Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Luke

Chyba będzie rozwód.

Polecane posty

Gość Luke

Witam. Długo nosiłem się z moim problemem. W końcu postanowiłem, że gdzieś muszę o tym napisać bo zwariuję. Coraz częściej pojawiają się w mojej głowie myśli samobójcze. Po prostu zaczynam psychicznie nie wyrabiać. Sprawa tyczy się mojego małżeństwa. Ale od początku. Mam 33 lata. Już w dzieciństwie miałem zapędy do automatyki, mechaniki i informatyki. Pochodzę z nie zamożnej rodziny i mam jednego starszego brata. Brat również zawsze interesował się podobnymi rzeczami jak ja. Ale ostatecznie wybrał medycynę, a ja zostałem informatykiem. Wyprzedzę głupie docinki typu "pewnie pryszczaty i w okularach". Bo tak nie jest. Nigdy nie wchodziłem nikomu w drogę, wręcz starałem się być życzliwy i pomocny, ale jak trzeba było to i po gębie się dało. W 2009 roku poznałem moją żonę. W 2012 wzięliśmy ślub. Żona również pochodzi z nie zamożnej rodziny, ale bez patologii i ma 3 rodzeństwa. Jest starsza o 1 rok. Okres przed ślubem, narzeczeństwo, wspominam bardzo dobrze. Bliżej ślubu dopiero moja żona zaczęła pokazywać rożki. Może przewagę dawało je to, że wcześniej nie byłem z nikim na dłuższą metę, ale prawiczkiem też nie byłem, i z początku troszkę ubarwiłem mój życiorys. Ostatecznie przyznałem się do tego bo coraz częściej słyszałem z jej ust pretensje i docinki, a sama już kogoś miała i to w dodatku nie na stałe. W skrócie ona mogła a ja nie. Jakoś jednak dotarliśmy się, ja wziąłem nawet kredyt bo brakowało jej trochę do wesela. Nigdy nie kazałem, aby mi zwróciła pieniądze. Wręcz zasugerowałem aby odkładała do koperty, oszczędzała. Szczerze pokochałem moją żonę i byłem gotów oddać życie dla niej. Jej rodzeństwo i rodzice bardzo mnie polubili. A ja złego słowa o moich teściach powiedzieć nie mogę, ludzie do rany przyłóż. Po ślubie zamieszkaliśmy u niej w domu, z teściami. Mimo tego że ja miałem puste mieszkanie po moich dziadkach. Ale sądziłem że je sprzedamy i pójdziemy do miasta. Niestety na takie coś nie zgodziła się, bo ona ma tu rodziców i starszą siostrę mieszkająca kilkadziesiąt metrów dalej ze swoim mężem. Ostatecznie mieszkanie sprzedałem i pieniądze włożyłem w remont domu, domu jej rodziców. Za resztę kupiłem jakiś samochód. Już przed ślubem moja żona wiedziała, że lubię wszystko co wiąże się z informatyką, nowymi technologiami czy graniem, a nawet retro sprzętem. Nie wyrażała zbytniego sprzeciwu. Współżycie układało się nam dobrze i pół roku po ślubie żona zaszła w ciążę. Niestety poroniła. Był to duży cios dla nas, ale ja w tej sytuacji jestem bezznaczenia, bo cały ciężar i cierpienie spadło na nią. Po tym żona wróciła do pracy. Stwierdziliśmy że troszkę odczekamy i spróbujemy ponownie. Rok po tym znowu nie udana ciąża, tym razem pozamaciczna. Szpitale, lekarze, operacja. Bardzo to przeżyliśmy, ja stanąłem na skraju zwątpienia w wiarę. Po tym żona przestała pracować. Ja utrzymywałem nas oboje. Nie przelewało się nam. Gdzieś po drodze sprzedałem wspomniane mieszkanie. Zaczęły się co raz częściej sprzeczki i kłótnie. Ja zawsze wolałem wyjść z domu niż się kłócić do krwi. Ale szybko dochodziło do zgody między nami. Nie piję, tylko okazjonalnie, nie ćpam, nie mam kochanki, nie awanturuje się. Nie siedzę całymi dniami przed telewizorem z piwem. Są obowiązki to je wykonuje, naprawiam cokolwiek w domu gdy się zepsuje. Wieszam firanki, sprzątam, nawet ugotować potrafię. Ale moja żona o byle paproch potrafi zrobić kłótnię. Około pół roku po tym jak przestała pracować wyszła na jaw choroba zawodową. Dyskopatia kręgosłupa na wielu odcinkach. Znowu lekarze, badani, leki. Za wszytko płaciłem z własnej kieszeni bo wiadomo jakie są kolejki na kasę chorych. Starałem się na wszelkie możliwe sposoby pomóc. Po nocach, gdy żona obok spala, ja modliłem się i płakałem, aby jej cierpienie przeszło no mnie. Ale nigdy nie usłyszałem chociaż dziękuję z jej ust za mój wysiłek. Wręcz narzekanie że to ja niby nie wiem jak boli kręgosłup. Dostała wytyczne, porady od rehabilitantów. W skrócie dużo ruchu, ćwiczenia. Oczywiście olała to, lepiej żreć tabletki i niszczyć żołądek. Tutaj kolejną choroba, znowu badania, lekarze, góra pieniędzy z własnej kieszeni. Olała kręgosłup bo boli żołądek. A teraz boli jedno i drugie bo nikogo nie posłuchała. Aż się dziwię że w 2015 pojechaliśmy nad morze na tydzień. W przedziale 2014-2016 pogorszyły się relacje z moim bratem, sam miał sporo problemów. Aktualnie kontakt nam się poprawił, głównie przez wspólne zainteresowania retro sprzętem. Oczywiście to jest wielki problem dla mojej żony, bo ile można pisać i rozmawiać o komputerach. A przy komputerze to ja siedzę naprawdę mało. Więcej czasu moja żona z teściową spędziły na oglądaniu tureckich, głupich seriali. Żadne argumenty nie pomagają, tak naprawdę nie ważne czym bym się zajął, to zawsze będzie strata czasu dla mojej żony. Mam spędzać czas z nią, a ona w tym czasie będzie oglądać swoje seriale. W 2017 roku zmarła moja mama, do dzisiaj się z tym nie pogodziłem. Wręcz starciem wiarę, nie chcę wierzyć. Pojawiły się myśli samobójcze. Pytanie czy się powiesić, czy wziąć garść tabletek na arytmię, które zażywam od 2010 roku. Moja żona wcale nie pomaga, nie czuję w niej wsparcia. Tylko jęki i krzyki o byle paproch. W wolnym czasie na chwilę zajmę się swoimi zainteresowaniami to jest dla niej armagedon. Ostatnio wykrzyczała mi, że zmarnowałem jej życie, że wolała by nie brać ze mną ślubu.  Okazało się, że moja żona to egocentryk, egoistą, samolub, normalnie Narcyz w jednej osobie. Gdy powiedziałem, je że chyba mam depresję, to mnie wyśmiała. Jej wolno wszystko, a mi nic. Tyle dobrego że w końcu się ruszyła i poszła do pracy jakiś czas temu. Ja stałem się bardzo porywczy i nerwowy. Ale nigdy jej nie uderzyłem i nigdy tego nie zrobię, bo cały czas ją kocham. Przestała szanować nawet swoich rodziców, wozi się po nich ile chce. Aż się dziwię, że często współżyjemy. Ostatnio powiedziała, że mam po...oną rodzinę i że chce rozwodu. A później ma pretensje, że się do niej nie odzywam. Robi głupie zaczepki, a ja aż kipię w środku. I tylko dlatego, że z bratem mamy wspólny temat? Powiedziała, że nawet jak niema racji, to i  tak racja jest po jej stronie. Jej zawsze musi być na wierzchu. Nie pomagają prośby, groźby. Nic na nią nie działa. Myśli że wytresowała sobie domowników. A gdzieś w mieście, czy w urzędzie to potulna. Nawet nie zajęka. Normalnie, przepraszam za słownictwo, nie wiem ... co mam z nią zrobić? Rozwód, siebie ubić czy ją? Wiele rzeczy pominąłem, bo by książkę o tym napisał. I tylko proszę aby mi ktoś od pantofli nie słodził. Bo wielokrotnie jak powiedziałem że nie, to ... nie, i musiała to przetrawić. Zapytana czy myśli o dzieciach jeszcze, zrobiła awanturę. Tyle... Co wy na to ludzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Że też chciało ci się tyle pisać🤔

