Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość MMAARRYY

niechęć męża do mojej rodziny

Polecane posty

Gość MMAARRYY

Zatem posłuchajcie...zacznę bardzo ogólnikowo od tego, że mój mąż oczywiście nie przepada za moją rodziną...głównie za lata przed ślubem kiedy to moja mama wyraźnie dawała mu odczuć, że "zasługuję na kogoś lepszego"..w związku z tym rozumiałam   i jego stosunek do mojej mamy...rzeczywiście jest bardzo trudną kobietą  więc ok...przetrawiłam, że nie muszą się 'kochać"... żyliśmy tak kilka lat...pojawiły się dzieci (mamy trójkę) więc okazji do spotkań rodzinnych również więcej... wszystkie mi uprzykrza... organizując roczek córki usłyszałam ironicznie, że "córcia na pewno będzie zadowolona z menu" po czym przy obiedzie skwitował " rosół jałowy"... wyjeżdżamy raz do roku do Babci... mamy do siebie 250 km więc nie widujemy się często...a babcię mam prze kochaną...naraziła mu się jednak i ona bo zaprosiłam ją do nas nas aby mi pomogła przy dzieciach na niespełna 2 tygodnie przed porodem...do dzisiaj słucham wyrzutów, że wpuściłam do naszego domu "obcą kobietę" (czyt. kobietę którą kocham jak mamę, która mnie wychowała i on dobrze o tym wie). Po każdej wizycie u Babci padają teksty, że nic tylko chodzę po kościołach i cmentarzach. Dodam tutaj, że na cmentarzu, na który tak "często" chodzę pochowany jest mój tata...aby przykrości było mało ostatnio przytrafiła  nam się sytuacja z moją siostrą... i to rozbiło mnie już ostatecznie...pierwsza taka sytuacja miała miejsce rok temu w  urodziny męża...kiedy to zorganizowałam mu imprezę na prawie 30 osób... niestety nad ranem doszło do wymiany zdań między siostrą a mężem...nie byłam jej świadkiem...mamy małe dzieci...całą imprezę przesiedziałam patrząc z okna na gości przy grillu... w konsekwencji tego zdarzenia siostra przyszła do mnie zapłakana... poszło o chłopaka siostry którego mąż nie akceptuje... jest młoda...na prawdę młodziutka ...zagotowało się we mnie i wyszłam zwrócić mu uwagę... "czy zawsze musisz rozwalać każdą imprezę?"...te słowa spowodowały pożar... przyszedł do domu i po prostu wyrzucił  ją słowami "wypier....z mojego domu!"...miała 20lat...stanęłam w jej obronie....między młotem a kowadłem... mi też kazał wypier.... po tamtej akcji długo nie mogłam się poskładać... bardzo mi zależało by się pogodzili...ostatecznie tak się stało... siostra dała mu szansę bo wcześniej bardzo się lubili..to tym bardziej zszokowało tych którzy widzieli całe zajście... widywali się już międzyczasie w przyjaznej atmosferze...przyjechała do nas właśnie  kilka dni temu... na jedną nockę...bawiła się z dzieciakami... paliliśmy grilla... rano....mąż zaczął tematy firmowe...zawołał mnie do pokoju gdzie zaraz pojawiła się niczego nieświadoma siostra... zamierzałam przeprosić ją na chwilę aby wyszła ale najpierw wyszłam z pokoju w potrzebie.... nie zdążyłam zareagować... od razu rzucił się na mnie władczym tonem, że mogłabym poświęcić 5 min naszym sprawom! W kłótni tej a raczej monologu obraził moją mamę... i na to zareagowała siostra... stanęła w jej obronie...gdy usłyszał, że się wtrąciła... po raz kolejny wyrzucił ją w ten sam sposób "wypier... z mojego domu!....... i teraz nie potrafię się już pozbierać.... nie potrafię być z takim człowiekiem... jestem osobą bardzo rodzinną...szanuję rodzinę męża i z resztą bardzo ją lubię... takie traktowanie nie mieści mi się w głowie... starałam się trzymać go z daleka...na prawdę...nie musiał jeździć na spotkanka rodzinne...rozumiem, że mąż nie żeni się z moją rodziną a ze mną...ja to wszystko wiem...ale braku szacunku... człowieczeństwa...nie mogę zaakceptować...po wielu latach dręczenia na tym polu...gdzie przy każdej kłótni coś wypomina, przypomina...porównuje mnie do chorej mamy... rzuca bezpodstawne teksty na innych członków rodziny tylko dlatego aby zabolało... czy to jest normalne??? Nie potrafię tak żyć.... myślę o rozwodzie...  strasznie mnie tym zniszczył psychicznie....:( wykończył...oczywiście są dwie strony medalu... słyszę, że gdybym to lub tamto to byłoby inaczej...że relacje były toksyczne i z tego się nie wyrasta... owszem były!!!!ale to było lata temu! nie ogarniam....nie mam cierpliwości ani nerwów...są małe dzieci...nie da się tak żyć... dzieci ciocię uwielbiają a tata każe jej spier....?! gdzie tu poszanowanie dla mnie...dla mojej osoby.... poszanowanie moich potrzeb! Bo przecież zaprosiłam ją do siebie zamiast spedzic romantyczny wieczór we dwoje?! Po 2 tygodniach kłótni chciałam zafudnować dzieciom trochę radości i chciałam pogadać... zwyczajnie o głupotach... najpierw napraw relacje z mężem usłyszałam... a teraz to nie myślę o naprawianiu czegokolwiek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MMAARRYY

jebnij się w łeb

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×