Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość jaa

To przykre,ale coraz częściej łapie się na tym,że lepiej mi bez męża

Polecane posty

Gość Gość jaa

Starsze co prawda zaprowadzam do przedszkola na kilka godzin,wiec Juz się nauczylo funkcjonowac beze mnie. Ale ogólnie wszystko jest na mojej głowie. Musze np umówić tak szczepienie, czy lekarza młodszemu żeby starsze było w tym czasie w przedszkolu. To taki przykład ale jest tego mnóstwo na codzień i wszystko wymaga dobrej organizacji z mojej strony. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
3 minuty temu, Gość GOSC napisał:

Nie rozumiem jednego, po co wy sobie robiłyście dzieci z takimi chłopami. Pracoholikami, nerwusami. Taaak, na pewno powiecie, ze się zmienił akurat w trakcie waszej ciąży (ale przy drugiej już nie wiem jaka może być wymówka, jedno dziecko tutaj widzę ma 1,5... bez komentarza), trzeba było dziadów w porę zostawić, a nie teraz płakać ze lepiej jak go w domu nie ma. Współczuje wam, ale tak to jest gdy zawiera sie związek małżeński na siłę, bez wcześniejszego przemyślenia tej decyzji  z KIM się wiążę.

Rozumiem, że Twoja mądrość jest związana z bardzo długim stażem małżeńskim? Mój mąż się zmienił przez 20 lat naszego wspólnego życia. Ja też nie jestem już taka, jak w dniu ślubu. Wszystko i wszyscy się zmieniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
2 minuty temu, Gość Gosc napisał:

Rozumiem, że Twoja mądrość jest związana z bardzo długim stażem małżeńskim? Mój mąż się zmienił przez 20 lat naszego wspólnego życia. Ja też nie jestem już taka, jak w dniu ślubu. Wszystko i wszyscy się zmieniają.

Przeciwnie, ja bardzo długo byłam panną, mam za sobą kilka nieudanych związków i Bogu dziękuję, że nie wzięłam ślubu, a było dwa razy było blisko... z jednym mam wspólnych znajomych i dowiedziałam się jak "wylądował", że pije (przypuszczać można, ze przez bardzo stresującą pracę, ale pieniądze zarabia(ł) duże.

Rozumiem, zwłaszcza przez tyle lat małżeństwa można się zmienić, ale też są jakieś granice (zazwyczaj) tej zmiany, zmiana człowieka o 180 stopni to nie jest powszechne, z wiekiem raczej potęgują się nasze wady. Jeśli ktoś ma sklonności do bycia cholerykiem, podporządkowuje życie prywatne całkiem swojej pracy, praca jest najważniejsza, szybko się denerwuje i nie potrafi sie opanować to już złe sygnały. Często jest też presja by już wyjsc za mąż, już założyć rodzinę, mieć dzieci bo jak to musi być przed 30 inaczej stara panna. A potem problemy w/w przykro mi to mówić,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
15 minut temu, Gość GOSC napisał:

Nie rozumiem jednego, po co wy sobie robiłyście dzieci z takimi chłopami. Pracoholikami, nerwusami. Taaak, na pewno powiecie, ze się zmienił akurat w trakcie waszej ciąży (ale przy drugiej już nie wiem jaka może być wymówka, jedno dziecko tutaj widzę ma 1,5... bez komentarza), trzeba było dziadów w porę zostawić, a nie teraz płakać ze lepiej jak go w domu nie ma. Współczuje wam, ale tak to jest gdy zawiera sie związek małżeński na siłę, bez wcześniejszego przemyślenia tej decyzji  z KIM się wiążę.

Większość chłopów i tak taka jest. Trzeba by się nieźle nagimnastykowac żeby znaleźć innego. A pewnie i tak by się nie znalazło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11 minut temu, Gość Gość napisał:

Większość chłopów i tak taka jest. Trzeba by się nieźle nagimnastykowac żeby znaleźć innego. A pewnie i tak by się nie znalazło. 

