Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mam dość gości, którzy nie szanują mojego czasu i nadużywają mojej gościnności

Polecane posty

Gość gość

Czy znacie takie sytuacje? Macie już wszystko przygotowane, obiad, umówiliście się na spotkanie, a ten ktoś nie dość, że się spóźnia godzinę lub dwie, to jeszcze nie raczy was o tym poinformować lub wysyła lakoniczną wiadomość 15 minut po czasie, w którym mieliście się zobaczyć. Albo na godzinę przed spotkaniem dzwoni i stwierdza, że jednak jest chory lub coś innego ważnego robi - taa jasne. I potem się okazuje, że na przyjęcie urodzinowe na 15 osób, przychodzą tylko 4. I to robią różne osoby np. znajomi (tu można się na szczęście odciąć), jak i rodzina.

Albo są czasem tacy goście, których gościcie bo wypada, ale tak naprawdę macie ich serdecznie dość np. teściowa. I wtedy czujecie tę głupią powinność (po co?!!), że trzeba posprzątać dom, przygotować herbatę, albo podać obiad. Albo nie daj boże ktoś taki nocuje, trzeba nad nim skakać z ręcznikiem, pościelą, kolacyjką, a ta osoba was tak wkurza swoją bezczynnością - "ja jestem gość więc mnie obsłuż!". 

Nawet dobre koleżanki czasami bywają męczące. Spotkanie trwa dwie godziny, trzy... Powoli masz już ochotę zająć się swoimi sprawami, ale głupio ci jest tak wygonić lubianych gości, więc wysyłasz delikatną sugestię, jedną, drugą... Ale one tego nie łapią, więc siedzicie tak kolejną godzinę lud dwie, aż w końcu twój pasek asertywności się naładuje i potrafisz w końcu wszystkich wyprosić.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie, do mnie rzadko ktoś przychodzi, a jak już to są punktualni. Mam jedną męcząca koleżankę, ale zdarza mi sie wymigac od kawki. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość Gość napisał:

Nie, do mnie rzadko ktoś przychodzi, a jak już to są punktualni. Mam jedną męcząca koleżankę, ale zdarza mi sie wymigac od kawki. 

No ja niestety mam dużo takich spóźnialskich i wiem, że to wynika po prostu z ich charakteru. Żyją na luzie, nie przejmują się - niby to zdrowe podejście, ale mnie potrafi doprowadzić do szału, gdy chcę sobie coś zaplanować, a kilka takich osób krzyżuje moje plany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie, nie mam tak. Jak ktoś się spóźnia to góra 15 minut, nie mam też jakiegoś strasznego problemu żeby zrobić teściowej podać herbatę jak wpadnie do nas.

Albo masz ogromnego pecha, samych męczących i nieszanujących cię ludzi wokół, albo coś z tobą nie tak, skoro tak odbierasz cały świat. Szczerze mówiąc druga opcja wydaje mi się bardziej prawdopodobna, wnosząc z tego że podanie herbaty gościowi nazywasz "głupią powinnością".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jula

Mam taką znajoma co też nie szanuje bo odwołuje pół godziny przed, huk że ja ciasto kupiłam, huk że odmowilam komuś innemu wyjścia ma miasto, huk że mąż wyszedł do kumpla bo chciał nam dać pogadać sam na sam, bo twierdziła że jakoś jej smutno. Pisze mi małpa pół godziny przed że głowa ją boli! I to kilka razy w roku taki numer, koniec z tym, niech się smuci sama w domu, wale to 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja się spotkałam z tym, że jestem zaproszona na przyjęcie, przyjeżdżam, a tam koleżanka jeszcze pod prysznicem siedzi, a jej mąż dziwi się że tak wcześnie jesteśmy i mówi że podali taką godzinę, bo zakładali że i tak wszyscy się spóźnią 😕 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ludzie się spóźniają, bo zakładają, że i tak wszyscy się pewnie będą spóźniać, więc oni nie będą się spieszyć i dotrą jak impreza się rozkręci - i tak myśli ponad połowa zaproszonych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja mam takich znajomych, którzy uwielbiają wpadać bez zaproszenia w najmniej odpowiednim momencie,  potrafią  także na krótko przed wspólnym spotkaniem zmienić  plany, np. lokalizację (a ja już dojeżdżam na wcześniej umówione miejsce). Poza tym są aż nadto bezpośredni - komentują (że niby tacy światowi)  gdzie to się stołowali i jakie  preferują potrawy, to taki podtekst, że chętnie by u mnie zjedli właśnie takie danie. Sami zaś kultywują tradycje rodem z filmu "Kogel mogel" z tym że na stole nie ma paluszków tylko sama herbata :-). Raz przeszli samych siebie bo w ogóle zapomnieli, że mnie zaprosili. Nawet nie macie pojęcia jak głupio się czułam kiedy znajoma otworzyła drzwi. Za to po niej to spłynęło. Na szczeście nasze więzi się powoli rozluźniają. 

