Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lola

Mój chłopak miał romans z podwładna - w głowie mi się to nie mieści

Polecane posty

Gość Lola

Czesc

Calkiem przypadkiem dowiedziałam się, ze mój chłopak miał romans z podwładna. Oboje pracujemy w firmach gdzie relacje podwładny- szef są zabronione. Szczerze to włosy mi się na głowie zjeżyły gdy usłyszałam jego zdanie w tym temacie. On uważa ze skoro miał ochotę na seks i nikomu nic nie obiecywał to  jego zachowanie było w porządku. Wiem, ze ta kobieta żałuje ze nie są już razem (rzucił ja dla mnie o czym ona wie), szuka z nim kontaktu (pojechała specjalnie  na wyjazd z pracy na którym miało jej nie być żeby się z nim zobaczyć), zamieszcza zdjecia na fb na który oznacza ze jest z nim na tym wyjeździe. Chłopak twierdzi, ze zakończył ta relacje i skoro ona chciała jednak czegoś więcej to ona ma problem bo dla niego jest obca osoba. O tym, ze spotykał się z koleżanka z pracy wiedziałam o tym ze to podwładna - nie. Domyslilam się przez przypadek, on kłamał mi w żywe oczy, ze to nie ona, ze nie był z nią na żadnym wyjeździe. Domyslilam się po tym gdy pożyczył jej moje auto (bo nie miała czym dojeżdżać do pracy), martwił się ze chce podwyzke a on nie może jej dać, i powiedział ze ona pochwaliła, ze ma smaczne kanapki (które ja robiłam). Za dużo jej było w opowieściach jak na podwładna z pracy. Mam ogromnie mieszane uczucia co do niego i jego postawy. Wydaje mi się, ze zrobił sobie harem, woli być ze mną ale z niej zrezygnować nie chce. Sama nie wyobrażam sobie ze można dopuścić do takiej sytuacji jak romans i praca w jednym zespole. W takim przypadku przenioslabym się w inne miejsce lub poprosiła o to partnera. Moja reakcja, ze dawno powinien tak zrobić i ze ja się nie godzę na życie w trojkącie spotkała się z ogromnym oporem (przecież kocha tylko mnie do niej nic nie ma, sprawę zamknął wiec

moga razem pracować a ze ona coś chce to jej problem nie jego!). Wydaje mi się ze ta kobieta myślała, ze to coś poważnego (w końcu ryzykował dla tego związku  utratę pracy) i nadal próbuje go odzyskać. Jego zachowanie wcale nie wskazuje na odcięcie się wręcz przeciwnie jeśli coś kończę to z uwagi na sytuacje tym bardziej chciałabym zmienić zespół (może to zrobić z racji zmian organizacyjnych w firmie), nie pożyczam prywatnego auta, nie jadam wspólnie śniadanek, jeśli ktoś za mną przyjechałaby na wyjazd to albo ja wróciłabym w Ten sam dzień do domu albo druga strona, wspolne zdjecia z tego wyjazdu to już totalne przegięcie - przecież nie zmusiła go do pozowania razem, a ich publikacja na fb spotkałaby soe z mojej strony z kategorycznym zadaniem ich usunięcia. Cała sytuacja skończyła się karczemna awantura. Czuje się oszukana (kłamał mi prosto w twarz ze nie było jej na tym wyjeździe i ze nie

pracuja razem), jego postawa mnie szokuje ja potraktował jak rzecz i pomimo to ze wie ze ona liczyła na coś więcej uważa ze sprawę załatwił fair, to ze to jego podwładna i ten romans nie powinien miejsca kwituje słowami, ze nikt go nie będzie pouczał jak zarządzać zespołem, moje stwierdzenie, ze to nie harem i ma się przenieść z tego zespołu uważa za bezzasadne zadanie (gdyby chciał to byłby z nią a nie ze mną), o tym ze czuje się znieważona jako kobieta kompletnie nie pomyślał bo dzięki się z nią jedzeniem i jej pomaga tak jak pomaga każdemu. I może nie miałabym prawa się czepiać gdyby nie fakt, ze ja byłam zamęczana przez niego zadaniami zerwania wszelkich kontaktów z kolega z którym się spotykałam (nie spaliśmy ze soba , owszem pracujemy w jednej firmie ale w różnych miastach na równoległych stanowiskach), gdy dostałam SMS od kolegi (czy dojechałam z narady) powiedział mi żebym przekazała koledze, ze właśnie załatwił sobie zwolnienie z pracy skoro nie rozumie, ze ja się już z nim nie spotykam (musiałam go błagać żeby nie wykorzystywał swoich znajomosci do wyrzucenia go z pracy, musiałam tez napisać przy nim do kolegi ze nie życzę sobie żadnych kontaktów z jego strony). Ponieważ jestem po rozwodzie i mam dzieci kontaktuje się tez z byłym mezem (mamy bardzo dobre relacje) z tych kontaktów tez się muszę tłumaczyć lub rozmawiać przy nim. Wyjazd na szkolenie kończy się obraza i stwierdzeniem to ja sobie tez gdzieś pojadę i może nie sam...Krótko mówiąc czuje, ze coś tu jest mocno nie tak. Ja nie mam żadnych praw, mam być wierna jak pies natomiast on moze łamać wszelkie zasady i trzymać sobie na boku dziewczynę która go uwielbia (a jego postawa moim zdaniem daje jej nadzieje, ze może jednak wróci do niej skoro jest tak nielojalny wobec mnie). Ja jestem fair i swoje sprawy mam pozamykane on natomiast moim zdaniem dalej nie. Co prawda sam stwierdził ze sprawę należy jednak rozwiązać poprzez przeniesienie się jednego z nich ale ostatecznie nic z tym nie robi bo to nie takie łatwe (nie był u szefowej z prośba o przeniesienie, które z racji zmian mógłby zrobić bez najmniejszego problemu), ze w tej sytuacji zostaje mu tylko ja zwolnić i czy tego chce żeby została bez środków do życia bo jeśli tak to mój kolega już może sobie szukać dzięki mnie pracy!!!! Jestem w szoku, załamana i nieszczęśliwa bo wiem, ze powinnam odejsc. Jest tylko jeden problem - to ze go kocham a moje dzieci go uwielbiają. Zżyłam się tez z jego dziećmi i wiem, ze będzie mi bardzo ciężko bo byłam przekonana ze znalazłam kogoś z kim spędzę życie. Ostatnio on poprosił o to żebym została jego żona - odmówiłam... Napiszcie prosze co Wy o tym sądzicie. Może przesadzam bo sama mam zdecydowanie inny kodeks moralny i inny poziom epmpatii. Zawsze myśle o tym co czuje ta druga strona. Troska o nią i jej szczęście to dla mnie bardzo ważny aspekt partnerstwa. Zaufanie tez a teraz go nie mam bo kłamanie komuś prosto w twarz (ponoć po to żeby mi nie było przykro czego nie rozumiem bo przecież wiedziałam o tym, ze nie jestem pierwsza) na pewno nie jest sposobem na budowanie uczciwego związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×