Już nie róbcie z facetów jakiś niepełnosprawnych. Jak wszystko za nich robicie i uważacie, że wszystko robicie najlepiej to się nie dziwcie, że nic nie umieją i nie próbują nawet pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

To ja pisałam o teściowej, która mimo okropnej pracy woli do niej chodzić niż być na emeryturze, mimo że tak jak mówię tam ją codziennie czekał wielki stres. Moja teściowa nie pracowała żeby utrzymać rodzinę, bo dokładali jej dużo rodzice ze swoich emerytur. Ona otwarcie to przyznaje że brała nadgodziny by nie musieć siedzieć w domu z dziećmi tyle co inne siedzą. Nie rozumiem więc po co je sobie robiła ale ponoć drugi syn był wpadką (a pierwsze dziecko to rozumiem, nie wiedziała z czym to się je więc zaszła w ciążę myśląc że będzie tylko różowo)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
55 minut temu, Gość Gość jaa napisał:

Na pewno się zmienilam, człowieka zmieniają sytuacje życiowe. I mój mąż też dołożyl cegiełkę do tego, że nie jestem szczęśliwa. Problem w tym, że on nie robi nic żeby coś zmienić. Nie potrafi nawet rozmawiać,bo zaraz się denerwuje,a próby rozmowy z mojej strony kończą się na tym,ze wszystko odbiera jak atak na siebie,a nie chęć naprawy. Choć to tak naprawdę on powinien naprawiac, bo on nawalil przez ostatnie lata i nie chodzi tylko o nadmierna prace,ale o tym chyba nie chce się rozpisywać. 

Może wspólny wyjazd bez dzieci? Odpoczniecie i będzie tak jak kiedyś, kiedy się w sobie zakochaliście, przypomnią się stare czasy .. a jak to nie pomoże to terapia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Dokładnie tak samo jest u mnie.

Ciagle narzeka, a nie ma na co.

Codziennie dostaje kanapki do pracy i smaczny obiad.

Zakupy zrobione. 

Dziecko super wychowane tylko on  psuje bo gada złe o innych.

Jestem z natury pogodna i lubiana.

Ciagle nie jest zadowolony, bo jest z siebie chyba nie zadowolony i przelewa to na cały świat.

Bardzo męczące. Rozmawiać o problemach nie można, bo i tak pan ma inne zdanie i dyktuje co robić. Jak idzie nie po jego myśli to obraza i kilka dni milczenia.

Po prostu trzeba zwijać żagle jak tylko dziecko podrośnie i myśleć o sobie.

Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I kolejna, która nie robi nic źle. Ona idealna a mąż taki zły. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że wina tej sytuacji leży tylko po jednej stronie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
8 minut temu, Mamadwóchsynów napisał:

I kolejna, która nie robi nic źle. Ona idealna a mąż taki zły. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że wina tej sytuacji leży tylko po jednej stronie 

Nawet jeśli każdy ma w sobie jakąś winę to co z tego?? Jeśli ja pracuję nad swoimi wadami a on swoich nie rusza to twoja teoria jest z d..py wzięta. Do tanga trzeba dwojga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lopik

Zastanawialiście się czemu takie problemy są głównie w związkach gdzie ona nie pracuje?

Ja bym na próbę spróbowała jednak znaleźć prace, wysłać dzieci do przedszkola czy żłobka, nawet jeśli ekonomicznie to się nie kalkuluje to spróbować jako terapie dla ratowania małżeństwa.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hyrvjutfjiknf

Oj znam to. Do tego moj maz nienawidzi swojej pracy. Nowej nie szuka, bo wszedzie jest zle. Cycialby prace lekka i przyjemba za kupe kasy, a najlepiej ja mam wygrac w totolotka, by nie musial pracowac. Narzeka na wszystko i wszystkich. Na razie dzialaja na niego moje grizby o rozstaniu, ktore on wie, ze przynajmniej u mnie moga przemienic sie w czyny. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 minut temu, Gość Lopik napisał:

Zastanawialiście się czemu takie problemy są głównie w związkach gdzie ona nie pracuje?

Ja bym na próbę spróbowała jednak znaleźć prace, wysłać dzieci do przedszkola czy żłobka, nawet jeśli ekonomicznie to się nie kalkuluje to spróbować jako terapie dla ratowania małżeństwa.

