Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Rita

Wyjechać czy zostać? Mam dość!

Polecane posty

Gość Rita

Witam! Zacznę od tego, że mam 31 lat i od 6 lat jestem mężatką, a od 2 lat mamy dziecko. Dziś rano pokłóciłam się z mężem. Poszło o to, że obecnie ja jestem chora, mała wstała o 6.30, a mąż nie miał ciszy bo zabrał małą ze sobą na dół do salonu. Jak wstawał to powiedział „szybko się ogarnę i wezmę ją na godzinę na dół”. Zabrał. Mała płakała, on nie mógł pracować, wiec wydarł się do mnie przy dziecku „złaź na dół do cholery”. Ja zeszłam (minęło 20 min jak ją zabrał) i powiedziałam „nie drzyj ryja przy dziecku”. Odpowiedział, ze mam zamknąć mordę. Jakaś pyskówka, on mi coś, ja jemu coś. Nie wytrzymałam i powiedziałam na pyskówkę „...alaj”. Mąż na to, że mam oddać kartkę, którą mi dał tydzień temu i że mam zapierdalac do roboty bo nic od niego nie dostanę! 

Podsumowując. Ok. Nie powinnam tez się tak odzywać do niego ale już tez nie wytrzymałam. Od kąd urodziła się corka tylko ja się nią zajmuje( mąż może lacznie godzinę dziennie). Ja do niej zawsze wstawałam i wstaje, on nigdy! Tłumaczyl się pracą. Mam swój stały dochód. Kartą jego płaciłam wyłącznie za rzeczy do domu np coś do jedzenia czy leki dla małej. Irytuje mnie fakt, ze nawet gdy jestem chora on nie potrafi mi pomoc przy małej, a ja zwyczajnie chciałam godzinę poleżeć w łóżku i dojść do siebie. Mam ochote wyjechać do rodziców!! Pokazać jemu, ze pieniądze niech sobie wsadzi w tyłek i siedzi z nimi sam!! Do rodziców mam 400km niestety i dlatego się zastanawiam co dalej. Doradźcie, pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hmm

Nerwy są zawsze złym doradcą. Teraz kipisz ze złości, ale musisz ochłonąć i porozmawiać szczerze z mężem. Ustalić, że dziecko jest wspólne i Ty też czasem potrzebujesz czasu tylko dla siebie. Spytaj czy chce żebyś wróciła do pracy i podzielić WSZYSTKIE obowiązki po połowie...

Ja żyję w miarę zgodnie z mężem. Mamy prawie 3 latka w domu i cały czas trwa docieranie się w kwestii dziecka. Pieniędzy mi nigdy nie wypominał. Aktualnie szukam pracy, boję się ile będzie zgrzytów, jak pogodzimy wszystko, ale syn poszedł do przedszkola niedawno, trochę choruje. Ale na mnie już pora:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rita

Najbardziej boli mnie to, że ja jestem w domu z naszym dzieckiem bo taką podjęliśmy decyzje, pracuje przy wychowaniu małej 24h na dobę, nie ma najmniejszej pomocy ze strony babć, czy jego, a finalnie ma problem żeby zająć się małą chwile i dowiaduje się, ze mam zapierdalac do roboty, przy czym zabiera mi kartę, którą dał tydzień temu i płaciłam nią za leki dla małej i jedzenie... pisze i nie wierze w to co pisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawda

I to by było na tyle jeśli chodzi o stwierdzenie, że "dziecko scala związek". Dziecko nic nie scala, tylko na maksa rozwala, jednym się udaje to przetrwać, innym nie. Współczuję, Autorko, ale tak już jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawda

I to by było na tyle jeśli chodzi o stwierdzenie, że "dziecko scala związek". Dziecko nic nie scala, tylko na maksa rozwala, jednym się udaje to przetrwać, innym nie. Współczuję, Autorko, ale tak już jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rita

Mój mąż zawsze mówił, ze on nie będzie niedzielnym tatusiem, a finał jaki? Właśnie taki! Nie potrafi się dłużej zająć dzieckiem i nie docenia tego ci robię ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miko

W dzisiejszych czasach to jest trochę wariactwo. Moja teściowa urodziła i wychowała 3 dzieci, była z nimi długo, bo żadne nie poszło do przedszkola. Obowiązek utrzymania rodziny spoczywał na moi teściu. I wtedy to było normalne... Teraz? Rzadkie i nie do pomyślenia. Tylko oni nie mieli kredytu na dom/mieszkanie, skromnie, ale na wszystko starczało. W dzisiejszych czasach takie teksty jak mąż autorki to nawet nikogo chyba nie dziwią. Mi jest autorko Ciebie żal, bo sama jestem kobietą z 2 latkiem w domu i rozumiem. O kasę nigdy nie ma kłótni, ale do dzisiaj pamiętam jak na początku jak byłam z synem to mąż walnął tekst "Ty masz przecież weekend cały czas". Także do dzisiaj to pamiętam i była gruba awantura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lumen