Ludzie niestety bardzo się zmienili. Obracam się w różnych środowiskach ale mam porównanie do tego, co było dawniej kiedy byłam dzieckiem a do moich rodziców wpadali znajomi. Czasy PRL gdzie każdy  miał na stole to na co było go stać ale ludzie jakoś fajniej się bawili, śmichy-chichy, magnetofon grał gdzieś w tle, aż żal było, że już muszą iść. Wtedy wszyscy jechali na tym samym wózku. 

Niestety dzisiaj ludziom odbija np. na punkcie pieniędzy czy pozycji. Niektóre wizyty bywają mega męczące bo człowiek musi się uśmiechać i deptać sobie po języku. Ciekawe przypadki zdarzają się nawet gdy gośćmi są lekarze lub kadra akademicka. Wtedy wychodzi na jaw, że kultura osobista, takt ma się nijak do ilości dyplomów wiszących na ścianie. 

Ja się przyznaje do tego, że nie lubię gości. Moja rodzina jest rozsiana po świecie, niestety muszę się męczyć z rodzinką męża.

Na marginesie kiedy idę do kogoś to staram się nie rozsiadywać, zwłaszcza gdy ktoś jest chory, ma małe dziecko albo mąż koleżanki wrócił z pracy i może chce odpocząć. Nie strzelam oczami po kątach, nie dotykam cudzych rzeczy i nie robię przesłuchania. Niestety w drugą stronę to nie działa, są ludzie których nie wzrusza, że mam śpiki do pasa, ledwo siedzę na stołku. Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mnie męczy czasami rodzina, a szczególnie mama i teściowa, ponieważ chciałabym ich czasem normalnie ugościć, a one się zawsze zachowują jakby były u siebie, począwszy od zrobienia sobie samemu herbaty do sprzątania mojego domu... Cały czas powtarzam, żeby przestały, bo ja tego nie lubię, ale one i tak robią swoje tylko nie aż tak nachalnie. Teściowa potrafi pod pretekstem wyjścia do toalety, węszyć nam po sypialni. Albo bierze dziecko na ręce i "zwiedza" dom, zagląda w zakamarki, bo niby dziecko tak chce. Albo zamiast zapytać, gdzie jest np. zapas pieluch, to ona przewala wszystkie szuflady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość komosa
3 minuty temu, Gość Gość napisał:

Ja mam takich znajomych, którzy uwielbiają wpadać bez zaproszenia w najmniej odpowiednim momencie,  potrafią  także na krótko przed wspólnym spotkaniem zmienić  plany, np. lokalizację (a ja już dojeżdżam na wcześniej umówione miejsce). Poza tym są aż nadto bezpośredni - komentują (że niby tacy światowi)  gdzie to się stołowali i jakie  preferują potrawy, to taki podtekst, że chętnie by u mnie zjedli właśnie takie danie. Sami zaś kultywują tradycje rodem z filmu "Kogel mogel" z tym że na stole nie ma paluszków tylko sama herbata :-). Raz przeszli samych siebie bo w ogóle zapomnieli, że mnie zaprosili. Nawet nie macie pojęcia jak głupio się czułam kiedy znajoma otworzyła drzwi. Za to po niej to spłynęło. Na szczeście nasze więzi się powoli rozluźniają. 

Ludzie niestety bardzo się zmienili. Obracam się w różnych środowiskach ale mam porównanie do tego, co było dawniej kiedy byłam dzieckiem a do moich rodziców wpadali znajomi. Czasy PRL gdzie każdy  miał na stole to na co było go stać ale ludzie jakoś fajniej się bawili, śmichy-chichy, magnetofon grał gdzieś w tle, aż żal było, że już muszą iść. Wtedy wszyscy jechali na tym samym wózku. 

Niestety dzisiaj ludziom odbija np. na punkcie pieniędzy czy pozycji. Niektóre wizyty bywają mega męczące bo człowiek musi się uśmiechać i deptać sobie po języku. Ciekawe przypadki zdarzają się nawet gdy gośćmi są lekarze lub kadra akademicka. Wtedy wychodzi na jaw, że kultura osobista, takt ma się nijak do ilości dyplomów wiszących na ścianie. 