 

Możesz mi wierzyć lub nie ale w moim przypadku to nie ma znaczenia. Gdy pracowałam było nawet gorzej. Od kiedy mamy dziecko trochę przystopował z pracą ze względu na to że chce być z małym dłużej po pracy. Jestem na wychowawczym, mój mąż gorzej się zachowywał jak pracowałam niż teraz. Poza tym ja zarabiałam 2500, z czego u nas przedszkole pożera 1500 bo to duże miasto a do państwowego się nie dostało dziecko, plus opłacenie niani która dziecko odbierze i poczeka aż dojadę z pracy ... Gdzie tu logika? Mój mąż zarabia tyle że mamy po kilka tysięcy zł na glowe, w porywach nawet po 7 na tzw.łebka to sorry ale nie spieszy mi się z powrotem do moejj pracy ktore była beznadziejna mimo niezłego wykształcenia. Twoja toeria się nie sprawdza bo wtedy jeszcze więcej ganianiny i stresu, wtedy ja też chodziłabym jak on podenerwowana. A tak mam wolny zawód i pracuje kiedy i ile chce bo nas na to stać.jak kiedyś się coś stanie to dam sobie radę. Ale jednak mam nadzieję że nie będę musiała bo mimo tego jak się zachowuje mąż czasami to jak już mówiłam tęsknię za nim i tak i lubię weekendy mimo wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
18 minut temu, Gość Lopik napisał:

Zastanawialiście się czemu takie problemy są głównie w związkach gdzie ona nie pracuje?

Ja bym na próbę spróbowała jednak znaleźć prace, wysłać dzieci do przedszkola czy żłobka, nawet jeśli ekonomicznie to się nie kalkuluje to spróbować jako terapie dla ratowania małżeństwa.

 

Robiłaś jakieś badania statystyczne, że mówisz że występują głównie w związkach gdzie pracuje tylko facet?  Myślę że tu nie ma reguły. Wręcz z tego co ja widzę to tam gdzie oboje są w kieracie pracy zawodowej jest jeszcze gorzej. Oboje w ciągłym pośpiechu, wzajemne obrzucanie się oskarżeniami typu "ja też pracuje tak jak i ty", Po prostu te co zawalają na dwa etaty, w domu i w pracy, nie mają czasu napisać na kafeterii o swoim kieracie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mój mąż też jest nerwusem. Byle duperela  potrafi go wyprowadzić z rownowagi. Przychodzi do domu o 18 i jest raptem 2 godziny z dziećmi. W sobotę zawsze jest jakaś pilna robota przed domem albo w garażu a w niedzielę dosłownie go nosi bo musi w domu siedzieć. Jak robiliśmy remont i musiał przymocowac listwe łączącą panel i płytki to darł się na cały dom, klnac że sobie listwe u...ilam a na koniec z nerwów ja połamał bo mu wiercenie nie wyszło .   Najchętniej by nadgodziny robił by być w domu jak dzieci śpią. Niestety takie rzeczy wynosi się z domu bo teść to istny holeryk, wampir energetyczny. I mąż się nasłuchal że jest ...em i matołem nigdy żadnych pochwał. Tam nikt nigdy nie mówił spokojnie tylko był wieczny krzyk.   

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
1 godzinę temu, Gość GOSC napisał:

Nie rozumiem jednego, po co wy sobie robiłyście dzieci z takimi chłopami. Pracoholikami, nerwusami. Taaak, na pewno powiecie, ze się zmienił akurat w trakcie waszej ciąży (ale przy drugiej już nie wiem jaka może być wymówka, jedno dziecko tutaj widzę ma 1,5... bez komentarza), trzeba było dziadów w porę zostawić, a nie teraz płakać ze lepiej jak go w domu nie ma. Współczuje wam, ale tak to jest gdy zawiera sie związek małżeński na siłę, bez wcześniejszego przemyślenia tej decyzji  z KIM się wiążę.

znam taki przypadek osobiscie. Ona starsza miala cisnienie na dziecko.

On mlodszy,rozwija sie, ma dobry zawod, ale nienormowane godziny pracy,czesto pracuje 6 dni w tygodniu,bywa ze wraca po 23 do domu,nocki i td. Urodziło sie dziecko i nagle pojawil sie dramat.

Ona zaczela mu wyrzucac,ze on za duzo pracuje,za rzadko jest w domu,zaniedbuje ja,nie pomaga przy dziecku i td.

