Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość rgirl5

(Nie)rodzina mojego męża mnie nienawidzi

Polecane posty

Gość rgirl5

Hej 🙂 Mam problem, już dosyć od dawna i jako, że nadchodzi wiosna a za nią lato, znów będę musiała się z nim zmierzyć a mam do tego coraz mniej siły, więc potrzebuje porady. Mam 26 lat, z moim narzeczonym jestem od 5 lat. Na stałe mieszkamy w Irlandii, a do Polski przyjeżdżamy na wakacje w każde lato. Stanowimy zgraną parę, wiadomo czasami bywają gorsze dni, ale bardzo się kochamy i zależy nam na sobie, mamy wspólne zainteresowania  i staramy się wspierać w życiu codziennym. Problem tkwi w rodzinie mojego partnera, która defacto nawet nie jest Jego prawdziwą rodziną (za chwilę opiszę całość) a także w fakcie że w tym temacie mój partner jest bardzo...pasywny i bierny. 

Mój narzeczony pochodzi z rozbitej rodziny, nigdy nie poznał swojego biologicznego ojca a od około pierwszego roku życia wychowywał go nowy mężczyzna Jego mamy, Grzesiek, który od tej pory stał się dla Niego ojcem. Wychowywał go tak przez 13 lat, a potem "rodzice" mojego chłopaka się rozstali. Po jakimś czasie ex-ojczym mojego chłopaka znalazł sobie nowa kobietę, z która jest po dzis dzień, a mój narzeczony nadal ma z Nim kontakt (ze swoim dawnym ojczymem), bardzo się lubią, no generalnie dla mojego partnera to jest jedyny ojciec jakiego kiedykolwiek miał. Ogólnie już pierwszego roku gdy byliśmy razem, poznałam tego faceta i Jego nowa kobietę. Na początku wydawali mi się bardzo fajni, ja generalnie zawsze staram się też wypaść jak najlepiej, być uprzejma etc. I tego pierwszego lata nie było większych problemów. Byliśmy u nich latem przez tydzień czy dwa, było sympatycznie i w ogóle fajnie. Ale wszystko się zepsuło na kolejny rok. Pojechaliśmy wtedy razem z nimi (tym exojczymem i Jego kobieta) na kilka dni nad morze na festyn. Generalnie tego lata trochę się kłóciliśmy, a to On czegoś nie chciał robić, a to ja nie chciałam jeździć na bananie. Generalnie normalne sprzeczki młodej pary, chyba nie ma związku idealnego, szybko jednak się godziliśmy i między nami była gitara, ale Grześki tylko sobie z boku obserwowali. Po festynie dowiedziałam się, że jestem zadufana w sobie księżniczką, nie umiem się bawić bo nie chciałam przejechać się na bananie i generalnie to mój narzeczony i tak mnie zostawi, a ja marnuje Jego czas. Ok, przyznaje się bez bicia, że wyjazd nie był idealny, trochę stroilam fochy i na dziś dzień zachowalabym się pewnie inaczej, ale zapewniam Was że mój chłopak nie pozostawał dłużny, wiec generalnie trochę się nawzajem wkurzalismy (tylko serio nie zrozumcie mnie źle, żadnych wielkich kłótni, głównie takie przepychanki słowne, foch na pół godziny i na tym się temat kończył).  Mieliśmy 22 lata to też chyba trochę tłumaczy 😉 Potem ta kobieta ni z gruszki ni z pietruszki zaczęła być dla mnie złośliwa. Zaczęły się jakieś wredne komentarze na mój temat, nawet posty na Fejsbuku na mój temat. Po tym festynie nocowalismy u nich jeszcze kilka dni i mój narzeczony chciał jechać ze swoim ojczymem do pracy na kilka dni, bo ma on firmę z oknami i co jakiś czas jedzie do innego miasta gdzieś te okna montować. Ja byłam temu przeciwna bo mój chłopak cały rok ciężko pracuje, nie chciałam żeby pracował jeszcze w wakacje, ale on tak bardzo chciał, ze w końcu pojechał. Generalnie o to też wyszła kłótnia bo musiałam zostać z tą kobieta przez kilka dni w Jej domu sam na sam a Ona serio nie przestawała z głupimi docinkami etc. i byłam tym generalnie przerażona, więc w tym temacie okazało się, że też jestem egocentrykiem do potęgi entej (to może tak brzmieć, ale ja czułam się tam tak okropnie wśród tych złośliwości na mój temat, że bardzo nie chciałam zostać sama). Narzeczony wyjechał z Grześkiem, a Jego kobieta wypisała do mojego partnera kłamliwe SMSy na mój temat, jakoby Ona próbuje nas pogodzić i być dla mnie miła, a ja nie chce z Nią nawet rozmawiać - było to oczywiście bzdurą, bo bardzo zależało mi na tym, żeby się dogadać i w tym momencie, kiedy ta dziewczyna pisała wiadomości do mojego chłopaka, siedziałam z nią i piłam herbatę, będąc święcie przekonana że jakoś udaje nam się dojść do porozumienia 😁 Kiedy mój chłopak wrócił z tego wyjazdu był na mnie wściekły, że czemu taka jestem i nie chce się dogadać, ale koniec końców mi uwierzył, jak było naprawdę. Nie zareagował jednak na to, bardzo mnie to zabolało, rozmawialiśmy o tym kilkukrotnie i wiem, że Jemu zależy na Jego ojczymie i nie chce bo stracic tak jak ojca, dlatego stara się nie rozdmuchiwac takich spraw. Lato upłynęło, wróciliśmy do Irlandii i generalnie wszystko zaczęło być po staremu, czyli bardzo dobrze. Nadeszło trzecie lato, przed wyjazdem do tej rodziny mojego narzeczonego, długo dyskutowalismy i postanowiłam, że nie dam się sprowokować, nie będziemy się kłócić, będę uległa we wszystkim i generalnie "nie będę miała swojego zdania". Lato upłynęło spokojnie, ucieszyłam się, bo pomyślałam że wystarczy że będę trochę bardziej jak powietrze i nikt się mnie nie będzie czepiał. Wróciliśmy do Irlandii, a po kilku miesiącach dzwoni do mojego chłopaka Jego kuzynka i mówi mu że kobieta Grześka opowiada o mnie na wiosce jakieś niestworzone rzeczy, że jestem zła i niedobra, nudna, zadufna w sobie księżniczka z miasta i mój chłopak powinien mnie zostawić...Nie wiem może serio taka jestem, zaczynam już w siebie wątpić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rgirl5

