Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gość

Bezczelny sasiad wykancza mnie nerwowo. Co robic?

Polecane posty

Gość Gość

Hej kochane! Wpadłam, zeby sie wygadac. 

Mieszkam z mezem i dziecmi w starym wielorodzinnym budynku. Ogolem 10 mieszkan. My korzystamy z dwoch ( 2 kawalerki sasiednie kupilismy i polaczylismy w jedno mieszkanie). Dzielimy korytarz z sasiadami z dziecmi i obok nas jeszcze niedawno kupil mieszkanie moj wujek. Ciezko opisac, zeby dobrze sobie to wyobrazic, ale wyglada to tak ze do tych dawnych czterech mieszkan przynalezy po malym podworku ( wiec my mamy dwa podworka po obu stronach budynku) i jeden wspolny korytarz. Kiedys do tych mieszkan wchodzilo sie z korytarza do wneki ktora dopiero prowadzila do mieszkania ( tuz obok kazdego z mieszkan po jednej wnece). Obecnie kazdy wykul sobie wejscia bezposrednio z podworka a dane wneki sluza jako schowki na graty. Byloby spoko gdyby nie sasiedzi, ktorzy malo tego za zawalili sobie wneke gratami, korzystaja rowniez za nasza zgoda z czesci naszej wneki (czasem odstawiaja jeden z rowerow, w sumie ostatnio to prawie codziennie) , to jeszcze ich rowery stoja jeden za drugim (3 sztuki) w glownym korytarzu ( korytarz ma niecaly metr szerokosci). Tak wiec sila rzeczy kiedy chodze wieszac pranie na strone po ktorej mieszkaja tamci sasiedzi, ciagle zahaczam o te rowery itp. Miske z praniem musze brac wysoko nad glowe i sie przeciskac miedzy rowerem a sciana zeby sie jakos zmiescic. Trwa to od ponad roku. Kiedys, zaraz po wprowadzce sie kolegowalismy, pozniej troche kontakty sie rozluznily nam ale nie chcialam im nic mowic, mysle po co jakies spiny, po prostu nieraz bralam te rowery, odstawialam pod moja wneke, przechodzilam i juz. Myslalam ze sie domysla, ze mi to przeszkadza. Gdzie tam. Malo tego, kilka razy wchodzac po motocykl ( tez trzyma go we wnece) widzial, ile sie musze nakombinowac zeby przejsc. Dalej wywalone.A mnie coraz bardziej ogarniala wscieklosc. Miarka sie przebrala kiedy moj syn chcial przejsc do mnie na drugie podworko a nie mial jak, ja krzycze do sasiada niech zabierze te rowery bo moje dziecko nie ma jak sie do mnie dostac ( pranie wieszalam, chcialam szybko skonczyc). On ze za chwile i dalej swoje robil. Ja wkurzona przecisnelam sie przez ten korytarz, wzielam syna wysoko na rece i specjalnie glosno mowilam zeby nie plakal, po prostu sasiad albo gluchy albo ... ze po polsku nie rozumie. Ten nagle obrazony przesunal laskawie te rowery bardziej w strone swojej wneki. Mimo, ze dalej nie mialam calkiem swobodnego przejscia to jednak juz bylo troche lepiej i na pewno moje dziecko nie mialoby juz problemu sie do mnie dostac z jednego podworka do drugiego ( wtedy dwulatek, wiec wiadomo ze jak pojde wieszac pranie to zaraz mnie szuka mimo ze chwile wczesniej mu mowilam gdzie ide i pytalam czy idzie ze mna) wiec mysle problem z glowy. Sasiad troche sie poboczyl poboczyl ( bo jak gowniara 10 lat mlodsza moze go od ...i wyzywac), ale w koncu zaczal normalnie sie witac itp, normalnie gadalismy. Po zimie problem znowu wrocil. Przeciez najwazniejsze zeby jego zona i jego bachorki mogly swobodnie wyciagac i odstawiac rowery a on swobodnie motocykl brac.Nic nie beda upychac bo po co. Znow przejscie zastawione... Dzisiaj grzecznie zapytalam czy te rowery musza tak stac oparte o sciane, ze ja sie zabijam o nie bo ciagle zahaczam ubraniem. Na co on obrazonym tonem: dobrze,zabiore. Za chwile mnie wola: mysle pewnie przestawil w inny sposob i chce zapytac czy tak bedzie ok. Gdzie tam. Przypomnial sobie nagle ze moj maz mocno trzaska rano drzwiami ( nie zauwazylam ale niech mu bedzie) i on mu juz nie popusci, bo ponad rok sie z nami meczyl ale nigdy nic sie nie odzywa ale skoro ja szukam zaczepki to on tez nie bedzie sie z nami ...il. Na to ja mu wyciagnelam juz stare troche brudy, zeby udowodnic kto tak naprawde glupot sie czepia. Bylo to na przyklad: Trzymali psa na