On pracowac musi,by utrzymac rodzine, ma taka prace a nie inna,nie moze byc o 16 w domu i bylo tak od kiedy sie poznali,a nie od urodzenia dziecka.  Jak ma dzien  wolny to w domu kobieta czesze mu grzywke,ze tylko praca mu w glowie i jaka ona nieszczesliwa,wiec facet ucieka do pracy,bo ile mozna sluchac tego jojczenia? Jednoczesnie jej zawsze malo. Wynajmuja mieszkanie, ona placze,ze zle bo w bloku,ona chce DOM. Wiec facet tyra na ten dom, zle bo w domu go nie ma :d cyrk. Pozniej okazalo sie,ze znalazl sobie kochanke. Nie popieram w zadnym przypadku,dran jeden i tyle. Ale z drugiej strony ile mozna znosic wieczna prace i pretensje w domu?

Znam psychicznych facetow.Ojciec mojej bliskiej kolezanki to tyran. Jego zycie to praca, człowiek ma calkowicie zryty beret, wraca do domu i leje zone za to,ze kwiaty nie sa podlane. Ale kasa jest,wiec 35 lat juz pozwala sie bic.

Wiekszosc przypadkow jak opisjecie wyzej to stres zwiazany z codziennoscia,brak zrozumienia ze strony partnera,brak rozmowy, ciagle obowiazki i cisnienie,bo maz/zona nie zyje tak jak drugie by chcialo.

Moze czasem faktycznie lepiej sie rozwiesc i sie nie meczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
5 minut temu, Gość Gość napisał:

Mój mąż też jest nerwusem. Byle duperela  potrafi go wyprowadzić z rownowagi. Przychodzi do domu o 18 i jest raptem 2 godziny z dziećmi. W sobotę zawsze jest jakaś pilna robota przed domem albo w garażu a w niedzielę dosłownie go nosi bo musi w domu siedzieć. Jak robiliśmy remont i musiał przymocowac listwe łączącą panel i płytki to darł się na cały dom, klnac że sobie listwe u...ilam a na koniec z nerwów ja połamał bo mu wiercenie nie wyszło .   Najchętniej by nadgodziny robił by być w domu jak dzieci śpią. Niestety takie rzeczy wynosi się z domu bo teść to istny holeryk, wampir energetyczny. I mąż się nasłuchal że jest ...em i matołem nigdy żadnych pochwał. Tam nikt nigdy nie mówił spokojnie tylko był wieczny krzyk.   

a u was w domu jak teraz jest? chwalisz go? wiem,ze nie jest dzieckiem,ale kazdy potrzebuje docienienia. Moj maz tez nie lubi napraw i widze,ze chodzi spiety jak ma spedzic kilka dni na malowaniu czy przy innych robotkach domowych. Jestem tego swiadoma,wiec podsuwam mu rozwiazanie, namawiam by zatrudnil fachowca, albo poprosil kolege ktory uwielbia elektryke,reperowanie i wiadomo,ze zrobi to raz raz. Zawsze odplatnie,nikogo nie wykorzystujemy. Co dokladnie stresuje twojego meza? mnie tez nosi jak mam spedzic dzien w domu z marudzacymi dziecmi, przy obowiazkach domowych bo sobota.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Htscjhdscaas

Dokladnie. Znam malzenstwa, gdzie kobieta nie pracuje i dogaduja sie swietnie. Znam tez wiele par, gdzie maz to pan i wladca oraz takie, gdzie pracuja oboje i wlasnie jest tylko brak czasu i licytacja. Poza tym wsrod znajomych stety i niestety panuje podzial obowiazkow, bo maja rozne zmiany w pracy, bo sorry ale chodzic do pracy i wiekszosc placic opiekunce czy w przedszkolu sie nie kalkuluje. I zgadnijcie kto znowu jest pokrzywdzony? Szanowni mezowie, bo zamiast legnac po pracy na kanapie, trzeba sie dzieckiem zajac i cokolwiek ogarnac. Dzieci tez pokrzywdzone, bo taki tatus i tak szuka okazji do polegiwania na kanapie, a dziecko samopas z bajkami w tle ( a matki czy zmeczone po pracy ganiaja na place zabaw czy poswiecaja dziecku czas). Juz nie wspomne o mijaniu sie. Na niektorych dobrze to dziala bo jednak jest tesknota i czekanie na wspolny weekend, ale sa tez pary ktore sie oddalily przez to, weekend spedzaja osobno bo on chce do kumpli/ na silownie, ona podobnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
23 minuty temu, Gość Gość napisał:

Robiłaś jakieś badania statystyczne, że mówisz że występują głównie w związkach gdzie pracuje tylko facet?  Myślę że tu nie ma reguły. Wręcz z tego co ja widzę to tam gdzie oboje są w kieracie pracy zawodowej jest jeszcze gorzej. Oboje w ciągłym pośpiechu, wzajemne obrzucanie się oskarżeniami typu "ja też pracuje tak jak i ty", Po prostu te co zawalają na dwa etaty, w domu i w pracy, nie mają czasu napisać na kafeterii o swoim kieracie .

ale jakie dwa etaty? gdzie ty masz drugi etat? my pracujemy z mezem oboje, on na rano,ja na wieczory,bo wymieniamy sie opieka nad dziecmi i ja nie widze drugiego etatu. Sa obowiazki domowe, zakupy,formalnosci do załatwienia,zajmowanie sie dziecmi ,ktore wszyscy tak bardzo przeciez pragną...to jest ten drugi etat? wg mnie problem pojawia sie razem z pojawieniem sie dzieci. Okazuje sie,ze rodzicielstwo  nie jest cukierkowe, matce spadaja rozone okulary, im dziecko bardziej wymagajace tym wieksza pojawia sie frustracja,bo okazuje sie ,ze urlop macierzynski to nie jest urlop i pojawiaja sie pretensje do meza,ze nie pomaga.  Dlaczego jest tyle postow i skarg na to,ze od kiedy pojawilo sie dziecko to maz ucieka z domu,jest nerwowy, nie pomaga? BO WAS TO PRZERASTA, Kobieta slęczy z dzieckiem i dostaje do glowy, maz wraca z pracy to ona wylewa na niego wiadro pomyj i sie nakrecają. Nie bronie facetow, ale by zwiazek byl zgrany i zdrowy to oboje powinni podejsc racjonalnie do problemu. A tymczasem kobieta sie piekli,a maz albo ucieka,albo staje w pozycji defensywnej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Htscjhdscaas

U nas w sumie tez rozne etapy, przez 13 lat 2 potezne kryzysy. Drugi akurat w toku. Tylko moj maz nie chce rozmawiac/ naprawiac/ nie chce sie rozstac. Nie wie czego chce. Juz tyle razy wyciagalam do niego reke, wspieramgo. Ale dla niego liczy sie tylko temat pracy, przez prace sie wyzywa na wszystkich. Poprawa jest 2dniowa i od poczatku. W pracy jest zle, jak ma wolne to sie nudzi.

No i niestety tez wyniosl swoje zachowania z domu gdzie tesc tyran pan i wladca. Tyle ze moj widzi ze nie trafil na niemote, ktora za wszelka cene bedzie mu nadskakiwac dlatego jest swiatelko w tunelu bo wie, ze moge go zostawic i ze to zrobie. 

I nie kiedys taki nie byl. Pierwsze 3 lata byly sielankowe wrecz. Potem kryzys ale dalismy rade i znowu kilka lat spokoju. Im jednak starszy tym bardziej przypomina mi tescia. Apropo tescia, jako narzeczona czy nawet potem mialam i o nim i o matce meza swietne zdanie. Wszystko wyszlo w praniu gdy na rok zamieszkalismy u nich. Boze czego ha sie naogladalam- rozkazywanie tesciowej, komentowanie, nawet raz rzucal obiadem i szklankami po kuchni. A przy obcych jak ja traktowal. A tesciowa cicho cichutko jak mysz pod miotla. Zdarzylo mi sie nawet niby obok a do niego  pocisnac komentarz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Onkosfera
2 godziny temu, Gość gość napisał:

U mnie jest inaczej, bo to ja jestem tym nerwusem. Mój mąż mi zarzuca, że nie mogę się wyluzować, gdy np. idziemy na zakupy, do kogoś w odwiedziny, podczas świąt, wakacji itp. Tylko, że to wygląda tak, że ja muszę zapierdalać i martwić się o wszystko, dzieci, a on sobie na spokojnie zajmuje się swoimi sprawami.

