Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość Ala

Problem z utrzymaniem znajomości

Polecane posty

Gość Gość Ala

Hej. Otóż tak jestem osobą towarzyską, otwartą-tak przynajmniej mi się wydaje.

Znajoma nr 1-jak zorganizuje spotkanie to jest OK. Ona mówi, że się odezwie i nigdy tego nie robi. Zaprosiłam jej syna i ją na zajęcia dla dzieci, które były dzisiaj. W środę napisała dozobaczenia, dziś się nie pojawiła i nawet nic nie napisała. 

Znajoma nr 2-ma czas zadzwonić i truć o swoich sprawach, ale już ją nie interesuje co ja mam za bardzo do powiedzenia, bo ona musi lecieć.

Znajoma nr 3-kontakt super, od kiedy pochwaliłam jej się ciążą nie odzywa się????!!!!

Znajoma nr 4- umawiałyśmy się praktycznie co tydzień, tylko zawsze jej coś wypadło w ostatnią chwilę i gdyby nie to, że chciałam potwierdzić spotkanie to czekałabym jak głupia.

Znajoma nr 5-jak robię imprezę i zapraszam to zawsze przyjdzie, ale ona ze swojej strony już nic.

Generalnie jestem na etapie, że mam gdzieś ciągnięcie na siłę pewnych znajomości. Ale tak się zastanawiam o co kaman?

W dobie dzisiejszego postępu. Knajpki z jedzeniem, pralki, dostęp do telefonu 24/7- ludzie wydają się być jacyś zabiegani, zmęczeni, nic ich nie interesuje???

Czy poprostu mam takie szczęście i trafiam na tego typu osoby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Odetnij te znajome. Masz pecha, a tak ogólnie ludzie dzisiaj są mało słowni i odpowiedzialni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość Ala
10 minut temu, Gość Gość napisał:

 tak ogólnie ludzie dzisiaj są mało słowni i odpowiedzialni.

Z czego Twoim zdaniem to wynika?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja nie mam w ogóle żadnych znajomych i jakoś zyje. Z nikim się nie spotykam. Nie mam koleżanek do plotek ani tym bardziej przyjaciółki od serca. Tyle co w pracy jakieś koleżanki i gadamy tylko o sprawach zawodowych i tyle. Ja zawsze miałam problemy, żeby znajomości z ludźmi utrzymywać. Byłam nieciekawą osobą, w szkole byłam obiektem drwin. Potem bardzo się zawiodłam na "koleżankach" i od tamtej pory nie mam ich. Mam męża i dwuletniego syna i z nimi spędzam czas. Boje się jak syn pójdzie do przedszkola czy szkoły, a tam będą inne matki, a jak trzeba będzie dziecku jakieś urodziny urządzić czy coś to już w ogóle sobie tego nie wyobrażam. Nie potrafię gadać z innymi ludźmi jestem naprawdę pustą i nudną osobą. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Chyba z egoizmu i wygodnictwa. Bywa tak, że nie traktuje się znajomych jako sympatycznych, zyczliwych ludzi, ale jako przydatne znajomości, mogące przynieśc potencjalne korzyści. To też i kwestia wychowania, szacunku do innych, posiadania (lub nie) honoru, elementarnej kulury, itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
8 minut temu, Gość Gosc napisał:

Nie potrafię gadać z innymi ludźmi jestem naprawdę pustą i nudną osobą. 

Szanuj się i doceniaj, bo niepotrzebnie się poniżasz. Umiesz na pewno pogadać o zwyklych bieżących sprawach, na pewno urządzisz w przyszłosci fajne przyjęcia urodzinowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werty
8 minut temu, Gość Gosc napisał:

Ja nie mam w ogóle żadnych znajomych i jakoś zyje. Z nikim się nie spotykam. Nie mam koleżanek do plotek ani tym bardziej przyjaciółki od serca. Tyle co w pracy jakieś koleżanki i gadamy tylko o sprawach zawodowych i tyle. Ja zawsze miałam problemy, żeby znajomości z ludźmi utrzymywać. Byłam nieciekawą osobą, w szkole byłam obiektem drwin. Potem bardzo się zawiodłam na "koleżankach" i od tamtej pory nie mam ich. Mam męża i dwuletniego syna i z nimi spędzam czas. Boje się jak syn pójdzie do przedszkola czy szkoły, a tam będą inne matki, a jak trzeba będzie dziecku jakieś urodziny urządzić czy coś to już w ogóle sobie tego nie wyobrażam. Nie potrafię gadać z innymi ludźmi jestem naprawdę pustą i nudną osobą. 

