Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Axyzp

Teściowa a pieniądze

Polecane posty

Gość Axyzp

Witam,

Mam dość kłopotliwy problem oraz dość trudną sytuację, dlatego chciałabym poprosić o poradę kogoś na forum.
Od listopada mieszkam u swojego chłopaka z którym jestem od 2,5 roku. Wprowadziłam się do niego, ponieważ spodziewamy się dziecka.  Postanowiliśmy zamieszkać u niego, ponieważ od początku naszego związku lepsza atmosfera panowała u niego w domu niż u mnie. W moim domu było sztywno, moja rodzina z początku chłopaka nie akceptowała i długo to zajęło zanim się do niego przekonali. Dlatego u niego zawsze czuliśmy się lepiej. Jego mama też całkiem w porządku kobietka zawsze lubiła gdy odwiedzałam chłopaka.
Partner gdy skończył szkołę zaczął pracować oraz dawać swojej mamie pieniądze na opłaty i na życie, ponieważ ojciec zmarł 3 lata temu a matka utrzymuje siebie i dwójkę swoich dzieci w wieku 17 oraz 16 lat z renty w wysokości 2500zł.  Mieszkając samemu co miesiąc płacił jej po 600zł a ona gospodarowała tymi pieniędzmi. 
Problem pojawił się od czasu kiedy wprowadziłam się do ich mieszkania. Oczywiście wiadomo, że zaczęliśmy jej dawać więcej pieniędzy (w chwili obecnej 900zł miesięcznie, ponieważ ja jestem na zwolnieniu l4 i dostaję tylko 1300 brutto a partner jedynie co zarabia od 3000-3500zł netto/mies.).  Nadal to ona zarządza domowym budżetem, opłaca rachunki itp. My jedynie jeździmy na cotygodniowe zakupy żywnościowe, na które teściowa daje pieniądze,  ponieważ ona ma tendencję do kupowania rzeczy zbędnych a wszyscy chcieliśmy zaoszczędzić na żywności i kupować tylko to co potrzebne. Z tego co nam wiadomo to oprócz renty i naszych pieniędzy, które od nas dostaje ma jeszcze 500zł na drugie dziecko. Problem jest jednak w tym, że ona co chwilę twierdzi, że dostaje od nas za mało pieniędzy. Ciągle rozpowiada innym ludziom, że bardzo mało jej dajemy, że jej w ogóle nie starcza. Dodam, że codziennie rano chodzi do osiedlowego sklepiku i kupuje sobie same pierdoły i słodkości oraz 1-2 paczki papierosów.  Z tego co mi wiadomo to potrafi już po 3 dniach od dostania od nas pieniędzy brać "na zeszyt" , ponieważ nie ma już pieniędzy. Dodam, że swoim dzieciom nie daje ani grosza, może czasami max 100zł na ubrania. Sobie też nic nie kupuje, ponieważ wszystko dostaje od znajomej za darmo. Remont swojego pokoju robi już od 2 lat, ponieważ nie potrafi odłożyć pieniędzy i ciągle to odwleka. Od nas wymaga nie wiadomo czego, najchętniej to by z nas wszystkie pieniądze ściągła byleby mieć jak najwięcej. My mamy na utrzymaniu dwa samochody, do tego remontujemy generalnie pokój w którym mieszkamy również za swoje pieniądze , ponieważ ona chciała żeby przed przyjściem dziecka na świat pokój był zrobiony. Do tego odkładamy po 1000- 1500zł miesięcznie na konto żeby w przyszłości pójść na swoje, kompletujemy wyprawkę dla noworodka i dodatkowo tracimy ponad 1000zł na samych lekarzy i tabletki na czas ciąży. Do tego w sumie tylko mój partner je w 100% to co kupimy za jej pieniądze, ponieważ ja jadam tylko wspólne obiady a resztę posiłków przygotowuję sobie osobno za produkty zakupione ze swojej kieszeni na co też idzie trochę pieniędzy z uwagi na to, że jest to głównie tylko zdrowa żywność.   Oczywiście już nie wołamy od niej na paliwo jeśli chce gdzieś jechać choć prawie codziennie gdzieś trzeba ją zawieźć. Ale oczywiście i tak potrafi nam powiedzieć, że dajemy za mało pieniędzy, że co my robimy z pieniędzmy, że powinniśmy kupić to a tamto. Czasami mam wrażenie, że ona nie rozumie co się do niej mówi, jak jej mówimy na co tracimy. A wciąż i tak jest to samo, nie da się jej przepowiedzieć że chcielibyśmy sobie odłożyć jak najwięcej a często zdarza się tak, że trzeba wydać pieniądze na zdarzenia losowe np. popsuł się samochód. 
Szczerze, już sama nie wiem co mam o tym myśleć. Czy ona faktycznie ma rację i dajemy jej mało na życie czy to po prostu ona nie potrafi docenić pieniądza i przetraca a potem narzeka? 

