Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość .krystyna

Synowa mnie skrzywdziła

Polecane posty

Gość Gera
3 godziny temu, Gość wiiiii napisał:

Droga Krystyno

jestes po 60-tce i szukasz porady na forum gdzie zazwyczaj mlodzi ludzie pisza, ze juz nie wspomne o dzieciach u podstawowki???????????

Brakuje mi slow, 

Nic dziwnego, ze masz takiego syna

Po co piszesz takie prawdy objawione np ja ty i Krystyna nie jesteśmy dziećmi i wiele innych tez tutaj piszących,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ola
1 godzinę temu, Gość hehe napisał:

stara baba  po 60 szuka porady na kafe u gimbasow

hehehehehehehe

No widzisz Krystyna nie wzięła pod uwagę ze spotka tu takie chamskie nasienie jak ty 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Figa

Bez przesady, nikt im pistoletu przy skroni nie trzymał, widać z opisu ze nie są to ludzie nieasertywni wiec robili jak chcieli i takie prostackie oceny sytuacji tylko świadczą o braku kultury wiec idź i twórz swoją rodzine wg własnych wzorców. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fdefe

A czy szanowna Krystyna pomyślała chociażby raz o tym czego chcieliby syn i synowa, a zwłaszcza synowa? Piszesz o nich "dzieci", ale synowa to nie Twoja córka! Możecie sobie być bliskie, jak matka z córką, ale ostatecznie to jest czyjaś córka, nie Twoja. Pomyśl, że ona ma matkę, którą zapewne kocha, której chce a może już nawet musi pomagać, a w ostateczności jest coś "winna" jak sugerowałaś wcześniej w poście o zusie. A Ty sobie brutalnie i chamsko chciałaś ją zawłaszczyć. Czy przez te cholerne obiadki synowa choć miała czas i możliwości odwiedzać swoich rodziców? Szczerze wątpię... Pewnie to co "ukradli" Tobie ze spotkań było rzucone niczym ochłap dla jej rodziców a oni też mieli prawo spotykać się z córką i jej rodziną. O rodzeństwie już nawet nie wspominam. Jesteś wstrętna Krystyno, popełniłaś wielką niegodziwość, ale kara właśnie nadeszła. Kiedy Ty się śmiałaś tamci rodzice zapewne płakali i w pokorze swój los nieśli na barkach, teraz Twoja kolej na pokorę, bo widać, że Ci jej brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Figa

Można bo jest opcja ze trafi się na empatyczne i mądre odpowiedzi tak jak ty dałaś durna, złośliwa i protekcjonalną odpowiedz i na dodatek nic nie wnosząca. Żenada jest kiedy wolisz być głupi-mądra niż pomocna. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cscs

A czy uważacie, że może być prawdziwą teoria, że synowa chciała odciągnąć syna od matki, żeby być bliżej swojej rodziny? Bo po mojemu to raczej nie. Myślę, że gdyby to było jej celem od początku to nie chodziłaby na obiadki a i mężowi zapewne by nie pozwalała tak często bywać u rodziców, a nawet jeśli to samemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cscs

A i jeszcze jedno pytanie przyszło mi do głowy. Jak powinien zachować się syn przy takiej mamuśce? Bo on wprawdzie jest za żoną, ale czy niechęć żony upoważnia go do zrywania kontaktu z matką, odmówieniu pomocy w starości? Jak mają teraz odwiedziny wyglądać, co jeśli synowa ma dość teściowej i nie chce jej widzieć w swoim domu, a już nie daj Boże jakaś opieka? Coś jednak czuję po kościach, że Krystyna wyleci z opcją mieszkania na starość u syna, no bo wiecie, w końcu jest dom, dużo miejsca... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Grajek

Ja przestałam rozmawiać z teściowa ale mężowi niczego nie bronię, odwiedza ja sam, jedzie z kwiatami na dzień matki ale jej jest mało, wiecznie narzeka i oskarża , dojdzie do tego ze i jej syn przestanie ja odwiedzać, jak zachoruje to ma jeszcze córki które mieszkają w innym miastach. Czarno to wszystko widzę ale nie robię nic bo mi się przelało. Jak będą dbali tak będą mieli , ja nie buntuje, nie wtrącam się, mężowi wyjaśniłam- zrozumiał i z tego co obserwuje to najwiecej zamieszania robi matka i nawet nie rozumie ze stąpa po cienkim lodzie 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Praktyczna_blokada_klapki
11 godzin temu, Gość cscs napisał:

A czy uważacie, że może być prawdziwą teoria, że synowa chciała odciągnąć syna od matki, żeby być bliżej swojej rodziny? 