Muszę go wręcz zmuszać do tego by mi np. pomógł wyjąć dziecko z fotelika, rozłożyć wózek. Zawsze ja latam po rzeczy typu wózek na zakupy, albo bilety parkingowe. On się kręci gdzieś wokół, niby coś robi, ale głównie buja w obłokach. Na zakupach nie pomyśli o tym że dziecko jest głodne, denerwuje się że psujemy fajną rodzinną atmosferę, bo np. muszę iść poszukać pokoju do przebrania dziecka. Do tego kompletnie nie myśli o wydatkach. Kupuje jakieś bzdety, jak mówię np. "mamy obiad w domu, więc nie jedzmy na mieście", to on znowu marudzi bo wolał coś na mieście zjeść.

Gdy jesteśmy u kogoś w odwiedziny nigdy nie pomyśli o tym by coś ze sobą przywieźć. Wtedy na ostatnią chwilę ja kupuję jakieś ciasto lub butelkę. Na wycieczkę pakuje tylko swoje rzeczy, o dziecku nie pomyśli. Potem się krzywi i marudzi że po co MI tyle rzeczy, przecież to miał być taki wyjazd na luzie. A przecież dobrze wiemy że nawet podstawowe rzeczy dla dziecka dużo miejsca zajmują. Muszę zabrać mleko, butelki, rzeczy na przebranie, pieluchy. 

Boże, współczuję takiego męża. Jakoś uderzyła mnie twoja historia, być może dlatego, że mój mąż ma podobne du.po.wołowate skłonności. A pod pozorem, że niby taki safandula, marzyciel, to można się nieźle wygodnie ustawić w życiu, że nic nie trzeba robić. Zresztą w mojej rodzinie pochodzenia też tak było. A potem tekst: "co ty taka nerwowa jesteś? Ważniejsze jakieś........... (tu wpisujemy dowolną sprawę, która usilujemy załatwić w towarzystwie takiego osobnika oraz dzieci), niż dziecko???"(które akurat ryczy w nieboglosy bo Pan Safandula nie umie go ogarnąć)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
2 godziny temu, Gość gość napisał:

U mnie jest inaczej, bo to ja jestem tym nerwusem. Mój mąż mi zarzuca, że nie mogę się wyluzować, gdy np. idziemy na zakupy, do kogoś w odwiedziny, podczas świąt, wakacji itp. Tylko, że to wygląda tak, że ja muszę zapierdalać i martwić się o wszystko, dzieci, a on sobie na spokojnie zajmuje się swoimi sprawami.

Muszę go wręcz zmuszać do tego by mi np. pomógł wyjąć dziecko z fotelika, rozłożyć wózek. Zawsze ja latam po rzeczy typu wózek na zakupy, albo bilety parkingowe. On się kręci gdzieś wokół, niby coś robi, ale głównie buja w obłokach. Na zakupach nie pomyśli o tym że dziecko jest głodne, denerwuje się że psujemy fajną rodzinną atmosferę, bo np. muszę iść poszukać pokoju do przebrania dziecka. Do tego kompletnie nie myśli o wydatkach. Kupuje jakieś bzdety, jak mówię np. "mamy obiad w domu, więc nie jedzmy na mieście", to on znowu marudzi bo wolał coś na mieście zjeść.

Gdy jesteśmy u kogoś w odwiedziny nigdy nie pomyśli o tym by coś ze sobą przywieźć. Wtedy na ostatnią chwilę ja kupuję jakieś ciasto lub butelkę. Na wycieczkę pakuje tylko swoje rzeczy, o dziecku nie pomyśli. Potem się krzywi i marudzi że po co MI tyle rzeczy, przecież to miał być taki wyjazd na luzie. A przecież dobrze wiemy że nawet podstawowe rzeczy dla dziecka dużo miejsca zajmują. Muszę zabrać mleko, butelki, rzeczy na przebranie, pieluchy. 

moj maz jest podobny,ale mowie mu,ze ja pakuje torby dla dziecka, on montuje fotelik, wozek i rower lub hulajnoge dla starszego dziecka.  Jak jestesmy na miescie, to niewazne czy obiad jest w domu czy nie ,mozemy zjesc na miescie. Tyle z zycia, kotlety w domu poczekaja do jutra. A o ciescie do znajomych,prezentach dla dzieci tez ja pamietam, faceci raczej nie maja glowy do takich rzeczy.