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gościu

Wprowadź się, może ochłonie. Jeśli nie to rozwód. Szkoda życia... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jaki rozwód???

Niech wielce wierzący moher niesie swój krzyż!

To jego ukochany Bóg zesłał mu taka żonę żeby "przez cierpienie doprowadzić go do raju"!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Załamaniu
17 minut temu, Gość Gość napisał:

Jaki rozwód???

Niech wielce wierzący moher niesie swój krzyż!

To jego ukochany Bóg zesłał mu taka żonę żeby "przez cierpienie doprowadzić go do raju"!

Idź chrzanić swoje wypierdy na forum gazety. Znajdziesz tam równie ułomne towarzystwo. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Prawda zabolała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aśka

Potrzeba jej zimnego prysznica.

Powiedz jej to wszystko, co tu napisałeś, a potem się wyprowadź. Uwierz mi, że szybciutko się ogarnie, kiedy zobaczy co straciła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozsądna

Separacja na początek, potem zdecydujesz, o ile żona będzie skłonna do rozmów i jakiegoś kompromisu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MB99

Aśka ma racje. Wygarnij jej to i idz w długą. Sama za Tobą poleci a jak nie to znaczy, że ma wy...e na Ciebie. Wtedy już bedziesz wiedział co zrobić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milli

Ja teraz jestem w trakcie sprawy rozwodowej z moim mężem (już prawie byłym na szczęście). Odkryłam, że drań mnie zdradzał! Jak nabrałam podejrzeń, to wynajelam prywatnego detektywa (Pani Skrzypek z Wrocławia) i to była dobra decyzja, bo teraz nie żyję w kłamstwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość haha

Startowy był spłodzony dawno temu i plątał się po forach Onetu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Największą głupotą, jaką popełniłeś, była sprzedaż swojego mieszkania i wtopienie tych pieniędzy w nie swoją nieruchomość, czyli dom teściów. Nigdy już ich nie odzyskasz i nawet, jeśli udręczony postanowisz się wreszcie ewakuować z tego toksycznego układu, to dokąd pójdziesz? 

Czasu jednak już nie cofniesz, to może zamiast powtarzać, jak bardzo ciągle kochasz żonę, zastanów się może za co ją tak kochasz. Po jakie licho tkwisz w małżeństwie, które Cie unieszczęśliwia. Jeżeli masz stany depresyjne idź do lekarza terapeuty, dostaniesz leki, zapiszesz się na terapię i może wtedy znajdziesz odwagę, żeby zwinąć żagle i rozpocząć nowe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×