To że chce być bliżej swojej rodziny można zrozumieć. Z opisu nie wyglądało żeby specjalnie go odciągała ale nigdy nic nie wiadomo 

 

11 godzin temu, Gość cscs napisał:

A i jeszcze jedno pytanie przyszło mi do głowy. Jak powinien zachować się syn przy takiej mamuśce? Bo on wprawdzie jest za żoną, ale czy niechęć żony upoważnia go do zrywania kontaktu z matką, odmówieniu pomocy w starości? Jak mają teraz odwiedziny wyglądać, co jeśli synowa ma dość teściowej i nie chce jej widzieć w swoim domu, a już nie daj Boże jakaś opieka? Coś jednak czuję po kościach, że Krystyna wyleci z opcją mieszkania na starość u syna, no bo wiecie, w końcu jest dom, dużo miejsca... 🙂

Pytanie czy oni wogole ze sobą szczerze porozmawiali? Najpierw syn z rodzicami, później on z żoną, na końcu wszyscy ze sobą. Bo narazie wiemy tyle że po pretensji ze strony syna mąż Krystyny dostał sraczki i obydwoje się załamali. Skoro przez pierwsze dwa lata jakoś się dogadywali to nie wierzę że nie będą mogli nadal. Tylko kompromis potrzebny obu stron. Może narodziny dziecka wszystko zmieniły? W końcu to zmiana życia o 180 stopni. Poczuli się wykończeni, drażliwi. Można gdybać. Uważam że syn choćby nie wiem jak żona była nieprzychylna nie powinien ograniczać kontaktów z mamą ani tym bardziej odmawiać pomocy w razie potrzeby. W końcu ona chce dla niego jak najlepiej. Problemem jest tu chyba częstotliwość tych kontaktów, brak zrozumienia że syn z synową mogą chcieć żyć " po swojemu".  Właściwie to znamy tylko wypowiedź jednej ze stron.   

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Praktyczna_blokada_klapki

Krystyno rozmawiałaś z synem? Zaglądasz tu jeszcze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .krystyna

A i jeszcze jedno pytanie przyszło mi do głowy. Jak powinien zachować się syn przy takiej mamuśce? Bo on wprawdzie jest za żoną, ale czy niechęć żony upoważnia go do zrywania kontaktu z matką, odmówieniu pomocy w starości? Jak mają teraz odwiedziny wyglądać, co jeśli synowa ma dość teściowej i nie chce jej widzieć w swoim domu, a już nie daj Boże jakaś opieka? Coś jednak czuję po kościach, że Krystyna wyleci z opcją mieszkania na starość u syna, no bo wiecie, w końcu jest dom, dużo miejsca... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .krystyna

Ostatnie zdanie z powyższej wypowiedzi, którą przytoczyłam bardzo mnie dotknęło nie będę tego komentować. Wszystko inne w zasadzie jest kwintesencją mojego problemu. Zaglądam tu, ale boję się cokolwiek powiedzieć. Poczułam się zaszczuta przez młode pokolenie nie rozumiejące starego. Wiele jednak opinii dało mi do myślenia i tak pozytywnie i negatywnie. Myślę, że czas najwyższy na rozmowę z synem. Do tej pory jakoś tak nie wyszło. Trochę ze strachu, z wygody, z niechęci konfrontacji, z braku zauważania problemu...można by tak w nieskończoność, ale w końcu stanęliśmy pod ścianą i nie ma ucieczki. Wierzcie mi bardzo się boję. Nigdy nie mieliśmy z synem problemów, zawsze był cichy, spokojny, poukładany. Nikt się na niego nie skarżył. Nie przeszkadzał nam w domu. Kiedy dowiedzieliśmy się, że się zaręczył kazaliśmy mu szukać mieszkania, bo wiadomo, że na swoim najlepiej. W sumie nie było to potrzebne, bo on już miał swój plan. Mam swoje życie, mam dobre małżeństwo, teraz już oboje w domu na emeryturze, od niedawna. Jesteśmy aktywni, ale nie zrezygnujemy z naszego dziecka. Mam się go wyrzec, udawać że go nie ma, przestać kochać, zapomnieć?... Kochamy też nasze wnuki. Do synowej nie jesteśmy uprzedzeni, ciepło ją przyjęliśmy, zapewnialiśmy o pomocy, może źle ją oceniliśmy?... Zresztą ile można odwiedzać rodzeństwo, przyjaciół, znajomych, jeździć po sklepach, na wycieczki, chodzić na spacery?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .krystyna