Ja się przyznaje do tego, że nie lubię gości. Moja rodzina jest rozsiana po świecie, niestety muszę się męczyć z rodzinką męża.

Na marginesie kiedy idę do kogoś to staram się nie rozsiadywać, zwłaszcza gdy ktoś jest chory, ma małe dziecko albo mąż koleżanki wrócił z pracy i może chce odpocząć. Nie strzelam oczami po kątach, nie dotykam cudzych rzeczy i nie robię przesłuchania. Niestety w drugą stronę to nie działa, są ludzie których nie wzrusza, że mam śpiki do pasa, ledwo siedzę na stołku. Ech...

w punkt :( ja mam jeszcze takie peerelowskie nawyki, że u mnie zawsze i ja też bez ceregieli, ale przeraża mnie to alienowanie się na tle materialnym... mam a raczej miałam 2 koleżanki - jak pobudował;y domy na wypasie stałam się nieodpowiednim towarzystwem:) i tak ludzie się kiszą we własnym sosie bez dalszej rodziny i znajomych - ich wybór, ja mam już innych znajomych :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośc mimi

Moja siostra z rodzina zawsze sie spóźnia. najbardziej się wkurzam, kiedy przyjdę do mamy na obiad, a mama czeka z obiadem z spóźnionych. Gdyby nie czekała, to na drugi raz nauczyliby się, żeby być punktualnymi. Pamiętam, jak do syna spóźnili się godzinę na urodziny i opowiadali, że pojechali na zakupy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niegoscinna

Autorko jesteś chyba moją blizniaczka, bo wszystko co napisalas w...ia tez mnie. Też tak mam, te wszystkie sytuacje, które opisalas. Staram się rzadko zapraszać. Od siebie dodam kolejny podpunkt: wizyta NIEZAPOWIEDZIANYCH gości. Mam tak często, nie zdążę udać ze mnie nie ma. Nie udaje że się cieszę z "niespodzianki" a potem gadają po rodzinie,  że jestem niegoscinna. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niegoscinna
20 minut temu, Gość Gość napisał:

Mnie męczy czasami rodzina, a szczególnie mama i teściowa, ponieważ chciałabym ich czasem normalnie ugościć, a one się zawsze zachowują jakby były u siebie, począwszy od zrobienia sobie samemu herbaty do sprzątania mojego domu... Cały czas powtarzam, żeby przestały, bo ja tego nie lubię, ale one i tak robią swoje tylko nie aż tak nachalnie. Teściowa potrafi pod pretekstem wyjścia do toalety, węszyć nam po sypialni. Albo bierze dziecko na ręce i "zwiedza" dom, zagląda w zakamarki, bo niby dziecko tak chce. Albo zamiast zapytać, gdzie jest np. zapas pieluch, to ona przewala wszystkie szuflady.

Wspolczuje. W...iloby mnie takie coś 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Gość gość napisał:

Czy znacie takie sytuacje? Macie już wszystko przygotowane, obiad, umówiliście się na spotkanie, a ten ktoś nie dość, że się spóźnia godzinę lub dwie, to jeszcze nie raczy was o tym poinformować lub wysyła lakoniczną wiadomość 15 minut po czasie, w którym mieliście się zobaczyć. Albo na godzinę przed spotkaniem dzwoni i stwierdza, że jednak jest chory lub coś innego ważnego robi - taa jasne. I potem się okazuje, że na przyjęcie urodzinowe na 15 osób, przychodzą tylko 4. I to robią różne osoby np. znajomi (tu można się na szczęście odciąć), jak i rodzina.

Albo są czasem tacy goście, których gościcie bo wypada, ale tak naprawdę macie ich serdecznie dość np. teściowa. I wtedy czujecie tę głupią powinność (po co?!!), że trzeba posprzątać dom, przygotować herbatę, albo podać obiad. Albo nie daj boże ktoś taki nocuje, trzeba nad nim skakać z ręcznikiem, pościelą, kolacyjką, a ta osoba was tak wkurza swoją bezczynnością - "ja jestem gość więc mnie obsłuż!". 

Nawet dobre koleżanki czasami bywają męczące. Spotkanie trwa dwie godziny, trzy... Powoli masz już ochotę zająć się swoimi sprawami, ale głupio ci jest tak wygonić lubianych gości, więc wysyłasz delikatną sugestię, jedną, drugą... Ale one tego nie łapią, więc siedzicie tak kolejną godzinę lud dwie, aż w końcu twój pasek asertywności się naładuje i potrafisz w końcu wszystkich wyprosić.