Jezu, ty tak na serio? Jak tak mozna o sobie pisac. Ja miałam podobnie jak autorka, moze ona tez nie jest z jakiegos powodu za bardzo lubiana. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goascccc

Teraz znajomosci to sa dla korzysci.1 moja " znajoma" nasze dzieci sa razem w gfrupie w przedszkolu.Tylko szuka znajomych gdzie ma lepiej.A to odbierze dziecko z  przedszkola i zawiezie na zajecia.A inmny ma duzy samochod bo potrzebuje cos przeowizc.Kazda znajomosc dla niej to interes.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość Ala
14 minut temu, Gość werty napisał:

Jezu, ty tak na serio? Jak tak mozna o sobie pisac. Ja miałam podobnie jak autorka, moze ona tez nie jest z jakiegos powodu za bardzo lubiana. 

Z jakiego powodu myślisz, że nie jestem lubiana?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
11 minut temu, Gość werty napisał:

Jezu, ty tak na serio? Jak tak mozna o sobie pisac. Ja miałam podobnie jak autorka, moze ona tez nie jest z jakiegos powodu za bardzo lubiana. 

A co ja takiego napisałam? Niektóre osoby nie potrafią tworzyć znajomości i ich utrzymywać i ja tak właśnie mam. Myślę, że wynika to z tego, że nie jestem ciekawa osobą i przede wszystkim nie mam nic do zaoferowania. Żadnej namacalnej korzyści. No i rozmawiać nie umiem. O ...ach też nie umiem rozmawiać. Na niczym się nie znam, książki czytam jedynie, ale też raczej takie obyczajowe, nic ambitnego. Na polityce się nie znam, na ekonomii się nie znam, na muzyce się nie znam, na filmach się nie znam, na modzie się nie znam. Ktoś tu dobrze wyżej napisał, że znajomości to teraz tylko korzyść. Pracuje z taką jedną kobietą, która zakolegowala się z kobietą, która w tym samym budynku, gdzie pracujemy, prowadzi mały salon kosmetyczny i ta kiedyś się przyznała, że ma fajną koleżankę co jej za darmo, albo za pół darmo hybrydy robi. Teraz ludzie szukają głównej korzyści. Jak moja teściowa miała mała "plantacje" truskawek i borówek amerykańskich i ziemniaków to też miała koleżanki, co to dla wnucząt ekologiczne warzywa i owoce braly. Jak teściowa zrezygnowała z tego, zostawiła tylko po małym rządku dla nas to się koleżanki tyłkiem do niej obróciły. Ja mam w nosie takie znajomości. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja też tak mam, mam wielki problem z utrzymywaniem znajomości. Zawieranie ich i przyzwyczajanie się do człowieka dużo mnie kosztuje, ciężko mi zaufać a gdy zaufam to już ta znajomość się kończy. Jak gdzieś jestem to zawsze pogadam, ale na tym się kończy. Dopóki są wspólne sprawy np. studia wcześniej szkoła, wspólne mieszkanie to jakoś się kręci. Potem każdy obiecuje, ze będziemy pisać, dzwonić. To ja zabiegam, dzwonię, żeby się umówić - umawiamy sie i potem cisza.Więcej sie już nie napraszam, czasem pisywałam do koleżanek jeszcze z dawnych lat, żeby się umówić, nawet nie odpisały. Przykro mi. Ja nie mam aktualnie nic, nie mam nikogo. Nie mam za bardzo znajomych, wszyscy o mnie zapomnieli, nie mam faceta ani dziecka. Pracy szukam. Jestem kompletnie sama, czasem mam ochotę się zabić bo widzę, że nikomu nie jestem potrzebna, nikomu na mnie nie zależy. Jestem przezroczysta. Może się nie nadaję do życia wśród ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

O zaufaniu nie ma mowy, jeśli chodzi o zwykłych znajomych. Ufać to można rodzicom i wieloletniemu, dobremu mężowi. Nawet przyjaciołom nie opowiada się wszystkiego, bo powinno się mieć pewne sprawy tylko dla siebie. Cóż, nie  jestem fanką ekshibicjonizmu zwanego fejsbukiem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werty
2 godziny temu, Gość Gosc napisał:

A co ja takiego napisałam? Niektóre osoby nie potrafią tworzyć znajomości i ich utrzymywać i ja tak właśnie mam. Myślę, że wynika to z tego, że nie jestem ciekawa osobą i przede wszystkim nie mam nic do zaoferowania. Żadnej namacalnej korzyści. No i rozmawiać nie umiem. O ...ach też nie umiem rozmawiać. Na niczym się nie znam, książki czytam jedynie, ale też raczej takie obyczajowe, nic ambitnego. Na polityce się nie znam, na ekonomii się nie znam, na muzyce się nie znam, na filmach się nie znam, na modzie się nie znam. Ktoś tu dobrze wyżej napisał, że znajomości to teraz tylko korzyść. Pracuje z taką jedną kobietą, która zakolegowala się z kobietą, która w tym samym budynku, gdzie pracujemy, prowadzi mały salon kosmetyczny i ta kiedyś się przyznała, że ma fajną koleżankę co jej za darmo, albo za pół darmo hybrydy robi. Teraz ludzie szukają głównej korzyści. Jak moja teściowa miała mała "plantacje" truskawek i borówek amerykańskich i ziemniaków to też miała koleżanki, co to dla wnucząt ekologiczne warzywa i owoce braly. Jak teściowa zrezygnowała z tego, zostawiła tylko po małym rządku dla nas to się koleżanki tyłkiem do niej obróciły. Ja mam w nosie takie znajomości. 

Ja jak pisałam, tez nie ma za duzo znajomych, u mnie to jest byc moze spowodowane tym, ze mam b ponura twarz, i ludziom pogarszam humor, mam tez problem z kontaktem wzrokowym, często ze skupieniem sie na rozmowie. ale ja mysle, ze to co piszesz nie jest prawda, tzn nie w tym lezy sedno. ty na serio myslisz, ze zeby miec kolezanki, to trzeba rozprawiac o ekonomii, muzyce, czy polityce? Przeciez wiekszosc bab niczym sie nei interesuje i gada dosłownie o niczym, o dzieciach, męzach, pieniądzach, gdzie robia zakupy, pogodzie, itp. wiec wg mnie twój problem lezy z czyms innym, moze sie w ogóle nie odzywasz przez swoje kompleksy, moze masz depresje, i tych moze jest jeszcze  z tysiąc. Mozna wnosic ze nie jestes lubiana, z tego co piszesz, ze np. jak zapraszasz przychodza, ale potem sie nie kontaktuja. Zwłaszcza jak to dotyczy wszystkich. wiekszosc ludzi nie powie przeciez, ze cie nie lubia, bedzie starała sie byc grzeczna i cie nie urazic. u mnie chyba to samo. Jak zaprosze to z grzecznosci przyjda, ale to zawsze ja chodziłam do znajomych, jak przestałam, przez 10 lat juz zero kontaktu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werty
1 godzinę temu, Gość Gość napisał:

Ja też tak mam, mam wielki problem z utrzymywaniem znajomości. Zawieranie ich i przyzwyczajanie się do człowieka dużo mnie kosztuje, ciężko mi zaufać a gdy zaufam to już ta znajomość się kończy. Jak gdzieś jestem to zawsze pogadam, ale na tym się kończy. Dopóki są wspólne sprawy np. studia wcześniej szkoła, wspólne mieszkanie to jakoś się kręci. Potem każdy obiecuje, ze będziemy pisać, dzwonić. To ja zabiegam, dzwonię, żeby się umówić - umawiamy sie i potem cisza.Więcej sie już nie napraszam, czasem pisywałam do koleżanek jeszcze z dawnych lat, żeby się umówić, nawet nie odpisały. Przykro mi. Ja nie mam aktualnie nic, nie mam nikogo. Nie mam za bardzo znajomych, wszyscy o mnie zapomnieli, nie mam faceta ani dziecka. Pracy szukam. Jestem kompletnie sama, czasem mam ochotę się zabić bo widzę, że nikomu nie jestem potrzebna, nikomu na mnie nie zależy. Jestem przezroczysta. Może się nie nadaję do życia wśród ludzi.