I jeszcze jedno, dziękuję za wszystkie kulturalne odpowiedzi nawet jeśli dla mnie niepochlebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123456

My byliśmy u teściów na obiedzie może z 10 razy. Małżeństwem jesteśmy 9 lat. Nie wyobrażam sobie takich obiadów co tydzień. Mimo tego, że nie umiem gotować i czasami ślizgamy się na zasadzie wyjadania z lodówki co jest czy fast foody. Czasami mąż coś ugotuje.

Ogólnie w niedzielę lubimy dłużej pospać. Potrafimy jeść śniadanie w porze obiadu lub leczyć się po sobotniej imprezie. Co prawda nie mamy dzieci i nasze życie może tak wyglądać, ale mimo tego, że czasami fajnie kogoś objeść to nie wyobrażam sobie stosować takiego powtarzalnego schematu jak cotygodniowe spotkania z teściami. Nuda, nuda, nuda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123456

Dodam jeszcze, że do moich rodziców też nie chodzimy regularnie na obiad chociaż mieszka obok nas. Nawet jak niedzielę spędzamy z nimi to na wyjazdach - jakaś rodzina, zoo, galeria...

Każdy ma swoje życie. Nawet ksiądz nam na naukach małżeńskich mówił o odcięciu pępowiny. Rodziców trzeba szanować, odwiedzać, ale z własnej nie przymuszonej woli, a nie z obowiązku. My mamy po 40 lat i nie wyobrażam sobie spędzać każdej niedzieli, z którymiś rodzicami. Sorry, ale mamy swoje lata i swój pomysł na życie. Realizujemy je jak chcemy, a nie jak chcą nasi rodzice. Zresztą jeszcze nigdy nie usłyszałam od nich jakiś nakazów czy zakazów. Od czasu ślubu jesteśmy odrębną jednostką. Mamy swoją małą, skromną dwuosobową rodzinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xaza

Jestem w podobnej sytuacji co synowa z tej historii. Opowiem jak to wygląda z drugiej strony. Może synowa Krystyny czuje/myśli podobnie.

1. Usposobienie i wychowanie synowej - synowa jest osobą, która wyszła z "jakieś" rodziny i ma "jakieś" usposobienie. Być może  jest diametralnie różna od teściów, może ma inny świat wartości, tradycje, poglądy, zainteresowania... Jeśli tak jest to nie będzie skora do zacieśniania więzi. Z opowieści wiemy, że młodzi się nie zwierzali za bardzo. Może ceni sobie prywatność? Może nie jest zbyt wylewna? Może poczuła się atakowana przez teściową wścibstwem?

2. Relacje synowej z rodziną pochodzenia - zwykle jest tak, że im bliższe te relacje są tym synowa mniej jest zainteresowana budowaniem relacji z teściami.

3. Pułapka nierealnych oczekiwań - wiele młodych dziewczyn myśli, że jak się z narzeczonym pobiorą to będą tylko oni potem długo długo nic i gdzieś tam potem rodzice i rodzeństwo na wzór pierwszej lepszej telenoweli. A tu teściowa domaga się kontaktu, walczy o jakąś pozycję, słowem niszczy cały romantyzm i frustracja gotowa. Synowa nie rozumie o co chodzi, przecież to ona jest najważniejsza od dnia ślubu, teściowa powinna to wiedzieć jako starsza, uszanować, usunąć się w cień, bo to normalna kolej rzeczy. Znacie to kobiety? :) Uważaj Krystyna, żebyś reszty swojego życia nie straciła na wojnę podjazdową z synową o udowadnianie swojej "pozycji i praw". Może już ją przegrałaś... (patrz przeprowadzka) Teściowa mentalnie dla synowej jest obcą kobietą i odwrotnie. Oczekiwanie, że staną się dla siebie jak matka z córką jest dość ryzykowne (patrz punkt 1 i 2) Samo mówienie "mamo" do teściowej jest bardzo stresujące dla wielu kobiet, a konieczność wzajemnych kontaktów frustrująca. W mojej mentalności teściowa jest kimś więcej niż obca osoba, ale zdecydowanie kimś mniej niż krewna. Ot, powinowata, rodzina z nadania.

