Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Aga

Czy warto zrobić rzęsy w salonie?

Polecane posty

Gość Aga

Cześć, przychodzę z pytaniem czy warto zrobić rzęsy 2:1 lub 1:1. Waham się między tymi dwoma metodami. Tak normalnie tylko maluje tuszem rzęsy, A na większe okazje rzęsy na pasku, albo kępki. Jak wygląda pielęgnacja i makijaż/demakijaż z takimi rzesami?  Czy używanie cieni (z tego nie chciałbym rezygnować) może jakoś negatywnie wpłynąć na trwałość/wyglad rzęs?

Słyszałam dużo opinii, ze to jest super bo nie trzeba rzęs codziennie malować, Ale też kilka opinii, ze takie zabiegi bardzo osłabiają naturalne rzęsy. Nie wiem już w końcu jak jest. Pytanie głównie do dziewczyn które mają lub miały przedłużanie rzęs. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dąbrowianka

Szczerze nie polecam robienia rzęs. 6 tygodni temu zrobiłam sobie pierwszy raz w życiu rzęsy. Zdałam się na kosmetyczkę z profesjonalnego salonu w dużym mieście. Zrobiła podobno 2D/3D. Prosiłam o bardzo delikatny, naturalny efekt a nie lalę. Na co dzień pracuję w biurze, nie w barze i mam formalny strój. Zapłaciłam 200 zł. Pani mnie nie zapytała o długość rzęs, nie pokazała mi, że są różne długości i stopnie podkręcenia. Na wstępie powiedziałam, że nie znam się na temacie, uważam więc, że powinna mi przedstawić metody, długości czy poziomy podkręcenia, abym się wypowiedziała. Po zabiegu byłam dobita i przerażona. Pani stwierdziła, że jest bardzo ładnie i naturalnie, i że za dwa dni się przyzwyczaję. Czułam się, jakbym miała z 500 rzęs na sobie. One ograniczały mi pole widzenia (to podobno normalne!). Żal mi było tych 200 zł, myślałam że się przyzwyczaję i nie chciałam wydawać kolejnych 50 zł na zdjęcie ich, więc zostawiłam je. Z myciem dramat - zawsze myję twarz żelem i spłukuję wodą. próbowałam nie myć powiek, ale zaczął się robić taki jakby łupież przy nasadzie rzęs. Rzęsy po zmoczeniu były tak ciężkie, że bolały mnie powieki! Nie mogłam ich swobodnie wytrzeć ręcznikiem. Nie używałam cieni ani eye-linera, bo oczy były tak biedne, obolałe, że prawie ich nie ruszałam. Nawet podczas spania musiałam uważać, żeby o nie nie zahaczyć. Niby taki super efekt i zero kłopotu z makijażem. Jednak mój codzienny makijaż zajmuje mi mniej czasu niż omijanie tych sztucznych rzęs. Codziennie kremowałam lub smarowałam oliwką te rzęsy, żeby wypadły jak najszybciej. Skurczybyki trzymały się jak na Butaprenie! Każda rzęsa, która odpadała, bardzo poprawiała mi humor. Wypadały nawet w kępkach po 6, czyli kosmetyczka nie przyklejała tylko podwójnych i potrójnych kępek! Kilka dni temu zostało ich już niewiele, nie mogłam ich odkleić, więc się wkurzyłam i odcięłam je w miejscu przyklejenia nożyczkami. Moje rzęsy teraz to koszmar. Są połowę rzadsze i połowę krótsze. Nie jest to złudzenie po przedłużonych. Od wczoraj je tuszuję tym tuszem, co zwykle i pamiętam, jak wyglądały kiedyś po tuszu. Teraz to bida z nędzą, także w moje ocenie - ODRADZAM!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×