A nie masz czasem takiego wrazenia, ze kolezanki co sa mezatkami sie boja samotnej kolezanki, ze im odbije faceta? Bo ja sie rozwiodłam, i czesto mam takie wrazenie. Pary sie najchętniej koleguja z innymi parami? Moze sie ktos inny wypowie, czy tak ma, ze będąc męzatka sie boi samotnych kolezanek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Llllllll

Autorko ty sie narzucasz, za bardzo ci zależy,mysle ze zapraszasz ona ulegnie, potem sie schowa przed toba a ty znow zapraszasz, zamiast poczekac na jej ruch, jesli go brak znaczy ze ona chce miec spokoj, to nr 1, ta co nawija a ciebie nie slucha to egoistka i falsz, najlepiej odpusc baby:) wybierz faceta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Llllllll
50 minut temu, Gość werty napisał:

A nie masz czasem takiego wrazenia, ze kolezanki co sa mezatkami sie boja samotnej kolezanki, ze im odbije faceta? Bo ja sie rozwiodłam, i czesto mam takie wrazenie. Pary sie najchętniej koleguja z innymi parami? Moze sie ktos inny wypowie, czy tak ma, ze będąc męzatka sie boi samotnych kolezanek

Moze tak byc, niejedna podrywala meza innej wiec sie boja, a nie mają powodu by ufac, 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Osa

A ja uważam że jedną z przyczyn twojego problemu jest to że nigdy im szczerze nie powiedziałas co myślisz o ich zachowaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też gość

Myślę, że problemem jest brak wspolnych zainteresowań i tym samym tematów oraz rozbieżność co do sposobu spędzania wolnego czasu. Ze starymi znajomymi fajnie powspominać dawne czasy ale bywa, ze tu temat sie kończy. Z aktualnymi trwa dopoki cos nas łączy.

Mam dawna koleżankę.  Kiedys czesto sie spotykaliśmy i ona opowiadała mi wszystko o swoich znajomych. I przerazala mnie mysl, ze tak samo wywleka moje zycie przed innymi.

Inna jej przypadłość,  opowiadalam jej coś a ona potrafiła nagle wejsc mi w zdanie i zaczac opowiadać o czyms innym ...

Inna kolezanka, pracowalysmy razem i wtedy poza praca miałyśmy glowny wspolny temat - praca. Jak zmienilysmy prace to kontakt stopniowo sie rozluznial. Ona  najchetniej zapraszała do siebie, gdzie robiła pokaz  swojej corki, jak zdarzyla sie kawa  na miescie to tez wiekszosc spotkania to byla opowieść o jej corce ... 

Jakos nie mialam wielkich checi aby pielęgnować takie znajomosci, pozostał luźny  sporadyczny kontakt.

Ktos wyzej napisał, ze kobiety puste bez zainteresowań i to dlatego. 

Obserwuje mojego faceta. Co jakis czas nowa pasja, forum hobbystów,  spotkania w realu. Średni czas trwania znajomości rok - dwa.  Nawet w przypadku stałych zainteresowań znajomosci z czasem sie rozluzniaja i najczesciej ograniczają do telefonów, rzadko spotkan.

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iwka
22 minuty temu, Gość Też gość napisał:

Myślę, że problemem jest brak wspolnych zainteresowań i tym samym tematów oraz rozbieżność co do sposobu spędzania wolnego czasu. Ze starymi znajomymi fajnie powspominać dawne czasy ale bywa, ze tu temat sie kończy. Z aktualnymi trwa dopoki cos nas łączy.

Mam dawna koleżankę.  Kiedys czesto sie spotykaliśmy i ona opowiadała mi wszystko o swoich znajomych. I przerazala mnie mysl, ze tak samo wywleka moje zycie przed innymi.

Inna jej przypadłość,  opowiadalam jej coś a ona potrafiła nagle wejsc mi w zdanie i zaczac opowiadać o czyms innym ...

Inna kolezanka, pracowalysmy razem i wtedy poza praca miałyśmy glowny wspolny temat - praca. Jak zmienilysmy prace to kontakt stopniowo sie rozluznial. Ona  najchetniej zapraszała do siebie, gdzie robiła pokaz  swojej corki, jak zdarzyla sie kawa  na miescie to tez wiekszosc spotkania to byla opowieść o jej corce ... 

Jakos nie mialam wielkich checi aby pielęgnować takie znajomosci, pozostał luźny  sporadyczny kontakt.

Ktos wyzej napisał, ze kobiety puste bez zainteresowań i to dlatego. 

Obserwuje mojego faceta. Co jakis czas nowa pasja, forum hobbystów,  spotkania w realu. Średni czas trwania znajomości rok - dwa.  Nawet w przypadku stałych zainteresowań znajomosci z czasem sie rozluzniaja i najczesciej ograniczają do telefonów, rzadko spotkan.