Nie wydaje Ci sie,ze tworzysz spine?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Kobietki,a powiedzcie w czym wy jestescie kiepskie, co robicie zle, w czym nie jestescie idealne? ;)  czy wy macie dlugie biale brody,a wasi męzowie to niewypaly?

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
39 minut temu, Gość gosc napisał:

ale jakie dwa etaty? gdzie ty masz drugi etat? my pracujemy z mezem oboje, on na rano,ja na wieczory,bo wymieniamy sie opieka nad dziecmi i ja nie widze drugiego etatu. Sa obowiazki domowe, zakupy,formalnosci do załatwienia,zajmowanie sie dziecmi ,ktore wszyscy tak bardzo przeciez pragną...to jest ten drugi etat? wg mnie problem pojawia sie razem z pojawieniem sie dzieci. Okazuje sie,ze rodzicielstwo  nie jest cukierkowe, matce spadaja rozone okulary, im dziecko bardziej wymagajace tym wieksza pojawia sie frustracja,bo okazuje sie ,ze urlop macierzynski to nie jest urlop i pojawiaja sie pretensje do meza,ze nie pomaga.  Dlaczego jest tyle postow i skarg na to,ze od kiedy pojawilo sie dziecko to maz ucieka z domu,jest nerwowy, nie pomaga? BO WAS TO PRZERASTA, Kobieta slęczy z dzieckiem i dostaje do glowy, maz wraca z pracy to ona wylewa na niego wiadro pomyj i sie nakrecają. Nie bronie facetow, ale by zwiazek byl zgrany i zdrowy to oboje powinni podejsc racjonalnie do problemu. A tymczasem kobieta sie piekli,a maz albo ucieka,albo staje w pozycji defensywnej 

Skąd wiesz, sądzisz po sobie? Czy może byłaś u tych kobiet jak mąż wraca z pracy i wiesz dokładnie, jak wygląda ich dzień, rozmowy i wszystko? Nie czerp wiedzy z plotek i internetu, bo tu najczęściej są same bzdury, przesadzone. uwierz mi że jeśli mąż wraca z pracy, myje ręce, szybko zje i chwilę odsapnie i się dzieckiem trochę zajmie to kobieta nie narzeka. Niestety, cześto jest tak że pan misio daje sobie prawo do odpoczynku po pracy, a żonie tego odmawia, bo mysli że maceirzynski to jest taka plaża i urlop ze zbijaniem bąków z nudów. Jak zostawiłam mojego na kilka h z dzieckiem, zmienil narrację. nasze dziecko dało nam przez pierwsze poltora roku nieźle popalic, są jednak dzieci spokojen bo znam taka dziewczynke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
1 minutę temu, Gość Gość napisał:

Skąd wiesz, sądzisz po sobie? Czy może byłaś u tych kobiet jak mąż wraca z pracy i wiesz dokładnie, jak wygląda ich dzień, rozmowy i wszystko? Nie czerp wiedzy z plotek i internetu, bo tu najczęściej są same bzdury, przesadzone. uwierz mi że jeśli mąż wraca z pracy, myje ręce, szybko zje i chwilę odsapnie i się dzieckiem trochę zajmie to kobieta nie narzeka. Niestety, cześto jest tak że pan misio daje sobie prawo do odpoczynku po pracy, a żonie tego odmawia, bo mysli że maceirzynski to jest taka plaża i urlop ze zbijaniem bąków z nudów. Jak zostawiłam mojego na kilka h z dzieckiem, zmienil narrację. nasze dziecko dało nam przez pierwsze poltora roku nieźle popalic, są jednak dzieci spokojen bo znam taka dziewczynke.

mam tyle znajomych i widze,ze w wiekszosci przypadkow sypac sie zaczeło jak pojawiły sie dzieci i obowiazki. My jestesmy 15 lat po slubie, 2 dzieci i popołudniami maz zajmował i zajmuje  sie nimi,bo ja pracuje.. Pan Misio wiedzial co to obowiazek i nie dyskutował, bo tez nie pytalam,. Ale mam mnostwo znajomych z racji zawodu, wyzej opisalam przypadek z dosc bliskiego otoczenia, jak wylazly problemy po pojawieniu sie dziecka :) Nawet rozmawialam kiedys z połozna na temat relacji z partnerem po urodzeniu sie dziecka i tez ostrzegala przed kryzysami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×