Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

skonfundowana

Nie rozumiem zachowania współlokatorki

Polecane posty

Nie wiem, czy czasem też tak macie, że nie rozumiecie, dlaczego ktoś się zachował tak, jak się zachował, więc próbujecie to zrozumieć i chodzi wam to non stop po głowie... ja tak właśnie teraz mam i nie potrafię wyrzucić tego z głowy, chociaż mam dużo innych rzeczy do roboty, więc może w ramach rozrywki pogłówkujecie ze mną?

Do niedawna razem z moim chłopakiem wynajmowaliśmy pokój. Wiadomo, jak to w pokoju i mieszkaniu dzielonym ze współlokatorami - przestrzeni mało, problemów dużo, postanowiliśmy więc wynająć kawalerkę, by mieć więcej przestrzeni i swobody, a mniej kłócenia się np. o sprzątanie z współlokatorami. Na szczęście finansowo ostatnio u nas się poprawiło, więc mogliśmy sobie pozwolić na to, by wynająć całe mieszkanie zamiast pojedynczego pokoju.

Jakieś 2 dni po tym, kiedy ogłosiliśmy współlokatorom, że będziemy czegoś szukać i się wyprowadzać (wiadomo, uprzedziliśmy wcześniej, aby mogli zacząć szukać kogoś na nasze miejsce i nie byli zaskoczeni), jedna z współlokatorek ogłosiła, że się wyprowadza i tego samego dnia już jej w mieszkaniu nie było - miała na tygodniu tylko wrócić po swoje rzeczy... Może warto w tym momencie zaznaczyć, że mieszkała z nami "na krzywy ryj", bo bez żadnej umowy - dokoptowała się do pokoju koleżanki (najpierw miała tam nocować "tylko kilka dni", a w końcu została na ponad rok), więc żadna umowa nie zobowiązywała jej do tego, by zostać do końca miesiąca... no ale pomyślałam sobie - ok, pewnie ustaliła to wcześniej ze swoją koleżanką, że jej się to mieszkanie nie podoba i chce się wyprowadzić, a to, że znalazła coś akurat wtedy, kiedy my ogłosiliśmy, że się wyprowadzamy, to czysty przypadek.

...tylko że nie xD Mieliśmy szczęście i mieszkanie udało nam się z chłopakiem znaleźć bardzo szybko - po 2 tygodniach już mieliśmy podpisaną umowę i zaczęliśmy przenosić graty do nowego mieszkania. Dowiedzieliśmy się wtedy, że... ta współlokatorka jednak wraca do mieszkania i zajmie nasz pokój, bo ludzie, do których próbowała znowu dokoptować się "na krzywy ryj" jednak jej u siebie nie chcą -.-, a jak twierdzi - wynająć mieszkanie w pojedynkę to dla niej za duży wydatek... Wyszło więc na to, że nie miała niczego nagranego, ugadanego, załatwionego czy nawet zaplanowanego, a jedynie jak usłyszała, że my się wyprowadzamy, to YOLO i ona też musi... chociaż nawet nie ma gdzie o.O

Dla mnie takie zachowanie jest koszmarnie dziwne... Nie potrafię pojąć motywów, którymi się kierowała i gnębi mnie to aż za bardzo. Lubię rozumieć ludzi a to, że nie potrafię ogarnąć, co mogło nią kierować z jakiegoś powodu nie daje mi spokoju. Mam nadzieję, że wasze domysły trochę pomogą mi ostatecznie oderwać myśli od tej sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×