 

 

 

U mnie jest to samo. Zauważcie, że na studiach ludzie żyją inaczej. Jak sobie przypomnę te wspólne wycieczki z akademika do sklepu, ba nawet mycie zębów po 3 osoby naraz... :), plotki na parapecie z butelką wina, wspólną naukę i wspólne imprezy. Później każdy poszedł w swoją stronę i z mało kim pozostal kontakt. Teraz mam męża, malutkie dziecko, prace. Znajomych mam, takich na wyjście raz/dwa w miesiącu, ale bywa że z niektórymi nie widuje się i pół roku. Nowych poznać jest dużo możliwości--praca, siłownia, kursy, ale co z tego, jak znajomość kończy się zaraz z końcem kursu czy ochładza ze zmianą pracy. Każdy leci wtedy do siebie, do rodziny. Mam kilka bliskim mi osób, które już będą bliskie zawsze, bez względu jak często się będziemy widywać. Znam ich od przedszkola. Nie mogę jednak powiedzieć, że to przyjaźń, bo przyjaźń się przeciez pielęgnuje, przyjaciele o siebie zabiegają. My rozmawiamy kilka razy w miesiącu przez neta a widzimy się 2 razy w roku. O przyjaźń muszą zabiegać obydwie strony. Powiem wam, że to trudne. Z drugiej strony myślę, że na studiach było łatwiej (ekipa 6 dziewczyn, każda bez kasy, każda jakiś problem milosny, było zrozumienie i wspólna walka o lepsze jutro- pozyczanie notatek, gotowanie lepszego skladkowego obiadu:)). Dziś te dziewczyny to 30 łatki, jednej się bardziej ułożyło, drugiej mniej. Nie każda jest z siebie dumna, więc nei ma czym się pochwalić. Jedną doluje że druga kupiła mieszkanie, druga że trzecia zaszła w ciążę bez problemu, czwarta ma żal o coś tam do piątej itd. Te, które wróciły do domu albo zarabiają 2 tys nie chcą się odzywać, te co mają pracę w korpo i swoją rodzinę plus nowe mieszkanie tryskaja energia. To też jest przyczyna rozpadu wielu więzi moim zdaniem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość Ala
6 godzin temu, Gość Llllllll napisał:

Autorko ty sie narzucasz, za bardzo ci zależy,mysle ze zapraszasz ona ulegnie, potem sie schowa przed toba a ty znow zapraszasz, zamiast poczekac na jej ruch, jesli go brak znaczy ze ona chce miec spokoj, to nr 1, ta co nawija a ciebie nie slucha to egoistka i falsz, najlepiej odpusc baby:) wybierz faceta

Znajomą nr 1 odpuściłam sobie dawno, okazało się niby parę miesięcy temu, że zgubiła telefon i chciała odzyskać mój numer. Nawet wybrała się do szkoły mojego syna i przekazała swój numer, żebym się z nią skontaktowała. Ostatecznie przypadkiem spotkałyśmy się przed sklepem i wymieniliśmy się numerami. Umówiliśmy się na spotkanie, które było w lutym-moja inicjatywa, później miałyśmy się spotkać w kwietniu, ale się nie odezwała więc ja też olałam sprawę. Teraz są organizowane darmowe lekcje piłki nożnej dla dzieci, zajęcia artystyczne plus przekąski i stwierdziłam, że fajnie byłoby gdyby przyszli. Dwa dni wcześniej napisała dozobaczenia, a wczoraj nie przyszli i nawet nic nie napisała. Niby po studiach, tak bardzo naciska na edukację swego syna, który jest w pierwszej klasie, a podstaw kultury nie zna???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Do podstaw kindersztuby należy odpowiadane na listy, wiadomosci, meile,  zawiadamianie o nagłym zdarzeniu, które uniemożliwia przybycie- na spotkanie, na wizytę u lekarza, u kosmetyczki, itp. W dobie smartfonów wydaje się dziwne i niezrozumiałe, że ludzie tak olewają innych. A jednak. Jak mają sprawę, to dzwonią, piszą, ale jak mają gdzieś nie przyjść, to lekceważą osobę, osoby na nich czekające. Gdy się czeka długo na jakies badanie, np. rezonans, i nie przyjdzie, to się wylatuje na koniec kolejki. Może trzeba zastosowac w relacjach ze znajomymi zasadę" jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 godziny temu, Gość Gość napisał:

Do podstaw kindersztuby należy odpowiadane na listy, wiadomosci, meile,  zawiadamianie o nagłym zdarzeniu, które uniemożliwia przybycie- na spotkanie, na wizytę u lekarza, u kosmetyczki, itp. W dobie smartfonów wydaje się dziwne i niezrozumiałe, że ludzie tak olewają innych. A jednak. Jak mają sprawę, to dzwonią, piszą, ale jak mają gdzieś nie przyjść, to lekceważą osobę, osoby na nich czekające. Gdy się czeka długo na jakies badanie, np. rezonans, i nie przyjdzie, to się wylatuje na koniec kolejki. Może trzeba zastosowac w relacjach ze znajomymi zasadę" jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie"?

Ale z czego to wynika?nikomu nie zależy na nawiązywaniu relacji, na utrzymywaniu znajomością, uczuciach innych?

Kiedyś ludzie mieli więcej pracy, a mimo wszystko mieli bardziej udane życie towarzyskie. Teraz pójdzie do pracy, nastawi pralkę, kupi obiad w knajpce i szczyt możliwości osiągnięty???!!!wszyscy się wszędzie spieszą i nigdy nie mają czasu, tylko że i tak gów...o co robią.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szok

Kiedyś ludzie mieli więcej pracy, a mimo wszystko mieli bardziej udane życie towarzyskie. Teraz pójdzie do pracy, nastawi pralkę, kupi obiad w knajpce i szczyt możliwości osiągnięty???!!!wszyscy się wszędzie spieszą i nigdy nie mają czasu,

xx

Jasne, kiedyś to albo:

a) tylko facet pracował, a żona maglowała z kumochami cały dzień, dzieci latały samopas, przykład: w pokoleniu mojej babci na naszej ulicy w małym mieście tylko ona i jej 1 znajoma pracowała zawodowo, reszta kobiet to były kury domowe, które faktycznie miały full czasu na życie towarzyskie polegające głównie na plotach pod płotem albo w kolejce

b) maż i żona pracowali na pełen etat, ale wtedy większość zakładów pracy działało w godz. 6-14 (biura 7-15), z przerwą obiadową na obiad w stołówce zakładowej, ludzie byli max do 15 w domu i już po obiedzie, a że w tv nic nie było to wyganiali dzieciaki na podwórko i faktycznie mieli high live i full czasu na wszystko. Owszem mogli go spożytkować na stanie w kolejkach, ale to zazwyczaj załatwiały obrotne babcie do południa, dlatego po południu i wieczorem mało kto chodził na zakupy.

A teraz ludzie pracują zwykle 8-16 albo 9-17, do tego dojazdy i stanie w ogromnych korkach i w domu około 18. Dzieci też same się na liczne zajęcia dodatkowe nie zawiozą. Zanim ogarną obiad i zakupy i odstoją swoje w markecie do kasy, jest 20-21. I koniec dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racja

Popieram przedmówczynie. Dodatkowo "kiedyś" ludzie nawiązywali znajomości patrząc interesownie, kto gdzie ma "chody", żeby jeden z drugim pomógł coś "załatwić". Spytajcie swoich matek i ojców ile to za komuny mieli kolegów i znajomych. Która z tych znajomości przetrwała do dziś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racja

jednej się bardziej ułożyło, drugiej mniej. Nie każda jest z siebie dumna, więc nei ma czym się pochwalić. Jedną doluje że druga kupiła mieszkanie, druga że trzecia zaszła w ciążę bez problemu, czwarta ma żal o coś tam do piątej itd. Te, które wróciły do domu albo zarabiają 2 tys nie chcą się odzywać, te co mają pracę w korpo i swoją rodzinę plus nowe mieszkanie tryskaja energia. To też jest przyczyna rozpadu wielu więzi moim zdaniem. 

xx

popieram. Teraz jest nacisk na doskonałosć i moda na nazywanie słabszych nieudacznikami. Kiedyś też róznie się ludziom w życiu układało, ale nie było takich rozbiezności, bo mogłas co najwyżej zostać kierowniczką i zarabiać 20-30% więcej od szeregowego pracownika, ale nadal mieszkałas w tym samym bloku co koleżanka i jeżdziłaś takim samym maluchem. Przykład- film 40-latek. A teraz są ogromne rozbieżności, jak się komuś poszcześci i awansuje to nagle przestaje poznawać ludzi na ulicy. Przykład: dzisiejsi "celebryci". Kiedyś aktor czy spiker w tv zarabiał tyle co inni robotnicy, a teraz sami wiecie jak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość opppo