4. Wnuki - synowa wraz z synem ma wyłączne prawo do decydowania o wychowaniu dzieci, najpewniej wychowuje na wzór tego, co widziała w swojej rodzinie. Jeśli Pani prezentuje inne poglądy będzie się izolowała dla świętego spokoju i dla dobra swych dzieci (dzieci potrzebują jednej wizji wychowawczej, wszelkie odmienności niszczą wysiłek rodziców ale też krzywdzą dziecko robiąc mu mętlik w głowie i w konsekwencji unieszczęśliwiając). Na tym polu Pani nic nie ugra z synową, a jeśli zacznie walczyć to zniszczy wnuki i w sumie jedność rodzinną.

5. Opieka na starość - synowa nic nie musi względem Pani. Syn już owszem, ale proszę pamiętać, że każda chwila poświęcona rodzicom to chwila zabrana żonie i dzieciom. To bardzo trudne dla wszystkich, a zwłaszcza konieczność wspólnego mieszkania.

6. Nie wszystko złoto, co się  świeci - to, że młodzi na obiady przychodzili nie znaczy, że tego chcieli. Może dawali do zrozumienia, że nie chcą a byli nagabywani, może nie umieli/bali się odmówić, wydawało im się, że tak trzeba? Może synowa ma żal, że przez tak częste kontakty ona nie mogła się widzieć ze swoimi, może syn nie chciał, nie pozwalał... Przeprowadzka zdaje się temu przeczyć, ale kto wie, może to było ultimatum i gdyby on się nie dostosował, ona wystąpiłaby o rozwód i zabrała dzieci?

7. Rodzice synowej - może córka jest pod ich wpływem i buntują ją przeciw mężowi i Wam?

8. Grafik tygodniowy - każdy chodzi do pracy/szkoły/ma jakieś zajęcia/sprawy. Oczekiwanie, że co tydzień będziecie się widywać sprawia, że młodzi nie mają przestrzeni na nic innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123456

xasa dzięki Twojej odpowiedzi skojarzyło mi się jeszcze jedno do dodania. Zarówno ja jak i mój mąż zwracamy się do naszych teściów bezosobowo. Nie używamy zwrotów mama, tata. To mamy przypisane tylko i wyłącznie do naszych prawdziwych rodziców.

Myślę, że autorka postu nie wybaczyłaby swojej synowej takiego zachowania. I w tym miejscu chcę zaznaczyć, że bardzo szanuje naszych teściów (moich i mojego męża rodziców) za nie wtrącanie się, trzymanie dystansu, tolerowanie naszej bezosobowej formy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Praktyczna_blokada_klapki
19 godzin temu, Gość porazka napisał:

Dalej szukasz porady u dzieci?

Lo matko

porazka

Te duże "dzieci" przedstawiają punkt widzenia drugiej strony....

 

4 minuty temu, Gość 123456 napisał:

Zarówno ja jak i mój mąż zwracamy się do naszych teściów bezosobowo. Nie używamy zwrotów mama, tata. 

Mam koleżankę która od kilkunastu lata zwraca się do teściowej per "Pani ...". Mają poprawne stosunki.

 

xaza mądry post, do przemyślenia dla autorki wątku 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xaza

Jestem w podobnej sytuacji co synowa z tej historii. Opowiem jak to wygląda z drugiej strony. Może synowa Krystyny czuje/myśli podobnie.

1. Usposobienie i wychowanie synowej - synowa jest osobą, która wyszła z "jakieś" rodziny i ma "jakieś" usposobienie. Być może  jest diametralnie różna od teściów, może ma inny świat wartości, tradycje, poglądy, zainteresowania... Jeśli tak jest to nie będzie skora do zacieśniania więzi. Z opowieści wiemy, że młodzi się nie zwierzali za bardzo. Może ceni sobie prywatność? Może nie jest zbyt wylewna? Może poczuła się atakowana przez teściową wścibstwem?