 

powiedz to gościom tu nie pisz skoda nerwów....zrób z tym porządek koniec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

A mnie zawsze denerwowali goście współlokatorów z czasów studenckich. I wszyscy zawsze w tej kuchni siedzą zamiast w pokoju. Głupie rechoty, trzaski, hałasy, kompletne zero zrozumienia dla innych mieszkańców. A najgorsze jak taki współlokator zrobi imprezę mieszaną i przyjdą takie wystrojone chichoczące panienki w obcasach. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Dziewczyny a co powiecie na to:  kiedyś byłam na sylwestrze zorganizowanym w bardzo wąskim gronie. Każdy miał coś przynieść a że pochodzę z rodziny w której lubi sie dobrze zjeść, każdy z nas potrafi gotować więc moja mamcia z tekstem 😉 'nie dziaduj' więc moim koszykiem piknikowym nie pogardziłby żaden miś. Efekt był taki że praktycznie  w 80% to ja zapełniłam stół.  Gospodarze wyczyścili talerze do czysta a potem padł tekst czy nie jesteśmy już śpiący.  Taktownie kopnęłam mojego chłopaka pod stołem bo nie zakumał czaczy i to był koniec imprezy. Nie wiem czy w sumie trwała z 3 godziny. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dnia 7.05.2019 o 15:00, Gość gosc napisał:

Dziewczyny a co powiecie na to:  kiedyś byłam na sylwestrze zorganizowanym w bardzo wąskim gronie. Każdy miał coś przynieść a że pochodzę z rodziny w której lubi sie dobrze zjeść, każdy z nas potrafi gotować więc moja mamcia z tekstem 😉 'nie dziaduj' więc moim koszykiem piknikowym nie pogardziłby żaden miś. Efekt był taki że praktycznie  w 80% to ja zapełniłam stół.  Gospodarze wyczyścili talerze do czysta a potem padł tekst czy nie jesteśmy już śpiący.  Taktownie kopnęłam mojego chłopaka pod stołem bo nie zakumał czaczy i to był koniec imprezy. Nie wiem czy w sumie trwała z 3 godziny. 

Zrobili z was firmę kateringową 😄  U nas na imprezach składkowych zawsze jest przepych i niepotrzebnie tyle jedzenia się marnuje. Ja też kiedyś się bardzo starałam, wymyślałam sałatki, nawet przynosiłam jedzenie takie do podgrzania w piekarniku. Ale przestałam jak zauważyłam, że i tak tego za dużo, a niektórzy nawet się nie spinają, kupują jakieś napoje i tyle. Więc teraz wolę po prostu postawić jakiś alkohol i kupne przekąski na stół i wszyscy się cieszą.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

A wracając do tematu to u mnie się szykuje mini zjazd rodziny. Przyjeżdża brat i rodzice męża. To jest ten typ ludzi, którzy zawsze świetnie wszystkich goszczą u siebie. Starają się aż za bardzo ze wszystkim. Teraz ja czuję presję, że też muszę się wykazać, a przyznam że kompletnie nie mam siły, jestem w ciąży i akurat rozkręciły się mdłości. Najgorsze, że mąż mnie nie rozumie, mówi "a po co się będziesz stresować, nic nie robimy, najwyżej coś zamówimy albo wyjdziemy na miasto", ale mi jednak jest głupio. Mimo wszystko czuję potrzebę wypolerowania całego mieszkania i zrobienia czegoś do jedzenia. Eh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
Dnia 7.05.2019 o 11:42, Gość gość napisał:

Czy znacie takie sytuacje? Macie już wszystko przygotowane, obiad, umówiliście się na spotkanie, a ten ktoś nie dość, że się spóźnia godzinę lub dwie, to jeszcze nie raczy was o tym poinformować lub wysyła lakoniczną wiadomość 15 minut po czasie, w którym mieliście się zobaczyć. Albo na godzinę przed spotkaniem dzwoni i stwierdza, że jednak jest chory lub coś innego ważnego robi - taa jasne. I potem się okazuje, że na przyjęcie urodzinowe na 15 osób, przychodzą tylko 4. I to robią różne osoby np. znajomi (tu można się na szczęście odciąć), jak i rodzina.

Albo są czasem tacy goście, których gościcie bo wypada, ale tak naprawdę macie ich serdecznie dość np. teściowa. I wtedy czujecie tę głupią powinność (po co?!!), że trzeba posprzątać dom, przygotować herbatę, albo podać obiad. Albo nie daj boże ktoś taki nocuje, trzeba nad nim skakać z ręcznikiem, pościelą, kolacyjką, a ta osoba was tak wkurza swoją bezczynnością - "ja jestem gość więc mnie obsłuż!". 