Poszerz grono znajomych, bo piszesz raptem o 5 osobach. Prawdopodobnie  nie maja czasu albo nastroju, a nie jestes im szczególnie bliska, co nie znaczy, ze cie nie lubią. Powiem ci, ze mam naprawde mnostwo znajomych (uzbieranych  chocby z racji wieku) i na ogól wyrzuty sumienia, ze z kims sie nie dam ray spotkac, kogos zaprosić - musiałabym non stop prowadzic zycie towarzyskie, przegadac 3/4 życia, do tego odpisywac na maile , a mam przeciez swoje obowiazki, zainteresowania, chce tez czasem pobyc sama. Z przerazeniem np. mysle o imieninach, kiedys zapraszalam tłum, teraz juz nie mam sily, a tłum sie powiększa, wiec jak moge, to po prostu wieje, dokads wyjezdzam. Do tego szczególnie w lecie, bo mieszkam w atrakcyjnym miejscu, dochodza ktrotsze i dluzsze wizyty rodziny i znajomych rozsypanych po swiecie. I kazdy uwaza, ze przeciez wpada raz na rok czy pare lat, wiec jaki problem znalezc czas dla niego.  I tak ma  wielu  towarzyskich ludzi. Ja przeciez lubie znajomych, pzryjaciól i rodzinę ale czasowo nie daje rady.Mam parę  osob, z ktorymi w razie potzreby moge sie spotac o kazdej porze dnia i nocy, ale to sa osoby rze`czywiscie najblizsze.

Rada - byc dla wszystkich zyczliwa, wtedy znajomych jest coraz wiecej, a nigdy nie wiadomo, kto z nich stanie sie parwdziwym pzryjacielem. I nie obrazac sie na czyjes wykrety, bo pzrewaznie sa czyms uzasadnione. Oczywiscie nie nalezy byc przy tym nachalnym, swiat jest pelen ludzai, zawsze sie trafi na kogos i bedzie ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
9 godzin temu, Gość Też gość napisał:

Myślę, że problemem jest brak wspolnych zainteresowań i tym samym tematów oraz rozbieżność co do sposobu spędzania wolnego czasu. Ze starymi znajomymi fajnie powspominać dawne czasy ale bywa, ze tu temat sie kończy. Z aktualnymi trwa dopoki cos nas łączy.

Mam dawna koleżankę.  Kiedys czesto sie spotykaliśmy i ona opowiadała mi wszystko o swoich znajomych. I przerazala mnie mysl, ze tak samo wywleka moje zycie przed innymi.

Inna jej przypadłość,  opowiadalam jej coś a ona potrafiła nagle wejsc mi w zdanie i zaczac opowiadać o czyms innym ...

Inna kolezanka, pracowalysmy razem i wtedy poza praca miałyśmy glowny wspolny temat - praca. Jak zmienilysmy prace to kontakt stopniowo sie rozluznial. Ona  najchetniej zapraszała do siebie, gdzie robiła pokaz  swojej corki, jak zdarzyla sie kawa  na miescie to tez wiekszosc spotkania to byla opowieść o jej corce ... 

Jakos nie mialam wielkich checi aby pielęgnować takie znajomosci, pozostał luźny  sporadyczny kontakt.

Ktos wyzej napisał, ze kobiety puste bez zainteresowań i to dlatego. 

Obserwuje mojego faceta. Co jakis czas nowa pasja, forum hobbystów,  spotkania w realu. Średni czas trwania znajomości rok - dwa.  Nawet w przypadku stałych zainteresowań znajomosci z czasem sie rozluzniaja i najczesciej ograniczają do telefonów, rzadko spotkan.