lancuchu. Czesto im sie urywal. Kiedy bylam na macierzynskim i widzialam ze pies im znowu uciekl a sa oni w pracy po prostu bralam psa i uczepialam, tylko po to zeby inni sasiedzi im problemow nie robili ze psiny nie pilnuja. Mysle mnie to nic nie kosztuje a oni unikna klopotow. Za to jak ja wrocilam do pracy i nasza psinka uciekla nam z kojca, sasiad wydzwanial, musialam zwolnic sie pracy i przyjechac zamknac psa bo niby im tak dokuczal. Nic nie powiedzialam ze mogliby sie odwdzieczyc i tez zamknac nam tego psa zamiast mnie z pracy wyciagac. Po prostu postanowilam ze nie bede sie juz nimi przejmowac czy ktos zadzwoni na policje czy nie jezeli ich pies znow ucieknie. Nasz pies brzydko mowiac nasral im wtedy na podworku. Posprzatalam to bo glupio mi bylo ze ludzie sobie sprzataja, dbaja a moj pies im nafajdal. Za to oni rok temu jak prowadzali psa na smyczy i zachcialo mu sie robic akurat na moim podworku to wywalone mieli. Kilka razy sie powtorzylo. Kupa jak lezala tak juz w ziemie wsiakla, na naszym podworku mozna syfic co nie?Fakt,ze tam tylko pranie wieszam albo maz drzewo rabie, ale jednak... Nic nie powiedzialam. Inna sprawa: kreci sie tu duzo bezpanskich kotow. Nasza kotka tez sie wtedy okocila. Jak zobaczyli slady lapek na swoim aucie-od razu przyszli do nas z pretensjami ze niby na pewno to nasze koty. Rozdalismy koty po rodzinie zeby nie wysluchiwac. Nic nie komentowalismy choc bylo nam przykro ze ciagle im cos nie pasuje. Na to wszystko dzisiaj on mi mowi ze skoro mi przeszkadzaja rowery to jemu przeszkadzaja nasze plyty gips karton ktore stoja tez w glownym korytarzu, alr de facto po stronie z ktorej oni nie korzystaja, tylko my i moj wujek, ktory nie ma nic przeciwko. Mowie: a Twoje plyty to nie staly kiedys w korytarzu? (Zanim rowerow nakupowali to stalo do cholery rzeczy). A on ze co mnie to obchodzi skoro nie mieszkalam wtedy tu. I ze przeszkadzaja mu moje plyty i koniec, tez mam je zabrac. Przypomnialam mu, ze juz mieszkalam i z korytarza korzystalam ale tez sie nie czepialam. On na to ze no wlasnie w sumie to zginely mu kiedys dwie plyty. Przypomnialam mu ze te dwie plyty to jego zona nam wtedy odsprzedala bo akurat nam zbraklo a szkoda nam bylo po 2sztuki gonic auto. A ten no tak, sprzedala faktycznie. (Zero przepraszam za zrobienie ze mnie zlodzieja). Jestem honorowa wiec powiedzialam tez ze ok, plyty stad znikna skoro mu tak bardzo przeszkadzaja, ja przejscie w stu procentach zostawiam wolne. ( mimo ze te 4 sztuki i kilka polowek opartych o sciane nie zajmowaly 1/4 tego co rower ale niech mu bedzie) On zmiana tematu oczywiscie, znow sie czepil ze maz rano drzwiami trzaska i on tez bedzie i ja spac nie bede mogla. Powiedzialam,ze ok, niech trzaska tylko niech te rowery znikna. Powiedzialam mu jeszcze ze jak jego syn odstawia swoj rower do naszej wneki, gdzie tez bym moze chciala cos postawic a juz miejsca mi nie zostaje,  nic wtedy nie mowie, chce tylko swobodne przejscie na drugie podworko miec.  Na to on: ty jestes jebnieta, dobra, rob po swojemu, ja bede robil tez po swojemu, zobaczysz.  Wkurzylam sie, kazalam mezowi wyniesc plyty do garazu ( kazdy tu sobie postawil blaszaka oprocz sasiada, stad ten problem z rowerami, nie ma gdzie trzymac ich po prostu). Korytarz pusciutki. Poza ich rowerami. Zwracac mu uwage jak go spotkam ze ja zabralam te plyty ktore mu tak przeszkadzaly wiec i on powinien zabrac rowery, czy dac sobie spokoj z ...em i dalej przeciskac sie bo pewnie i tak dalej wywalone bedzie mial? Czy moze macie jakies inne pomysly na niego? Bo w zgodzie widze ze nie zalatwi sie tego.Maz mowi ze po prostu chyba obije mu w koncu gebe i tyle. Ale co to za rozwiazanie... Zadne.  Dziwie mu sie tez,ze nie ma na tyle honoru zeby postawic tego pieprzonego blaszaka i nie sluchac o tych rowerach, szczegolnie ze jego stac bardziej niz nas na to... Co robic z k.r.e.t.y.n.e.m? 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×