2. Relacje synowej z rodziną pochodzenia - zwykle jest tak, że im bliższe te relacje są tym synowa mniej jest zainteresowana budowaniem relacji z teściami.

3. Pułapka nierealnych oczekiwań - wiele młodych dziewczyn myśli, że jak się z narzeczonym pobiorą to będą tylko oni potem długo długo nic i gdzieś tam potem rodzice i rodzeństwo na wzór pierwszej lepszej telenoweli. A tu teściowa domaga się kontaktu, walczy o jakąś pozycję, słowem niszczy cały romantyzm i frustracja gotowa. Synowa nie rozumie o co chodzi, przecież to ona jest najważniejsza od dnia ślubu, teściowa powinna to wiedzieć jako starsza, uszanować, usunąć się w cień, bo to normalna kolej rzeczy. Znacie to kobiety? :) Uważaj Krystyna, żebyś reszty swojego życia nie straciła na wojnę podjazdową z synową o udowadnianie swojej "pozycji i praw". Może już ją przegrałaś... (patrz przeprowadzka) Teściowa mentalnie dla synowej jest obcą kobietą i odwrotnie. Oczekiwanie, że staną się dla siebie jak matka z córką jest dość ryzykowne (patrz punkt 1 i 2) Samo mówienie "mamo" do teściowej jest bardzo stresujące dla wielu kobiet, a konieczność wzajemnych kontaktów frustrująca. W mojej mentalności teściowa jest kimś więcej niż obca osoba, ale zdecydowanie kimś mniej niż krewna. Ot, powinowata, rodzina z nadania.

4. Wnuki - synowa wraz z synem ma wyłączne prawo do decydowania o wychowaniu dzieci, najpewniej wychowuje na wzór tego, co widziała w swojej rodzinie. Jeśli Pani prezentuje inne poglądy będzie się izolowała dla świętego spokoju i dla dobra swych dzieci (dzieci potrzebują jednej wizji wychowawczej, wszelkie odmienności niszczą wysiłek rodziców ale też krzywdzą dziecko robiąc mu mętlik w głowie i w konsekwencji unieszczęśliwiając). Na tym polu Pani nic nie ugra z synową, a jeśli zacznie walczyć to zniszczy wnuki i w sumie jedność rodzinną.

5. Opieka na starość - synowa nic nie musi względem Pani. Syn już owszem, ale proszę pamiętać, że każda chwila poświęcona rodzicom to chwila zabrana żonie i dzieciom. To bardzo trudne dla wszystkich, a zwłaszcza konieczność wspólnego mieszkania.

6. Nie wszystko złoto, co się  świeci - to, że młodzi na obiady przychodzili nie znaczy, że tego chcieli. Może dawali do zrozumienia, że nie chcą a byli nagabywani, może nie umieli/bali się odmówić, wydawało im się, że tak trzeba? Może synowa ma żal, że przez tak częste kontakty ona nie mogła się widzieć ze swoimi, może syn nie chciał, nie pozwalał... Przeprowadzka zdaje się temu przeczyć, ale kto wie, może to było ultimatum i gdyby on się nie dostosował, ona wystąpiłaby o rozwód i zabrała dzieci?

7. Rodzice synowej - może córka jest pod ich wpływem i buntują ją przeciw mężowi i Wam?

8. Grafik tygodniowy - każdy chodzi do pracy/szkoły/ma jakieś zajęcia/sprawy. Oczekiwanie, że co tydzień będziecie się widywać sprawia, że młodzi nie mają przestrzeni na nic innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xaza