 

 

 

to ja pisałam, ze kobiety z reguły nei maja zainteresowan. ale nie potrafisz czytac ze zrozumieniem,  ja pisałam, ze własnie brak zainteresowan absolutnie nie przeszkadza do podtrzymywania kontaktów. Ludzie z reguły po prostu sie spotykaja i tu nie jest naczelnym celem dywagacja nt polityki, ale po prostu zobaczenie kogos i wspolne spedzenie czasu. Jasne, ze lepiej miec wspolne "zainteresowania", ale tu pisze w cudzysłowiu, bo chodzi o takie plytkie rzeczy, ze jeden lubi gadac o pogodzie a inny nie, a nie o jakies prawdziwe pasje. Pisałam to bo autorka nie wiadomo dlaczego mysli, ze jak nie ma ogromnej wiedzy to niemoze miec kolezanki. Wręcz przeciwnie, ze skrajnosci to zule na ławce w parku zawsze sie trzymaja razem i sa kontaktowi i zawsze razem, a profesor uniwersytetu moze byc samotny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lena

Podam mój przykład. Koleżanki z pracy, ale takie od wyjść na kawę, znajomość toczyła się poza drzwiami biura, wyjścia, rozmowy. One specjalistki, ja asystentka. One wypłata 5-6 tys (sporo jak na nasze miasto)  ja 2 tys. Obydwie mnie lubily, wspieraly, ale też dolowaly tekstami "ty bidulko to tu mało zarabiasz"., ale chwaliły sie ciągle nowymi gadżetami i ciuchami . To było 2 lata temu. Awansowałam i dostałam 4-5 tys to zaczęły dziwnie na mnie patrzeć, mimo że nie zmieniłam w sobie nic poza tym, że pracowałam więcej. Nie gonilam za kupieniem sobie tego co one miały. Zaszłam w ciąże, po której zmieniłam pracę na lepsza niż maja one pod względem zarobków i benefitow. Już nie jestem ta fajna, wczesniej mogły się mną pocieszyć, że mam gorzej. Teraz jestem ta co jej się udało. Ta co wykorzystała okazję i w dobrym momencie odeszła a na dobry moment trafiła. Tylko te momenty kosztowały mnie dużo stresu, nauki nowego zawodu i dużo planowania. Tego jednak już nie widzą. Czy mi szkoda? Już nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werty

Czytam tak was, i mam takie zdanie, ze wy same sie mało nadajecie zeby sie przyjaznic. Na co takie przewrazliwienie? Nei ogarniam tych waszych problemów, kogos tu raziło, ze ktos nagle sie odezwie na inny temat, albo ze powiedział, ze w kwietniu sie spotka i nie zadzwonił. Przeciez mogł zapomniec, a moze lezy w szpitalu? Zainteresowałyscie sie? Lena- pracowałąs w biurze, i jak piszesz kolezanki były miłe, dołowały cie bo wspomniały ze mało zarabiasz? Miały w ogóle nie mówic o zarobkach na zasadzie, jak si enie mówi w domu powieszonego o sznurku?  Ja myslę, ze to sa wasze kompleksy i jakies urojone problemy, przybajmniej w wiekszosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olga

Ja też już nie wierzę w przyjaźń i bezinteresownosc. Tzn wierzę jeszcze w takie rzeczy, ale tylko w związku i w rodzinie. Wiem na kim mogę polegać. Mój narzeczony to mój przyjaciel. Moja mama, siostra, chrzestna to osoby, którym mogę zaufać i powiedzieć wszystko, albo prawie wszystko. Nigdy mnie nie zawiodły, mimo, ze nie zawsze się ze sobą zgadzamy. Znajomi niech pozostaną znajomymi, kiedyś byłam taka głupia, pomagałam, wysluchiwalam placzow albo przechwalek, chciałam być bardziej tolerancyjna dla tego całego towarzystwa. I co dostałam w zamian? Krótkie, zdawkowe odpowiedzi na fb, spotkania raz do roku albo w innych przypadkach umawianie się i odwoływanie godzinę przed spotkaniem. Prędzej czy później te koleżanki i tak odchodzą. Piszą tylko jak czegoś potrzebują, albo się nudzą. Myslalam, że jestem jakaś nudna czy nielubiana, że może one takie hej do przodu. Guzik prawda. Dwie teraz wychodzą za mąż i nie mają kogo brać na świadka, mnie chciały od biedy obydwie, zawsze fajnie jak ktoś zorganizuje wieczór panieński i będzie latał jak służba na weselu prawda? Szczególnie jak to osoba zorganizowana, dobrze zarabiającą i śmiała do ludzi. Odmówiłam, bo ostatnio miały czas spotkać się ze mną 2 lata temu, teraz nagle obydwie chcą już bo przecież śluby mają! Nowych już poznawać mi się nie chce. Znasz kogoś a 2 lata później widzisz jak odwraca głowę. Poświęcam czas rodzinie, pracy, pasjom. Nie potrzebuje już zapychac wolnych chwil byle kim i byle czym. Buziaki:) 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×