Jak mozna do siebie sie tak po chamsku odnosić? Jeżeli para, małżeństwo używa wulgarnych słów odnosząc sie do siebie to konflikty tego typu i brak szacunku dadzą szybko o sobie znać. Budowanie wzajemnego szacunku w małżeństwie czy jakimkolwiek związku to podstawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
26 minut temu, Gość miko napisał:

W dzisiejszych czasach to jest trochę wariactwo. Moja teściowa urodziła i wychowała 3 dzieci, była z nimi długo, bo żadne nie poszło do przedszkola. Obowiązek utrzymania rodziny spoczywał na moi teściu. I wtedy to było normalne... Teraz? Rzadkie i nie do pomyślenia. Tylko oni nie mieli kredytu na dom/mieszkanie, skromnie, ale na wszystko starczało. W dzisiejszych czasach takie teksty jak mąż autorki to nawet nikogo chyba nie dziwią. Mi jest autorko Ciebie żal, bo sama jestem kobietą z 2 latkiem w domu i rozumiem. O kasę nigdy nie ma kłótni, ale do dzisiaj pamiętam jak na początku jak byłam z synem to mąż walnął tekst "Ty masz przecież weekend cały czas". Także do dzisiaj to pamiętam i była gruba awantura

Dlatego po roku wrocilam do pracy. Mlody zostal w domu a my sie wymienialismy opieka. Obowiazki domowe podzielone na pol. I nie ma zmiluj. Mąż szybko zrozumiał, że opieka nad dzieckiemi ogarnianie domu to nie raj a do mnie dotarło jak to jest jak trzeba rano wstać, ogarnąć sie i funkcjonować wśród ludzi po nieprzespanej nocy. I tak, nas to scaliło. Jeden miał w końcu okazję zrozumieć to drugie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rita

Kiedyś nie odzywałam się do męża wulgarnie ale ile można siedzieć cicho? Nie wiem już co robić. Dzisiejsze zabranie karty to jak kara dla dziecka na kieszonkowe. Absurd! Mam swoje pieniądze i przez tyle lat korzystałam wyłącznie ze swoich wiec niech tą kartę wsadzi sobie ... Sam fakt boli. Ogólnie traktowanie. Czasami mam wrażenie, ze od kąd ma pieniądze duze to czuje się panem wszechświata. Mógłby pomyśleć czy nie zostać w domu i mi nie pomoc skoro jestem chora. Ale po co skoro kasa kasa i praca najważniejsze! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość Kasia

Jedź do rodziców, ochłoń, przemyśl. Nie pozwól siebie tak traktować. Chce być panem domu to niech sobie będzie, ale prawdopodobnie bez Was. Po co Tobie to?on nie ma żadnego współczucia względem Ciebie. Jeb...ij mu ta karta w ryj i jedź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość Kasia
3 godziny temu, Gość Rita napisał:

Najbardziej boli mnie to, że ja jestem w domu z naszym dzieckiem bo taką podjęliśmy decyzje, pracuje przy wychowaniu małej 24h na dobę, nie ma najmniejszej pomocy ze strony babć, czy jego, a finalnie ma problem żeby zająć się małą chwile i dowiaduje się, ze mam zapierdalac do roboty, przy czym zabiera mi kartę, którą dał tydzień temu i płaciłam nią za leki dla małej i jedzenie... pisze i nie wierze w to co pisze.

A jak wygląda jego wkład w życie rodzinne typu gotowanie, sprzątanie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rita

Jego wkład w sprzątanie, gotowanie? Nie ma takiego! On prowadzi własną firmę i ciagle tylko słyszę „mam tyle obowiązków”, „nie mam na nic czasu”. Przyznał jednak pare razy, ze nie zamieniłby się ze mną na siedzenie z dzieckiem bo to ciężka praca. A mimo to się tak zachowuje! Z jednej strony chce jechać, a z drugiej nie chce uciekać od problemów i jeszcze dokładać stres rodzicom. Mąż jest wybuchowym i nerwowym człowiekiem. Nie potrafi rozmawiać jak masz inne zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rita

Jego wkład w sprzątanie, gotowanie? Nie ma takiego! On prowadzi własną firmę i ciagle tylko słyszę „mam tyle obowiązków”, „nie mam na nic czasu”. Przyznał jednak pare razy, ze nie zamieniłby się ze mną na siedzenie z dzieckiem bo to ciężka praca. A mimo to się tak zachowuje! Z jednej strony chce jechać, a z drugiej nie chce uciekać od problemów i jeszcze dokładać stres rodzicom. Mąż jest wybuchowym i nerwowym człowiekiem. Nie potrafi rozmawiać jak masz inne zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bgbfgfgedcx
5 minut temu, Gość Rita napisał:

Jego wkład w sprzątanie, gotowanie? Nie ma takiego! On prowadzi własną firmę i ciagle tylko słyszę „mam tyle obowiązków”, „nie mam na nic czasu”. Przyznał jednak pare razy, ze nie zamieniłby się ze mną na siedzenie z dzieckiem bo to ciężka praca. A mimo to się tak zachowuje! Z jednej strony chce jechać, a z drugiej nie chce uciekać od problemów i jeszcze dokładać stres rodzicom. Mąż jest wybuchowym i nerwowym człowiekiem. Nie potrafi rozmawiać jak masz inne zdanie.