Nawet dobre koleżanki czasami bywają męczące. Spotkanie trwa dwie godziny, trzy... Powoli masz już ochotę zająć się swoimi sprawami, ale głupio ci jest tak wygonić lubianych gości, więc wysyłasz delikatną sugestię, jedną, drugą... Ale one tego nie łapią, więc siedzicie tak kolejną godzinę lud dwie, aż w końcu twój pasek asertywności się naładuje i potrafisz w końcu wszystkich wyprosić.

 

Dlatego ja nikogo do siebie nie zapraszam. A jeśli taka sytuacja się wydarzy, że ktoś się bardzo spóźnia czy w ostatniej chwili odwołuje, już nigdy się z tą osobą nie umawiam. Trzeba szanować swój czas, a na takie osoby go szkoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja się strasznie stresowałam organizując przyjęcie dla męża. Niektórzy jego znajomi są kompletnie nie poważni. Wiecie, umawiamy się na coś, ustalamy szczegóły z wszystkimi, bo chcemy zrobić fajną niespodziankę. Potem się okazuje, że 50 procent nawala i się spóźnia kilka godzin lub odmawia w dniu imprezy. Dlaczego ludzie to robią? Zgadzają się, z entuzjazmem wszystko planują, a potem w ostatniej chwili robią coś takiego. Zawsze się z tym spotykam w przypadku młodych ludzi, bezdzietnych par np. na wieczorach panieńskich. Trzeba non stop się upewniać czy przyjdą, a nawet jak się wydaje że wszystko będzie cacy to zawsze znajdą się jakieś łosie które muszą to zepsuć. Nigdy się z tym nie spotkałam w przypadku osób mających już dzieci, mimo że to oni mają dużo więcej powodów by coś odwołać w ostatniej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goscie

Lubię gości, ale nie cieszę się, gdy muszę kogoś przenocować, a tak jest często bo rodzina jest rozsiana po różnych stronach Polski. Zastanawia mnie tylko dlaczego ludzie robią sobie (i mi) niekomfortową sytuację i przyjeżdżają w kilka osób do naszego niewielkiego mieszkania i proszą o nocleg, skoro zaraz obok są hotele, w których można wynająć pokój za grosze. To kombinowanie, z materacami, pościelami i wciskanie kilku osób do małego pomieszczenia to jakaś masakra. Następnym razem jak ktoś znowu przyjedzie grupowo to zaproponuję wynajęcie pokoju w hotelu, bo mam już dość. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goscccc

Ja jestem dziwna, bo jednocześnie lubię i nie lubię urządzać przyjęć. Lubię przygotowywać wszystko, dopinać na ostatni guzik, ale już kilka razy spotkał mnie zawód ze strony gości. Jestem jedną z tych co dla kogoś potrafi zorganizować przyjęcie niespodziankę i wtedy sama szukam kontaktów do znajomych osoby obchodzącej urodziny i na początku zawsze jest tak, że wszyscy się cieszą, potwierdzają swój udział, a potem się okazuje, że połowa lub więcej osób odpada i to dzień przed lub nawet godzinę przed imprezą! Tak więc najlepsze imprezy są tylko z naprawdę bliskimi znajomymi, a nie jakimiś koleżankami co raz na rok się widzi, takie to często nawalają 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mam taką koleżankę, która potrafi się umówić na 11, o 14 wciąż jej nie ma, na telefony nie odpowiada, albo odpisuje, że coś ważnego wypadło. Po 14 pisze do niej, że już mam inne rzeczy do roboty i biorę się za to, a ona nieraz wpada o tej 15 czy 16 i udaje, że nic się nie stało. Mówie jej, że nie mam już dziś czasu i wracam do obowiązków, a ona wychodzi z fochem. Wiele razy jej mówiłam żeby uprzedzała mnie jak coś jej wypadnie, wtedy słysze "jasne" i kolejnym razem znowu to samo. Kiedyś umówiłam się z nią o 12 i poszłam o 11 pozmywać, zrobić obiad, odkurzyć i sprzątać z myślą, że pewnie się jak zwykle spóźni. Zrobiłam wszystko co miałam zrobić do 16 i jeszcze czekałam na nią pół godziny. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nieregularne

U mnie za to, przychodzi w dzień dzień 11-sto letnia dziewczynka (kuzynka) i chodzi krok w krok za mną. Nie ważne czy my mamy plany czy nie to podsylaja to dziecko do nas i cały dzień siedzi, od 10 do 21.nikt się nie zastanawia czy ona je czy jest nadal u nas. Cokolwiek... Dziecka nie ma - problem z glowy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gossc
17 minut temu, Gość Nieregularne napisał:

U mnie za to, przychodzi w dzień dzień 11-sto letnia dziewczynka (kuzynka) i chodzi krok w krok za mną. Nie ważne czy my mamy plany czy nie to podsylaja to dziecko do nas i cały dzień siedzi, od 10 do 21.nikt się nie zastanawia czy ona je czy jest nadal u nas. Cokolwiek... Dziecka nie ma - problem z glowy

Co to znaczy, że nie ważne czy wy macie plany? Dla nich nieważne, ale dla,was ważne. Albo nie otwieracie, albo w furtce/drzwiach/domofonie mówicie "dziś nie, bo mamy inne plany", albo wpuszczacie z informacją na wstępie, że tylko na godzinę bo potem jesteście zajęci. Po godzinie podchodzisz do kuzynki i mówisz, że czas minął i musi już iść, trzymasz jiż w ręku jej kurtkę czy plecak i odprowadzasz do drzwi.

Umiesz mówić?

Boże, dorosłe osoby a jak te ameby, ni be ni me, bo co? Bo kuzynka albo jej rodzice poczują się urażeni? Aaa, bo o twoje uczucia już nie trzeba dbać, że ty czujesz się urażona tym nagabywaniem, ale oni już mają prawo?

Co to w ogóle za pomysł, żeby do dorosłego kuzunostwa przysyłać kuzynkę dziecko, niby oo czym takie siostry cioteczne mogą poplotkować, jak to taka różnica wieku? Nie rozumiem zamysłu to.po pierwsze, ale twojego godzenia.się na to drugie i najważniejsze. Nie szanyjesz ani siebie, ani męża, ani waszych planów, to nie dziw się, że tak robią jak jelenia czuć z daleka. Nie ma ofiar,  są tylko ochotnicy, więc nie ma co żali wylewać na forum tylko nauczyć się wyrazac swoje zdanie i egzekwować swoje zasady i granice prywatności w swoim domu wobec osób trzecich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hyhyhyf
Dnia 7.05.2019 o 11:42, Gość gość napisał:

Czy znacie takie sytuacje? Macie już wszystko przygotowane, obiad, umówiliście się na spotkanie, a ten ktoś nie dość, że się spóźnia godzinę lub dwie, to jeszcze nie raczy was o tym poinformować lub wysyła lakoniczną wiadomość 15 minut po czasie, w którym mieliście się zobaczyć. Albo na godzinę przed spotkaniem dzwoni i stwierdza, że jednak jest chory lub coś innego ważnego robi - taa jasne. I potem się okazuje, że na przyjęcie urodzinowe na 15 osób, przychodzą tylko 4. I to robią różne osoby np. znajomi (tu można się na szczęście odciąć), jak i rodzina.

Albo są czasem tacy goście, których gościcie bo wypada, ale tak naprawdę macie ich serdecznie dość np. teściowa. I wtedy czujecie tę głupią powinność (po co?!!), że trzeba posprzątać dom, przygotować herbatę, albo podać obiad. Albo nie daj boże ktoś taki nocuje, trzeba nad nim skakać z ręcznikiem, pościelą, kolacyjką, a ta osoba was tak wkurza swoją bezczynnością - "ja jestem gość więc mnie obsłuż!". 

Nawet dobre koleżanki czasami bywają męczące. Spotkanie trwa dwie godziny, trzy... Powoli masz już ochotę zająć się swoimi sprawami, ale głupio ci jest tak wygonić lubianych gości, więc wysyłasz delikatną sugestię, jedną, drugą... Ale one tego nie łapią, więc siedzicie tak kolejną godzinę lud dwie, aż w końcu twój pasek asertywności się naładuje i potrafisz w końcu wszystkich wyprosić.

 

Twoi goscie cie olewaja i nie szanuja. Gdyby mi cos takiego zrobili to wiecej nie dostali by zaproszenia na zadna impreze w moim domu. 
Piszesz, ze twoi goscie chca zeby ich obslugiwac... sorry ale jak dla mnie to od tego jestes jak ... od srania! Jak kogos zaprosilas to go obsluguj a nie chcesz miec sprzataczke czy kuchte. Nigdy nic u nikogo nie robie bo od tego jest gospodarz a poza tym dziwne by dla mnie bylo to zeby wstac od stolu i np zaczac zmywac. 
Najlepiej nikgo nie zapraszaj do siebie i nie bedziesz miec problemow. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