Dzięki Wam za miłe słowa :) i przepraszam za zdublowanie tej wiadomości, ale jakoś tak kafe ostatnio robi takie psikusy. Pisałam na podstawie własnych doświadczeń, trochę dołożyłam od siebie jako inny możliwy wariant. Ogólnie rzecz biorąc na podstawie tego, co obserwuję to uważam, że bardzo mało jest takich teściowych stricte złych i synowych/zięciów też. Chodzi mi o takie osoby o absolutnym przekonaniu, że ich wizja jest jedyna i słuszna, że wszyscy mają się temu podporządkować, że wola innych ich nie obchodzi i wszelkie odstępstwo od powyższych skutkuje jakąś "karą" - niczym buldożer zrównuje wszystko co stanie na drodze nie bacząc na koszty, nawet na swoją stratę (to przerażające skądinąd ale jakże smutne zarazem). Ja u Krystyny tego nie czuję, zresztą sądzę, że taka osoba na żadnym kafe by nie pisała tylko zajęłaby się pasją a raczej misją niszczenia. Myślę, że autorka padła ofiarą swoich wyobrażeń, które nie były tożsame z wyobrażeniami synowej. Widać wyraźnie, że tam nie ma komunikacji pomiędzy nimi. Ośmielę się jednak zaryzykować twierdzenie, że obie strony doskonale orientują w intencjach drugiej, ale nie chcą dopuścić do konfrontacji.  Synowej się nie dziwię, w końcu jest w obcym środowisku, boi się, ale teściowa? Krystyna, Ty chyba czujesz, że coś poszło nie tak w procesie wychowawczym i boisz się utraty syna, czyż nie? Chcesz go uwiązać w jakiś sposób  do siebie, bo wiesz, że dając mu wolność on Cię oleje, w najlepszym razie nie wierzysz, że może być inaczej? A może synowej nie ufasz i sądzisz, że syn by Ci tego nie zrobił, ale ona może? Uważaj, bo to doskonała droga do samospełniającego się proroctwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zin

Dzięki Wam za miłe słowa :) i przepraszam za zdublowanie tej wiadomości, ale jakoś tak kafe ostatnio robi takie psikusy. Pisałam na podstawie własnych doświadczeń, trochę dołożyłam od siebie jako inny możliwy wariant. Ogólnie rzecz biorąc na podstawie tego, co obserwuję to uważam, że bardzo mało jest takich teściowych stricte złych i synowych/zięciów też. Chodzi mi o takie osoby o absolutnym przekonaniu, że ich wizja jest jedyna i słuszna, że wszyscy mają się temu podporządkować, że wola innych ich nie obchodzi i wszelkie odstępstwo od powyższych skutkuje jakąś "karą" - niczym buldożer zrównuje wszystko co stanie na drodze nie bacząc na koszty, nawet na swoją stratę (to przerażające skądinąd ale jakże smutne zarazem). Ja u Krystyny tego nie czuję, zresztą sądzę, że taka osoba na żadnym kafe by nie pisała tylko zajęłaby się pasją a raczej misją niszczenia. Myślę, że autorka padła ofiarą swoich wyobrażeń, które nie były tożsame z wyobrażeniami synowej. Widać wyraźnie, że tam nie ma komunikacji pomiędzy nimi. Ośmielę się jednak zaryzykować twierdzenie, że obie strony doskonale orientują w intencjach drugiej, ale nie chcą dopuścić do konfrontacji.  Synowej się nie dziwię, w końcu jest w obcym środowisku, boi się, ale teściowa? Krystyna, Ty chyba czujesz, że coś poszło nie tak w procesie wychowawczym i boisz się utraty syna, czyż nie? Chcesz go uwiązać w jakiś sposób  do siebie, bo wiesz, że dając mu wolność on Cię oleje, w najlepszym razie nie wierzysz, że może być inaczej? A może synowej nie ufasz i sądzisz, że syn by Ci tego nie zrobił, ale ona może? Uważaj, bo to doskonała droga do samospełniającego się proroctwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prowo

Chyba jest to prowo, ale mimo to napiszę parę słów, bo może komuś się przyda. Wydaje mi się, że zbyt dużo jest tu jakiegoś analizowania i niewiadomo czego jeszcze. Przecież ta przeprowadzka może być podyktowana zwykłym prozaicznym faktem, że synowa chce wrócić do pracy i rodzina będzie jej pomagać w opiece nad dziećmi. Nie chciałabym pod tym względem być zdana na łaskę i niełaskę teściowej zwłaszcza, że za nią najpewniej nie przepada...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

U nas to samo, niby raz w tyg obiadek u teściów a jak nie pojedziemy to oni się chama wproszą. Jestem bardziej zmęczona tymi kilkoma godzinami z nimi niż wstawaniem co godz do dzieci w nocy. Przyjadą i tylko węszą a jak u nich jesteśmy to wszystko by chcieli wiedzieć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×