Wygodny jest twoj maz.

Mój partner  pracuje na caly etat 8:30-16:30. do tego jeszcze czasem bierze male zlecenia ( jest grafikiem) do domu od zewnwtrznych klientow, wtedy np robi to od 20stewj do 22giej, albo w sobote ale w weekend to nie wiecej niz 4-5 godzin.

ja pracuje 4 dni w tygodniu, 9-16, wolne mam zawsze weeknedy  oraz wtorki.

dziecko juz dosc duze, 9 lat. moj partner zawsze robi w domu, wiecej ja bo ja mniej pracuje, ale np niedzielny obiad to zawsze on gotuje ( zwykle co 2-3 tygoddnie idziemy w niedziele do restaruracji, lub jemy u  jego rodzicow).

W ubieglym tygodniu partner jednego wieczora po prostu wstawil zupe grochowa w szybkowarze I zrobil zupe na dwa dni, sam z siebie nikt go nie prosil itd. On zawsze sprzata kuchnie bo ja nie cieprie kuchni, a o nie cierpi myc lazienki.  I od zawsze spedzal sporo czasu z dzieckiem. Bez zmuszania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona

A dlaczego wstałaś? Było zostać w łóżku i udawać że śpisz. Przyszedlby  to byś udawała ledwo żywa. U nas wszystko po połowie a ten co chory noe robi nic. Ja teraz leżę że niby mnie brzuch boli, to wyszli na spacer a jakby mnie "nie bolal" to znalazłby zajęcie typu naprawa sprawnego kranu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rita

Mój nie robi nic w domu! Jak ktoś się zapyta kto zajmuje się dzieckiem to odpowiada, ze w pełni JA bo on pracuje i się podzieliliśmy tak. Ok! Tylko, ze ja mam jeszcze obowiązki domowe wiec tez pracuje, tyle, ze w domu. On prowadzi firmę i dlatego nie oczekiwałam od niego wstawania w nocy do małej czy wielkiej opieki no ale jak widzi, ze jestem chora, a on ma urwanie w firmie to chociaż mógłby przyjść i normalnie porozmawiać, a nie się drzec na mnie od razu. Jeszcze przy dziecku! Mam ochote czasami go poprostu walnąc żeby się obudził! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yhnh

Rany, jak ja leżę chora (rzadko ale bywa np w lutym roku tem byłam wpół żywa 4 dni), to mąż robi wszystko. Obiera dziecko ze szkoły, gotuje, pierze, dba o mnie itd. po pracy to robi. i ani słowa . to jest partnerstwo, a nie jakaś orka z księciem który "pracuje"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myślę że tak

Głodny sytego nie zrozumie i odwrotnie... Coś w tym jest, bo każda z nas wie co to jest "siedzieć" w domu z dzieckiem/dziećmi. Natomiast większość facetów nie wie i nie rozumiem do końca. Im się wydaje, że my naprawdę mamy urlop:)

Jedna mama tu napisała rozsądnie, że powrót do pracy, podziału obowiązków na pół i nie ma zmiłuj. Dopiero wtedy obie strony docenią to co było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rita

Ja już nie wiem w co jemu wierzyć! Pare razy został z małą sam na sam i stwierdził, ze woli chodzić do pracy niż cały dzień się nią opiekować bo to mnóstwo pracy i obowiązków. Nie raz na koniec dnia mówi mi „zrobię Ci herbatę bo na pewno jesteś zmęczona”. A później przy kłótni słyszę „zapieprzaj do pracy”... Które oblicze i które słowa są prawdziwe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hey

Był zdenerwowany. Fakt zachował się jak dupek. Ale Ty nie byłaś dłużna. Nerwy to zawsze zły doradca. Szanujcie się ludzie w związku rozmawiajcie. Bo jakbyś została samotna matka noe byłoby Ci do śmiechu, wtedy czy chora czy nie chora dzieckiem musiałabyś się zająć i do pracy również iść liczac na siebie. Pomysl, mąż chciał dobrze wziął dziecko, dziecko zaczęło grymasic a on miał pracę więc Cię zawołał (chamsko-moglby normalnie ) no i wywiązała się kłótnia jak emocje opadna może porozmawiacie spokojnie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×