Proszę o rozsądne odpowiedzi i porady. Z góry dziękuję za pomoc . 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiss
1 godzinę temu, Gość Axyzp napisał:

Witam,

Mam dość kłopotliwy problem oraz dość trudną sytuację, dlatego chciałabym poprosić o poradę kogoś na forum.
Od listopada mieszkam u swojego chłopaka z którym jestem od 2,5 roku. Wprowadziłam się do niego, ponieważ spodziewamy się dziecka.  Postanowiliśmy zamieszkać u niego, ponieważ od początku naszego związku lepsza atmosfera panowała u niego w domu niż u mnie. W moim domu było sztywno, moja rodzina z początku chłopaka nie akceptowała i długo to zajęło zanim się do niego przekonali. Dlatego u niego zawsze czuliśmy się lepiej. Jego mama też całkiem w porządku kobietka zawsze lubiła gdy odwiedzałam chłopaka.
Partner gdy skończył szkołę zaczął pracować oraz dawać swojej mamie pieniądze na opłaty i na życie, ponieważ ojciec zmarł 3 lata temu a matka utrzymuje siebie i dwójkę swoich dzieci w wieku 17 oraz 16 lat z renty w wysokości 2500zł.  Mieszkając samemu co miesiąc płacił jej po 600zł a ona gospodarowała tymi pieniędzmi. 
Problem pojawił się od czasu kiedy wprowadziłam się do ich mieszkania. Oczywiście wiadomo, że zaczęliśmy jej dawać więcej pieniędzy (w chwili obecnej 900zł miesięcznie, ponieważ ja jestem na zwolnieniu l4 i dostaję tylko 1300 brutto a partner jedynie co zarabia od 3000-3500zł netto/mies.).  Nadal to ona zarządza domowym budżetem, opłaca rachunki itp. My jedynie jeździmy na cotygodniowe zakupy żywnościowe, na które teściowa daje pieniądze,  ponieważ ona ma tendencję do kupowania rzeczy zbędnych a wszyscy chcieliśmy zaoszczędzić na żywności i kupować tylko to co potrzebne. Z tego co nam wiadomo to oprócz renty i naszych pieniędzy, które od nas dostaje ma jeszcze 500zł na drugie dziecko. Problem jest jednak w tym, że ona co chwilę twierdzi, że dostaje od nas za mało pieniędzy. Ciągle rozpowiada innym ludziom, że bardzo mało jej dajemy, że jej w ogóle nie starcza. Dodam, że codziennie rano chodzi do osiedlowego sklepiku i kupuje sobie same pierdoły i słodkości oraz 1-2 paczki papierosów.  Z tego co mi wiadomo to potrafi już po 3 dniach od dostania od nas pieniędzy brać "na zeszyt" , ponieważ nie ma już pieniędzy. Dodam, że swoim dzieciom nie daje ani grosza, może czasami max 100zł na ubrania. Sobie też nic nie kupuje, ponieważ wszystko dostaje od znajomej za darmo. Remont swojego pokoju robi już od 2 lat, ponieważ nie potrafi odłożyć pieniędzy i ciągle to odwleka. Od nas wymaga nie wiadomo czego, najchętniej to by z nas wszystkie pieniądze ściągła byleby mieć jak najwięcej. My mamy na utrzymaniu dwa samochody, do tego remontujemy generalnie pokój w którym mieszkamy również za swoje pieniądze , ponieważ ona chciała żeby przed przyjściem dziecka na świat pokój był zrobiony. Do tego odkładamy po 1000- 1500zł miesięcznie na konto żeby w przyszłości pójść na swoje, kompletujemy wyprawkę dla noworodka i dodatkowo tracimy ponad 1000zł na samych lekarzy i tabletki na czas ciąży. Do tego w sumie tylko mój partner je w 100% to co kupimy za jej pieniądze, ponieważ ja jadam tylko wspólne obiady a resztę posiłków przygotowuję sobie osobno za produkty zakupione ze swojej kieszeni na co też idzie trochę pieniędzy z uwagi na to, że jest to głównie tylko zdrowa żywność.   Oczywiście już nie wołamy od niej na paliwo jeśli chce gdzieś jechać choć prawie codziennie gdzieś trzeba ją zawieźć. Ale oczywiście i tak potrafi nam powiedzieć, że dajemy za mało pieniędzy, że co my robimy z pieniędzmy, że powinniśmy kupić to a tamto. Czasami mam wrażenie, że ona nie rozumie co się do niej mówi, jak jej mówimy na co tracimy. A wciąż i tak jest to samo, nie da się jej przepowiedzieć że chcielibyśmy sobie odłożyć jak najwięcej a często zdarza się tak, że trzeba wydać pieniądze na zdarzenia losowe np. popsuł się samochód. 
Szczerze, już sama nie wiem co mam o tym myśleć. Czy ona faktycznie ma rację i dajemy jej mało na życie czy to po prostu ona nie potrafi docenić pieniądza i przetraca a potem narzeka? 

Proszę o rozsądne odpowiedzi i porady. Z góry dziękuję za pomoc . 

Podsumowujac, dajecie jej 900 z ok. 4000 - 4500 dochodu za mieszkanie u niej w pokoju dwoch osob oraz jedzenie dla jednej z tych osob. No, duzo to na pewno nie jest. Raczej bardzo mizernie i z pewnoscia nic ona na tym nie zarabia.

Dodatkowo ona ma w sumie 3000 na utrzymanie 3 osob, a Wy 4-4500 na dwie.

Podsumowujac, jakby Twoj facet byl dobrym bratem, dorzucilby choc z 500 zl na pomoc rodzenstwu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiss

A, przepraszam, dodatkowo jeszcze w ramach tych 900 zl Ty „tylko jesz wspolne obiady”, bo reszte laskawie jako osoba dorosla i odpowiedzialna, kupujesz za swoje pieniadze, pozwalajac matce partnera lozyc tylko na jeden posilek dziennie.

W takim razie powinniscie dawac nie 500, a 800 zl wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość et studio

Zdania beda jak zwykle przy takich tematach podzielone, wie nie ma sensu dyskutowac. Ale rada jest, jak zwykle uniwersalna: jezeli taki uklad wam finansowo nie odpowiada, to nie musicie z nia mieszkac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przemoc w konkubinacie

To nie teściowa, to matka konkubenta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fuio

Oczywiście  że  za mało.Wynajmnij sobie pokój ,zapłać rachunki i jedzenie i zobaczymy czy za 900 zł dacie radę!Macie od 4300 do 4800 kasy  żerujecie jedym słowem na matce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×