Ciąg dalszy bo mi urwało:

Wiem, że ciężko będzie Wam ocenić kto ma rację, bo mnie nie znacie, a ja na swoj temat raczej będę mało obiektywna...Ale z relacji innych osób jestem miła, kontaktowa, wesoła i uprzejma. Nigdy nie miałam problemów w relacjach z innymi ludzmi, z moją teściowa bardzo dobrze się dogadujemy. Gdy jestem z moim narzeczonym w Irlandii to wszystko jest wspaniale, świetnie się dogadujemy etc. tylko jak ta "rodzina" jest w pobliżu to mam wrażenie że jakiś toksyczny jad się od nich wydziela....Na czwarte lato pojechałam z moja mama na Mazury i mój narzeczony w tym czasie miał odwiedzic ta swoją rodzinę, żebym nie musiała z nimi spędzać dużo czasu, a On miał po tygodniu do nas dojechać na Mazury. Nie dojechał, bo ta rodzina Mu wyjaśniła "że ja mam Go na codzien" - co też nie do końca jest prawda, bo pracujemy w różnych miejscach na różne zmiany, po 60-70 godzin w tygodniu więc bardzo czesto się mijamy, a weekendy mamy wspólne co drugi, czasem co trzeci tydzień. Nie mam pojęcia jakie argumenty padły, że mój narzeczony został tak zmanipulowany, ale kiedy oboje już się spotkaliśmy, był na mnie jakby obrażony i utrzymywał że ja się nie umiem bawić...Nie wiem, to stwierdzenie jest jakieś z kosmosu, chyba przez tego banana drugiego lata, na którym nie miałam ochoty pływać.

Zaraz kolejne lato i znowu się tam wybierzemy a mnie już boli brzuch na myśl, że będę musiała to wszystko znosić. Oni chyba mnie nie lubią bo myśla że ja jestem "pannica" z miasta a Oni są ze wsi i że może myślę, że na gorsi ode mnie czy coś. Nie wiem, nie uważam tak i nie sądzę, żebym dała im kiedykolwiek powody, żeby tak sądzili. Bardzo chcialabym się z nimi dogadać, ale mam wrażenie jakbym rozmawiała ze złośliwym 12 letnimi dziecmi a nie z dorosłymi ludźmi, bo z jednej strony niby rozmawiamy o tym, jest ok a oni potem mówią o mnie w ich miejscowości jakieś pierdoły...Pomozcie mi proszę, doradzcie cokolwiek. Pozdrawiam! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PRL pewex

ludzie z wioski to ludzie z wioski, za wiele wymagasz. Może lepiej w lato jechać gdzieś w Irlandii a o PL i wiosce zapomnieć, hmmm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lalka daj luzu

jesteś sztywna i spięta, daj na luz kobieto, pożyjesz dłużej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rgirl5
2 minuty temu, Gość lalka daj luzu napisał:

jesteś sztywna i spięta, daj na luz kobieto, pożyjesz dłużej

Serio, próbowałam, nawet wyszło mi to na zdrowie...Te dwa posty to za mało, żeby opisać całą historię, to jak nawet moja rodzina jest obrażana, nie wiem z jakiego tytułu. Fajnie się mowi "daj na luz" kiedy w kółko słuchasz na swój temat historii które mijają się z prawda. Dodatkowo starasz się zaplanować razem przyszłość, a ktoś Ci się wpieprza w życie. Żeby to nie powodowało między nami kłótni i żebym nie musiała ich odwiedzać - pokazalabym środkowego palca i nara. Ale chodzi o osobę która kocham, a poza mama to Jego jedyna rodzina. Każdemu zależy na akceptacji, nie muszą mnie lubić, ale mogliby tolerować. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Weź ja na bok i powiedz że jeśli będzie dalej się wpieprzac to cała wies dowie się czegoś na jej temat. Jeśli nie poskutkuje to wymyśl coś i niech zacznie żyć własnym życiem. Twój facet to jakaś ... bo powinien pogadać ze starym i dac mu ostrzeżenie żeby swoją tępa babę utemperowal. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Zaproście na pare dni tego ojczyma z kobieta do siebie,będziesz na swoim gruncie i będziesz mogła się wykazać jaka jesteś wspaniała gospodynią itd.Na resztę wakacji wyjedźcie na swoje wakacje wakacje tylko dla was nie dla rodziny..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×