Godziny rozmawialiśmy trwało to ponad rok i został moim przyjacielem taka prawdziwa bratnia dusza. Do pracy zaczęłam chodzić z uśmiechem na ustach. Wspierał mnie jak z mężem zaczeliśmy sie starać o 2 dziecko, dopingował mnie,jak przychodziłam do pracy zapłakana po awanturze którą mąż mi urządzil z rana tylko dlatego że czegoś nie mógł znaleźć to pocieszał tak spokojnie i co najwazniejsze nigdy nie krytykował mi męża tylko doradzał jak z nim rozmawiać. No i w końcu któregoś razu powiedział w końcu że bardzo mnie kocha.Że nie wie dlaczego tak się stało ale nikt nie jest bliższy jego secu niż ja. Nic z tym nie zrobiłam. Oprócz tego że też go pokochałam po jakimś czasie to sobie uswiadomiłam. Bez seksu, bez takiej typowej fizycznośći. Czy to jest normalne? Trwa ta nasza relacja półtora roku. Zaraz rodzę drugie dziecko męża. Bardziej w wyjazdach do kliniki w staraniach wspierał mnie przyjaciel. Z przyjacielem czasem się spotykami przytulamy , rozmawiamy, pocałuje mnie, powie że kocha że jestem jego lepszym życiem. W domach nikt nas nie rozumie. Gadamy o życiu o marzeniach o Bogu, o przyziemnych sprawach. O naszych dzieciach, wymieniamy sie ich osiągnięciami wspólnie wyszukujemy dla nich rozrywek , rozwijających prac (mamy w podobnym wieku) . Ustaliliśmy że nie będziemy nic z tym robić , niech taka przyjaźń trwa, że nigdy nikt się nie dowie że skrycie każde z nas kocha bo nie wolno nam skrzywdzić dzieci i jakich by nie było współmałżonków. Oboje jesteśmy wierzący. Jakoś czasem mi smutno sama nie wiem dlaczego? Dlatego że mąż nie potrafi być tak czuły ciepły spokojny jak on? Że nie potrafi mnie uspokoić gdy płaczę i cieszyć się ze mną jak ja się cieszę? Że na moje pytanie " czy wierzysz w niebo i piekło" mąż odpowiada -naćpałaś się czegoś? -Przyjaciel odpowiada Wierzę że gdzieś istnieje coś poza tym co teraz i może trafimy w dobre miejsce.  W domu jestem dobrą żoną staram się być dobra dla męża dziecka...pokazywać że dalej wierzę w jego zmianę ale ileż można wybaczać i się starać tylko z jednej strony, nie zaniedbuję nic dla relacji z przyjacielem. Zastanawiam się czy ktoś to przeżył? Czy to jest prawdziwe...czy tylko w głowie mi się nie pomieszało. Czy mam prawo kochać kogoś innego tylko za to że zawsze przy mnie jest? Wiem że mąż jakby to przeczytał to nie wiem czy bym jutro nie leżała na cmentarzu:-) Ale ile lat można żyć bez ciepłych uczuć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hei

Mężowi poswiecaj więcej czasu, przyjaciel niech pozostanie przyjacielem. Nie nakrecaj sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goscgoscgosc

Łatwo napisać. Jak serce bije mocniej do kogoś innego:-( coś o tym wiem autorko:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

te zakochania bywają niebezpieczne bo rozpadają sie związki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz jedno życie

szczerze? powinnaś się rozwieść. co Ci po takim życiu? naprawdę nie rozumiem. to jest oczywiste, że kochasz innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorka postu l

Kocham ale wierzę że powinnam być z mężem. Mamy dwoje dzieci(drugie zaraz się urodzi) . Nie mogę zrobić czegoś tak potwornego jak rozbicie 2och rodzin z resztą ustaliliśmy z moją bratnią duszą ze nie będziemy tego robić. Ze to nie jest egoistyczne bo rozpad rodzin spowodowany byłby naszym egoizmem. Tym że my chcielibyśmy być szczęśliwi unieszczęśliwiając innych.

Nie chciałabym  nikogo skrzywdzić. Wierzę w miłość i przyjaźń. Ale wierzę też że to nic dobrego by nie wnioslo dla sporej grupy niewinnych osób. Wolę cierpieć ja i woli cierpieć on.

Może kiedyś jak będziemy starsi. Ja jestem koło 30stki on 40.Za 15 lat..20 może coś wydarzy się  co zmieni bieg historii. Na razie uczucia chowam w kieszeni A do głosu dopuszczam bardziej rozum niż serce. Jako tako wychodzi;-) nie sądziłam tez ze kogos mozna kochac za takie rzeczy. Tak sie do kogos przywiazac bez typowej fizyczności. Bo jest jak w takim troche bialym związku...Za to opartym na wielkiej przyjaźni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XDD
15 godzin temu, Gość światełko w tuneIu napisał:

Historia jakich wiele. Zakochanie ślub walka o pierwsze dziecko 2 lata. Pomiędzy walką o dziecko straszne przejścia z teściami i ogromny żal do męża że nie bronił mnie dał poniżać swojej rodzinie. Mimo to nie odeszłam zaprowadziłam do księdza do psychologa. Wyszedł na prostą, zrozumiał że to ja jestem numer 1 nasze dziecko i nasze szczęście. Ale trwało to 4-5lat zanim zrozumiał. Za długo. Jakiś żal który mam w sercu jest nadal bo bardzo dużo nerwów mnie do kosztowało. Do tego przeklinanie (jego) , nerwowość (jego) nieopanowanie(jego) nawyki paskudne wyniesione z domu, brak pracy nad sobą spowodowały że się wypaliłam. Stałam się pusta w środku. Córka mając ponad 2lata poszła do przedszkola. Ja wróciłam do pracy. Poznałam tam faceta 11lat starszy. Który ma dzieci , niefajne relacje z żoną podobną do mojego męża do tego z rodziny alkoholików. Godziny rozmawialiśmy trwało to ponad rok i został moim przyjacielem taka prawdziwa bratnia dusza. Do pracy zaczęłam chodzić z uśmiechem na ustach. Wspierał mnie jak z mężem zaczeliśmy sie starać o 2 dziecko, dopingował mnie,jak przychodziłam do pracy zapłakana po awanturze którą mąż mi urządzil z rana tylko dlatego że czegoś nie mógł znaleźć to pocieszał tak spokojnie i co najwazniejsze nigdy nie krytykował mi męża tylko doradzał jak z nim rozmawiać. No i w końcu któregoś razu powiedział w końcu że bardzo mnie kocha.Że nie wie dlaczego tak się stało ale nikt nie jest bliższy jego secu niż ja. Nic z tym nie zrobiłam. Oprócz tego że też go pokochałam po jakimś czasie to sobie uswiadomiłam. Bez seksu, bez takiej typowej fizycznośći. Czy to jest normalne? Trwa ta nasza relacja półtora roku. Zaraz rodzę drugie dziecko męża. Bardziej w wyjazdach do kliniki w staraniach wspierał mnie przyjaciel. Z przyjacielem czasem się spotykami przytulamy , rozmawiamy, pocałuje mnie, powie że kocha że jestem jego lepszym życiem. W domach nikt nas nie rozumie. Gadamy o życiu o marzeniach o Bogu, o przyziemnych sprawach. O naszych dzieciach, wymieniamy sie ich osiągnięciami wspólnie wyszukujemy dla nich rozrywek , rozwijających prac (mamy w podobnym wieku) . Ustaliliśmy że nie będziemy nic z tym robić , niech taka przyjaźń trwa, że nigdy nikt się nie dowie że skrycie każde z nas kocha bo nie wolno nam skrzywdzić dzieci i jakich by nie było współmałżonków. Oboje jesteśmy wierzący. Jakoś czasem mi smutno sama nie wiem dlaczego? Dlatego że mąż nie potrafi być tak czuły ciepły spokojny jak on? Że nie potrafi mnie uspokoić gdy płaczę i cieszyć się ze mną jak ja się cieszę? Że na moje pytanie " czy wierzysz w niebo i piekło" mąż odpowiada -naćpałaś się czegoś? -Przyjaciel odpowiada Wierzę że gdzieś istnieje coś poza tym co teraz i może trafimy w dobre miejsce.  W domu jestem dobrą żoną staram się być dobra dla męża dziecka...pokazywać że dalej wierzę w jego zmianę ale ileż można wybaczać i się starać tylko z jednej strony, nie zaniedbuję nic dla relacji z przyjacielem. Zastanawiam się czy ktoś to przeżył? Czy to jest prawdziwe...czy tylko w głowie mi się nie pomieszało. Czy mam prawo kochać kogoś innego tylko za to że zawsze przy mnie jest? Wiem że mąż jakby to przeczytał to nie wiem czy bym jutro nie leżała na cmentarzu:-) Ale ile lat można żyć bez ciepłych uczuć...

Jednego nie rozumiem, kochasz drugiego a mężowi którego nie kochasz dałaś-chciałaś sobie dziecko zrobić???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ell.

Tez dla mnie niezrozumiale. Masz gownianego meza,ledwo dziecko poszlo do przedszkola, mogloby byc ci latwiej, to fundujesz sobie z gownianym mezem nastepne dziecko. Gdzie tu logika? Nie kumam zupelnie. Teraz bedziesz nieszczesliwa chrzescijanka i wzdychac do nastepnego nieszczesliwego, zapieczonego chrzescijanina. 

Jak mozna wpiepszyc sie w takie "jaja na twardo" i byc takim nieszczesliwym. I jeszcze niesc "krzyz poswiecenia" dla rodziny. Niech mi ktos wytlumaczy czemu tak sobie komplikowac zycie? Bo ja w zab nie pojmuje. 

Czy ty chcesz byc do konca zycia "matka bolesciwa"????? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie

kto normalny rodzi dzieci i wydaje niewiniatka na wzrastanie w tak perwersyjnie toksycznej rodzinie???

autorko, a dziecko sie nie walczy, a jak jest walka z mezem i tesciami to trzeba zrobic wypad z takiego zwiazku raz na zawsze.

twoja "wiara w niebo i pieklo strasznie upraszcza ci swait i zaweza horyzonty. 

bo co? wierzylas, ze trzeba wyjsc za maz i zwiac slub koscielny a potem rodzic dzieci facetowi, ktory cie nie rozumie i nie szanuje?

a teraz nie mozesz go zostawic, bo pojdziesz do piekla?

zastanow sie nad soba... oczywiscie, ze w tym ukladzie zly i winny jest twoj maz i jego rodzice, a ty jestes aniolem, ktory chce wszystkim pomoc i nikogo nie skryzwdzic. ale co ty bedziesz miala z takiego zycia? ulude, ze pojdziesz do nieba, a tu na ziemi pieklo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie

fajnie, ze masz tego przyjaciela, nie rob sobie wyrzutow, ciesz sie ta relacja jak mozesz. moze jak dzieci dorosna, a to dzieje sie szybciej, niz ktokolwiek moglby sie spodziewac, zostawicie te wasze gowniane malzenstwa i bedziecie razem. tylko czy wtedy nie bedzie za pozno i bedziecie potrafic uczynic tak ogromna zmiane w zyciu, przyzwyczaiwszy sie do 2 dekad chorego ukladu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×