No więc autorko powiem tak. Jeśli chodzi o wystawianie do wiatru, nie pojawienie się na danym spotkaniu to raczej mi się coś takiego nie zdarza. To znaczy się jeśli chodzi o urodziny to zapraszając domagam się deklaracji czy ktoś będzie czy nie będzie na urodzinach i tych deklaracji się trzymam. Dopuszczam tzw. sytuacje nietypowe, losowe i je uznaję i wybaczam jeżeli ktoś zadzwoni i poinformuje, że wynikła taka sytuacja. Jeżeli jednak ktoś pomimo deklaracji obecności nie pojawi się na imprezie ani nawet nie poinformuje o sytuacji losowej to sprawa wygląda tak. Jeżeli jest to osoba bardzo mi bliska to dzwonie i pytam co się stało, bo jeśli chodzi o osoby bliskie to ja je znam i one mnie nie wystawiają, gdyby mnie wystawiały to by nie były mi bliskie, proste, więc jak ktoś nie przychodzi to dla mnie jest to pewniak, że coś sie stało. Jeżeli jest to osoba mi niebliska np. robie dziecku urodziny i matka jakiegoś dziecka olała i jest mało komunikatywna to dla mnie sprawa jest jasna.  Więcej nie zapraszam i nawet nie rozmawiam jedynie grzecznościowe Dzień dobry i papa Więcej sobie taką osobą głowy nie zawracam. W sumie to tylko raz w życiu mi się zdarzyła taka osoba wystawiająca do wiatru, powiedzmy, że była to zawiązująca się przyjaźń. Bardzo powoli się zawiązująca przyjaźń, bo wszystko to trwało rok zanim ją zaprosiłam do siebie na kawe, żeby sie spotkać, pogadać. No i raz się umówiłam z nią, że do mnie przyjdzie. Wyglądało na to, że wszystko było uzgodnione, jednak ona nie przyszła, ja czekałam i ona nawet nie raczyła dać mi znać, że się do mnie w ogóle nie wybiera. Było to zachowanie brzydkie. Ja trochę znałam tę osobę i wiedziałam, że jest ona specyficzna (silny introwertyk). Dałam jej jednak jeszcze duuuużo czasu na naprawdę fajną przyjaźń, bo cały czas fajnie nam się rozmawiało. Nie chciałam robić jej wyrzutów, bo nie chciałam by czuła się osaczona. Jednak nie w jej introwersji był zasadniczy problem lecz w tym, że nie szanowała ona ludzi generalnie. Nie skreśliłam jej od razu. Rozmawiałyśmy jeszcze z rok przez neta (wcześniej wynajmowałyśmy wspólny pokój), ale parę razy wylazło z niej chamstwo z niby niezobowiązującej rozmowy. Była to po prostu arogancka dziewczyna, choć sporo tej arogancji długo udawało jej się ukrywać. Także temat się wyczyścił. Nie mam w swoim otoczeniu osób o których piszesz. Gdybym miała w rodzinie takie osoby to też bym po prostu przestała zapraszać, albo nie wiem. Zapraszała grzecznościowo przy okazji zapraszając inne osoby, ale bez liczenia na jej obecność. Jednak miałabym olewacki stosunek do takiej osoby. Natomiast chciałabym się wypowiedzieć jeszcze na temat następującej twojej wypowiedzi:

"Nawet dobre koleżanki czasami bywają męczące. Spotkanie trwa dwie godziny, trzy... Powoli masz już ochotę zająć się swoimi sprawami, ale głupio ci jest tak wygonić lubianych gości, więc wysyłasz delikatną sugestię, jedną, drugą... Ale one tego nie łapią, więc siedzicie tak kolejną godzinę lud dwie, aż w końcu twój pasek asertywności się naładuje i potrafisz w końcu wszystkich wyprosić."

Ale jak wyprosić? To straszne chamstwo. Ile by musieli goście siedzieć byś musiała wypraszać. Dwie, trzy godziny to nie jest długie spotkanie. Oczekujesz godzinnych spotkań z koleżanką ? Szczerze mówiąc nigdy się z czymś takim nie spotkałam, aby jakiekolwiek zaplanowane spotkanie towarzyskie trwało godzinę. Jest to bardzo dziwne. Szczególnie jak kogoś nie widujesz na co dzień, a rzadziej. Jakbym ja miała się zwinąć po godzinie albo ktoś to bym się czuła jakby nietakt jakiś popełniono. Standardem klasyką jest minimum 3 godziny. I jest to absolutne minimum. Także autorko tu to akurat nie bardzo wiem na jakimś świecie żyjesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Od kuzynki
15 godzin temu, Gość Gossc napisał:

Co to znaczy, że nie ważne czy wy macie plany? Dla nich nieważne, ale dla,was ważne. Albo nie otwieracie, albo w furtce/drzwiach/domofonie mówicie "dziś nie, bo mamy inne plany", albo wpuszczacie z informacją na wstępie, że tylko na godzinę bo potem jesteście zajęci. Po godzinie podchodzisz do kuzynki i mówisz, że czas minął i musi już iść, trzymasz jiż w ręku jej kurtkę czy plecak i odprowadzasz do drzwi.

Umiesz mówić?

Boże, dorosłe osoby a jak te ameby, ni be ni me, bo co? Bo kuzynka albo jej rodzice poczują się urażeni? Aaa, bo o twoje uczucia już nie trzeba dbać, że ty czujesz się urażona tym nagabywaniem, ale oni już mają prawo?

Co to w ogóle za pomysł, żeby do dorosłego kuzunostwa przysyłać kuzynkę dziecko, niby oo czym takie siostry cioteczne mogą poplotkować, jak to taka różnica wieku? Nie rozumiem zamysłu to.po pierwsze, ale twojego godzenia.się na to drugie i najważniejsze. Nie szanyjesz ani siebie, ani męża, ani waszych planów, to nie dziw się, że tak robią jak jelenia czuć z daleka. Nie ma ofiar,  są tylko ochotnicy, więc nie ma co żali wylewać na forum tylko nauczyć się wyrazac swoje zdanie i egzekwować swoje zasady i granice prywatności w swoim domu wobec osób trzecich.

Masz rację, ale to wygląda tak, że my przyjeżdżamy na działkę. Oni mieszkają obok i chcąc nie chcąc nie mamy żadnych planów konkretnych. A jak się jej mówi to ona i tak za pół godziny przychodzi. Fakt to jest wina mojej mamy, bo tak nauczyla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
Dnia 7.05.2019 o 15:00, Gość gosc napisał:

Dziewczyny a co powiecie na to:  kiedyś byłam na sylwestrze zorganizowanym w bardzo wąskim gronie. Każdy miał coś przynieść a że pochodzę z rodziny w której lubi sie dobrze zjeść, każdy z nas potrafi gotować więc moja mamcia z tekstem 😉 'nie dziaduj' więc moim koszykiem piknikowym nie pogardziłby żaden miś. Efekt był taki że praktycznie  w 80% to ja zapełniłam stół.  Gospodarze wyczyścili talerze do czysta a potem padł tekst czy nie jesteśmy już śpiący.  Taktownie kopnęłam mojego chłopaka pod stołem bo nie zakumał czaczy i to był koniec imprezy. Nie wiem czy w sumie trwała z 3 godziny. 

Ale nikt ci nie kazał aż koszyka piknikowego przynosić. Sama to wymyśliłaś, bo jak napisałaś lubicie w domu dobrze zjeść co pewnie jak znam życie to pewnie i widać po waszej tuszy, bo ten gatunek ludzi jest mi dobrze znany. Znajomi wasi chcieli się po prostu spotkać, a jedli bo im ostentacyjnie podstawiłaś pod nos to całe żarcie to co mieli zostawić nietknięte? Pewnie nie wiedzieli, że chodziło ci o stół przepełniony żarciem, a potem będzie trzeba to wszystko wyrzucić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gossc
23 minuty temu, Gość Od kuzynki napisał:

Masz rację, ale to wygląda tak, że my przyjeżdżamy na działkę. Oni mieszkają obok i chcąc nie chcąc nie mamy żadnych planów konkretnych. A jak się jej mówi to ona i tak za pół godziny przychodzi. Fakt to jest wina mojej mamy, bo tak nauczyla

Wina twojej mamy?

A w czym? W tym, że to TY KONTYNUUJESZ, proceder przyjmowania kuzynki od rana do wieczora?

A co to znaczy, że skoro jesteście na działce to.planów nie macie? Można mieć plan opalania się, plan seksu, plan oglądania filmu, plan medytacji, plan aerobiku, plan zaproszenia znajomych na grilla, plan czytania książek, plan leżenia i nic nierobienia. Po to jest działka, gdybyście mieli ochotę na rozmowę z kuzynką to byście ją SAMI zaprosili lub ją odwiedzili, choć i tak mało kto ma ochotę regularnie widywać.się z obcym dzieckiem.

Wina matki, że nauczyła a wina twoja bo to kontynuujesz, a nie musisz, ty i matka to dwa odrębne byty, każda odpowiada sama za relacje które łączą ją z innymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×